Zdziwienie jest stanem świętym – pisał filozof. W czwartek robię spotkanie z deweloperami. Chcę im zaproponować, jako radna miasta, układ polegający na tym, że będę starała się zbudować drogę kontaktów pomiędzy deweloperami a ludźmi, którzy chcą tworzyć niepubliczne przdszkola i punkty przedszkole. Jednym – deweloperom powinno zależeć na przygotowaniu dobrych miejsc do mieszkania (takich gotowych, gdzie są sklepy, punkty medyczne, żłobki, przedszkola), innym zależy na znalezieniu lokali, ponieważ chcą tworzyć przedszkola. Sprawa prosta. A gdzie miejsce na zdziwienie? Proszę bardzo: dzwonię do wydziału edukacji naszego pięknego miasta i pytam, gdzie na stronie www.krakow.pl znajdują się dane dla deweloperów i ludzi, którzy chcą wybudować miejsca na przedszkola. Pani mi mówi, że zwrócili się trzy (!!) tygodnie temu do sanepidu i czekają na odpowiedź. Dzwonię więc do sanepidu i pan dyrektor J. mówi, że te dane prześle mi za 15 minut na adres e-mailowy. Pani z urzędu, zapewne tak jaki pan z sanepidu, gdyby sprawa dotyczyła ich prywatnych rzeczy dzwoniliby bez przerwy, aby problem wyjaśnić. Może więc sprywatyzować wszystkie urzędy?No cóż, wciąż się dziwię, że można o takich rzeczach słyszeć.
Kategoria: Wszystko
Liczby do nazwiska 'Jantos’
Statystyka: W Polsce jest 818 osób o nazwisku Jantos.
Zamieszkują oni w 60 różnych powiatach i miastach. Najwięcej zameldowanych jest w Kluczbork ,a dokładnie 210.
Dalsze powiaty/miasta ze szczególnie dużą liczbą osób o tym nazwisku m. Kraków (82), Kraków (49), Proszowice (33), Opole (33), Olesno (32), Bytom (32), Lubliniec (30),
Nową Zelandię proszę!!
Szanowni Państwo. Parę najbliższych dni będziemy pod wpływem książki Richarda Prebble "Nowozeladzkie odrodzenie gospodarcze". Kążkę zakupiłam i czytam z zapałem. I polecam. A relację będę składała regularnie.
Samodzielność samorządów
Wczoraj w Krakowie był minister skarbu. Przywiózł zapewnienia oddawania coraz więcej zakresu i działań i własności samorządom. Tym samym centralna władza kurczy się. I tak być powinno. Z sali, jak to bywa, odezwały się głosy, czy aby samorządy sobie poradzą, a może lepiej centralnie kontrolować ceny sprzedaży mienia etc. Ciekawe jest to, że ludzie wymyślili, że ludzie działający w samorządach są głupi i sobie nie poradzą, kiedy zaś z samorządowców stają się ludźmi włacy centralnej przybywa im rozumu.
Wieczorem zamiast pisać projekt uchwały ogladałam mecz Polska – Chorwacja i zobaczyłam, po raz pierwszy wczoraj, że gra w zespole Smolarek. Wcześniej go chyba nie było. Eh, szkoda, że nie napisałam uchwały…
ICE (In Case of Emergency)
Rozpoczęłam, po raz kolejny, propagowanie kampanii ICE (In Case of Emergency), co w języku polskim oznacza „w nagłym wypadku”. Akcja ma zasięg ponadeuropejski. Zapoczątkowana została przez włoskie media po przeprowadzeniu serii rozmów ze służbami ratowniczymi (policjantami, strażakami, ratownikami medycznymi), czyli tymi wszystkimi, którzy podczas wypadków mieli i mają trudności ze zdobyciem informacji na temat poszkodowanych.
Celem akcji jest przekonanie ludzi do wprowadzenia w swoich telefonach numeru osób, z którym służby medyczne będą mogły skontaktować się w razie potrzeby. Od takich osób będzie można dowiedzieć się, jaką mamy grupę krwi, na jakie leki jesteśmy uczuleni, czy jesteśmy alergikami, jakie lekarstwa zażywamy oraz wielu innych rzeczy, które pozwolą służbom ratowniczym na szybsze działanie.
Numery zapisujemy kolejno pod nazwą ICE lub jeżeli takich numerów jest więcej kolejno ICE1, ICE2. Dzięki temu kontakt z najbliższymi dla służb medycznych będzie ułatwiony. Jeżeli nie posiadamy telefonu komórkowego, numery telefonów, pod które należy dzwonić w razie wypadku, można zapisać na karteczce i nosić w widocznym miejscu w portfelu
Na marginesie akcji ICE warto zaznaczyć, że istnieje również wiele innych sposobów na ułatwienie pracy służbom pomocowym. Możemy bowiem, jak już wspomnieliśmy, nosić w portfelu wyróżniającą się karteczkę z grupą krwi, chorobami przewlekłymi, nazwami zażywanych leków (w tym przypadku chodzi o leki stosowane przez dłuższy okres czasu), nazwami środków, na które jesteśmy uczuleni. Możemy również zaopatrzyć się z tzw. nieśmiertelniki (metalowe tabliczki na łańcuszku wykorzystywane przede wszystkim w służbach m i l i t a r – nych), na których widnieje imię, nazwisko, nasza grupa krwi czy numer telefonu, pod który należy dzwonić w razie konieczności. Możemy również zaopatrzyć się w silikonowe bransoletki mające to samo zadanie, co nieśmiertelniki.
Ułatwieniem dla służb medycznych będzie również posiadanie przy sobie dokumentu tożsamości czy zgody na oddanie narządów do przeszczepu. Akcje tego typu znane są na całym świecie.
Cytat z Misesa
Przez dwa dni pracowałam jak wariatka i wciąż nie nadążam za "zaplanowanym wykonaniem normy". Ponieważ już prawie nie myślę a w przerwach podczytuję fragmenty von Misesa to proszę i cytat. Trafny, jak zwykle.
"Politycy gardzą wszystkim tym, co uznają za „czystą teorię”. Głoszą bezpodstawnie, że ich podejście do problemów ekonomicznych ma charakter wyłącznie praktyczny i jest wolne od dogmatycznych uprzedzeń. Nie zdają sobie sprawy z tego, że uprawiając politykę, kierują się konkretnymi założeniami dotyczącymi związków przyczynowych, czyli przyjmują określone teorie. Kiedy działający człowiek dobiera środki służące osiągnięciu celów, zawsze kieruje się „czystą teorią”; u podstaw praktyki leży zawsze jakaś teoria. Polityk, który temu zaprzecza, próbuje bezskutecznie ukryć przed krytyką ekonomistów błędne, wewnętrznie sprzeczne i wielokrotnie obalone poglądy, którymi kieruje się w swoim postępowaniu"
Nowe wcielenie konserwatyzmu.
Szkoda, że to nie seksowna blondynka
Prezesem zaprzyjaźnionej partii – UPR został pan Bolesław Witczak. Pomyślałam sobie, że szkoda, że nie została nią seksowna, piękna blondynka. To może pomogłoby medialnie partii nieco donkiszoteryjnej, ale bliskiej memu sercu. W USA pani Ann Coulter, rudowłosa szefowa konserwatystów, zdecydowanie podniosła zainteresowanie społeczeństwa swoją partią. Każda metoda jest dobra, aby osiągnąć próg wyborczy. A jeśli ta "metoda" jest inteligentną absolwentką filozofii i być może gra w szachy i brydża (wyznacznik wszelkiej przydatności do czegokolwiek pana J.K-M) – to tylko pozazdrościć marketingu politycznego.
Mam nadzieję, że partia popracuje, pod nowym przywództwem, o zaniedbywany elektorat kobiecy. I proszę, żadnych komentarzy J.K-M.
Wizyta Pana P.
Wczoraj przyjechał do Krakował, na moje zaproszenie, poseł Janusz Palikot. Usiłowałam, w czasie podróży z lotniska przedstawić mu cel mojego zaproszenia. O jego wizytę zabiegali przedsiębiorcy krakowscy, w sprawie funkcjonowania "Przyjaznego Państwa". Rozmowa była miła. Wymieniliśmy uwagi na temat naszych studiów filozoficznych. Palikot pisał pracę magisterska z filozofii Kanta, ja zaś pracę doktorską z koncepcji dialogu we współczesnej filozofii niemieckiej. Potem zaś Poseł dopytywał się o artykuł, który chciałby zaprezentować mediom. Zorganizowaliśmy możliwośc przesłania z biura posła faxem tajemniczego i niezwykle ważnego artykułu do sekretariatu Rady Miasta. Media dopisały. Na początku przedstawiłam dziennikarzom Palikota, jako przewodniczącego Komisji Przyjazne Państwo i cel jego wizyty: spotkanie z krakowskimi przedsiębiorcami. Wtedy gość-Poseł zabrał głos. Zaczął od tego, że chce pokazać (i to uczynił!!) artykuł z gazety lubelskiej i ksero listu, który do niego dotarł . Obie sprawy dotyczyły prywatnej wojny posła Palikota z ojcem R. Sprawa zdominowała wystąpienie Posła. Media odżyły, a były rutynowo-ospałe. Poseł opowiadał o wniesieniu sprawy do prokuratury etc. Usiłowałam nakierować rozmowę na problemy przedsiębiorczości, ale nie było łatwo. W pewnym momencie sytuacja zaczęła mnie bawić. Poseł machający listem, a ja ciągle o Przyjaznym Państwie. Potem, po konferencji prasowej, były dwa spotkania z przedsiębiorcami. I tutaj, bez mediów, Poseł wykazał się kompetencjami, pasją, zaangażowaniem. Inny Poseł.
A rano bardzo pozytywnie zaskoczyły mnie gazety krakowskie. Żadnej sensacji nawet na drugiej stronie. Informacja gdzieś tam dalej . Większość wyeksponowała właściwy cel wizyty Posła, bez zbytnej sensacji. Swoją drogą smutne to jest, że media kreują i wymuszają takie zachowania. Merytoryczność bez ekscentryczności już nikogo nie bierze. Lepperyzajca mediów. Im ktoś bardziej odstający, głupi, chamski – tym bardziej interesujący medialnie. A potem wszyscy będziemy zdziwieni tym, że następne ekipy będą jeszcze głupsze, bardziej chamskie i bezwzględne niż obecne. Zaklęty krąg: media eksponują takie zachowania, a ludzie wybierają tych wyeksponowanych. Tajemniczy Krąg. Bez ratunku dla kompetencji. Szkoda jedynie, że Poseł posiadający tę wiedzę, niestety, nieproporcjonalnie koncentruje się na eksponowaniu swojej osoby. Naprawdę szkoda sprawy.
”polityk musi codziennie, w każdej godzinie, pokonywać bardzo trywialnego i jakże ludzkiego wroga w sobie samym: najpospolitszą p r ó ż no ś ć, śmiertelnego wroga wszelkiego rzeczowego zaangażowania i wszelkiego dystansu, w tym wypadku dystansu wobec samego siebie” Max Weber
Cztam książkę Janusza Palikota (powstałą nota bene na podstawie wpisów blogowych Posła) "Poletko Pana P". Relację zdam, jak przeczytam.
Metafizyka w trąbce.
Przesłałam do paru osób zaproszenie na spotkanie z posłem Palikotem w sprawach "Przyjaznego Państwa". Opisałam spotkanie i umieściłam własne sugestie dotyczące przebiegu – tak, aby było sprawnie i aby coś z tego pozostało. Dostałam okrężną drogą to samo zaproszenie, ale …. podpisane przez kogoś innego. Dziwne dzieją się rzeczy na tym świecie. Ja zniknęłam , ale na szczęście nie zginął po drodze poseł P.
Wydarzeniem dnia był koncert Tomasza Stańki na Rynku Głównym. To jest pytanie: jak można zaprezentować jazz na rynku. Było niewiele osób słuchających koncertu. Pierwsza część, moim zdaniem ciekawsza; druga – granie muzyki Krzysztofa Komedy, bardziej rozbudowana, ale jakby mniej metafizyczna. Lubię koncerty Stańki. Bardziej jednak cenię sobie jego płyty.
Pamiętam koncert Millesa Davisa w Warszawie. Aż mnie samej trudno uwierzyć, że go słuchałam. Pamietam do dzisiaj brzmienie trąbki Davisa.