Lektorat PO, członkowie PO

Niekiedy warto przyjrzeć się statystykom. Wtedy można zobaczyć, to co się schowało i obnażyć to, co się okazało pozorem. Tak więc spis wykazał kim są członkowie partii. Wśród nich jest jedynie 13,5 kobiet. I co najciekawsze : wbrew obiegowej opinii nie jest to partia ludzi młodych. Osób przed trzydziestką jest 6,5 procent, trzonem zaś partii jest średnie pokolenie w przedziale 50-59 lat. Tych po sześdziesiątce jest więcej, niż tych przed trzydziestką, bo blisko 8 procent. Na niedzielnym zjeździe było widać zupełnie coś innego. Przede wszystkim była tam męska młodzież. I to w znacznej części taka trzydziestoletnia. Pytam więc, jak to jest możliwe, że we władzach partii "pokolenia średniego wieku" rządzi młodzież? Pozwoliliśmy się zepchnąć do narożnika. I nieprawdą jest, że nam się nie chce. Po prostu daliśmy na to zgodę. I nie jestem przekonana, że to rozwiązanie jest najlepsze i dla Polski i dla Krakowa i w ogóle dla nas.

!

W polskim Sejmie jest niewiele ponad 20 proc. kobiet, a w Senacie zaledwie 8 proc. W Radzie Miasta Krakowa 18%. Badania pokazują, że aby mieć realny wpływ na politykę, kobiety powinny mieć co najmniej 30-procentową reprezentację. Sucha informacja.

Jeden głos

Dzisiaj były wybory przewodniczącego krakowskiej PO. Konwencja trwała 11 godzin. Składała się głównie z przerw, w czasie których odbywało się "puszenie" poszczególnych grup : grupy R. i grupy G. Potem było głosowanie: i tu rzecz niebywała: w głosowaniu jeden z kandydatów uzyskał jeden (!) głos więcej. Wiem, ponieważ byłam w Komisji Skrutacyjnej. Liczyliśmy, dużą grupą trzy razy. Jeden głos więcej. To jest doświadczenie z gatunku: co ja tu robię, pójdę sobie, bo cóż znaczy mój głos?

Sprawozdanie z seminarium

Seminarium dotyczące NGO (organizacji pozarządowych) odbyło się. Przyszło dużo osób. Pokazaliśmy ludziom, jakie są dobre praktyki w Warszawie. Mam nadzieję, że udała mi się rzecz podstawowa: organizacje te po prostu mają szanse się zjednoczyć i utworzyć ciało, z którym urząd powinien sie liczyć. W mojej prywatnej rozmowie pełnomocnik do spraw organizacji pozarządowych w UM Warszawy powiedział, że ja, jako radna miejska swoją działlnością, akceptacją i popieraniem nowych rozwiązań nie jestem w stanie niczego zrobić. Najważniejsze jest zaangażowanie prezydenta miasta, a urzędników krakowskich na sali było troje. W tym czasie pani zastępca prezydenta zrobiła spotkanie z podległymi sobie dyrektorami wydziałów u siebie w gabinecie. Niektórzy urzędnicy przychodzili prosić o usprawiedliwienie swojej nieobecności na seminarium, ponieważ musieli być u pani wiceprzeydent. Tak więc na sali naszych obrad najwięcej było … urzędników z Warszawy. No i cóż mamy dalej robić? Sukcesem zapewne największym będzie to, że krakowskie organizacje pozarządowe zapowiedziały, że chcą się dalej spotykać i tworzyć formę nacisku na prezydenta. Może im się uda, ponieważ moja dalsza pomoc może już być mniej skuteczna.

Społeczeństwo niedojrzałych

Wiek XX był czasem, w którym zwycięstwo odniosła niedojrzałość, był wiekiem Piotrusia Pana. Kult młodości przybrał radykalną postać. Dorośli (z metryki!) zaczęli przedłużać swoje młodzieńcze zachowanie, "młodzieńcze myślenie", ubieranie się i postępowanie. Wzorcem , coraz bardziej popularnym i popularyzowanym stało się dziecko. Jacques Brel śpiewał w "Chansondes vieux amants" : "Potrzeba było talentu, aby się zestarzeć, nie godząc na dorosłość". No tak, nie ma starości, dojrzałość stała się paskudna, tak jak i starość, gdzieś podziała się śmierć. I tacy staliśmy się wiecznie młodzi, infantylni, nieśmiertelni.

"Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego" św.Mateusz

Boże mój, a jednak?

Komorowski – powiedział na spotkaniu z członkami i sympatykami PO w Szczecinie, że "nosi w sercu myśl", iż jeśli zostałby prezydentem, jego pierwszą inicjatywą ustawodawczą byłaby ustawa o bezpośrednich wyborach radnych.

– Na poziomie radnych i samorządu ludzie powinni mieć prawo wybierania konkretnej osoby. Nie ma dziś możliwości pełnej realizacji naszych celów w postaci jednomandatowych okręgów wyborczych na wszystkich poziomach. Zderzyliśmy się ze ścianą niechęci, nieufności i obojętności. W związku z tym trzeba próbować rozwikłać ten węzeł gordyjski obaw innych partii i można zacząć od poziomu najniższego, czyli od wyborów radnych – powiedział.

Powiedział  "nie jestem przeciwko parytetom, choć nie jestem ich zwolennikiem". Komorowski problem raczej dostrzega w małej aktywności publicznej kobiet. Rozwiązanie widzi natomiast w takich zapisach prawnych, które pozwoliłyby kobietom angażować się w politykę, godząc z nią inne swoje funkcje.

Jestem w stanie wybaczyć Komorowskiemu jego stosunek do parytetów, jeśli wprowadzi JOWy (jednomandatowe okregi wyborcze). I natychmiast głosuję na niego. A niniejszą informacje będę miała w pamięci.

Umrzeć za prawdę

Słuchałam dzisiaj przy porannej kawie radia x. Ktoś wygłaszał felieton. I niesamowity był to tekst. Oczywiście polityczny. Pan mówił, że PO nie zabiega o głoszenie prawdy. Była to teza podstawowa. O jaką prawdę chodzi, trudno było się zorientować. Jednakże najbardziej uderzające  było stwierdzenie feletonisty, że on kiedyś za czasów Solidarności był gotów umrzeć za prawdę i że teraz są tacy, którzy za prawdę byliby gotowi umrzeć. Pomyślałam sobie, przerywając picie porannej kawy, że jest to demagogia, brak realizmu, nieznajomość realiów… I w ogóle pomyślałam sobie już zawodowo "co to znaczy prawda". Kiedy rozmawiam z moimi studentami i pytam ich o stosunek do wolności czy prawdy, mówią mi, że wolność dla nich nie jest problemem, mają świadomość, że ją mają. Niektórzy walczą o "wolność pełniejszą"(jak twierdzą), a więc o zalegalizowanie marihuany. Z prawdą jest jeszcze gorzej: tutaj cytują Fryderyka Nietzschego, który pisał, że nie ma prawdy a są jedynie interpretacje. Kto więc, i za jaką prawdę (lub interpretację) chciałby umierać (i na co nie pozwala PO)? Woobrażam sobie barykadę, na której stoją podstarzałe damy i panowie (ci pamiętający Solidarność i nie usatysfakcjonowani do dzisiaj) i krzyczą, że chcą umrzeć za prawdę! Ba, a za jaką?

Żyjemy w strachu. Jesteśmy postludzkością i nie akceptujemy innej prawdy niż ta pojawiająca się w telewizorze.

                                                                                                                                                      Oliviero Toscani

Prawybory

Wczoraj odbyła się debata pomiędzy kandydatami na kandydata. O godzinie 12.00 zadzwonili do mnie dziennikarze z TVN pytając się, czy zechciałabym zająć się komentarzem debaty, która ma się odbyc za godzinę. Oczywiście, pani, która dzwoniła do głowy nie przyszło przeprosić, że niedziela, że pomysł głupi, bo nie wiadomo gdzie jestem i co robię, a tu taka propozycja. To jest tak a propos traktowania ludzi przez media. "Parcie na szkło" tudzież mikrofon jest tak olbrzymie, że ludzie rzucają cały świat, aby móc się pokazać – o tym wiedzą media, dlatego kultura i etyka w dziennikarstwie upada. Wracając jednak do debaty: dzięki niej wygrał nie tyle jeden czy drugi kandydat, ile zapunktowała PO. Był to świetny pomysł koncentrowania uwagi Polaków przez dłuższy czas na sprawach partii.

Jak powinno się (?) pisać blogi

Oglądałam sobie, przed chwilą, blog pewnego pana – osoby ważnej dla Krakowa. Zaskoczyła mnie forma pisania:  dziwna jest ona. Pan ten pisze w swoim blogu, jak zwykle to bywa, o sobie, ale w formie jakieś takiej dziwnej; powiedziałabym w formie My Król Francji. O dotacjach miasta dla instytucji X – pisze: dałem pieniądze, dalej zaś: otworzyłem, dałem, zorganizowałem etc. Może to jest ta najlepsza forma autoPR. Zresztą przyznać trzeba działalność ta, u tego człowieka jest znakomitej jakości, najlepsza w całej jego aktywności. A uczyć się trzeba od najlepszych!

Nowy wpis

Przepraszam wszystkich Państwa za brak komentarza w sprawie honorowego obywatela Krakowa. Wystarczająco pastwiły się nad sprawą media, a więc ja sobie daruję. Zresztą nie kopie się leżącego, więc odpuszczam uwagi dotyczące kondycji moich kolegów z PISu. Nie lubię zresztą tak zwanych tematów zastępczych i nie wiadomo komu potrzebnych. Ważną sprawą dla miasta jest (nieustająco!!)  finansowanie stadionu Wisły. Przestraszone twarze urzędników. Nikt nie wie do końca, ile to będzie kosztowało podatników. Powiedzano nam ostatnio, że można mówić o sumie od 75 do 80 milionów. A tutaj, ostatnio przegłosowaliśmy pierwsze pieniądze na Muzeum Sztuki Współczesnej. Coś mi podpowiada intuicja, że będzie to kolejna inwestycja, której finansowanie przekroczy nasze domniemania i wyliczania.