Park Kulturowy do poprawki?

529cf30c1c360_osize1068x623q71h33f4b4Park Kulturowy na Rynku Głównym w Krakowie ma się zmienić. Zapowiadana jest kontynuacja programu. Wtedy, kiedy przygotowywano się do wprowadzenia Parku Kulturowego pilnowałam, aby wypowiadały się odnośnie proponowanych zmian środowiska związane z przedsiębiorczością. Urzędnicy uzyskali opinię członków Izby Przemysłowo-Handlowej i krakowskich kupców. Teraz będę także pilnowała, aby każdy (sic!!) pomysł urzędniczy był dokładnie skonsultowany przez wyżej wymienione środowiska.  Dlaczego to dla mnie tak ważne? Ano dlatego, że wciąż wydaje mi się, że wśród krakowskich urzędników jest prowadzony tajny konkurs na utrudnianie życia przedsiębiorcom. Być może jest tak, że który z nich wymyśli bardziej absurdalny pomysł, ten dostanie nagrodę. Oczywiście powołują się urzędnicy na potrzeby mieszkańców i turystów, a ponieważ w Polsce świadomość ekonomiczna jest prawie żadna, więc i może tak jest, że wszyscy zgodnym chórem chcieliby mieć wszystko dzięki … mannie z nieba. Jeśli chcemy mieć bezpłatną komunikację publiczną (nie znoszę pojęcia „darmową” – ponieważ jest to fałszowanie rzeczywistości; niczego nie ma „za darmo”, ktoś musi zapłacić); smocze skwery, bezpłatne koncerty dla dzieci i seniorów etc, etc, to ktoś musi zapłacić. Płacą podatnicy. Im lepiej zarabiają – tym więcej płacą. Inwestycje w mieście odbywają się dzięki podatkom. Tak więc, jeśli na przykład zmniejszymy powierzchnię letnich, kawiarnianych  ogródków – to zyskamy większą przestrzeń spacerową, ale restauratorzy mniej zarobią, mniej zapłacą podatków – i będzie mniej placów zabaw dla dzieci. Wydaje się, że jest to dość proste i logiczne.

Jakiś czas temu zorganizowałam w urzędzie miasta, w sali obrad rady miasta spotkanie urzędników z krakowskimi restauratorami mającymi firmy na Rynku Głównym. Przyszło ich nie tylu, na ilu liczyłam. Na początku  spotkania były przedstawiane przede wszystkim wzajemne, głośno artykułowane pretensje, pokazywane problemy, ale w pewnym momencie podsuwane też były propozycje rozwiązań. Miałam nadzieję, że te spotkania staną się tradycją i będą organizowane w miarę regularnie. Niestety tak się nie stało. Urzędnicy nie chcą dialogu, a przedsiębiorcy to wiedzą. Pozostaje więc droga restrykcji. Łatwiej wyprodukować uchwałę, w której się zakazuje, nakazuje, wyznacza kary. Trudniej się buduje dialog. A ja w dialog wierzę.  Dlatego też nie będę starła się przytakiwać kolejnym pomysłom urzędników. Przekona mnie do nich jak najszerzej wyrażona zgoda krakowskich przedsiębiorców. To ich dotyczy i ich trzeba przekonać. Dialog to zrozumienie i ustępstwa.

Ktoś napisał pod projektem nowelizacji koncepcji Parku Kulturowego : „jeśli ludzie nie widzą potrzeby estetyzowania miasta, to trzeba wziąć ich za łeb i to wprowadzić”.  Dziwna jest ta nasza świadomość tego, z czego powstaje dobrobyt miasta i państwa. To po pierwsze, a po drugie: dlaczego ma „estetyzacja miasta” być projektem paru osób, które „widzą i wiedzą lepiej”.  Konsultacje, negocjacje, szacunek dla drugiej strony. I rozmowy, uzgodnienia. Kto tego nie zrozumie – nie stworzy wspólnej przestrzeni funkcjonującej w dobry sposób.

Upaństwiowiona Dama.

damazgronostajemleonardodavincidamazgronostajemleonardodavinci399612article

W świecie istnieje bardzo wiele prywatnych muzeów.  Kiedyś już o tym pisałam:

„Nie zawsze i nie wszędzie na świecie istniały tylko państwowe muzea. Wśród nich znaczną część stanowią, do dnia dzisiejszego, muzea prywatne. Zresztą także i w Polsce idea muzealnictwa zrodziła się na gruncie inicjatywy prywatnej. Pierwsze muzeum zostało założone dzięki Izabeli Czartoryskiej w 1801 roku w Puławach i gromadziło pamiątki narodowe.

W 1805 roku prywatne zbiory sztuki i starożytności, gromadzone w pałacu w Wilanowie, udostępnił społeczeństwu Stanisław Kostka Potocki. Tradycje gromadzenia zbiorów są jednak dużo starsze i sięgają końca XVI wieku, kiedy tworzono tzw. gabinety osobliwości. Prywatne muzea na świecie poświęcone są bardzo wielu sprawom. Można wymienić te, które wydają się swoją tematyką skupiać znaczną uwagę odbiorców. Wśród nich znajdzie się na przykład Muzeum Czekolady z Kolonii, Muzeum Mielonki z Austin (Minesota) –  i Muzeum Historii Pogrzebów, z Houston (Texas) – pokazujące karawany, trumny oraz wystawę poświęconą sposobom balsamowania zwłok, etc, etc”

Ale to wszystko jest niczym wobec zbiorów Czartoryskich i oczywiście „Damy” Leonarda. Zbiory Fundacji liczą około 86 tys. obiektów muzealnych. W skład kolekcji wchodzi 590 obrazów, w tym „Dama z gronostajem” Leonarda da Vinci, „Krajobraz z miłosiernym Samarytaninem” Rembrandta, „Polonia – Rok 1863” Jana Matejki, rysunki i szkice autorstwa Rembrandta i Renoir’a, ryciny Albrechta Dürera. Są także broń, numizmaty, biżuteria oraz biblioteka licząca 250 tys. ksiąg, rękopisów i starodruków, w tym: akt unii polsko-litewskiej w Horodle (1413), akt hołdu pruskiego (1525) czy rękopisy „Kronik” Jana Długosza. Kolekcję tę zapoczątkowała ponad 200 lat temu Izabela Czartoryska. Prawa do zbioru odzyskał książę Adam Karol Czartoryski i przekazał założonej przez siebie Fundacji. Muzeum Narodowe w Krakowie nadal jednak było opiekunem kolekcji.Obserwowałam sytuację w Muzeum Czartoryskich od lat. Spotykałam się z przedstawicielami Fundacji. Żalili się, że nie mają żadnej odpowiedzi od pani minister poprzedniego rządu. Wysyłali listy z prośbą o spotkanie i nie otrzymywali odpowiedzi. Sytuacja naprawdę była skomplikowana. (patrz http://www.dziennikpolski24.pl/artykul/3728116,czartoryscy-blizej-miasta,id,t.html) Brakowało pieniędzy na dokończenie remontu. Parę razy spotkałam się z księciem Adamem  Czartoryskim, fundatorem i prezydentem działającej od 1991 r. Fundacji Książąt Czartoryskich. Śmiem twierdzić, że Fundacja, jak i problem ze zbiorami, problem z kontaktem z władzami, nieustająco nie dający się skończyć remont był wielkim obciążeniem dla Adama Czartoryskiego. Widziałam to wieloletnie miotanie się całego zarządu. Adam Czartoryski w przyszłym roku skończy 77 lat, ma jedyną córkę. Podejrzewam, że jego związki emocjonalne z Polską są dość słabe (nota bene nawet nie mówi po polsku). Wydaje się, że kolekcja, której był jedynym spadkobiercą, w pewnym momencie stała się dla niego obciążeniem, z którym nie mógł i nie chciał sobie radzić.

Dlatego rozwiązanie zaproponowane przez obecny rząd – zakupu dzieł jest przecięciem węzła gordyjskiego. Najprawdopodobniej ta sytuacja nie mogła trwać dłużej. I stało się to, co było najlepszym rozwiązaniem. Nie było innej możliwości. Nie można przecież zmusić kogokolwiek do prowadzenia Fundacji, czy muzeum.  Po śmierci Adama Czartoryskiego problem skomplikowałby się zapewne jeszcze bardziej.

Teatr dla niewidomych.

NiewidomyWedług danych pochodzących z Narodowego Spisu Powszechnego w 2011 roku populacja osób niepełnosprawnych w Krakowie liczyła 107 460 osób tj. 14% ogólnej liczby mieszkańców Krakowa. Na 100 mieszkańców Krakowa przypadało więc 14 mieszkańców niepełnosprawnych. W porównaniu z wynikami z Narodowego Spisu Powszechnego z roku 2002, liczba osób niepełnosprawnych w Krakowie zmalała. W 2002 roku populacja osób niepełnosprawnych stanowiła około 19% ogólnej liczby mieszkańców Krakowa.

Coraz bardziej dostrzegalne jest starzenie się społeczeństwa, które wymaga podobnego wsparcia, jak osoby niepełnosprawne. Osoby starsze przede wszystkim słabiej widzą. Dlatego wciąż  powtarza się o konieczności wsparcia dla starzejącego się pokolenia. Problemy stają się wspólne dla osób niewidzących i słabo widzących, którymi stają się osoby starsze.

Czy więc teatr, kino stają się wykluczone przez tę przypadłość? Ratunkiem jest audiodeskrypcja. Pomysł zdawałoby się nienowy: jest to opisywanie świata przez osoby widzące – tym, którzy nie widzą.

System audiodeskrypcji uruchomiono w 1981 roku, w Stanach Zjednoczonych w waszyngtońskim teatrze Arena Stage. Przy pomocy istniejącego już w nim sprzętu wzmacniającego dźwięk, a tym samym umożliwiającego jego odbiór osobom niedosłyszącym, niewidoma od dziecka Margaret Pfanstiehl i jej mąż, opracowali i wdrożyli pierwszy na świecie system narracji opisowej dla niewidomych, nazwany później audiodeskrypcją. W połowie lat osiemdziesiątych idea audiodeskrypcji trafiła na kontynent europejski i scenę małego, brytyjskiego teatru „Robin Hood” w mieście Averham, Nottinghamshire. Dzięki zastosowaniu miniaturowych odbiorników z słuchawką, podobnych do tych, jakie stosuje się przy tłumaczeniach symultanicznych, widzowie teatralni w przerwach pomiędzy dialogami mogli usłyszeć dodatkowy opis słowny scen.

Technika ta oprócz teatrów została także zaadoptowana dla potrzeb telewizji, video I DVD, kina, muzeów i galerii, stron internetowych oraz widowisk sportowych. Audiodeskrypcję w kinie zapoczątkował ośrodek kulturalny Chapter Arts Centre w Cardiff (Walia), w którym zaczęto organizować regularne projekcje z opisem odczytywanym na żywo. Dodatkowa ścieżka komentarza, podobnie jak ma to miejsce w teatrze, pojawia się podczas projekcji filmu kinowego, zaś telewidzowie mogą ją usłyszeć na specjalnie uruchamianym lub ogólnie dostępnym kanale fonii. Deskrybowane filmy i programy są także dostępne w otwartym formacie na kasetach video i płytach DVD.

Pierwszy w Polsce pokaz, adresowany do szerszego grona odbiorców odbył się 27 listopada 2006 roku w białostockim kinie „Pokój”. Dzięki zastosowaniu techniki audiodeskrypcji, niewidomi mieli okazję obejrzeć film Michała Kwiecińskiego – „Statyści”. OD 14 czerwca 2007 roku również Telewizja Polska za pośrednictwem telewizji interaktywnej ITVP udostępniła niewidomym i niedowidzącym audiodeskrybowane odcinki serialu „Ranczo”.

Oficjalne rozpoznanie poziomu potrzeb widzów niewidomych i słabowidzących w Europie, przez Royal National Institute for the Blind’s, wykazało, iż mimo zwiększającej się liczby krajów europejskich, które za pomocą techniki audiodeskrypcji udostępniają kulturę obrazu osobom niewidomym i słabowidzącym, procent audiodeskrybowanych filmów, programów, spektakli teatralnych, obrazów jest nadal zbyt ograniczony.

A jak wygląda sytuacja w Krakowie. Od lat korzysta z audiodeskrypcji Muzeum Narodowe. Na Festiwalu Muzyki Filmowej w 2015 i 2016 roku korzystano z tej możliwości. Teatry Groteska, Teatr Ludowy czy Bagatela zapraszają także osoby niewidzące na swoje spektakle. Muzeum Historyczne W ramach projektu „Dotknięcie tradycji – zbudujmy szopkę” wystawiło szopkę, która  została przygotowana w specjalnej, dostępnej dotykowo części ekspozycji we współpracy ze środowiskiem osób z dysfunkcją wzroku. Utworzono pomoce dotykowe i dźwiękowe: tradycyjną i modułową szopkę dotykową, architektoniczne detale dotykowe, słuchowisko z elementami audiodeskrypcji o historii krakowskiej szopki, film dokumentujący przebieg warsztatów oraz podpisy i plansze w alfabecie Braille`a.

Przyjrzę się  krakowskim teatrom, kinom i festiwalom. Dobrze byłoby, aby audiodeskrypcja była  wykorzystywana nie tylko przy okazji dawno istniejących spektakli czy filmów, ale aby osoby słabo widzące, czy niewidzące mieli możliwość uczestniczenia w bieżącym repertuarze 🙂

Wolność gospodarcza a działalność państwa.

KodekshonorowyWłaściwie dzisiaj (bo to przecież 13 grudnia) powinnam napisać o 13 grudnia sprzed 35 lat (Boże mój, już tyle). Tamten dzień pamiętam. Młodą dziewczyną byłam, przerażoną, ale zdeterminowaną (jak zwykle zresztą). Więc oczywiście brałam udział w strajkach, biegałam na Rynek Główny. pamiętam tamten czas doskonale.

Może też powinnam napisać o moim kiedyś  znajomym, a teraz to już nie wiem, o nowym metropolicie krakowskim, specjaliście od filozofii dialogu (sic!!)

Napiszę o gospodarce:

W […] wolnej gospodarce istnieje jeden i tylko jeden obowiązek wobec społeczeństwa związany z działaniami gospodarczymi – wykorzystywać zasoby i angażować się w działanie mające na celu zwiększanie zysków, jeżeli pozostaje to w granicach reguł gry, co znaczy: o ile polega na otwartej i wolnej konkurencji, bez naciągania i oszustw.

                                                                                                                                             Milton Friedman

                Filozoficzną przesłanką państwa w ujęciu liberalnym a także i demokratycznym, jest doktryna praw człowieka. Wedle niej wszyscy ludzie, bez żadnej różnicy, mają z natury – czyli niezależnie od ich woli, prawo do życia, do wolności, do bezpieczeństwa. Ci, którzy w danym momencie historycznym zostali uprawnieni do sprawowania władzy muszą uszanować te prawa, nie naruszając ich, a także, co więcej, muszą ich bronić.

                 Państwo prawa odzwierciedla klasyczną doktrynę o wyższości rządów prawa nad rządami ludzi, wyrażonej w formule lex facit regem. Prawa powinny być jednoznacznie sformułowane i obowiązujące wszystkich. Mechanizmy konstytucyjne powinny mieć na celu obronę jednostki przed nadużyciami ze strony władzy i powinny być gwarantami wolności człowieka.

                Pojęcie wolności odgrywa rolę kluczową w wielu koncepcjach politycznych
i filozoficznych. Nie jest ono pojęciem jednoznacznym, istnieje w wielu odmianach. Można mówić o wolności osobistej i społecznej (pierwsza z nich to wolność od państwa, druga zaś funkcjonuje w ramach społeczności państwowej i dzięki niej); o wolności negatywnej i pozytywnej.

                Wolność w liberalnych koncepcjach politycznych jest zagadnieniem najważniejszym. Oznacza ona w dużej mierze przede wszystkim wolność w zakresie sfery życia ekonomicznego. Jest to podstawa funkcjonowania wolnego rynku. Wolność osoby ludzkiej to nieograniczona wolność życia gospodarczego. Liberałowie zauważali jednak potrzebą jej limitacji. Istniejące kodeksy prawne, system sądowniczy, struktury społeczne (rodzinne) ograniczają, co jest oczywiste dla wszystkich, wolność człowieka. Nie istnieje ona w oderwaniu od innych wartości takich jak prawda, dobro, sprawiedliwość.

                Wolność gospodarcza rodzi się wraz z ograniczeniem roli państwa, które, nie powinno przeszkadzać w działalności jednostki. Państwo dbające o tę wolność jest równocześnie państwem prawa zredukowanym w swojej roli do minimum.

                Współczesna rzeczywistość polska nie jest oparta, patrząc chociażby na wyżej przywołane kryteria, na zasadach liberalnych. Państwo w dalszym ciągu rozbudowuje się

i utrwala swoją dominującą pozycję.

                Prawo do wolności i prawo do równości w sferach ekonomicznych liberalizmu i egalitaryzmu są właściwie wartościami przeciwstawnymi, nie można w pełni urzeczywistnić jednej nie naruszając drugiej. Społeczeństwo preferujące prawo do wolności gospodarczej,
a więc liberalne, przeniknięte jest nierównością, zaś społeczeństwo egalitarne nie uznaje wolności każdego.

                Dla liberałów najważniejsza jest wartość wolności jednostki, egalitaryści preferują wspólnotę jako całość. Liberalizm głosi wolność jednostkową w sferze ekonomicznej, jak i duchowej przeciwko państwu. Demokracja włącza jednostkę w społeczeństwo, w którym decyzje podejmuje się kolektywnie poprzez wydelegowanych przedstawicieli.

                Współczesna polska rzeczywistość nie ceni i nie toleruje wolności. Wolność gospodarcza zdominowana jest przez wszechobecność państwa wyrażającą się między innymi poprzez bogatą ofertę wszelkiego typu koncesji. Część z nich można wykupić od państwa , część zaś prezentowana jest społeczeństwu jako wynik sprawiedliwości  władzy i tej nie można (teoretycznie) kupić, można ją, w dowód łaskawości władzy, jedynie otrzymać. Tworzone są wielowarstwowe komisje, które badają zasadność wniosków, wydają decyzje, które następnie weryfikują i niekiedy wycofują, niekiedy przedłużają ich ważność. Działalność państwa odwołuje się do sprawiedliwości, a więc normy etycznej. I rzeczywiście moralność występuje tutaj w wielu aspektach.. Działanie etyczne ma miejsce w pracy urzędnika państwowego, który posiada świadomość swojej, niczym nieograniczonej władzy, bo przecież państwo ograniczając wolność dla podmiotów gospodarczych daje nieograniczoną wolność urzędnikom. Ze strony drugiej występuje pokorny petent oczekujący na decyzję władzy. Mówimy więc tutaj o moralności petenta funkcjonującego w państwie dystrybucyjnym stwarzającym pozory wolnego rynku. Problem jest trudny.

                Zastanówmy się, co powinno należeć do funkcji podstawowych rządu, który współpracuje z obywatelem danego państwa. Tą istotną funkcją powinno być stworzenie możliwości, dzięki którym nastąpi realizacja działań gospodarczych. Celem zaś owych działań powinna być maksymalizacja długoterminowych wartości finansowych. Jeśli władza nie zapewnia jak najdogodniejszych warunków do rozwoju gospodarki, działania gospodarcze zamierają lub zbliżają się do korupcji i wszelkiej innej nieuczciwości. Nie ma podstaw do mówienia o etyczności w biznesie w sytuacjach skrępowania i ograniczeń wolności gospodarczej.

                Etyka biznesu jest uniwersalna, ponieważ uniwersalne są znajdujące się u jej podstaw zasady. Pomimo wielu różnic wynikających z kulturowych korzeni etyki można wyabstrahować te zasady, które wyrażają prawdy ponadkulturowe i obowiązujące wszystkich. Etyka w ogóle (a w tym i etyka biznesu) nakazuje przede wszystkim zwyczajne przyzwoite postępowanie w interesach. Cóż jednak zrobić, jeśli istnienie firmy jest zagrożone. Nie tylko dla właściciela jest to bardzo trudne pytanie, ale i dla pracowników, których miejsca pracy są niepewne.

                Zagrożenia moralne istnieją tam, gdzie zasady funkcjonowania instytucji prowokują robienie, tego, czego się nie powinno czynić. W każdym przedsiębiorstwie występują konflikty interesów, które mogą być rozstrzygalne w obszarze dających się wyjaśnić rozwiązań moralnych. Wiele zachowań etycznych określa się jako jednoznacznie naganne – do nich należy łapówkarstwo Stwarza ono konflikty interesów, które z konieczności owocują naruszeniem wymagań etyki. Cóż jednak czynić, jeśli do zachowań niemoralnych nakłaniają urzędnicy państwowi. Czy chronić własny ethos za wszelką cenę, nawet tę związaną z likwidacją miejsc pracy, czy pójść na współpracę objawiającą się korupcją w imię celów innych (może wyższych) związanych z przetrwaniem firmy. Czy w dalszym ciągu, wobec faktu zaistniałych pytań dotyczących własnego istnienia jako przedsiębiorcy i istnienia firmy można nieustająco wierzyć zasadzie „ethics pays”. Jak dalece opłaca się etyka; kiedy można spodziewać się efektów jej akceptacji i stosowania, czy teraz, wobec siebie samego, czy na Sądzie Ostatecznym, czy na zebraniu z pracownikami firmy, którzy dowiedzą się o rozwiązaniu zakładu pracy w imię „ethics pays”?

                Pierwszymi, którzy pytali o wzajemne stosunki ekonomii, etyki i polityki byli Platon, Arystoteles i św.Augustyn. Dostrzegali oni odrębność tych obszarów ludzkiego działania a jednak starali się zbudować wspólną płaszczyznę ich istnienia. Próbą taką była teoria sprawiedliwości Platona i koncepcja wspólnoty politycznej Arystotelesa. Być może i dzisiaj rodzi się kolejna potrzeba połączenia sfer bycia człowieka w etyce, polityce i gospodarce. Pomimo tego, że w rzeczywistości polskiej sfery te zbliżają się jedynie w coraz bardziej skandalicznych aferach gospodarczych, politycznych i na pewno nie etycznych, potrzeba ta jest widoczna.

                Pytanie „czy bycie etycznym się opłaca” wydaje się być nadal aktualne.

 

 

Nie uciekłam ze statku..

stockvectorblackandwhitevectorillustrationofasinkingship128321057Przeczytałam dopiero dzisiaj wywiad pana redaktora Piotra Drabika z panem Aleksandrem Miszalskim (szefem struktur PO w Krakowie). Pan redaktor pytając szefa krakowskich struktur o osoby, które opuściły Platformę umieszcza mnie w grupie pod tytułem „ucieczka z tonącego statku”. Zdenerwowała mnie ta kategoria. Napisałam do pana redaktora dwa listy i przypomniałam mu moją rezygnację, która wciąż znajduje się na niniejszym blogu.

Listy do pana redaktora:

numer 1:”Szanowny Panie Redaktorze
Przeczytałam przed chwilą Pana wywiad z Aleksandrem Miszalskim i zwróciłam uwagę na pytanie, które Pan zadał. Chcę zwrócić Pana uwagę na sprawę, którą być może Pan nie zauważył. Ja opuściłam PO wtedy, kiedy ona miała wyższe notowania, niż Nowoczesna. Pół roku wcześniej opuściłam PO, zanim wstąpiłam do Nowoczesnej i wtedy także Nowoczesna miała niższe notowania, niż PO.  Tak więc, bardzo Pana proszę o nie umieszczanie mnie w kategoriach „ucieczki z tonącego statku”. Byłabym Panu bardzo wdzięczna.
Z wyrazami szacunku”

numer 2:”Bardzo przepraszam, ale pozwalam sobie dołączyć moją rezygnację z PO, którą złożyłam władzom partii w grudniu 2015 roku.
Jak być może i Pan się w niniejszej rezygnacji doczyta, że nie były to ambicje personalne, czy cokolwiek tego pokroju, ale przede wszystkim rozstanie PO z koncepcjami, które jej towarzyszyły przy powstaniu ( osobiście zakładałam pierwszą partię w moim życiu, jaką była PO). Odeszłam z PO, ponieważ uważałam wtedy, kiedy składałam rezygnację i uważam do tej pory, że opieszałość i nierealizowanie programu doprowadziło do wygrania PiSu. I nie doskonałość PiS, ale zaniedbania PO – są podstawą tego, co oceniam negatywnie, a co dzieje się w Polsce.
I wciąż nieustająco ubolewam nad tym, że samorządowośc jest polityczna. I wciąż twierdzę, że tak być nie powinno, ale …niestety jest. Nie można byś jedynie samorządowcem.”

Nigdy i nigdzie nie uciekałam z jakiegokolwiek tonącego statku. Jestem człowiekiem, który takich rzeczy nie robił i nie zrobi.

— 
— 

In vitro

Zapłodnienie in vitro jest dzisiaj jedna z najbardziej rozpowszechnionych metod umożliwiających poczęcie dziecka parom mającym problemy. Od momentu jej wynalezienia przez Roberta Edwardsa i Patricka Steptoe, w klinikach oferujących zapłodnienie in vitro przyszło na świat ponad milion dzieci. Technika ta jest powszechnie akceptowalna, a dyskusje w środowiskach medycznych dotyczą przede wszystkim problemów

W krajach wysokorozwiniętych 1 do 5% dzieci rodzi się w wyniku zapłodnienia metodą in vitro.

W Polsce, o czym warto przypomnieć art. 71 Konstytucji RP mówi o tym, że rodzina i macierzyństwo podlegają szczególnej ochronie Państwa a także na podstawie art. 16 Deklaracji Praw Człowieka, który stanowi, iż prawo do posiadania potomstwa jest podstawowym prawem człowieka.

Wspomaganie poczęcia dziecka wiąże się z z ogromnym  emocjonalnym napięciem. Osoby cierpiące z powodu niepłodności bardzo często zwracają się do lekarzy zajmujących się wspomaganiem rozdrodu po długotrwałym okresie niepowodzeń i rozczarowań.

Prof. Barbara Chyrowicz pisze:

Można się nadto zastanawiać, czy prokreacja kontrolowana przez odpowiednio wykwalifikowanych specjalistów nie jest bardziej “ludzka” niż zdanie się w tej materii na ślepe mechanizmy natury. Niby dlaczego rozumne i wolne istoty nie miałyby wykorzystywać swojej inteligencji również, gdy chodzi o nowych przedstawicieli rozumnego gatunku. Czyż nie wydaje się to aż nadto zrozumiałe?Bocianyiinvitrokukupl

Hiszpański smok w Krakowie.

 57fa7e8e3d797_osize933x0q70h8734d4

 

 Kraków jest znany na świecie. I nie jest to odkrywcze sformułowanie. Jednak każdy, kto do nas przyjedzie – wyjeżdżając będzie wiedział o naszym mieście więcej i zapewne inaczej będzie o nim opowiadał. Stajemy się miejscem, w którym pracują przyjeżdżający do nas artyści. Nie piszę tutaj tylko o muzykach, których możemy słuchać w filharmonii, czy innych miejscach, o pisarzach, którzy wpadają nie tylko na chwilę, ale dłużej mieszkają w Krakowie. Coraz częściej pojawiają się u nas artyści tworzących  street art.

Parę tygodni temu w Krakowie gościł  znany i uznany artysta : hiszpański malarz Antonio Segura Donat znany jako Dulk.  Jak sam mówił, przed wizytą dużo czytał o Krakowie.  Zainteresowały go legendy krakowskie. I w ten sposób oczywiście trafił na smoka wawelskiego. Przygotowywał przez dłuższy czas szkic dzieła, które namalował na murze Ronda Mogilskiego.

Malarstwo 33-letniego twórcy jest bardzo charakterystyczne. Jego obrazy na murach można znaleźć w Mediolanie, Brukseli, Chicago, Berlinie, Madrycie czy Paryżu. Maluje w sposób bardzo rozpoznawalny. Opowiadał, że takie, jak prezentuje widzenia świata zaczęło się w dzieciństwie, kiedy  pomagał ojcu karmić ptaki, które hodowali w domu. Żył w środowisku, w którym występowały zwierzęta. Wtedy też zaczął kopiować ilustracje egzotycznych zwierząt znajdowanych w starych encyklopediach. Kiedy miał 18 lat zaczął je przenosić ze swojego szkicownika na mury. I tak narodził się Dulk.

Ukończył grafikę na Uniwersytecie w Walencji. Poza tworzeniem sztuki w przestrzeni miejskiej, ilustruje książki,  zajmuje się reklamą, tworzy plakaty. Każdą pracę traktuje jak osobne i ważne wyzwanie.

Jego sztuka to świat pełen surrealistycznych wizji, przepełniony wyimaginowanymi szczegółami. Właściwie wszędzie odnajdujemy przedziwne zwierzęta umieszczane w przestrzeni pełnej intensywnych kolorów. Tak więc, jakby z góry było wiadome, że Dulka zainteresuje wawelski smok. Powstała hiszpańska wersja wawelskiego smoka. Obraz powodujący, jak większość dzieł odwołujących się do surrealizmu, pewien niepokój a zarazem i zdziwienie. Sam Dulk mówił, że jego obrazy są być może przestrogą przed katastrofą ekologiczną ziemi.

Dulk malował obraz na Rondzie Mogilskim przez tydzień w strugach deszczu. Niekiedy deszcz i wiatr ustawały, ale na słońce musieliśmy czekać, aż do samego końca projektu. Było bardzo zimno. A jednak, pomimo tych trudnych warunków w pracy, artysta poza nią zdążył odwiedzić wiele miejsc w Krakowie. I powiedział, że Kraków jest jednym z najpiękniejszych miast, w jakich tworzył. Załóżmy, że nie była to jedynie kurtuazja. W każdym razie Antonio Segura Donat zapowiedział, że zapewne do Krakowa wróci.

Zapraszanie Dulka do Krakowa, czekanie na jego wolny termin (a jest bardzo zajętym artystą), następnie przygotowanie szkiców, decyzje artysty; najpierw negocjacje, potem korespondencja trwająca przez prawie dwa lata, a następnie opieka nad pobytem w Krakowie to zasługa bardzo wielu osób, a przede wszystkim Fundacji „101 murali”.  Moja współpraca z Fundacją była przez cały czas była wzorowa. A efekty dwuletniej działalności widać na Rondzie Mogilskim, gdzie serdecznie zapraszam.

 

 

 

 

 

 

 

 

Święto matematyki.

0

Kraków wśród wszystkich walorów, jakie posiada, odgrywa także dość szczególną rolę w polskiej nauce. I to nie tylko dlatego, że było tutaj i jest wiele uczelni, ale także i dlatego, że wiele wybitnych postaci naukowców związanych było i wciąż jest z Krakowem.

Niedawno, w Dniu Nauczyciela 14 października, na krakowskich Plantach został odsłonięty pomnik poświęcony dwóm wybitnym matematykom: Stefanowi Banachowi i Ottonowi Nikodymowi. Pomnik jest przypomnieniem wydarzenia, które miało miejsce 100 lat temu najprawdopodobniej na tej właśnie ławeczce , na której siedzieli. Wtedy to miało miejsce spotkanie, które przeszło do historii matematyki.

W roku 1916 dr Hugo Steinhaus, uczony udał się na wieczorny spacer krakowskimi Plantami. Pisał potem we wspomnieniach: ”idąc letnim wieczorem roku 1916 wzdłuż_ Plant usłyszałem rozmowę, a raczej tylko kilka słów; wyrazy „całka Lebesgue’a” były tak nieoczekiwane, że zbliżyłem się do ławki i zapoznałem z dyskutantami: to Stefan Banach i Otto Nikodym rozmawiali o matematyce. Powiedzieli mi,  że mają jeszcze trzeciego kompana, Wilkosza, którego bardzo chwalili.”

Banach miał wówczas 24 lata, wrócił do Krakowa po paru latach studiów na Politechnice Lwowskiej i zajmował się matematyka amatorsko. Nikodym, absolwent studiów w zakresie matematyki i fizyki we Lwowie, był nauczycielem matematyki w IV Gimnazjum w Krakowie.

Steinhaus zorientował się wtedy, że Banach ma niezwykły matematyczny talent i zadbał o jego rozwój naukowy. Mawiał, ze był on jego największym matematycznym odkryciem.

Na ławce dzisiaj widzimy Banacha i Nikodyma dyskutujących o matematyce. Figury opracowane zostały w oparciu o ich fotografie.

Na ławce są także wyryte znaki matematyczne. Nie są one przypadkowe. Jest to fragment pracy Banacha i Steinhausa, opisującej rozwiązanie problemu zakomunikowanego przez Steinhausa dwóm młodym pasjonatom matematyki tego właśnie wieczora.

 Historycy nauki uważają Mikołaja Kopernika, Marie Skłodowska-Curie oraz Stefana Banacha za trójkę największych polskich uczonych.

Stefan Banach urodził się 30 marca 1892 roku w Krakowie jako nieślubne dziecko Katarzyny Banach i Stefana Greczka. W roku 1920, za wstawiennictwem Steinhausa, Banach został asystentem na Politechnice Lwowskiej. W roku 1920 uzyskał stopień doktora, dwa lata później habilitacje i niemal natychmiast po niej nominacje na profesora nadzwyczajnego Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. W roku 1924 został powołany na członka Polskiej Akademii Umiejętności. We Lwowie, pod dużym wpływem Banacha, działała słynna Lwowska Szkoła Matematyczna. Gdy po wojnie okazało się, że Lwów zostanie włączony do ZSRR, Banach miał przyjechać do Krakowa i objąć specjalnie dla niego utworzona katedrę na UJ. Nie zdążył – zmarł 31 sierpnia 1945 roku.

Otton Nikodym urodził się 13 sierpnia 1887 w Zabłotowie koło Kołomyi. Jego ojciec był inżynierem chemikiem. Nikodym ukończył gimnazjum we Lwowie, a w 1911 roku studia w zakresie matematyki i fizyki na Uniwersytecie we Lwowie. Podjął prace nauczyciela matematyki w IV Gimnazjum w Krakowie, wykładał także w Studium Pedagogicznym UJ.

W 1924 roku, uzyskał doktorat. Jego żona była pierwszą kobietą doktorem nauk matematycznych na UJ. Po doktoracie Nikodym wykładał na UJ i na kursach dla nauczycieli. Przez rok był w Paryżu, a w 1930 roku przeniósł się do Warszawy, gdzie pracował na Uniwersytecie Warszawskim. Okres II wojny światowej spędził w Warszawie. Po wojnie przez rok był profesorem na krakowskim wydziale Politechniki Śląskiej. W 1946 roku wyjechał za granice, a po roku definitywnie do Stanów Zjednoczonych. Zmarł 4 maja 1974 w Utica.

Ławeczka powstała dzięki paru pasjonatom, którzy utworzyli powołany przez dziekana Wydziału Matematyki i Informatyki UJ, prof. dra hab. Armena Edigariana „Komitet ds. ławeczki Banacha i Nikodyma.  W jego skład weszli: przewodniczący Komitetu dr Krzysztof Ciesielski (UJ, Wydział Matematyki i Informatyki) członkowie: dr hab. Artur Birczyński (Instytut Fizyki Jądrowej PAN), dr Danuta Ciesielska (Instytut Historii Nauki PAN), dr Małgorzata Jantos (UJ, Zakład Filozofii i Bioetyki CMUJ), prof. dr hab. Jerzy Ombach (UJ, Wydział Matematyki i Informatyki), prof. dr hab. Piotr Tworzewski (UJ, Wydział Matematyki i Informatyki) i prof. dr hab. Karol Życzkowski (UJ, Wydział Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej). Autorem rzeźb jest prof. Stefan Dousa – twórca najlepszych polskich medali, rzeźbiarz o wielkim i niekwestionowanym dorobku , laureat prestiżowych nagród i autor znaczących wystaw. Fundatorem całego wydarzenia jest firma Astor. Podziękowania serdeczne dla pana prezesa Stefana Życzkowskiego.

Przy przedsięwzięciu wspierało nas bardzo wiele osób, który jesteśmy bardzo wdzięczni

Kobiety mówią "nie".

57f2149c32dfc_p

Zawsze, lub prawie zawsze jest tak, że dyżurnym problemem zastępczym jest aborcja, zakazy z nią związane etc. Kiedy coś się dzieje i ktoś chce przykryć temat, to zaczyna się jazda z aborcją. Nie jest to pomysł PiSu, ale był wykorzystywany,  o ile pamiętam, dość często. Jednak po raz pierwszy kobiety powiedziały „nie”, mamy dość, nie chcemy, aby za sprawą problemów najbliższych kobietom właśnie i bardzo, bardzo trudnych, ktoś załatwiał swoje sprawy.

Byłam na wszystkich spotkaniach i oczywiście na Czarnym Marszu. Nie pomyślałam nawet, że kiedykolwiek przyjdzie mi znów strajkować w sprawie obrony ludzkiej godności i wolności. Jestem z pokolenia solidarnościowego i swoje strajki, jak mi się wydawało, już zaliczyłam. A tu znów, wobec zamachu na wolność – wypadało stanąć w szeregu. I Szanowni Państwo, były to szeregi dość specyficzne. W Krakowie, jak przeczytałam, w Czarnym Marszu wzięło udział ponad 20 tysięcy ludzi. W przeważającej ilości były to młode kobiety. Wiele z nich było z dziećmi, a zapewne bardzo wiele ma dzieci. I tak naprawdę, co wszędzie podkreślam, nie był to marsz popierający aborcję. Ja sama nie jestem zwolenniczką aborcji. Był to marsz za edukacją, za wolnością wyboru i przeciw wykorzystywaniu aborcji, jako tematu zastępczego. Głos był mocny. Może kogoś to nauczy, aby nie wykorzystywać kobiet i ich spraw do tuszowania innych problemów, które ma państwo. Dajmy spokój.

I szlag mnie trafia (przepraszam), jak facet przed urzędem powiedział mi, że jest przeciwny marszowi, bo „nawet dziecko z gwałtu trzeba urodzić, ponieważ nie wolno zabić”. A potem dodał „moja żona tez tak myśli i na pewno by takie dziecko urodziła”. I to jest różnica, jak mniemam, pomiędzy teorią i praktyką. A praktyka, oby nie spotkała żony w/w członka PO, mogła by wykazać zupełnie rożne postawy i zachowania i   być zaskakująca dla wszystkich.

A TVP 1 wieczorem nadała film o eugenice. Czytaj: manipulacji ciąg dalszy.

Hałas w Krakowie

z12773490QBoluchanasilajacysieglowniewnocyoslabienie„Nadejdzie kiedyś czas, gdy ludzkość będzie musiała rozprawić się z hałasem równie stanowczo, jak dziś rozprawia się z dżumą i cholerą”

Robert Koch

Żyjemy w głośnym świecie. Nasz słuch narażony jest na wysokie natężenie dźwięku zarówno w pracy jak i w domu. Około 50 mln osób mieszkających w obszarach miejskich cierpi z powodu wysokiego poziomu hałasu ulicznego w nocy, który ma szkodliwy wpływ na zdrowie. Kraków, jak prawie wszystkie wielkie miasta, ma problem z hałasem, który jest jednym z najbardziej uciążliwych czynników szkodliwych w środowisku naszego przebywania. To drugi największy problem ekologiczny, po zanieczyszczeniu powietrza

Za jednostkę ciśnienia akustycznego uznano decybel (1dB). Przyjmuje się, że według badań 10 dB  to szmer liści przy łagodnym wietrze; szum w biurach – to 50 dB; zwykła rozmowa –  60 dB; wnętrze głośnej restauracji – 70 dB; śmigło samolotu w odległości nie większej, niż 5 m – to 120 dB

Hałasy o poziomie poniżej 35 dB nie są szkodliwe dla zdrowia, ale mogą być denerwujące. Hałasy o poziomie od 35 do 70 dB wywierają ujemny wpływ na układ nerwowy człowieka. Pociąga to za sobą zmęczenie i spadek wydajności pracy. Może on obniżyć zrozumiałość mowy i utrudnić zasypianie i wypoczynek.
Hałasy o poziomie od 70 dB do 85 dB trwające stale, mogą powodować zmniejszenie wydajności pracy, trwałe osłabienie słuchu, bóle głowy i ujemny wpływ na ustrój nerwowy człowieka.
Hałasy o poziomie od 85 do 130 dB powodują liczne uszkodzenia słuchu i różne schorzenia, jak zaburzenia układu krążenia, nerwowego, równowagi i inne oraz uniemożliwiają zrozumiałość mowy nawet z odległości 0,5 metra.
Hałasy o poziomie od 130 dB do 150 dB pobudzają do drgań niektóre wewnętrzne organy ludzkiego ciała, powodując ich trwałe schorzenie, a niekiedy zupełne zniszczenie. Ludzie pracujący w takim hałasie mają z reguły poważnie osłabiony, a najczęściej uszkodzony słuch.

Hałasy o poziomie powyżej 150 dB już po 5 minutach całkowicie paraliżują działanie organizmu,. Hałas powoduje poważne zaburzenia w organizmie ludzkim i jest powodem wielu ciężkich schorzeń. Jest przyczyną wcześniejszego starzenia się i może skrócić życie o 8-12 lat. W starożytnych Chinach hałas traktowano jako surową karę dla przestępców. Za obrazę cesarza karano przestępców nie wieszaniem, ścięciem, ale zabijano hałasem.

W literaturze naukowej istnieją różne kwalifikacje hałasu: mówi się o hałasie przemysłowym i o komunalnym (ten ostatni, to przede wszystkim to, co spotykamy w mieszkaniach i w środowisku wokół miejsc zamieszkania). Największym problemem jest hałas spowodowany przez środki transportu drogowego, kolejowego i lotniczego.

W Polsce podstawą prawną do oceny wyników pomiarów akustycznych w budynkach mieszkalnych, zamieszkania zbiorowego i użyteczności publicznej stanowi Zarządzenie Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej z 1996 roku. Ustawa Prawo ochrony środowiska (art. 117) wprowadza obowiązek dokonywania oceny stanu akustycznego środowiska dla: aglomeracji o liczbie mieszkańców większej niż 100 tysięcy. Zgodnie z art. 118 ustawy ocena ta polega na analizie występującej sytuacji według  mapy akustycznej. Ustawa określa również zakres i sposób prezentacji map akustycznych. Kraków taką mapę posiada.

Wyniki badań przesiewowych słuchu u noworodków prowadzonych w wielu krajach, w tym również w Polsce, pokazują, że w okresie noworodkowym wrodzone zaburzenia słuchu stwierdza się u ok. 1–2 dzieci na 1000 urodzeń. Wśród dzieci w wieku szkolnym częstość występowania zaburzeń słuchu wzrasta do kilkunastu procent.

Występowanie zaburzeń słuchu w pierwszych latach życia może negatywnie wpływać nie tylko na rozwój mowy, lecz także na rozwój emocjonalny i poznawczy dziecka oraz jego funkcjonowanie we wszystkich sferach życia rodzinnego i społecznego na każdym etapie edukacyjnego rozwoju

Hałas jest realnym zagrożeniem zdrowia. Coraz więcej dzieci i młodych ludzi mają problemy ze słuchem. Smutna jest świadomość, że może już niedługo przyjdzie nam żyć w społeczeństwie ludzi głuchych. Rodzi się pytanie, czy jesteśmy cokolwiek z tym zagrożeniem zrobić.

W Krakowie w dniach od 3 do 8 października odbędą się dni poświęcone słuchowi, jego zagrożeniom, stanu zdrowia młodych krakowian i przyszłości miasta. Zapraszamy Państwa do uczestnictwa .