We wszystkich stacjach radiowych i telewizyjnych od czasu do czasu pojawiają się napisy „Autopromocja” – więc ja króciutko: jakiś czas temu napisałam atykuł do Gazety Wyborczej poświęcony edkukacji. Napisałam tam, że w dzisiejszych czasach, w których istnieje ogólny dostęp do internetu, TV i innych mediów – ogólna edukacja i wymagania, jakie stawia się przed szkołami (wszelkiego szczebla) powinny być „przeredagowane”. Edukacja ogólna, na którą przeznacza się gigantyczne pieniądze – nie jest efektywna, produkuje ludzi niedokształconych, poziom absolwentów z wyższym wykształceniem dramatycznie spada. Udajemy wszyscy, że poziom rośnie, a on spada. Edukacja powinna, tak jak bywało kiedyś, znów stać się przywilejem, a nie obowiązkiem. Nie będę rozwijała wątku, ponieważ mój tekst był dość obszerny. Tekst leżał długo i potem, po moim dopominaniu się o opinię, powiedziano, ze zastanawiano się, tekst ciekawy – lecz niestety dziękują. Toteż jestem mile zaskoczona tekstem Janka Hartmana, który pisze w dzisiejszej GW w atmosferze mojego wystąpienia. No cóż, tak bywa. Potem, o czym wspominałam napisałam tekst do Gazety Wyborczej polemizujący z Agnieszką G. – i sytuacja się powtórzyła. Zastanawiano się, potem napisano, że nie będą zaczynali polemiki z poglądami pani redaktor.
Wracając do edukacji. Kraków ma budżet mniej więcej (piszę o skali) 3,5 miliarda z czego podatnicy przeznaczają prawie 1/3 na edukację. Od szkół żąda się coraz więcej. Mają już nie tylko uczyć, ale wychowywać. Ostatnio zapytano mnie o to, jak powinna wyglądać edukacja patriotyczna w szkołach i jakie finanse na nią przeznaczyć. Odpowiedziałam, że nie można wszystkiego zabierać wychowaniu w rodzinie, ponieważ to ona ma obowiązki wobec dzieci. I coraz mniej uczy, ale przejmuje obowiązki rodziny. Może jednak szkolnictwo zacznie się „zwijać”, jako formuła usług publicznych, zacznie się powrót do edukacji domowej i ta publiczna będzie na najwyższym poziomie – ale przede wszystkim dla najbardziej zdolnych.