Poniedziałek

Wczoraj doświadczyłam działania cenzury. Dziwne to, przyznaję,  uczucie – po tylu latach, zwłaszcza kiedy tak bezpośrednio dotyka człowieka. Byłam na balu rodzin zastępczych, tzn. ludzi zakładających rodziny przyjmujące dzieci z domów dziecka. Domy dziecka powinny być zlikwidowane, a na ich miejsca powinny powstawać rodzinne domy. I zaczyna się to dziać. Niebywałe są to doświadczenia: wczoraj na sali było ponad sto osób: całe, duże rodziny. Rozmawiałam z tymi ludźmi, niektórzy mają na przykład dwoje swoich dzieci i czworo przysposobionych, inne rodziny składają się z ośmiorga dzieci wziętych z domów dziecka. Takie domy powstają na całym świecie. Ludzie zakładający rodzinne domy mają wsparcie finansowe z miasta i to jest oczywiste. Są to „zawodowi” mamy i ojcowie, pracujący całą dobę. W Polsce są problemy ze znalezieniem osób chętnych do prowadzenia takich domów. Nie mają tych problemów Niemcy, Francuzi, Włosi a Polacy mają. Uważam, że wsparciem, a może nawet przejęciem pozyskiwania ludzi chętnych do prowadzenia rodzinnych domów powinien się zająć kościół. A jego udział jest jednak dość sporadyczny. I wczoraj to właśnie powiedziałam, że kraj, który miał współczującego, otwartego na ludzi papieża, kraj, w którym panuje taki kult Jana Pawła II powinien być wzorem dla innych. My nie powinniśmy mieć problemów ze znalezieniem ludzi, którzy mogą stanowić rodziny zastępcze (podkreślam ze wsparciem finansowym miasta). Urząd miasta płąci za pracę ludzi, a kościół wspiera bardzo intensywnie poszukiwanie osób. Tyle powiedziałam, a telewizja nie puściła. No cóż, może powiedziałam za dużo, pouczyłam innych, a nie powinnam (!)

PS A sprawy związane z rodzinnymi domami dziecka są przedziwne. Tydzień temu była u mnie na dyżurze grupa ludzi z fundacji, która chce wybudować i ofiarować dom dla rodzinnego domu dziecka. Są jeszcze tacy ludzie na świecie. Przyszli, ponieważ nie wiedzą, w jaki sposób mogą ofiarować ten dom miastu. Przyszli, ponieważ pół roku temu byli w urzędzie miasta, rozmawiali z urzędniczką i po pół roku nikt się do nich nie odezwał. No cóż, miłosierdzie gminy, dość, że daje jak chce, to nie chce brać, jak dają. Która to była urzędniczka – powiem panu prezydentowi, jak zapyta.

AW

Andrzej Waligórski

Fraszka:

„Raz ordynarny niedźwiedź kucnąwszy na łące

W dość niewybredny sposób podtarł się zającem.

Zając się potem żonie chwalił po obiedzie:

 

– Wiesz stara, nawiązałem współpracę z

 niedźwiedziem!”

                                                        

                                                                                      

Zaniedbania

Zaniedbań powstało wiele. Część z mojej winy, a inne nie. Podstawowym i najważniejszym zaniedbaniem jest raport MAK. To się nie mieści w głowie, jak mogł powstać dokument kompromitujący nas w wymiarze globalnym. I oczywiste dla  mnie jest to, że powstał z powodu zaniedbań, czy też raczej z braku negocjacji, zainteresowania, a może i nacisku strony polskiej. Literatury powstało wiele na niniejszy temat, więc więcej nie będę. Moje prywatne zaniedbanie to tak długi czas lekceważenia bloga – i obiecuję, że postaram się do takiego zaniedbania nie dopuszczać . Tym bardziej, że wokół tyle się dzieje i oczywiście wydarzenia te powinny być odnotowane. W Krakowie rozpoczęła się debata na temat tegorocznego budżetu miasta. Nie jest dobrze. Zarządzanie miastem wymaga solidnej analizy, zatrudnienia nowych osób (a zwolnienia słabszych), odważnych decyzji i najprawdopodobniej, tak jak i w zarządzeniu naszym państwem skończy się na zabiegach amortyzacyjnych, ostrożnych, asekuracyjnych. I to jest właśnie róznica pomiędzy administratorami a liderami. 

Bon edukacyjny w praktyce

Coraz więcej szkół na świecie pracuje w oparciu o  założenia koncepcji Miltona Friedmana dotyczącej bonu edukacyjnego i zamiast wdawać się w teoretyczne dysputy, możemy obserwować i oceniać, na konkretnych przykładach, jak wprowadzenie bonu wpływa na funkcjonowanie nie tylko pojedynczych szkół, ale całych systemów oświatowych. Wydaje się, że wartym opisania i przeanalizowania jest program powszechnego wyboru szkoły (universal school choice program), który wiele lat temu został wprowadzony, niemal po sąsiedzku, w Szwecji.

W Szwecji od początku lat 70. zauważalny był proces pogarszania się jakości systemu szkolnictwa i systematycznego obniżania osiągnięć uczniów. Powodem tego był brak możliwości wyboru. Tylko uczniowie pochodzący z bogatych rodzin mogli pozwolić sobie na opłacanie czesnego i naukę w prywatnych szkołach. Pozostali skazani byli na szkoły publiczne, stanowiące jedną monolityczną instytucję, w której potrzeby wszystkich uczniów były traktowane jednakowo i wszyscy byli nauczani w ten sam sposób. Brak możliwości wyboru doprowadził do braku innowacji pedagogicznych i ograniczonego wykorzystywania metod nauczania dostosowanych do zróżnicowanych potrzeb uczniów. Szkoły publiczne stanowiły jedyną możliwość wyboru dla 99 proc. wszystkich uczniów. Jedynym rozsądnym rozwiązaniem w tej sytuacji było zastosowanie „terapii szokowej”. Dla społeczeństwa powszechnego dobrobytu i równości wprowadzenie mechanizmu rynkowego do szkoły mogło, i było, sporym szokiem.

Program bonów edukacyjnych został zaprojektowany, aby stworzyć wolny rynek – z konkurencją, przedsiębiorczością i innowacyjnością. Opierał się na szwedzkiej, czy szerzej skandynawskiej, tradycji sprawiedliwości społecznej i równości, którą zinterpretowano w ten sposób, że wszystkie rodziny powinny mieć możliwość wyboru pomiędzy publicznymi a prywatnymi szkołami, bez względu na ich status ekonomiczny czy zamożność. Filozofia równych szans stała się fundamentem rynku oświatowego. Bony edukacyjne zostały wprowadzone w 1992r. przez ówczesny centroprawicowy rząd, na którego czele stał Carl Bildt. Na początku socjaldemokraci byli przeciwni reformie, ale po powrocie do władzy w 1994 r. nie tylko ją zaakceptowali, ale nawet rozwinęli przyjęty wcześniej poziom kompensaty bonów. Dzisiaj istnieje niemal całkowite porozumienie polityków różnych opcji dotyczące podstawowych zasad wolnego wyboru szkoły w Szwecji. Czynniki, dzięki którym szwedzki program bonów edukacyjnych działa z powodzeniem, to zagwarantowanie równych możliwości wyboru, bez względu na dochody i status majątkowy rodziny i bez zadawania pytań o czyjąś sytuację ekonomiczną oraz stworzenie równych możliwości dla osób świadczących usługi edukacyjne w zakładaniu szkół – jeśli tylko zostaną spełnione krajowe wymagania jakości.

Więcej tekstu pani Ewy Jurkiewicz znajduje się na stronie: www.bonedukacyjny.pl i na www.niezbednik.strona.pl Gorąco polecam!!

Polska nie jest krajem dla biznesu

Polska znalazła się na 70 miejscu wśród 183 skalsyfikowanych krajów w najnowszym rankingu „Doing Business 2011”. Wyprzedziła nas Białoruś, Czechy, Rumunia i Słowacja. W kategorii „rozpoczęcie prowadzenia działalności biznesowej” jesteśmy na 113 miejscu. W Polsce na otwarcie firmy potrzebujemy miesiąca, w Singapurze założenie firmy trwa 15 minut, w Portugalii kilka dni. Skomplikowane procedury podatkowe zajmują, jak wyliczyli specjaliści, 325 godzin.

W czołówce raportu wspomnianego wyżej rankingu znajdują się Singapur, Honkong i Nowa Zelandia. W Nowej Zelandii funkcjonuje bon edukacyjny.

Pytanie: dlaczego tam można a u nas nie?

 

Machiavelli – patron żądnych władzy

Po 500 latach Machiavelli – pisarz z Florencji jest wciąż aktualny. Pisał, między innymi „Tylko źli ludzie mogą uprawiać dobrą i skuteczną politykę”. Mistrz socjotechniki. Napisał gotowe scenariusze wykorzystywane do dnia dzisiejszego. Pisał: – jak najlepiej spiskować – najwyżej we dwójkę, jak wykrywać spiski- dopiero w ostatniej chwili, jak wyrządzać krzywdy – wszystkie na raz, jak świadczyć dobrodziejstwa – po trosze, by lepiej smakowały, jak zdobyc popularność – działając w pełni samowolnie. Mądrości te spisał w formie krótkich traktatów. Ludzie, ubolewał Machiavelli, nie umieją być ani całkiem dobrzy, ani całkiem źli. Najczęściej wybierają drogę pośrednią, która jest najgorszą ze wszystkich.

Najważniejszą zasadą w rządzeniu winna być nieufnośc wobec ludzi. Cytatów można mnożyć nieskończoną ilość. Amerykański filozof Michael Walzer, analizując myśli Machiavellego pisał (w stylu samego autora „Księcia”): Politycy są niemoralni lub nieudolni. I jeszcze na koniec zdanie z dzieł samego mistrza: „skoro człowiek umie liczyć, musi być przekupny.” Pouczająca lektura!!

Goły tyłek prezydenta, burmistrza, wójta

Jestem ciekawa, czy prof. Michałowi Kuleszy podoba się kierunek, w jakim podąża rozwój samorządów. Wszak to, co się dzieje przypisuje się jego inicjatywie. Według mojego oglądu sytuacji jest  ona coraz gorsza. Reforma samorządowości w pewnym momencie się zatrzymała, a potem zaczęła się cofać. Po bezpośrednich wyborach prezydentów, burmistrzów i wójtów powinny się pojawić jednomandatowe okręgi wyborcze i bezpośrednie wybory radnych. Tak się nie stało i mamy wciąż duże upolitycznienie rad, co jest błędem i paraliżem funkcjonowania samorządów. Za to, oczywiście, jest to wciąż bardzo dobrze funkcjonujący obszar wpływów posłów. Tak więc, bezpośrednie wybory prezydenta, burmistrza i wójta,  zdecydowanie i nieproporcjonalnie umocniły władzę organu wykonawczego osłabiając władze tzw. organu ustawodawczego (rady). Ten ostatni staje się coraz bardziej przysłowiowym „kwiatkiem do kożucha”, jest alibi dla błędów prezydenta, wójta, burmistrza (zawsze można medialnie, wobec osób nie znających zasad funkcjonowania władzy w mieście powiedzieć, że coś nie wyszło, ponieważ „tak chcieli radni”). Organ tzw, wykonawczy – to wie i pozwala sobie na wszystko, nie czując presji, kontroli, jakiegokolwiek zagrożenia dla swojej władzy. Nowa ustawa o finansach publicznych może być oczywiście odczytywana w wielu aspektach. Chciałabym tutaj przedstawić wąski, ale jakże znaczący jej element. Nowa ustawa wprowadza do polskiego systemu finansów publicznych Wieloletni Plan Finansowy Państwa (art. 103 u.f.p.). W sektorze samorządowym takim instrumentem wieloletniego planowania finansowego jest przyjmowana w drodze uchwały wieloletnia prognoza finansowa. Obejmuje ona okres roku budżetowego oraz co najmniej trzech kolejnych lat. Okres objęty wieloletnią prognozą finansową nie może być jednak krótszy niż okres, na jaki przyjęto limity wydatków wieloletnich (art. 227 u.f.p.).  Wiele artykułów z niniejszej ustawy dotyczących samorządów jednoznacznie określa kompetencje zarządu (prezydenta, wójta, burmistrza) i rady. O ile dobrze pamiętam artykuł 230 mówi, że „inicjatywa w sprawie sporządzenia projektu uchwały w sprawie wieloletniej prognozy finansowej i jej zmiany należy wyłącznie do zarządu jednostki samorządu terytorialnego” (tak było do tej pory przy budżecie miasta). Artykuł 232 mówi „Zmian  w wieloletniej prognozie finansowej, z wyłączeniem zmian limitów zobowiązań i kwot wydatków na przedsięwzięcia, dokonuje zarząd jednostki samorządu terytorialnego.” Wieloletnia prognoza finansowa nie może być uchylona (art.231).  Itd, Zdaje się, że nowa ustawa podkreśla i ukierunkowuje wszelkie kompetencje, koncepcje zarządzania miastem etc na organ wykonawczy. Umacnia rolę prezydenta. Toteż prezydent może, jeśli chce, udawać, że liczy się z radą i jej koncepcjami na zarządzanie miastem, lub jeśli chce, może pokazywać swoim zachowaniem, co myśli o radzie, demokracji, swoich wyborcach. Władza wykonawcza – to władza pełna i rzeczywista. Po paru kadencjach można czynić wszystko, na przykład rozdzielać funkcje dyrektorskie bez konkursów, spłacać pieniędzmi publicznymi wiernych pretorian etc.

Chociaż przyznaję, że mianowanie Pawła S.(byłego szefa klubu PO – w zeszłej kadencji) na koordynatora prezydenta do spraw współpracy z Radą Miasta i osoby odpowiedzialnej za opiniowanie projektów radnych – ubawiło mnie. Zapewne nie jest to pomysł makiaweliczny (nie ta finezja), ale numer przedni.

PS. Ten, kto ma władzę, nie musi nikogo za nic przepraszać.

Niccolo Machiavelli

 

.

Ostatnie zaćmienie słońca

Dzisiaj po godzinie 8.20 w Małopolsce nastapiło zaćmienie słońca. Mało kto zwrócił na to uwagę. Na ulicach nikt się nie zatrzymał. Nikt nie popatrzył w niebo. Wiem, ponieważ o tej porze byłam z psem na balkonie. Zresztą widać było niewiele. I zapewne mało kto zauważył, że dla naszej generacji, ba, dla naszych dzieci, a może i wnuków było to ostatnie w ich życiu zaćmienie słońca. Następne jest przewidywane w 2200 roku. No właśnie.

Z impetem w Nowy Rok

No i coś się skończyło a coś się zaczęło. Starzeję się, czego jednym ze symptomów jest i to, że coraz mniej nie znoszę zabaw sylwestrowych, a wręcz odwrotnie: zaczynają sprawiać  mi przyjemność. Ba, wczoraj ruszyłam w tańce z lekkim bólem kregosłupa, który dzisiaj, po sylwestrowych tańcach ustapił. Jaki z tego wniosek?  Balować należy zdecydowanie intensywniej. A dlaczego ruszyłam z impetem do pisania bloga (zresztą zaczyna się piąty (!!) rok pisania pamiętniczka), ponieważ w drodze na poranne bieganie z psem usłyszałam wiadomości w radiu. A tam powiedziano dwie rzeczy, które mnie rozsierdziły: po pierwsze (cytuję chyba dosłownie) pani redaktor powiedziała, że rząd musi uczynić oszczędności, a więc podnosi VAT (!!??) Boże mój, pomyślałam, jak milony mieszkańców naszego kraju, co za bzdury, oszczędności polegają na podnoszeniu podatków! Druga wiadomość: pani minister pracy zawiadomiła nas (i tu nie przytoczę dokładnie), że ludzie po 50 roku życia powinni przejść na emeryturę ustepując miejsca młodszym. Podała nawet przykład brzmiący mniej więcej tak: jeśli miałabym przyjąć do pracy dwudziestosześciolatka, który ma do spłacenia kredyt we frankach szwajcarskich i pięćdziesięciolatka – to wiadomo, co bym zrobiła. Tak powiedziała pani minister. Nie wiem, czy ten piędziesięciolatek też miał kredyt, czy nie. Tego nie usłyszałam.  Pani minister jednoznacznie sugerowała w opisanym przypadku przyjęcie dwudziestosześciolatka (!) Jesteśmy krajem, w którym mamy najmłodszych emerytów i największą ilość rencistów. Niedawno mówiono o programach europejskich „50+”, a teraz znów jest odwrotnie. To może tak, jak z tym oszczędzaniem: oszędzamy podnosząc podatki, a także odsyłając na emerytury tudzież bezrobocie 50- latków. Eh, chyba coś się chrzani, albo ktoś chrzani. Alleluja i do przodu!!