O kulturze w Krakowie. Finansowo i nie tylko.

 

Chcę napisać o budżecie Krakowa, w kontekście wydatków na kulturę, ale nie tylko o tym.

Jaki jest tegoroczny, a właściwie zmierzający ku końcowi budżet miasta na rok 2023. Przypomnienie czym jest budżet miasta. Niewiele osób chce wejść i zanurzyć się w skomplikowane tabelki. W związku z czym to, co chcę tutaj  pokazać jest olbrzymim skrótem.

Budżet Krakowa na 2023 rok ostatecznie, po przyjęciu go z autopoprawką, zakładał, że dochody miasta ogółem wyniosą 6 mld 863 mln zł. Wydatki miasta ogółem w 2023 roku zaplanowano na poziomie 8 mld 022 mln zł – i jest to kwota o ponad 9,9 proc. wyższa od przyjętej na rok 2022

Rok bieżący to, o czym nie powinno się zapominać: inflacja, która w październiku 2022 r. wyniosła 17,9 proc. (jest najwyższa od 26 lat!), gwałtownie rosnące ceny energii i paliw (wzrost o 41,7 proc.), a także materiałów budowlanych i robocizny (w 2023 r. zaplanowano dwustopniową podwyżkę płacy minimalnej) – to główne czynniki, które utrudniają samorządom proces inwestycyjny.

Zgodnie z uchwalonym budżetem na łączną sumę dochodów miasta w 2023 r. składają się: dochody własne gminy (ponad 2,5 mld zł); udział gminy w podatkach PIT i CIT (prawie 2,1 mld zł); subwencje i dotacje z budżetu państwa (1,9 mld zł); środki ze źródeł zagranicznych (316 mln zł).

Co się składa na wydatki miasta: największym z nich jest edukacja, ale poza tym transport, ochrona zdrowia, gospodarka komunalna, świadczenia rodzinne (w tym świadczenia z funduszu alimentacyjnego), pomoc społeczna, bezpieczeństwo publiczne, inwestycje i jeszcze wiele innych zadań. Kultura otrzymała 4% budżetu miasta. No tak,  niektórzy powiedzą: niewiele , bo to tylko ponad 355 milionów, inni zaś zapytają; dlaczego tak dużo, kiedy potrzeba coraz więcej wydawać na profilaktykę zdrowotną, edukację, transport (a kultura przecież zaczeka, bo kto nią się naje, ochroni przed zimnem etc). Kultura to wydatki bieżące, ale także i inwestycje. W obszarze kultury powinny być realizowane: zabezpieczenie konserwatorskie i modernizacja Fortu nr 48a „Mistrzejowice”, rekultywacja i zagospodarowanie terenów po zniszczonych elementach Fortu nr 2 „Kościuszko”, dostosowanie restaurowanego starego Fortu austriackiego 52a „Łapianka” oraz przestrzeni w nowym budynku dla potrzeb wystawienniczych dla Muzeum Ruchu Harcerskiego, modernizacja Galerii Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki. Skończyłam z danymi.

Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, że przechodzę teraz do punktu kolejnego niniejszego tekstu. Od paru lat jestem przewodniczącą Komisji Kultury i Ochrony Zabytków w radzie miasta Krakowa. Teoretycznie, na podstawie ustawy, Rada jest organem stanowiącym i kontrolującym; prezydent zaś organem wykonawczym. Zdawałoby się więc, że to radni tworzą budżet i nakazują wykonać go organowi prezydenta. Niestety, nie jest to prawdą. Rada otrzymuje od organu wykonawczego gotowy przygotowany budżet i radni maja niewielki wpływ na jego wygląd (pomimo 400 poprawek, które zostały złożone przed radnych w bieżącym roku). Pisałam już wielokrotnie o marginalizowaniu roli rad i teraz już nie będę. Jest, jak jest. Wynika to ze sposobu wzajemnych relacji owych dwóch organów. A są one takie – jakie są. Prezydent i urzędnicy radnych traktują z dużym dystansem (delikatnie nazywając).  Słyszymy: jeśli chcecie państwo coś w budżecie zmienić – to proszę bardzo wskażcie z czego zabrać. I zaczynają się gonitwy po budżecie, gdzie znaleźć tę czy tamta kwotę na zadanie, które obiecaliśmy mieszkańcom. No, ale przecież wszyscy o tym wiedzą, ponieważ z olbrzymią estymą traktuje się na wielu uroczystościach, spotkaniach….urzędników, a nie radnych, bo przecież, gdzie kasa – tam i władza, a kasę maja urzędnicy. Moim zdaniem: powinna być jak najszybsza zmiana w funkcjonowaniu jednostek samorządu terytorialnego, bo jak długo można udawać, że jest dobrze.

No tak i teraz kolejny punkt: od lat przychodzą do mnie artyści, twórcy, menadżerowie kultury (to ci, którzy nie wiedzą, gdzie iść się powinno, albo ci, którzy tam, w urzędzie już byli liczą na wsparcie i pomoc radnego). I nie będzie odkrywcze moje stwierdzenie, że każdy z wyżej wymienionych ma absolutne przekonanie, że jest wybitnym artystą i wyraża głębokie oburzenie, że nie jest doceniany. Przychodzą i mi mówią: mam koncepcję festiwalu, nigdzie tego nie ma, a ja wymyśliłem i potrzebuję tylko 400 tysięcy. Ja na to, że budżet zamknięty, suma znaczna, więc właściwie w tym roku nie jest to możliwe, aby nawet przyjrzeć się projektowi, bo kasy nie ma, a na przykład pracownicy domów kultury zarabiają dość kiepsko i uciekają do innych miast, innych zawodów, a urząd musi im wypłacać miesięczne pensje (dość żałosne) i to też  z puli w dziale kultura. Wtedy to, w mediach społecznościowych, pojawiają się wpisy, jaki durny jest urząd, beznadziejni radni i przygłupiaści, ponieważ nie docenili wielkości pomysłu, nie zachwycili się  i kasy nie dali. Natychmiast znajdą się następni rozżaleni, którzy złożyli na przykład aplikację o stypendium i go nie dostali, a przecież powinni. Narcyzm artystyczny wylewa się litrami. Żadne rozmowy nie wchodzą w grę; bo jakże, artysta żąda i artyście się należy. W ciągu tygodnia mam kilka , a niekiedy i kilkanaście takich spotkań. Nie wnikam w to, jakimi drogami idą decyzje urzędników przydzielające jednym pieniądze, a innym nie. Kiedy pytam o przebieg konkursów, dają mi punktacje, regulaminy i opinie specjalistów, no bo przecież jestem organem kontrolującym. Ergo, z jednej strony żądający artyści, z drugiej urzędnicy zasłaniający się tym, że są jedynie (!!) organem wykonawczym (co oczywiście prawdą nie jest) i wykonują to, co im się zleca. Kompletnie rozmyta odpowiedzialność, a mogłoby być prościej, o czym wielokrotnie pisałam w innych miejscach. I pozostaję z pytaniem: jak znaleźć się w takim miejscu, czy jest jakakolwiek szansa, aby  artyście, czy też „artyście” powiedzieć, że jego pomysł nie nadaje się do realizacji, że kasy nie powinien nigdy dostać z podatków mieszkańców Krakowa, że być może powinien poszukać ich gdzie indziej, albo, co zrobić, jeśli artyści, menadżerowie, ci najlepsi, wyjeżdżają, bo są tak dobrzy, że gdzieś tam – nam ich zabiorą.  Świat pełen pretensji, oparty na narcyzmie, wybujałych aspiracjach  pretensjach, roszczeniach. Taki trudny świat – oparty, jak to bywa najczęściej, na pieniądzach.

 

 

 

 

 

 

Autor

jantos

Moje życie zawodowe jest z pracą ze studentami. Ukończyłam dwa fakultety, ale już pod koniec drugiego rozpoczęłam pracę na uczelni (najpierw na AGH, potem przez 40 lat na Uniwersytecie Jagiellońskim). Ale także przez 23 lata prowadziłam działalność gospodarczą, byłam członkiem prezydium Izby Przemysłowo - Handlowej w Krakowie ; przez 22 lata byłam radną Krakowa (wiceprzewodniczącą Rady Miasta, a potem przez dwie kadencje przewodnicząca Komisji Kultury)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *