Ostatnie przed wakacjami dyżury w radzie miasta. Na korytarzu prawie 10 osób chcących założyć niepubliczne przedszkola. Wczoraj miałam spotkanie z deweloperami. Pomysł łączenia tych ludzi, tzn. deweloperów, którzy chcą tworzyć coraz bardziej bogate oferty (konkurencja nie śpi), gdzie obok budynków jest rozwinięte zaplecze (także i przedszkola) z ludźmi, którzy chcą tworzyć te przedszkola, okazał się być bardzo dobry. Potrzebny jest urząd miasta, który będzie pomagał, a przez to i zyskiwał swoje tj. zabezpieczał miejsca w przedszkolach. Pomysł prosty, nieskomplokowany logistycznie. Podsunęłam go pani wiceprezydent w lutym, marcu. Nic nikt nie zrobił, więc zorganizował to sama. Zainteresowanie było bardzo duże: z jednej i z drugiej strony. Potrzebuję poparcia mediów, aby coraz więcej chętnych się dowiedziało o akcji i niestety potzrebuję wsparcia urzędników, a z tym nie jest najlepiej.
Po południu wpadłam na pomysł "biznesu przedszkolnego". Świetnego i takiego, który nie ma szans nie wypalić. Nawet znaleźli sie ci, którzy natychmiast zadeklarowali współudział. Najważniejsze, aby mi się jeszcze coś chciało, a niekiedy już jestem zmęczona. Tak bym sobie poczytała, pojechała na przykład do Maroka, zwiedziła Prowansję…