Minęło 100 dni od momentu zaistnienia nowej Rady Miasta i nic się nie dzieje. Życie sobie płynie, tu i ówdzie ktoś kogoś zaatakuje, ktoś się zdąży obronić a ktoś polegnie, ktoś kogoś zacytuje a inny skrytykuje. Morał i wniosek : a może życie sobie płynie obok.
Kategoria: Wszystko
Tytuł 161
Mój syn przyniósł mi wczoraj cytat, który polecam, chociaż nie wiem , czy tak to jest : "Dojrzałość to nic innego jak świadomość swoich ograniczeń. Dotarcie do własnych granic." A potem powiedział: to jest początek starości.
Bon edukacyjny
W czwartek w Krakowie odbyła się bardzo ważna konferencja (już druga, pierwsza była w 2005 roku) poświęcona nowemu sposobowi zarządzania edukacją. Paru radnych przyłączyło się do mojej wieloletniej walki o uwolnienie oświaty od wpływów i decyzji urzędniczych. Rynek edukacyjny jest takim samym rynkiem, jak wszystko inne co funkcjonuje w naszym świecie. Oświata jest usługą. Wyniki działania usługodawców (szkół) można sprawdzić analizując testy, jakie piszą uczniowie, poziom merytoryczny nauczycieli i wiele innych parametrów, które są ważne dla rodziców wybierających własnym dzieciom szkoły. Rodzice, uczniowie, studenci powinni decydować które szkoły, uczelnie mają prawo istnieć a które upaść (bo nikt ich nie chce). Rodzice a nie urzędnicy. Jest niestety wciąż tak, że decyzje o poziomie finansowania szkół, ich istnieniu, liczebności klas itd. należą do urzędników. Wolność decyzyjna dyrektorów placówek edukacyjnych nie istnieje. Konkluzja po konferencji niezbyt optymistyczna. Urzędnicy prezydenta wciąż nie rozumieją idei (albo nie chcą). Dziwne jest zachowanie prezydenta, autora niepublicznej uczelni. To co jego, to jego a w sprawach publicznych miasta , tak jakby już inny sposób myślenia. No cóż, ekonomia z jednej strony a polityka z drugiej. Wydawało się, jakby z przyjemnością i satysfakcją prezydent przedstawił konsula Słowacji słowami: "pan konsul mówił, że Słowacy już chcą się wycofać z bonów". Ale przecież, panie prezydencie zapomniał pan wspomnieć, że Słowacja wycofuje się, niestety z wielu rzeczy, po ostatnich wyborach, tych, które sprawiły jej niesamowite przyspieszenie gospodarcze, zauważane przez cały świat.
Polecam: www.bonedukacyjny.pl
Tytuł 162
Moja asystentka w piątek zaczęła wypełniać trzy strony aktualizacji naszego firmowego wpisu do urzędu "x". Wpis mógł być wypełniany drogą e-mailową. Wypełni asystentka , ja sprawdzę i już. Przecież o to nam chodziło. Ależ nie, nie, nie jest to takie proste. Do wypełnienia trzech stron wniosku należy przeczytać instrukcję obsługi tzw. generatora. Instrukcja , LUDZIE KOCHANI!!!!, składała się z 42 stron. To nie jest upiorny żart, to znacznie coś gorszego – to upiorna rzeczywistość. Asystentka przeżyła załamanie nerwowe. Pozwoliłam jej i sobie na powtórne podejście do wniosku w poniedziałek. Mam nadzieję, że kara za opóźnione wypełnienie wniosku nie będzie zbyt duża. RATUNKU!!!
Kultura zaniedbywana
Przytaczam fragment z prasy, z którym trudno się nie zgodzić "Kiedyś do Krakowa przyjeżdżało się, aby chłonąć wielką sztukę ". Niestety czas przeszły. Artyści wyjeżdżają, pieniędzy nie ma ( może i przedsiębiorcy by dawali – gdyby odpowiednio ich zachęcić), miasto nie jest zainteresowane sztuką wysoką, średnią a ta niska robi się sama przez się. Nie wspiera się, w żaden sposób jazzu, co jest dla mnie osobiście bardzo przykre. Mecenat , prawdę powiedziawszy, nie istnieje. Impresariat także. Wszyscy wokól mnie pytają, w jakim celu, wydaje się tak duże pieniądze na przykład na organizowanie sylwestrowych imprez na rynku. A ja nie wiem. Jakoś to marnieje. Szkoda. Zaczyna wiać i nudą i bylejakością.
Pamięci Dzielskiego
Dzisiaj pomyślałam sobie o Dzielskim. Jak oceniłby to, co się dzieje dzisiaj w Polsce. Wielokrotnie z nim rozmawiałam, często na uczelnianym korytarzu na Grodzkiej. Może zdziwiłby się i odsunął od tego wszystkiego, a może byłby prezydentem kraju a kraj byłby inny. Miałby 66 lat. A może już nikt dzisiaj nie chciałby słuchać tego, czego nas uczył?
Przypominam:
Mirosław Dzielski – ur. 1941 r. w Bochni, zm. 1989 r. w Bethesda w USA, fizyk, filozof, publicysta, działacz polityczny, z przekonań chrześcijański liberał, postulował konieczność stworzenia w Polsce systemu opartego na wolnorynkowym kapitalizmie, twierdził, iż Kapitalizm to przecież coś więcej niż wolny rynek, to system konstytuowany również przez wartości chrześcijańskie.
Tytuł 163
Większość miejscowych gazet wpycha PO w objęcia prezydenta miasta. Dzisiaj przeczytałam komentarz krakowskiego dziennikarza , który napisał, że jeśli nie dojdzie do podpisania paktu z prezydentem, to "trzeba będzie się tłumaczyć mieszkańcom". Od początku działania nowej rady miasta nic się w niej nie dzieje. Nie ma inicjatyw, pomysłów etc, są za to permanentne walki personalne. Myślę, że przede wszystkim z tego powinniśmy się tłumaczyć. Może więc zamiast paktów, zwykły rozsądek, aktywność związana z potrzebami mieszkańców i spotkania z nimi.
PS Nawiasem mówiąc, ludzie nie korzystają z dyżurów radnych. Chyba nie wierzą w moc twórczą radnych, ich chęci i zapał.
Tytuł 164
Kraków ma zatwierdzony budżet. Kolejny raz brałam udział nie w rzetelnej pracy ale w spektaktu pt."Polityka samorządowa a przyszłość miasta". Nie ważne o co chodziło w poprawkach radnych do budżetu, ale najważniejsze było to, czyjego są autorstwa. Równy walec pędził po wszystkim, co stało na drodze. Niektórzy, dzielni rajcowie, przy głosowaniu ponad 200 poprawek wykonywali na przykład rozmowy telefoniczne i głosowali …jak walec. Spawdzali czyja poprawka i naciskali, w zależności od opcji politycznej "za" lub "przeciw". W ten sposób padło wiele wartych uwagi pomysłów. W "międzyczasie", w jednej z partii ukarano jednego z posłów (tak, tak posłów) nie przegłosowując wsparcia teatru nowohuckiego, ale też inny poseł z huty dostał pieniądze na swój (inny oczywiście) teatr. Wszyscy rajcowie potracili głowy, nie mówiąc już o podstawowej przyzwoitości, poddając się owemu "prawu walca". Nie można mówić więc o pracy dla miasta dopóki będzie tak wielkie upolitycznienie. A z każdą kadencją jest coraz gorzej.
Władza – zawód wysokiego ryzyka.
Prof.Michał Kulesza udzielił wywiadu "Wspólnocie" w listopadzie zeszłego roku- pismu samorządu terytorialnego. Tamże więc prof. Kulesza podzielił sie swoimi uwagami na temat tego, co dzieje się w samorządach. Profesor jest wybitnym znawcą zagadnień samorządowych. I cóż można przeczytać : prof.mówi: "Znam wielu porządnych obywateli, którzy nie dadzą się namówić na udział w wyborach. Nie chcą byc radnymi, bo podsiadają pewien majątek i teraz musieliby go wystawiać na widok publiczny, na co nie mają ochoty. Nieraz lękają się po prostu zamachu na swoją własność. Nie ma potrzeby szczegółowego ujawniania wszystkiego, bowiem urzędy skarbowe są w stanie stwierdzić, jak zmienił się stan majątkowy podatnika w stosunku do deklaracji majątkowej złożonej w zeszłym roku czy na początku kadencji. To powinno wystarczyć, zaś w przypadkach wątpliwych, podejrzenia o korupcję czy konflikt interesów powinny wkraczać organy ścigania. Obowiązujący u nas typ ujawniania wszystkiego prowadzi często do zbytniego naruszania sfery prywatnej. Skutkuje też tym, że władza staje się zawodem wysokiego ryzyka.[…]Jeśli porządny człowiek z klasy średniej nie chce się brać za służbę publiczną, to gdzie my żyjemy?" Rodzi się więc pytanie: czy rzeczywiście "przezroczystość władzy" ma polegać na medialnym udostępnianiu danych o majątku. Czy jest to zaspakajanie poczucia, że zrobiliśmy wszystko publikując i analizując. I co to komukolwiek daje? Prof. Kulesza dodaje "Niedopuszczalne jest też oczywiście prowadzenie interesów z władzą, gdy się jest radnym". A to, o ile się orientuję, nikogo już nie obchodzi. Przecież nie składa się deklaracji interesów, pokazujących czy i w jakim zakresie współpracuje się z sektorem publicznym i nikt nie przejmuje się pojęciem "konfliktu interesów".
PS Polecam:
1.Romuald Lazarowicz, Jerzy Przystawa :Otwarta księga.O jednomandatowe okręgi wyborcze.
WYDAWNICTWO SPES, Wrocław 1999,
2.Jerzy Przystawa
JOW – Jednomandatowe Okręgi Wyborcze Szansą dla Polski
WYDAWNICTWO WEKTORY, Wrocław 2003
Tytuł 165
W zeszłej kadencji Rady Miasta zorganizowałam, dzięki pomocy bardzo wielu ludzi, konferencję poświęconą edukacji niepublicznej w Małopolsce. Przybyło ponad 250 osób: dyrektorów, nauczycieli, wychowawców i rodziców. Mieliśmy gości z Włoch, Niemiec, Francji i Słowacji, którzy opowiadali, jak u nich wygląda sytuacja oświaty niepublicznej (czytaj: prywatnej ale także i tej prowadzonej przez stowarzyszenia, fundacje etc).
Na końcu, prawie wszyscy obecni, podpisali apel-prośbę do władz kuratoryjnych o zorganizowanie wydzielonej komórki w kuratorium odpowiedzialnej za kontakt z edukacją niepubliczną. Zażyczyliśmy sobie takiej usługi. Przecież urzędnicy są od tego aby pomagać, ułatwiać pracę, dozorować a potem informować społeczeństwo, jakie są wyniki kontroli. Prosta sprawa. Chcieliśmy mieć osobną komórkę (a może nawet i wydział), aby mieć kontakt z urzędnikami, którzy rozumieją specyfikę zarządzania i prowadzenia placówek niepublicznych. Poza tym większość z nas wierzyła dewizie DOBRYCH URZĘDÓW – "Klient nasz pan". Urzędy istnieją , ponieważ istnieją podmioty zajmujące się wszelkimi rodzajami działalności. Ostatnimi czasy urzędnicy zachowują się tak, jakby było odwrotnie. Wracając do naszej sprawy i urzędu kuratora. Jak się okazało, nic nie jest proste. Długo czekaliśmy. Długo. Wreszcie kurator zorganizował , naszym zdaniem, twór kadłubowy, taki nijaki, pt. "niech mi dadzą spokój", na czele którego postawiono kierowniczkę, która nigdy nie była na jakimkolwiek naszym spotkaniu i która niezbyt wiele wie i najprawdopodobniej nie chce wiedzieć, specjalizująca się (jak mi powiedziano) w prowadzeniu podstawowych szkół katolickich. Panią wizytator, która z nami, placówkami niepublicznymi, była cały czas, odsunięto. Może człowieka szlag trafić! Co można uczynić w takiej sytuacji…..