Ohyda polityki – jako norma

W polityce, tym razem lokalnej dzieją się rzeczy, delikatnie nazywając, nieleganckie. Zastanawiające jest jednak to, że większość mediów traktuje tę sprawę, jak normę. Napisano o tym, że znów “politycy” postanowili zagrać pozorami demokracji i traktując wyborcę jak debila, podsuwają mu to, co sami chcą ugrać. Wyborca idzie i dokonuje rytuału przewidywanego przez reżysera (czytaj lokalnych decydentów).

Jedynie w dzisiejszej krakowskiej Gazecie Wyborczej ukazał się tekst Stanisława Mancewicza zatytułowany w staroświecki, nie pasujący do dzisiejszych czasów sposób : ” O etyce w polityce”.

Etyka i polityka ? Wykluczające się pojęcia! Dobrze, że jeszcze ktoś postawił je obok siebie. A najbardziej tragiczne jest to, że już wszyscy uważają brak etyki w polityce za normę. A polityka, chcemy tego, czy też nie jest wszędzie: w ekonomii, religii, kiełbasie, dopalaczach. Wszędzie. A my zgadzamy się na to, aby nie pytać o zasady moralne związane z działaniami politycznymi ! Może rzeczywiście zbliża się koniec świata. Barbarzyństwo uznane za normę, ohyda wpisana w oczywistość polityki.

Palikot a krakowska PO

Rozmawiałam z dziennikarzem. Od wczoraj dzwonią do mnie dziennikarze co chwilę. Dziennikarz był z gazety czytanej przez wyborców PO. Młody człowiek wyraził zaskoczenie dzialnością krakowskiej PO i jej decyzjami, a następnie powiedział, że z nadzieją patrzy na działalność Palikota. Stwierdził, że ma nadzieję, że ruch skupiony wokół Palikota będzie interesująca propozycją, a w każdym razie jest już dla niego. Koledzy mojego syna też wyrazili znaczne zainteresowanie ruchem. Może więc projekt Palikota jest wydmuszką, dzisiaj jest a jutro zniknie, ale należy pamietać, że jakiekolwiek niedobre posunięcia PO będą tworzyły elektorat Palikotowi. Ale, jak sobie myslŁ kogo to obchodzi. Najwazniejsze obecnie sa listy, a po nas to juz potop!!

Wybory samorządowe: odsłona x

Ponieważ krakowskie media zaczęły pisać o układaniu list do rady miasta w PO – mogę nieco dorzucić i ja. Na początek ważne jest stwierdzenie, że tak dzieje się  (niestety!) w każdej partii. Walka na noże. Sytuacja PO jest o tyle gorsza, że PO “rośnie” (czytaj: rosną jej słupki wskazujące na poparcie, a więc są wskazania większe, niż w innych partiach). Efektem tego jest większa, niż w innych partiach inwazja kondotierów. Przychodzą na gotowe (bo rośnie) i chcą zagospodarować to, co jest do wzięcia. Jak zacznie w PO spadać – natychmiast przeniosą się do PIS, SLD, Partii Palikota. Im jest wszystko jedno. ważna jest władza, czy też przebywanie blisko władzy, ponieważ można sobie to i owo załatwić. Krótka piłka, bez sentymentów, idei, kompetencji. A kogo to interesuje. To po pierwsze. Po drugie w czasie siedmogodzinnej walki o “jedynki” (pierwsze miejsca na liście do wyborów samorządowych) przeprowadziłam rozmowę z jedną “jedynką”. Człowiek mówi: “Ileż my czasu przeznaczyliśmy dla X, jak ciężko pracowaliśmy i to wszystko bezinteresownie” (mówi i patrzy na mnie), a więc ja: “No chyba nie bezinteresownie, wszak wejdzie pan do rady miasta i to dzięki X”. Młody człowiek sie uśmiecha.

Menu krakowskiej PO tak wygląda. Z poprzedniego rozdania, kiedy wpuszczano tą metodą tzw. “nową krew” – 4 panów opuściło PO i przeszło do popierania prezydenta M. Pan prezydent dość dobrze ich za to wynagrodził. To była pierwsza fala kondotierów, teraz pojawiają się następne.

Mnie wysłano do Nowej Huty. Tutaj w Śródmieściu zainicjowałam powstanie Stowarzyszenia Przyjaciół Osiedla Oficerskiego, ten teren jest mi bliski, tutaj od wielu, wielu lat mieszkam. A w moim okręgu nie było dla mnie miejsca! Na pierwszym jest osobisty przyjaciel …  I zapewniam, nikogo nie interesuja kompetencje, profesjonalizm etc. Bez sentymentów.

Wybory samorządowe: odsłona kolejna

Jestem żywym przykładem, na którym możnaby obserwować jednomandatowe okregi wyborcze. Wczoraj była Rada Powiatu PO. Trwała od godziny 16.00 do 23.30. Najistotniejszą sprawa było układanie list wyborczych do samorządów. Dla oberwatora z zewnątrz była to jatka trwająca wiele godzin. Dla obserwatorów wnikliwych była to gra “lojalności” a może “lojalizmu”?.

patrz słownik: 

lojalizm lojalność; hist. wiernopoddaństwo
  lojalny    wierny i oddany jakiejś instytucji a. osobie (prywatnej);
  lojalność.
 

Etym. – fr. loyal ‘prawy, lojalny; szczery; łagodny (koń)’ z łac. legalis

Jedyny pomysł: prohibicja

Trudno udawać, że nie zauważam informacji paru ostatnich dni natrętnie przekazywanej przez media – dopalaczy. Tym bardziej trudno udawać, że jestem nauczycielem akademickim, człowiekiem zajmującym się w Radzie Miasta edukacją i matką. Mam więc do czynienia z problemem dość często (mniej w bezpośrednim działaniu, a bardziej, jako temat do analizy). Wszyscy poszlismy najłatwiejszą i szyba najmniej skuteczną drogą, a więc … prohibicją.  Kiedy wykorzystano po raz pierwszy instrument zakazu w Stanach Zjednoczonych, doprowadzono do powstania olbrzymich majątków, tych, którzy poza prawem sprzedawali alkohol w “podziemiu”. Budowanie pozorów załatwienia problemu tak właśnie się kończy. Kiedy zamkniemy oczy – to świat przestaje istnieć. A przecież tak nie jest! Formalne zakazy sprzedawania, produkcji czegokolwiek etc. spychają  działalność w sferę niewidzialną, do “podziemia”. Lepiej więc mieć wgląd w to, co się pojawia na rynku. Oficjalne uznanie prostytucji za zjawisko istniejące – doprowadza do tego, że jesteśmy w stanie kontrolować zdrowie prostytutek, które muszą mieć aktualne książeczki zdrowia. Świat nie jest najlepszym z możliwych.  Należałoby popatrzeć na rozwiązania problemu, które zastosowano w innych krajach. I tu znów kłania się znakomita teza Bastiata, że trzeba zobaczyć to co jest widzialne i to co widzialne nie jest. W każdym razie teraz. Za chwilę będziemy mogli zobaczyć, co wyniknęło z naszych działań. Nie sugeruję bynajmniej, że problemu nie ma. Jednak podjęte działania na pewno go nie załatwią.