Dobrego Nowego Roku

Nigdy nie lubiłam zabaw sylwestrowych. Taki przymus brania udziału w szaleństwie sankcjonującym przemijanie nie cieszył mnie zbytnio. Ostatnio cieszy mnie jeszcze mniej. Wszystko jest umowne a więc konformistycznie i tym razem: Dobrego Roku 2008 – abyśmy byli zdrowi i bogaci, abyśmy czuli wsparcie bliskich i przyjaciół. Dosiego Roku!!

Wartość doświadczenia

Według badań Konfederacji Pracodawców Lewiatan nie udało się, w mijającym roku,  ograniczyć barier rozwoju małych i średnich przedsiębiorstw. Do długiej listy problemów związanych z pozapłacowymi kosztami pracy, brakiem przejrzystości i jednoznaczności regulacji podatkowych, nieelastycznym prawem pracy, etc. doszły nowe, przede wszystkim brak wykwalifikowanych pracowników. Brak wykwalifikowanych pracodawców zdaje się nam wszystkim zrozumiały: większość tych wykwalifikowanych jest już w Irlandii albo Australii, ale istnieje druga strona sprawy: w Polsce pracuje zaledwie 27% ludzi w okolicach 50 roku życia. W Szwecji i Finlandii na przykład prawie 65% w tej grupie wiekowej a u nas 27% !!.  We Wiedniu duża część ekspedientek to zadbane i kompetentne panie po 40 roku życia. W Polsce takich ludzi się nie zatrudnia w handlu. A i ci ludzie już się nie garną do pracy. A przecież mogą być dobrymi pracownikami. Nie wykorzystujemy potencjału, który mamy. Świat się starzeje. Zachód zabiera nam nasze młode roczniki a my nic nie robimy. Nie tworzymy "strategii zastępczej".  Rusza projekt europejski Kapitał Ludzki. Małopolska postanowiła zacząć projektami skierowanymi do pokolenia 45+. Zobaczymy, co z tego wyjdzie?

Czas – problem bolesny

Zamiast zajmować się zaległymi sprawami firmy czy też skończeniem artykułu, z którym walczę od paru tygodni, zaczęłam dzisiaj, zupełnie nie wiadomo dlaczego, śledzić kontakty Astora Piazzolli z Jorge Luisem Borgesem. Usiłowałam natrafić na teksty Borgesa o tangu. Daję sobie jeszcze pół godziny, a potem wracam do artykułu. Grzebię po wszystkich książkach Borgesa, jakie mam w domu i po internecie. I natrafiłam, oczywiście nie na to, czego szukałam, ale tak przed końcem roku w sam raz:

Jorge Luis Borges: "Dla nas problemem jest czas – problemem bolesnym i stawiającym wymagania, być może najżywotniejszym w metafizyce; wieczność to gra lub znużona nadzieja"

W  Wigilię minęła kolejna (157) rocznica śmierci Claude Frederic Bastiata.

Tytuł 91

Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak dużą władzę mają prezydenci miast, wójtowie…  Radni zaś są pozorem demokracji, czy czegoś tam jeszcze. Niewiele mogą – w sprawach zasadniczych. Dzisiaj doświadczyłam tego w sposób dość wyraźny. Prezydent może na przykład wynajmować mienie miasta. Ja chciałam wesprzeć szkołę społeczną i  namówić radnych, aby poparli projekt wynajmu budynku dla szkoły i okazało się, że prezydent może i to kiedyś zrobił, a więc jest konkretny przypadek a radni mogą sobie …. Prezydent najprawdopodobniej ma jakieś plany związane z miejscem i bynajmniej nie są to plany dotyczące w/w szkoły. Zapewne kiedyś i to na naszych oczach zrealizuje swoje plany. Rada więc nie może nic. Szczęśliwe są te miasta, które mają mądrych, odważnych i twórczych prezydentów.

PS Projekt  dotyczący kultury został wycofany pod naciskiem i prawie szantażem moich klubowych kolegów. Widzę, że coraz mniej rzeczy się da zrobić, których nie chce zrobić prezydent (vide tekst wyżej).

Oburzenia ciąg dalszy. Kultura.

Jerzy Fedorowicz – junior, przewodniczący Komisji Kultury RM, jest pracownikiem  instytucji kultury – Teatru Ludowego , ergo przydziela (uznaniowo!!) niekiedy, sam sobie dotacje z budżetu miasta. Tenże więc, w jednej osobie przewodniczący i pracownik instytucji kulturalne,j powiedział w wywiadzie do gazety (krtytykując nota bene nasz pomysł na pobudzenie działalności instytucji!!) rzecz następującą:"Około 90 proc. dotacji to koszty związane z płacami i utrzymaniem budynków. Na działalność merytoryczną pozostaje około 10 proc. Propozycja wprowadzenia takich zmian tuż przed 1 stycznia, kiedy instytucje przygotowały już plany na następny rok, to absurd."

Szanowni Państwo tzw. "działalność merytoryczna" to właśnie działalność artystyczna. teatry stały się instytucjami, w których przede wszystkim utrzymuje się budynki miejskie i ludzi, z ich pensjami a na działalność artystyczną przeznacza się 10% budżetu.  Cóż więc robią ludzie zatrudnieni na etatach, jeśli działalność jest tak niewielka. Po pierwsze nie robią nic nowego (10% czegokolwiek to niewiele), nie starają się ograniczać wydatków (bo przecież i tak mają dotacje zapewnione). My zaś chcieliśmy zmienić proporcje: chcieliśmy zabezpieczyć budynki (przecież to mienie publiczne)  i zwiększyć aktywność teatrów (i innych instytucji też). Tak więc:  jeśli zrobią zamiast koejnych przedstawień, które idą i idą –  trzy premiery, które będą wydarzeniami kulturalnymi w całej Polsce, dostaną 4 razy więcej pieniędzy, niż w wersji poprzedniej czyli otrzymywanych dotacji. W naszej wersji teatry mogą stać się bardzo dobrze prosperującymi instytucjami, jeśli będą miały dużą aktywność. Po prostu dyrektorzy teatrów będą startowali o dodatkowe pieniądze na dodatkową działalność. Ale im się nie chce: lepiej sączyć pieniądze z budżetu powoli i konsekwentnie. A tu nowy laptop, a tu nowy reflektor, kamerę , kolejne etaty etc. Cały rok, przy zmianach w budżecie można całkiem nieźle się "dofinansować" bez zbyt wielkiego wkładu własnego wysiłku. No cóż. Wydawałoby się, że sprawa oczywista i prosta.

Tytuł 93

Dostałam list, po ukazaniu się w mediach informacji o mojej i radnego Bartka Gardy poprawki dotyczącej zmian w finansowaniu instytucji kultury. List cytuję:

Szanowna Pani,
przeczytałem właśnie w "Gazecie Wyborczej" artykuł "Radni chcą pobudzić instytucje kulturalne" o proponowanych – także przez Panią – zmianach w sposobie finansowania kultury. Gratuluję pomysłu, który całkowicie popieram, gratuluję także odwagi i będę trzymał kciuki za jego powodzenie. I proszę nie przejmować się krytycznymi głosami dyrektorów instytucji kultury – w oczywisty sposób bronią oni wygodnego dla nich status quo. Zresztą tego typu zmiany muszą budzić opór w uśpionym środowisku artystycznym.
 

Tytuł 94

Aleksandra Świętochowskiego określa się liberałem autonomii moralnej. Walczył, jak mało kto, o wolność słowa, rozumianą, jako swoboda głoszenia poglądów naukowych i politycznych. Był wiernym uczniem Johna Stuarta Milla. Obok wolności słowa bardzo ważne dla Świętochowskiego była wolność wyznania. Pisał:"Pod naszym niebem znam tylko trzy wielkie idee, za które walczyć trzeba i które są probierzami naszego radykalizmu: wolność osobista, sprawiedliwość społeczna i samorządowość narodowa" Jutro dalej o liberałach polskich. A dzisiaj o współczesności: od rana dzwonią do mnie dyrektorzy teatrów, oburzeni naszymi próbami ograniczenia bezgranicznych dotacji na instytucje kultury. Patrz dzisiejsza Gazeta Wyborcza.