Odnośnie refleksji najwcześniejszej: okazuje się, że i po śmierci fałszuje się nasze obrazy. Tak to idzie od ściany do ściany. Kiedy więc i w jakich okolicznościach można pokazać człowieka takim, jakim jest czy też był? A jesteśmy tacy po środku: ambitni i leniwi, szczodrzy i rozrzutni. Niekiedy to wszystko mieści się w każdym z nas, w różnych, co prawda proporcjach. I szkoda, że jakoś na plan dalszy odchodzi mówienie o śmierci wszystkich uczestników tragedii, o śmierci tragicznej, samotności tych, co zostali, a powoli włącza się i w te wiadomości polityka. Niestety.
De mortuis nil, nisi bene.