Gdzieś przeczytałam wywiad z Jeanne Moreau, (która ma osiemdziesiąt lat!), gwiazdą pierwszej wielkości kina francuskiego. Wywiad pokazuje rześkość jej umysłu, cudowne skojarzenia, świetny kontakt z rzeczywistością. I Jeanne Moreau mówi o polityce: "Im więcej facet ma kochanek, tym bardziej jest godny podziwu. O Sarkozym też mówi mówi się już, że ma kochanki. Już teraz! Tak jakby to był obligatortyjny rekwizyt władzy. We wszystkim musi grać rolę penis! To był i jest nadal centralny organ". I proszę, mamy punkt, który różni (jeszcze?) naszych polityków od tych z zachodu. U nas (jeszcze?) nie jest penis postrzegany jako centralny organ polityki, o romansach głów państwa się nie wspomina , ba, powiedziałabym, że jest zgoła odwrotnie: podkreśla się ich przywiązanie do rodziny, pokazuje zdjęcia z żonami, a one mówią, jakimi dobrymi, czułymi mężami są głowy państwa. "Męskość" – ta w znaczeniu zachodnim (a więc jurność i zdrada) nie są atrybutami polskich polityków. Może ktoś rozwinie ten temat, a zapowiada się on nawet interesująco.
Centralny organ władzy
Autor
jantos
Moje życie zawodowe jest z pracą ze studentami. Ukończyłam dwa fakultety, ale już pod koniec drugiego rozpoczęłam pracę na uczelni (najpierw na AGH, potem przez 40 lat na Uniwersytecie Jagiellońskim). Ale także przez 23 lata prowadziłam działalność gospodarczą, byłam członkiem prezydium Izby Przemysłowo - Handlowej w Krakowie ; przez 22 lata byłam radną Krakowa (wiceprzewodniczącą Rady Miasta, a potem przez dwie kadencje przewodnicząca Komisji Kultury) Zobacz wszystkie wpisy opublikowane przez jantos