No i stało się. Prezydent JM, po budowaniu napięcia, zdecydował się na kandydowanie. Myślę, a tylko taką mam możliwość (jedynie własnych podejrzeń, ponieważ nie jestem częstą bywalczynią prezydenckiego gabinetu), że do końca nie miał pomysłu na rozwiązanie sprawy. Decyzja być może była i zaskoczeniem dla żony prezydenta 😉 Być może nie wiedzieli o niej jego radni z klubu Przyjazny Kraków, ponieważ co najmniej dwóch z nich kokietowało w ostatnim czasie swoim zachowaniem PiS.
Prezydentowi nie przyszło do głowy (a może bał się okazać słabość i przemijanie) wskazywać od co najmniej dwóch lat (sic!!) swojego następcę. Zrobił taki manewr prezydent Katowic Uszok i wszyscy wiedzieli, że jak ustąpi – to będzie, bez większych zmian, kontynuował to Krupa, który został prezydentem. Takim zabiegiem posłużył się i Staszek Kracik w Niepołomicach – wiedzieli ludzie, że jego zausznikiem jest Ptak etc, etc. Odchodzące lwy wskazują następców w stadzie. A tego nie zrobił prezydent JM. I to był gigantyczny błąd. Kiedy zaczął, pomimo swojej świadomości o wiecznym trwaniu i nieśmiertelności – robić to teraz – okazało się (być może na podstawie robionych ankietach, chociaż każdy to przecież wie), że wskazany teraz (!!) następca ma minimalne szanse na przejęcie prezydentury. Tak więc teraz czeka prezydenta JM ciężka praca przekonywania Krakowian do swojego następcy. Może wystarczy dwa lata? Wtedy prezydent ogłosi swoje odejście i odbędą się powtórne wybory.
Nie wiem, czy na to zdecyduje się Władek Kosiniak-Kamysz (jak chciałby prezydent JM). Ma on wciąż w tyle głowy to, że jak Krakowianie nie podejmą takiej decyzji to stracić może dużo. Doświadczony w boju politycznym lekarz. Może pojawi się w umyśle prezydenta ktoś inny (a umysł ów to jak „czarna skrzynka”), kto znałby samorząd. Chociaż i to, jak na dzisiaj, jest niekonieczne, ponieważ dwa lata jest czasem dość długim na zdobycie takiej wiedzy.
Zgadzam się, że potrzebna jest zmiana (zawsze byłam i jestem zwolenniczką kadencyjności władz), ale w ostrej walce o władzę drugiego miasta w Polsce przejęcie przez kogokolwiek prezydentury, kto nie ma zielonego pojęcia o funkcjonowaniu samorządu jest dramatem. Najpierw trzeba byłoby usunąć zwolenników i protegowanych prezydenta JM i starą kadrę (rok, dwa lata, lub krócej, ale nie ma zbyt wielu, którzy mogliby przejąć funkcje w urzędzie), potem odtworzenie nowej kadry (a ławeczka króciutka). Szkoda miasta.
Jestem zwolenniczką kompetencji, a nie politycznego zamachu stanu. Być może wynika to z mojej przeszłości przedsiębiorcy. Wiem, że bez kompetencji – zamiar budowania czegokolwiek nie może się udać. A miasto, ze swoim ponad pięcio miliardowym budżetem jest , wbrew pozorom, niełatwe do ogarnięcia.
A w historii zdarzają się i cuda (chociaż rzadko). Czekamy na ciąg dalszy 🙂