Marnowanie światła

 

Zagrożeniem we współczesnych miastach nie jest jedynie smog, ale także hałas. Jednak okazuje się , że nie tylko ze strony hałasu, czy spalin, kopcących kominów rodzi się niebezpieczeństwo, jaki e stwarzają duże konglomeracje.

Fotosmog jest to  inaczej mówiąc –zanieczyszczenie światłem. Istnieje również i inne zjawisko określane tym mianem – znane, jako smog fotochemiczny, smog jasny, biały lub smog typu Los Angeles. Jest smog, który można zobaczyć w postaci ciemnej mgły, kiedy za naszymi oknami jest ciepło. Można go zaobserwować od czerwca aż do września, kiedy temperatura wynosi powyżej 25 stopni i jest słoneczna pogoda. Powstaje przez mieszanie się zanieczyszczeń, przede wszystkim spalin, w powietrzu. Zanieczyszczenia te wchodząc w reakcję ze światłem słonecznym powodują powstawanie między innymi trującego gazu nazywanego ozonem.

Jednak teraz chcę powiedzieć o innym zjawisku określanym także, jako fotosmog. Dotychczas panowało przekonanie, że to uliczne latarnie są głównym emitentem niepotrzebnego światła. Niemieccy naukowcy German Research Centre for Geosciences (GFZ) wyniki swoich badań opublikowali w Lighting Research & Technology, a eksperyment skonstruowany został tak, że wszystkie 14 tys. latarni ulicznych w miasta Tucson w Arizonie  przez 10 dni było przyciemnionych od 1:30 nad ranem. Ich zadaniem była analiza robionych w tym czasie zdjęć satelitarnych. Okazało się, że nawet po tym zabiegu światła wciąż było na tyle dużo, że zanieczyszczało naturalny wygląd nieba. Okazało się, że latarnie uliczne obsługiwane przez miasto odpowiadają za zaledwie 13 proc. całkowitego blasku obserwowanego z kosmosu po północy, a gdyby miasto nie ściemniało latarni ulicznych po północy, wkład wyniósłby 18 proc.

Zaskakująco mały ogólny udział oświetlenia ulicznego w całkowitej emisji światła pokazuje, że polityka zrównoważonego rozwoju związana z oświetleniem zewnętrznym powinna uwzględniać wszystkie źródła światła, a nie skupiać się wyłącznie na latarniach ulicznych.

Argumentów przeciwko nadmiernemu świeceniu w nocy dostarczają kolejne naukowe opracowania, które pokazują relacje między zanieczyszczenie światłem, a zdrowiem ludzi – stąd te określenie, nawiązujące do zanieczyszczenia powietrza. Sprawa zanieczyszczenia światłem nabiera na znaczenia wraz ze zmianami technologicznymi. Głównie chodzi o żarówki LED-owe, które dziś wypierają wszystkie inne, szczególnie jeśli chodzi o oświetlenie miejskie. Ich widmo zawiera bowiem stosunkowo dużo światła niebieskiego – znacznie więcej niż “ciepło” świecących klasycznych żarówek. To właśnie ono utrzymuje ludzi w stanie największego pobudzenia (stąd też nie zaleca się korzystania z tabletów i notebooków tuż przed snem).

W USA powstała organizacja International Dark Sky Community ((IDSP), wspólnota miast, które trzymają się ścisłych zasad jak oszczędzić nadmiar zbytecznego światła.

Na jasnej ulicy w nocy ludzie czują się bardziej bezpiecznie i komfortowo. Jednak można zbudować standardy oparte na podstawowych zasadach: bezpieczeństwa ludzi i oszczędności światła. Opierają  się one na trzech podstawowych zasadach, które sformułowały IDA. Po pierwsze, właściwe ukierunkowanie i osłonięcie źródeł światła w przestrzeni publicznej – w starych ulicznych lampach około 45 proc. światła nie dociera do ulicy, ale oświetla niebo. Druga kwestia to tzw. temperatura światła, która decyduje czy mamy do czynienia z niemal białą, mocno drażniącą lampą LED, czy ze światłem nawiązującym do tradycyjnych, ciepłych źródeł światła jakimi ludzie posługują się od wieków (jak np. ognisko). W tym względzie miara 3 tys. Kelwinów dla IDA jest graniczna. Trzecia kwestia wreszcie to natężenie światła.

Wokół tych reguł podstawowych IDA stworzyło cały model jak miasto powinno zarządzać oświetleniem, aby nie dopuszczać do powstawania fotosmogu. Zaczyna się od typów latarni, którymi można się posługiwać – IDA certyfikuje nawet poszczególne oprawy – a kończy na tym jak należy oświetlać witryny sklepów, aby nie zaśmiecać ulicy.

Do organizacji przystąpiło ostatnio niemieckie miasto Fulda, która opracowała długofalowy plan rewitalizacji oświetlenia w całym mieście.  Program będzie realizować przez niemal dekadę.

Może i Kraków powinien zbudować strategię opartą na perspektywicznej rewitalizacji oświetlenia? Zapewne w ten sposób przygotowałby się na nowocześniejsze potraktowanie zagrożeń, które zapewne już się pojawiły, albo pojawią się niebawem. A przecież Fulda nie jest daleko. Wystarczy dopytać o program i jego korzyści.