Popełniłam chyba błąd. Kto działa jednak błądzi. Tak mi się teraz, z perspektywy czasu wydaje. Poparłam przydział mieszkania komunalnego dla jednego z twórców teatrów krakowskich. Myślałam wtedy, kiedy uruchomiłam głosowanie w Radzie Miasta, że rolę mecenasa kultury przejmuje miasto (bo nie ma takich, którzy, jak król Stanisław wspierali rokujących twórców). Dbając o poziom tejże kultury warto zatrzymać , właśnie poprzez pomoc socjalną, tegoż człowieka. I stała się burza!! Zwaliły się na głowę moją ostre słowa krytyki, tych, co zachowali twarz liberalną do końca. A to że człowiek nieźle zarabia, a to, że nich sobie, jak inni weźmie kredyt, a to, że po nim zjawią się inni, nie mniej wybitni etc. Może więc i jest prawda w tych argumentach, ale co, w takim razie z cała działalnością wsparcia socjalnego, na którą moi krytycy się zgadzają (przynajmniej formalnie poprzez głosowania)?
No więc, jak to jest? A może we wszystkim trzeba zachować umiar?