I jeszcze 2

I jeszcze dwa:

"Po szóste, związki zawodowe w myśleniu o stosunkach pracy zatrzymały się w poprzedniej epoce. Ten konserwatyzm skutkuje obroną nieżyciowych, sztywnych przepisów dotyczących rozliczania czasu pracy, niechęcią do nowych rozwiązań na rynku pracy i brakiem otwartości na współczesne rozumienie bezpieczeństwa zatrudnienia. Nie da się już w niedalekiej przyszłości utrzymać modelu pracy na etacie przez całe życie w tej samej firmie. Bezpieczeństwo na rynku pracy powinno wynikać z wysokich kwalifikacji pracownika, gotowego do podejmowania kolejnych projektów. Wypracowanie polskiego modelu flexicurity wymaga odwagi i wyobraźni związków zawodowych.

Po siódme, związkowcy podgrzewają atmosferę konfliktu między pracownikami i pracodawcami, zarzucając nam łamanie praw pracowniczych, uznając przedsiębiorców za wyzyskiwaczy, którzy myślą wyłącznie od swoich zyskach. Prawda jest inna. Są, owszem pracodawcy łamiący lub naginający prawo pracy, podobnie jak są pracownicy, którzy oszukują swoich pracodawców. Nie zajmujmy się jednak marginesem. Odpowiedzialny pracodawca, a takich jest większość, wie, że jego najważniejszym kapitałem są ludzie: zadowoleni, efektywnie pracujący, lojalni. Dorabianie pracodawcom twarzy krwiopijców, zamiast budowania etosu przedsiębiorczości, pracowitości, wzajemnej odpowiedzialności, rujnuje i tak bardzo niski w Polsce kapitał społeczny i utrudnia pracodawcom współpracę ze związkami zawodowymi."

PS Wreszcie powstało Centrum Partnerstwa Prywatno-Publicznego. Może wreszcie coś w Polsce ruszy. Mój mąż nie podziela mojej nadziei, mówiąc, że powstaje znów jakiś twór, który ograniczy wolność i twórczość ludzi. Zgadzam się z nim, ale wiążę tak dużą nadzieję z Partnerstwami PP, że nawet i nowy twór mnie cieszy

Plus 3

Jeśli do tej pory nie dotarliście Państwo na stronę Lewiatana, to dalej wypisuję grzechy związków wobec społeczeństwa:

Po trzecie, związki zawodowe bardziej troszczą się o zagwarantowanie możliwie najszerszej grupie pracowników (kosztem pozostałych) wcześniejszych emerytur, niż o podaż pracy. Główną przyczyną niskich dochodów społeczeństwa jest niski poziom zatrudnienia. Jeśli tylko 57% osób w wieku produkcyjnym pracuje, to ich pensje i płacone od nich podatki muszą wystarczyć na utrzymanie całej reszty obywateli. Nie staniemy się bogatsi, jeśli nie będziemy pracować dłużej (przynajmniej do 65 roku życia) i jeśli nie będzie nas pracować więcej. Wcześniejsze emerytury niosą ubóstwo, poczucie wykluczenia, pozbawiają energii, a kosztują rocznie tych, którzy pracują, 40 mld zł.

Po czwarte, związki zawodowe swoją polityką i żądaniami prowadzą do nieracjonalnie wysokich świadczeń społecznych, na dodatek kierowanych nie tam gdzie trzeba. Często demotywują one do podejmowania pracy albo nie trafiają do prawdziwie potrzebujących (dotyczy to np. źle konstruowanych ulg podatkowych, systemu finansowania szkolnictwa itp.)

Po piąte, związki zawodowe wykorzystują luki prawne i nader często prowadzą w sposób sprzeczny z prawem spory zbiorowe i strajki. W wielu zakładach pracy trwa swoista licytacja związkowych żądań pod hasłem „kto krzyknie więcej”, bez oglądania się na dobro firmy i bezpieczeństwo zatrudnienia. Zgoda na prywatyzację często okupiona została gwarancjami wymuszonymi przez związkowców. Pakiety socjalne (gwarancje zatrudnienia i premie nie związane z wydajnością pracy) mają trzy bardzo szkodliwe konsekwencje: utrudniają dostosowanie wielkości i struktury zatrudnienia do potrzeb firmy, zmniejszają jej dochody i hamują wzrost wydajności pracy, ograniczając możliwości inwestowania i rozwoju. Prywatyzacja i sprzedaż firmy z kosztownym pakietem socjalnym zmniejsza też dochody budżetu i ogranicza możliwość finansowania zadań społecznych.

7 grzechów związków zawodowych (najpierw 2)

Polskia Konfederacja j Pracodawców Prywatnych Lewiatan propaguje siedem grzechów głównych związków zawodowych. Analiza jest bardzo trafna, toteż pozwolę sobie je przedstwić. Dzisiaj tylko dwa, potem reszta. Zasługują na prezentację:

Po pierwsze, związki zawodowe w myśleniu o gospodarce, o społeczeństwie, o rozwoju, stosują manipulację, która – świadomie bądź nieświadomie – prowadzi do mylenia skutków z przyczynami: to nie podwyższanie płac niesie rozwój gospodarczy, ale wzrost gospodarczy, nowe miejsca pracy, inwestycje, stwarzają podstawy do wzrostu płac. Ścieżka odwrotna, proponowana przez związki, doprowadzi nasz kraj do katastrofy gospodarczej.

Po drugie, bezpieczeństwo płacowe, mniejsze bezrobocie, efektywny rynek pracy są ograniczane i deformowane przez wymuszanie takich gwarancji, jak np. płaca minimalna. Związkowcy domagają się, by sięgała ona 50, a nawet 60 proc. średniej krajowej. Podwyższanie płacy minimalnej do tej wysokości, w przypadku osób o niskich kwalifikacjach i w regionach słabych gospodarczo, oznacza płacę powyżej wartości pracy. Takiej pracy nikt jej nie kupi. Natomiast osobom o niskich kwalifikacjach, których praca ma niską cenę, można pomagać obniżając podatki i składki obciążające płace, dodatkowo uwzględniając dzieci na utrzymaniu.

Home schooling

W wywiadzie Jack van Noord, Amerykanin, zwolennik tak zwanego home schooling czyli domowego uczenia powiedział:

"Dlaczego nie chciał Pan posłać swoich dzieci do szkół publicznych?

Bo nie jest to dobry model. Szkoły działają jak fabryka. Produkują podobne produkty. Uczy się przecież zawsze w kierunku do średniego poziomu. Jeśli masz trochę inne dziecko, system edukacyjny tego nie uwzględnia. Nie uwzględnia ani dzieci autystycznych, ani szczególnie zdolnych. Nikt się tym specjalnie nie interesuje.

Nie ma to nic wspólnego z modelem wolnorynkowym, który dostosowuje popyt do podaży. Do tego szkoły publiczne nie reprezentują żadnej ideologii. "

W USA uczy się w tym systemie ponad 3,5 mln dzieci. U nas mało kto wie o takich możliwościach. Gdzieś przeczytałam, że dzieci uczone w tym systemie w Polsce nie otrzymują przynależnych im z podatków (jak wszystkim innym dzieciom) pieniędzy. Nie rozumiem dlaczego tak się dzieje. Sprawa interesująca. Trzeba się jej przyjrzeć. Zainteresowanych odsyłam na przykład na jedną ze stron: www.edukacjadomowa.piasta.pl

Powroty są trudne

Wróciłam. Kardiolodzy mówią (i piszą), że najwięcej zawałów jest po powrotach z odpoczynków, urlopów i innych fanaberii pracoholików do pracy. Wróciłam, okropnie się czuję, odebrałam masę e-maili, zawiadomień, próśb, pokłóciłam się ze synem i chcę wracać na wyspy bezludne.

Urlop 40

A tak juz poza wszystkim innym: wyjeżdżam na urlop, pod Bielsko, do mojego tajemniczego miejsca, które kocham ponad wszystko i jak nie będę  miała zasięgu – to wrócę do blogowania za jakiś czas. Pozdrawiam. M.J

Eh, młodość!!

Dzisiaj wielu dziennikarzy odpytywało mnie co myślę o projekcie kolegi  Jakuba B. radnego PiS-u i asystenta posła Wassermanna, który chce dać srebrny medal Cracoviae Merenti  Maciejowi Maleńczukowi.

Pomysł kolegi radnego potraktowałam z dużym dystansem. Trudno dyskutować o osobie Macieja Maleńczuka, można jednak przeanalizować pomysł radnego. I można mu pogratulować wyczucia heppeningowego. Mistrzowski talent zwracania na siebie uwagi. To już coś… Tu niby sezon ogórkowy, z jednej strony, z drugiej mroczne aspekty wojny w Gruzji, a tu radny z medalem Cracoviae Merenti. I proszę, jakież zainteresowanie mediów.  I to jest, Szanowni Państwo, różnica pokoleniowa. Ja nie potrafiłabym posłużyć się w taki sposób cudzym nazwiskiem, aby zwrócić uwagę mediów na siebie. A młodość potrafi, ta nasza przyszłość się nie chrzani.. nie ważny ktoś , ważne jest moje być.

A tak a propos młodości: zmarła aktorka Piwnicy Pod Baranami Halina Wyrodek, która śpiewała moją ulubioną piosenkę "Ta nasza młodość"

Minister Słońce

Przeczytałam dzisiaj we "Wprost" (które mnie niekiedy strasznie denerwuje i do którego się przywiązałam od czasu prof.Jana Winieckiego – profesora już nie ma we "Wprost" a ja z przyzwyczajenia wydaję 4.50 zł) duży tekst o Radosławie Sikorskim. Zaskoczył mnie życiorys Sikorskiego. Niby się czytało to i tamto, ale "Wprost"przedstawił to dość obszernie. Jest to, jak przeczytałam,  gruntownie wykształcony człowiek o bardzo dużych ambicjach. I dobrze. Sikorskiego osobiście nie znam, ale znam poziom wykształcenia i ambicje (niekiedy odwrotnie proporcjonalne względem siebie) lokalnych polityków z jego pokolenia. I powiedziałabym, że jest to kolosalna różnica. Niby te same ambicje, ale zdaje się, że ogromne różnice w możliwościach. Chociaż, czy ja wiem… Przecież nie chodzi w polityce o umiejętności, inteligencję, intucję czy wiedzę – chodzi o układy i miejsce na listach wyborczych.

Polityka i wojna

„Kiedy poszedł król na wojnę”

[more]

Sytuacja w Gruzji powoduje powstanie między innymi i następującej refleksji: istnieje zasadnicza różnica pomiędzy mężami stanu a zwykłymi cwaniaczkami, którzy zajmują się tzw. polityką. Tak naprawdę tym drugim brakuje przede wszystkim wyobraźni dotyczącej skutków ich działań. Najprawdopodobniej nie myślą nawet o tym, że ich działania przyniosą jakiekolwiek skutki.

Mężów stanu Polska miała niewielu i chyba nie ma szczęścia.  Ludzie zaś głosując w czasie wyborów nie są świadomi tego, że  poza faktem, że o jednym czy też drugim polityku powie się taki czy inny dowcip, to oni właśnie w sytuacjach ostatecznych podejmą decyzje ważące o losie kraju, Europy, świata. Gdzie znajdują się odpowiedzialni ludzie, mężowie stanu? – Niemożliwe, aby Polska ich nie miała. Może zostają przytłoczeni bylejakością, miernotą, lizusostwem, populizmem…