xxx

Amerykańska gazeta – "Washington Times", przeciwstawiła polską gospodarkę gospodarce amerykańskiej, pisząc o naszej, że jest wzorem gospodarki wolnorynkowej, w przeciwieństwie do socjalistycznej gospodarki amerykańskiej. Dokładniej, chodziło o to, że rząd polski prowadzi politykę wolnorynkową, a rząd amerykański socjalistyczną. Z tego tekstu wynikało jakoby nasz kraj był oazą prokapitalistycznej wolności, wręcz wolnorynkowym wzorem dla wszystkich innych państw świata. 

Heritage Foundation pewnie inaczej zbiera informacje na temat poszczególnych krajów, gdy tworzy swój coroczny Indeks Wolności Gospodarczej, bo w ostatniej edycji Polska zajęła aż… 82 pozycję pod względem swobód gospodarczych. A gdyby opierać ranking na rewelacjach "Washington Times" to powinna być przynajmniej w pierwszej dziesiątce, za Hongkongiem, Singapurem itp…

PS Dzisiaj jest kolejna rocznica wprowadzenia stanu wojennego w Polsce.  Wtedy była śnieżna zima. Pamiętam. I pamiętam także nad ranem głos gen.Jaruzelskiego i wyłączone telefony.

Centralny organ władzy

Gdzieś przeczytałam wywiad z Jeanne Moreau, (która ma osiemdziesiąt lat!), gwiazdą pierwszej wielkości kina francuskiego. Wywiad pokazuje rześkość jej umysłu, cudowne skojarzenia, świetny kontakt z rzeczywistością. I Jeanne Moreau mówi o polityce: "Im więcej facet ma kochanek, tym bardziej jest godny podziwu. O Sarkozym też mówi mówi się już, że ma kochanki. Już teraz! Tak jakby to był obligatortyjny rekwizyt władzy. We wszystkim musi grać rolę penis! To był i jest nadal centralny organ". I proszę, mamy punkt, który różni (jeszcze?) naszych polityków od tych z zachodu. U nas (jeszcze?) nie jest penis postrzegany jako centralny organ polityki, o romansach głów państwa się nie wspomina , ba, powiedziałabym, że jest zgoła odwrotnie: podkreśla się ich przywiązanie do rodziny, pokazuje zdjęcia z żonami, a one mówią, jakimi dobrymi, czułymi mężami są głowy państwa. "Męskość" – ta w znaczeniu zachodnim (a więc jurność i zdrada) nie są atrybutami polskich polityków. Może ktoś rozwinie ten temat, a zapowiada się on nawet interesująco.

Lewiatan donosi

W opinii PKPP Lewiatan zysk netto na koniec 2009 r. będzie wyższy niż w 2008 r. To nie znaczy, że kryzys nie dotknął polskiego sektora przedsiębiorstw, a także ich pracowników. Wydaje się jednak, że to co najgorsze przedsiębiorstwa mają już za sobą, a negatywne tendencje wyhamowały. Przychody ze sprzedaży co prawda wzrosły w ciągu 9 miesięcy 2009 r. tylko o1,1 proc., i towarzyszył im szybszy wzrost kosztów, jednak rentowność sprzedaży, jak na osłabienie gospodarcze, była ciągle na dobrym poziomie. Istotna dla oceny tego, co miało wpływ na taki wynik jest struktura wzrostu kosztów (gł. wynikająca z wzrostu kosztów wynagrodzeń), ponieważ była ona zupełnie inna niż w okresie poprzedniego osłabienia gospodarczego w latach 2001-2002, kiedy przedsiębiorstwa amortyzowały skutki kryzysu obniżaniem zatrudnienia i wynagrodzeń.

 Czy koniec kryzysu? Co nas czeka w nadchodzącym roku i jak się do tego przygotować?

 

Triumf socjalizmu

Ostatnie międzynarodowe badanie przeprowadzone przez BBC wykazało, że tylko 11 procent spośród 29 000 ankietowanych uważa wolny rynek za coś dobrego. Reszta wierzy w jeszcze większą regulację rządową. Jedynie mały procent światowej populacji uważa, że kapitalizm działa dobrze a zwiększenie regulacji tylko zredukuje jego efektywność. Co czwarty z badanych stwierdził, że kapitalizm jest "wadliwy". We Francji wierzy w to 43% pytanych, zaś w Meksyku 38%. Większość uważa, że rząd powinien obrabować bogatych i oddać pieniądze biednym krajom. Tylko w jednym kraju – Turcji, większość stwierdziła, że mniejszy rząd jest korzystniejszy.

A jednak. Poprawki…

Jeśli prezydent uzna złożone poprawki – to na przykład w Krakowie przestaje istnieć ZOO (radni składający je zabrali wszystkie pieniądze na ogród zoologiczny), kulturze zabrano 10 milionów, edukacji 27, 70 milionów z administracji. Jeden z radnych pobrał wiele milionów z edukacji fundując halę sportową "Wisła" etc. (sic! jest to twór inny niż stadion). Trudno je wymieniać wszystkie. W każdym razie budżet po poprawkach przedstawia się jeszcze upiorniej niż przed nimi. Mało kto orientuje się w sprawie, ale media już przesądzają pisząc na przykład: Radni dają pieniądze na szpitale i szkoły. I oczywiście jest to nieprawda, ale któż zechciałby zanurzyć się w gąszcz 106 poprawek, lepiej popytać tych, których się wybiera, aby móc napisać indoktrynujący tekst. Eh, kochana nasza pierwsza władzo, media szanowne! Wysyłajcie dziennikarzy, którym się chce poznać to, o czym piszą. A to już inne zagadnienie: etyka mediów. Kiedyś o tym napisałam duży tekst, ale zaprzyjaźniony redaktor powiedział, niech pani go nie drukuje, niedobrze jest zaczepiać media. A media kreują rzeczywistość, załatwiają swoje interesy, których się można jedynie domyślać.

Nie chciałam, ale mnie zdziwiło więc muszę..

Obiecuję sobie, że już od czasu do czasu będę  wychodziła poza sprawy Rady i samorządu, ale zdarzają się rzeczy dziwne, więc piszę o nich i teraz. Dzisiaj było głosowanie poprawek do budżetu miasta na 2010 rok. Składali je radni niezależni (czytaj grupa prezydenta) i PIS. Było ich 106, w tym poprawka nr 4 (na która składało się 17 stron!!). I na koniec rzecz przedziwna: radni je składający  nie głosowali za nimi, ale się wstrzymali. Jednak poprzez większość  głosów wstrzymujących się POPRAWKI UZYSKAŁY POZYTYWNĄ OPINIĘ Komisji. I któż to zrozumie . Najciekawsze jest to, że prezydent nie ma zaplecza w radzie, bez przerwy przegrywa sprawy i wciąż wygrywa wybory (!!). Moja babcia mówiła: gdzie dwóćh się bije, tam trzeci korzysta i jest to prawda. Dzisiaj dziennikarz pytał, czy budżet i jego wygląd musi mieć charakter polityczny. Pomyślałam sobie, że chyba tak:  komisja budżetowa, jak mało która, pokazuje różnice ideologiczne: radni o skłonnościach socjalistyczno – opiekuńczych będą chcieli wpłynąć na budżet i spowodować powstawanie w nim innych zadań niż radni o predyspozycjach liberalnych. Tak więc pod tym względem budżety miasta dzisiaj i w przyszłości będą miały zawsze walor dyskusji politycznej. Ze względu na poglądy prezydenta i przeważającej liczby  radnych budżety będą miały inne akcenty, zadania, nastawienie. Budżet Krakowa jest duży: wynosić będzie w roku 2010 ponad 3 miliardy 500 milionów, Potrzeba więc wiele  mądrych decyzji, aby go nie rozmienić na drobne.

Zasady dobrej debaty

Co zwykły, w miarę wykształcony obywatel naszego miasta rozumie z debat samorządowców (polityków?). Śmiem podejrzewać, że niewiele. W sobotę brałam udział w nagrywaniu audycji "Bez krawata" w TV Kraków. Nasza rozmowa wygladała jak przypis do dziesiątek rozmów prowadzonych wczesniej. Po prostu kontynuowaliśmy nasze spory. Był to aneks, przypowieść etc. Chciałam wprowadzić jakieś wyjaśnienie, próbowałam narzucić klarowny język i usiłowałam zacząć od początku jakiegoś problemu. Ale się nie dało. To po pierwsze, po drugie każdy człowiek, który nie wie, czy powinien się poważnie zabrać za odchudzanie powinien obejrzeć się w telewizji. A po trzecie (takie na półtrzecie) dlaczego program publicystyczno-polityczny nazywa się "Bez krawata"? Niby, że tak mniej obowiązująco, na luzie… A więc dlaczego sugeruje płeć uczestników? Dlaczego nie jest to program "Bez zegarka"? Może powinien raczej nazywać się "Bez litości"? Eh, wracam do zajęć. I nie muszę zastanawiać się przez trzy dni : komu w budżecie zabrać, aby dać komuś innemu. Jest 15.00, czas na składanie poprawek prawie mija, a jest ich bardzo niewiele. I proszę niewiele poprawek (policzyłam do tej pory na 20-30 milionów) przy budżecie 3 miliardy  500 milionów a jaka współodpowiedzialność radnych?  W zeszłym budżecie prezydent uwzględnił poprawek radnych na niewiele ponad 1% wartości budżetu i miał cały rok możliwość mówienia, że to co złe, nieudane, zaniedbane to … wina Rady.

Kraków w przyszłości

Zależy mi na Krakowie. Być może należę do tych ludzi, którzy nieustająco utożsamiają się ze sprawą, a nie z prywatną pozycją, kasą, sekcesem. Ale wygląda na to, że jesteśmy niewielką grupką. I podkreślam, że nie związane to jest  z wiekiem, wszak prezydent Krakowa nie należy do młodziaków. A więc nie jest to właściwość pokolenia, ale cecha osobowości.

Dr Jarosław Flis twierdzi, że nadchodząca kampania będzie wyrównaną, klarowną i emocjonującą walką. I twierdzi też, że Kracik musi udowodnić, że w mieście można wiele rzeczy zmieniać na lepsze. No cóż, mnie się zdaje, że mieszkańcom nie trzeba pokazywać tego, ile rzeczy wymaga lepszego zarządzania. A tak a propos, aby nie być gołosłownym: wczoraj na mój dyżur do Rady Miasta przyszła dyrektor szkoły, która powiedziała, że jej placówka dostała zgodę na rozbudowę, ma wz, a nawet przyznano pieniądze i właśnie z tą sprawą przychodzi do mnie: szkole na rozbudowę przyznano 6 milionów, a ona wie, po konsultacjach z osobami kompetentnymi, że w systemie przenośnym (kontenerowym, modułowym) taka rozbudowa kosztowałaby 2,5 miliona. I ona, jako dyrektor szkoły pyta, dlaczego nikt z urzędu miasta nie interesuje się racjonalnym zarządzaniem miastem. Cóż ja mogłam jej odpowiedzieć? Chyba mogłam pokazać odpowiedź prezydenta na moją interpelację: prezydent napisał i podpisał się pod stwierdzeniem, że będą się zastanawiać….

Pora na nowego prezydenta, który będzie umiał szybciej się zastanowić.