Tytuł 51

Dziwne: Przyszłość kuratoriów powinna być pod znakiem zapytania – już o tym pisałam. Trzeba stopniowo ograniczać ich działanie. Właściwie to wszystko, do czego zostały powołane, jest załatwiane przez egzaminy zewnętrzne. Działalność kuratoriów powinna być ograniczona do niewielkich grup osób działających przy wojewodzie. A tu niespodzianka. W Małopolsce stawiła się do kokursu na kuratora zaskakująca ilość osób. To znaczy: a) nikt nie wierzy w ograniczoną ilość zadań kuratoriów i ich stopniowy zanik, b) ludzie chcą mieć władzę c) ludzie mają pomysły, jak zmienić obszar działalności kuratoriów. Zobaczymy!!

Konieczność zmiany systemu. Nagie fakty.

Na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych w Polsce rodziło się 800 tysięcy dzieci rocznie. Dzisiaj – około 400 tysięcy. Tymczasem dla systemu emerytalnego najistotniejsze znaczenie ma relacja liczby osób w wieku produkcyjnym do ilości osób w wieku poprodukcyjnym. W roku 2030 w wieku emerytalnym będzie ponad 9 milionów osób, a w roku 2003 było  5,5 milionów. Z kolei ilość osób w wieku produkcyjnym zmniejszy się  z 23,2 miliona do 22 milionów. Stosunek liczby osób w wieku emerytalnym do liczby osób w wieku produkcyjnym wzrośnie z dzisiejszego 0,24 do 0,41 – a więc o 70% (!!!)

Tytuł 52

Na spotkania z paniami minister szłam z dość dużym sceptyzmem. Jednakże po spotkaniach  nieco się uspokoiłam. Jestem pełna uznania dla każdej z nich. Są to zdetreminowane, świetnie przygotowane do pracy, kompetentne kobiety, które wiedzą czego chcą. Najważniejsze, żeby im nikt nie przeszkadzał i nie wyhamowywał ich zapału. I to jest punkt drugi : NIE WOLNO PRZESZKADZAĆ IM W PRACY.

Tak sobie pomyślałam: może to już najwyższa pora, aby władzę przejęły kobiety. Im zależy (jak potwierdzają to badania socjologiczne!!) na idei, sprawie, realizacji pomysłów a nie na tym jedynie aby ustawić się wyżej w hierarchii. Oczywiście przesadziłam nieco, ponieważ  znam wyjątki a one niestety, przekreślają zasadność i uniwersalność w/w tezy. Chcociaż w dalszym ciągu, z biegiem lat i wiedzą wynikłą z własnych doświadczeń, coraz bardziej ufam w pracy kobietom.

Tytuł 53

Gdzie jest granica oddzielenia tego, co polityczne od tego co być powinno, bo jest dobre. Zbliżają się wybory na kuratora Małopolski. Obydwoje: pan.L i ja bylismy zwolennikami byłego wiceprezydenta jednego z miast małopolskich, który najprawdopodobniej bardzo dobrze sprawdziłby się pełniąc funkcje kuratora. Znalazłby nowe miejsce i funkcje dla kuratorium, ponieważ to, które pełniło ono do tej pory są już nieaktualne. Pana M. znałam jedynie z działania i z paru rozmów. Media zrobiły bardzo dużo złego, ponieważ "spaliły" nazwisko pana M. Posługiwały się nim w kontekście tzw.walki PO o polityczne miejsce dla M. Robił to prze de wszystkim Dziennik Polski . Pan M ostatecznie nie startuje i to z powodów zgoła innych, niż sugeruje prasa. Kuratorem zostanie ktoś inny. Szkoda. Jest to prosty dowód na to, że można "uwalić" wszystko bezmyślnie. I może rzeczywiście (a powtarzam to sobie coraz częściej) nie warto dbać o dobro ogółu – i tak ostatecznie wyjdzie na to, że ktoś coś sobie chciał załatwić.

Polityka jak Big Brother

Zabrałam ze sobą, jak zwykle na dłuższe wyjazdy, bardzo dużo prasy i książek. I jak to zwykle bywa, z większą częścią nieprzeczytanej literatury wracam do Polski. Jest to jednak silniejsze ode mnie. Mogę zapomnieć wiele rzeczy (i tak się zwykle dzieje), ale nie zapominam o "czymś do czytania". I w związku z tym jestem przygotowana do "czekań". W samolocie, na dworcu, na przystankach, przed snem etc. Moje zapasy literaturowe przy zapasach mojego męża – to prawie nic. On ma zapasy na co najmniej parę lat podróżowania. Tak było i ty razem. Kiedy zobaczyłam, obok naszych ubrań i kosmetyków, literaturę ( w tym i przewodniki – 3 bardzo ciężkie książki !!) moją i szanownego małżonka – osłupiałam. Mniej więcej ważyło to wszystko razem około 4- 5 kilogramów.  Ale jaki jest związek z podróżówaniem, literaturą i polityką? Tym razem następujący:w jakieś zaległej starej gazecie (a może w którymś z tygodników) przeczytałam tekst o byłych uczestnikach wszystkich edycji polskich programu Big Brother. Wspominają oni swoją "popularność" w czasie emisji programu i sławę , jakiej doświadczyli po nim. Wydaje się, że jest to dokładnie taka sama gra, jak polityka i uczestniczenie w niej. Najpierw jest gra w wybory, potem niekiedy bywa, że się  wygrywa i dostępuje się z tym związanych przywilejów: różnych, w zależności od tego, co się wygrało. Wszystko jest oparte  na pewnym rodzaju eksybicjonizmu. Coś za coś. Pozory mocy, władzy, własnego potencjału. A potem chwila, kiedy na ciebie nie zagłosują. I cała grupa wyautowanych polityków. W artykule przeczytałam, że dla uczestników Big Brother, życie po programie już nie było takie, jak przed nim. Coś się zmieniło w ich osobowościach. A co jest z osobowościami byłych polityków po tym, jak ich się wyrzuca z programu?

Tytuł 56

Bylismy parę dni w Mediolanie. Dużo wrażeń, które będę chciała przekazywać powoli, po analizie, przemyśleniach, wtedy, kiedy będą wracały. Teraz króciutko: Mediolan ma olbrzymią katedrę (okropną zresztą w środku. Ktoś napisał, że po wejściu do katedry ma się uczucie jakby się człowiek znalazł wewnątrz trzewi olbrzymiego zwierzęcia i jest to prawda). Po pierwszej wizycie już nie miałam ochoty wejść tam po raz wtóry. I ta katedra oświetlona jest na zewnatrz olbrzymim ekranem, na którym pokazują się , przez cały wieczór reaklamy; spektakli tetralnych ale także butów, olimpiady w Chinach, kosmetyków etc. Wrażenie bardzo negatywne. Nie wyobrazam sobie takiego ekranu przed Kościołem Mariackim. Reklamy także na fasadzie katedry. Wszystko w dość kiepskim guście.

Jeden z wieczorów spędziliśmy w klubie jazzowym Blue Not. Jest to sieć klubów, którego początkiem stały się : wydawca płyt i klub w Nowym Jorku o tej samej nazwie. W Mediolanie Blue Not istnieje od 5 lat. W środku jest to, tak jak wszędzie w sieci na świecie: restauracja i klub jazzowy. Wewnątrz było, jak nam się wydawało z 200 osób. Muzyka niezła. Reakcje publiczności niesamowita. Aplauz, jakiego dawno nie widziałam. Trudno o miejsca siedzące. Z tyłu, za prawie każdym krzesłem czekali inni,  czyhający na miejsca. Kiedy grały zespoły, ludzie siedzący na parterze, przy stolikach jedli kolację. Byli obsługiwani przez masę kelnerów. W czasie występów cisza. Potem w  przerwie gwar restauracyjny. Przy stolikach były, do późnych godzin nocnych dzieci. Niestety, w Krakowie nie ma tak działającego klubu jazzowego. Nie ma też Blue Not. Szkoda. Może powinno się o tym pomyśleć.

PS Dziwny wydawał się w Blue Not brak…. dymu tytoniowego. Klub jazzowy bez dymu. Jest to signum temporis, ale trochę żal. Piszę to już jako nie-palacz  (od 5 lat!)

Tytuł 57

Prezydent uzyskał pozytywną opinię dotyczącą realizacji budżetu. Klub PO wprowadził głosami jednej grupy (po cóż pisać więcej) dyscyplinę głosowania. I cóż, nie zawsze muszę głosić swojego zdania, niekiedy mogę ulec, pożal się Boże, demokracji.

W międzyczasie: kuratorium małopolskie poszukiwać będzie kuratora. Dlaczego, rzucam pytanie w przestrzeń. nie licząc na odpowiedź, najczęściej jest tak, że funkcje ważne pełnią przede wszystkim ci, którzy tego chcą a nie ci, którzy się do tego nadają???

Absolutorium dla prezydenta

Przychodzi czas na udzielenie absolutorium dla finansowych wyników działania prezydenta. Dziwna to procedura: sprawdzamy przede wszystkim procenty wykonania budżetu. Tak więc oceniamy de facto działania pionu księgowego. Nie dyskutuje się o merytorycznym funkcjonowaniu miasta, ale o wykonaniu planów budżetowych (nawiasem mówiąc permanentnie zmienianych w ciągu roku i przegłosowywanych, oczywiście, przez radnych). Poprawki są przygotowywane przez służby prezydenta, ale potem grzecznie przegłosowywane przez radę. Przeważnie grzecznie, niekiedy, jak ktoś doczyta dokładniej, to stara się zrozumieć i dopytuje. Poprawki jednak są tak konstruowane i poddawane pod głosowania, że sprawy pilne i nie wymagające dyskusji, oczywiste –  są w pakietach ze sprawami niekiedy dyskusyjnymi. A głosuje się je razem jako druk numer… W zeszłej kadencji apelowałam o to, aby sprawy budżetowe rozdzielać i głosować ich większą ilość, ale nie pomieszane w porządkach ważności. I w dalszym ciągu jest, jak było wcześniej.

Krąży anegdotka o działaniu w sejmie Kisiela (Stefana Kisielewskiego), który kiedyś mocno zaoponował w sejmie, przeciwko zatwierdzeniu ustawy dotyczącej rybołóstwa. Kiedy zapytano go, dlaczego tak reagował, a inni posłowie nie, odpowiedział, że był jedynym, który tę ustawę przeczytał. To tak a propos rady, sejmu, budżetu i absolutorium.