Jeszcze słowo o Kongresie

Dzisiaj widziałam reportaż z Kongresu Kultury Polskiej. Wybitni: aktor, pani reżyserka i pisarka mówili, że podstawowym (!!)zadaniem państwa jest dotowanie kultury (czytaj ich działalności). Na ostatnim filmie pani reżyserki (nota bene finansowanym przez Instytut Sztuki) było na sali kinowej, jak mówili moi znajomi, parę osób.

Wśród wielu pytań stawianych przez Bastiata znajduje się i to, które zdaje się być ważnym pytaniem i któremu poświęcił wiele miejsca: czy państwo powinno dotować sztukę. Bastiat zdawał sobie sprawę z wagi i trudności pytania. „Na początku – pisał, pojawia się problem tak zwanego sprawiedliwego podziału.. Jeśli chcecie dotować wszystko, co jest dobre i pożyteczne, w którym miejscu drogi się zatrzymacie?…czy pewne jest, że dotacje sprzyjają rozwojowi sztuki? Dalecy jesteśmy od absurdalnego pomysłu, by niszczyć religię, edukację, własność, pracę i sztukę. Domagamy się jednak, by państwo chroniło swobodny rozwój tych wszystkich rodzajów ludzkiej działalności, nie finansując jednych kosztem drugich. Przeciwnie, jesteśmy przekonani, że w wolnym społeczeństwie same rozwijałyby się harmonijnie i że żadne z nich nie stałoby się, jak to dzisiaj obserwujemy, źródłem zamętu, nadużycia, tyranii i nieporządku. Nasi przeciwnicy sądzą, że działalność, która nie jest finansowana, ani regulowana przez państwo jest skazana na upadek. My uważamy, że jest wręcz przeciwnie. Oni wierzą w ustawodawcę , a nie w ludzi. My wierzymy w ludzi, a nie w ustawodawcę.” Bastiat polemizował z de Lamartinem, który uważał, że podstawowym obowiązkiem państwa jest pobieranie podatków a potem rozdawanie ich w postaci dotacji.

Kongres Kultury

Byłam przez dwa dni na Kongresie Kultury Polskiej. Sami uczestnicy stwierdzili, że problemy  były rozpatrywane z dwóch (co najmniej) perspektyw: przez twórców i przez "ekonomistów". Pierwsi podkreślali (i to dość intensywnie) potrzebę finansowania kultury przez państwo (potrzebę, jak było widać dość dużą..); drudzy pytali : ile potrzebuje kultura, co za to otrzyma społeczeństwo i czy nie można rozważyć większego udziału sponsorigu, czy w instytucjach kultury istnieje tylko i wyłącznie roszczeniowość bez udziału marketigu, własnej aktywności finansowej etc.

Wciąż istniała atmosfera zbliżona do tej, z jaką spotykam się na radach miasta: jeśli ktoś pyta na co wydawane są pieniądze, czy można bardziej oszczędnie itp, to nagle tu i ówdzie wielu kiwa głowami pt. cham jeden, nie zna się na kulturze, prymityw jakiś itd. Agnieszka Holand w tym stylu potraktowała Leszka Balcerowicza. Zrobiła to może nieco mniej bezpośrednio, ale kierunek był właśnie taki. Tfu, ekonomista jeden!! Najbardziej obraźliwe określenie na Kongresie.

I jeszcze jedna uwaga: uczestnicy Kongresu (na co zwrócili uwagę zagraniczni goście) stanowili średnią wieku dość zaawansowaną. Nie było młodych ludzi.

Nie było panelu poświęconego kulturze masowej.

Minister Zdrojewski obiecał utworzyć kolejne Instytuty (czytaj: zabezpieczona i dość znacząca kasa) Tańca i Muzyki. Po Instytucie Filmowym cierpnie skóra. Duże pieniądze wydawane na różne artystycznie wydarzenia. Pieniądze podatników w rękach pani Agnieszki Odorowicz!! Pieniądze duże …

Frederic Bastiat

Frédéric Bastiat (1801-1850) to postać, której należy się poczesne miejsce w kronikach ekonomii politycznej. Bastiat, członek The French Liberal, zwolennik leseferyzmu, szkoły ekonomistów, do której należał wielki J. B. Say, posługiwał się jednocześnie logiką, klarownością i błyskotliwym dowcipem, by umożliwić pełniejsze zrozumienie tego, czym jest społeczeństwo, koniunktura gospodarcza i wolność. W cyklu krótkich esejów i pamfletów oraz w traktacie o ekonomii politycznej Bastiat nauczał, w opozycji do Rousseau, że w świecie społecznym panuje naturalny harmonijny porządek, który wyłania się z wolnej wymiany usług pomiędzy ludźmi, mającej na celu zaspokajanie nieograniczonych potrzeb za pomocą ograniczonych zasobów. Skutkiem tego jest równomierny wzrost materialnego dobrobytu wszystkich ludzi. Bastiat pisał, że ingerencja w tę wolność oraz wynikające z niej własność i konkurencja, sprawia, iż ludzie stają się zarówno biedniejsi, jak i uciśnieni. Dzieje się tak, ponieważ ingerencja uniemożliwia jednostkom twórcze działanie, którego inaczej by się one nie podjęły. Owocem powstrzymanej w ten sposób kreatywności jest "to, czego nie widać" w każdym akcie interwencji.

LIBERTY WEEKEND

W sobotę i niedzielę byłam na Liberty Weekend w Warszawie. Była to konferencja poświęcona postaci Frederica Bastiata. Spotkało się wiele osób z różnych stron świata, aby porozmawiać o wolności w gospodarce (i chyba o wolności w ogóle). I nie do końca jest tak, że jak rozmawiamy o przyszłości państwa – to o tym samym mówi prelegent ze Stanów Zjednoczonych, Polski czy Ukrainy. Państwo znaczy u każdego z nich coś innego.

Powinnam napisać jakiś większy tekst o Bastiacie.

W środę Rada Miasta. Zaczynają się dość gwałtowne przesunięcia w budżecie miasta. Brakować będzie pieniędzy – i to pytanie najważniejsze: na co tych pieniędzy zabraknie. Czy pan prezydent za wszelką cenę będzie chciał zabezpieczyć sobie przedwyborczą dobrą sytuację i zacznie udawać, że można zacząć jeszcze wiele inwestycji, aby pokazać przy każdej okazji siebie, czy rozsypie się budżet na tyle, że zabraknie pieniędzy na pensje nauczycieli, czy… pytań wiele.

Festiwal Sacrum Profanum

Przez parę dni nie mogłąm się pozbierać. Zatrułam się antybiotykiem i myślałam, że umrę. Gigantyczna alergia, całe noce spędzałam na drapaniu się,  w ogóle szkoda pisać.

Dzisiaj zaczął się Festiwal Sacrum Profanum i miła dla mnie niespodzianka:

The Cinematic Orchestrabrytyjski zespół tworzący muzykę z gatunku nu jazz łączącą elementy jazzu i muzyki elektronicznej. Zobaczymy, co będzie dalej.

Edukacja finansowa Polaków

Dzisiejsza Rzeczpospolita pisze o poziomie wiedzy finansowej Polaków.  Połowa z nas nie rozumie, co znaczy pojęcie inflacja. Wiedza nasza jest zatrważająco niska.Jak można przeczytać, aż 80% badanych nie kontroluje systematycznie domowego budżetu, 60% Polaków nie ma żadnych oszczędności i ponad 60% badanych nie potrafi obliczyć rentowności lokaty bankowej. Ponad 73% ludzi z wykształceniem podstawowym lub niepełnym podstawowym nie robi nic na emeryturze, aby mieć wyższe dochody, inaczej to wygląda u osób z wykształceniem wyższym – tam jedynie 15% nie dba o swoje dochody na emeryturze. I proszę nie mówić, że związane to jest z brakiem miejsc pracy. One najczęściej są dla osób z niskim wykształceniem. Udało mi się zdobyć panią do pomocy w domu, która jest emertowaną nauczycielką, a przecież mogłaby te czynności robić nie mając wyższego wykształcenia, mój sąsiad emerytowany nauczyciel, dorabia jako pracownik ochrony magazynów, a przecież mógły to robić nie mając wyższego wykształcenia etc. No cóż, a roszczenia społeczeństwa rosną i media pokazują tych, którzy biorą kredyty i potem korzystają z pomocy społecznej. Ponoć najczęściej bierze się kredyty na domową konsumcję (sprzęt TVN, domowe kino itp.)

Kraków – Miasto Jazzu

We wszystkich książkach opisujących sytuację i historię jazzu w Polsce na pierwszych stronach zawsze jest mowa o Krakowie. Trudno go pominąć, ponieważ był on matecznikiem wszystkiego, co potem stało się w polskim jazzie. Już w 1926 roku powstało , najprawdopodobniej pierwsze w Europie stowarzyszenie jazzowe. W latach 30 podjęto próby nauczania jazzu w szkole muzycznej im.T.Żeleńskiego. Potem, nawet w czasie okupacji działała knajpa przy ulicy Sebastiana, gdzie odbywały się co niedzielne jam session. Pod koniec wojny w 1945 roku w domu kultury YMCA powstał pierwszy studencki zespół jazzowy, tam też odbywały się co tydzień wykłady Jerzego Skarżyńskiego poświęcone jazzowi. Trwało to do czasów rozwiązania w 1949 roku, kiedy jesienią rozwiązano dom kultury. I od tego czasu granie jazzu stało się zabronione. Muzycy grali jedynie w prywatnych mieszkaniach, na strychach czy w piwnicach. Ten okres nazwano „Czasem katakumb”. Wtedy to jazzu można było słuchać w prywatnych mieszkaniach, na przykład u Witolda Kujawskiego. Do maleńkiego pokoju przychodzili zażarci wielbiciele jazzu wśród których możnaby wymienić  Mariana Eile, Sławomira Mrożka, Ludwika Jerzego Kerna, Martę Stepnicką, Stanisława Dygata, Stefana Kisielewskiego „Kisiela”,  a wśród muzyków zaczynających grać w konspiracji można było słuchać na przykład Andrzeja Trzaskowskiego czy Krzysztofa Komedę, Jerzego „Dudusia” Matuszkiewicza

            Po odwilży w 1954 roku ruszyły, trwające do dzisiaj Zaduszki Jazzowe. 

          W 1957 roku powstał studencki klub „Pod Jaszczurami” – kolejne miejsce, gdzie można było grać i słychać jazzu. W 1957 roku ruszył „Helikon” lokal przyznany dla Krakowskiego Jazz-Klubu. Powstawało coraz więcej zespołów grających jazz. Miejscem, w który rodziło się zainteresowanie jazzem wśród wielu innych, było na przykład liceum nr II im.Jana Sobieskiego. Tam uczęszczali Tomasz Stańko. Jan Boba, Jan Kudyk, Tadeusz Wójcik. W krakowskich szkołach muzycznych uczyli się Wojciech Karolak, Andrzej Dąbrowski, Zbigniew Seifert. Był to okres największej popularności jazzu w Polsce, a przede wszystkim w Krakowie.. W Nowej Hucie powstał jazz-klub założony przez Stanisława Florka. W 1956 roku „Echo Krakowa” zorganizowało pierwszy konkurs zespołów jazzowych.

           Najważniejszymi zespołami końca lat 60 w Krakowie były kwintet Tomasza Stańki i kwartet Zbigniewa Seiferta.

            Na początki lat 70 ogromnie popularna stała się muzyka „fusion” zapoczątkowana przez Milesa Davisa. Powstają wtedy kolejne zespoły jazzowe (na przykład „Laboratorium” Janusza Grzywacza). W klubie „Euchemer” występuje Jarek Śmietana, którego bardzo inspirowała muzyka popularnego wtedy Carlosa Santany. W latach 70 zespół Extra Ball uzyskał status zespołu profesjonalnego. W tym czasie pojawia się na scenie jazzowej Andrzej Kuba Florek. Inicjatyw związanych z jazzem było coraz więcej. Trudno je w tak krótkim, jak ten tekście, wszystkie opisać czy nawet przypomnieć.

            Lata 80 i 90 – to znów nowe wydarzenia i wyzwania. Bardzo popularnym zespołem na krakowskiej scenie jazzowej w latach 80 był zespół Spectrum Session Ryszarda Styły, w który grało wielu wybitnych muzyków.

    Jak to często bywa świat więcej wie o naszej krakowskiej tradycji jazzu niż my tutaj na miejscu. Jazzmani wciąż walczą o swoje miejsce w krakowskim świecie kultury. Miasto, a więc władze zdają się nie dostrzegać szansy, jaką daje możliwość kontynuowania tradycji miejsca jazzu, jakim jest nasze miasto. Staramy się zdobywać jakby od początku znaczenie Krakowa w świecie muzyki poważnej konkurując z wieloma miastami w Europie mającymi większe i dłuższe tradycje, a nie potrafimy kontynuować tego, co dla nas zdobyły lata funkcjonowania jazzu. Projekt „6 Zmysłów” nie propaguje jazzu w Krakowie, a Zaduszki Jazzowe wciąż walczą o wsparcie finansowe i dostają go niewiele.

           

Takie tam sobie w sobotę…

Aby wyjść z kryzysu nie wystarczy poczekać na ożywienie gospodarcze. Trzeba, jak piszą mądrzy ludzie, oczyścić i zreorganizować banki, zreanimować i zrównoważyć globalny handel, ściągnąć z rynku nadmiar kapitału i oddłużyć państwo. I kto to ma zrobić?!  John Maynard Keynes był zwolennikiem silnej obecności państwa w gospodarce i uważał, że w recesji to ono powinno za wszelką cenę wspierać popyt. Keynes, jak się zdaje, wraca do łask, a jego teorie na temat przyczyn Wielkiego Kryzysu służą rządom wielu państw. A u nas nie widać tak wyraźnie: czy jesteśmy za czy przeciw i co dalej? 

Stan edukacji polskiej

Przeczytałam wczoraj doniesienia prasy po spotkaniach z panią minister Katarzyną Hall poświęconych stanowi wiedzy uczniów polskich szkół gimnazjalnych i średnich. Jest kiepsko i ja to wiem. Mam przecież do czynienia z tym, co czyni szkoła średnia z umysłów ludzkich. Ze smutkiem stwierdzam, że moi studenci prezentują coraz niższy poziom wiedzy. A więc czytam i czytam te ubolewania nad ludzką głupotą i zadaję sobie pytanie: a dlaczegóż to sztucznie podnosimy ambicje ludzkie, dlaczego wszyscy lub prawie wszyscy mamy mieć wyższe wykształcenie, dlaczego zamordowano szkoły policealne za pomocą bylejakich szkół wyższych. A może powinno wykształcenie być towarem wysokiej jakości, rzadkim i docenianym. Przecież nie wszyscy musimy mieć wykształcenie wyższe. A ogłoszenia typu "barmana z wyższym wykształceniem przyjmę" nie są rzadkością.

Z drugiej zaś strony dzisiejsza Gazeta Wyborcza za "Głosem Nauczyciela" przytacza opinie nauczycieli dotyczące ich powrotu do pracy. W badaniu wzięło udział około tysiąca pedagogów. Ponad 31 proc. dało odpowiedź, że do szkoły wracają z rozpaczą, bo czują się wypaleni zawodowo. Co dziesiąty wyraził obawę, czy da sobie radę z reformą programową. Z umiarkowanym optymizmem przed tablicą stanie nieco ponad 35 proc. badanych, a 15 proc. przyznało, że w szkole chodzi im jedynie o to, by przetrwać z lekcji na lekcję. Powrotu do szkoły nie może się doczekać zaledwie 8,2 proc. nauczycieli. I co tu mówić więcej. Jaki entuzjazm nauczycieli – takie wyniki ich pracy. Może "wypaleni" nauczyciele powinni pomyśleć o zmianie pracy, może byliby mniej wypalonymi policjantami, może zaczęliby prowadzić własne firmy, a może kioski z gazetami? Wypaleni, niechętni i nieprzyjaźni nauczyciele – z jednej strony; z drugiej zaś nacisk na konieczność ukończenia jakiejkolwiek szkoły, niechęć uczniów do pracy, złe szkoły zawodowe – kiepsko to wygląda.