Podczytuję sobie od paru dni wypowiedzi pani Christine Lagarde. Francuskiej prawniczki, która w 2008 została umieszczona na 14. miejscu listy 100 najbardziej wpływowych kobiet świata, sporządzonej przez magazyn „Forbes”. W 2009 została uznana przez ” Financial Times” najlepszym ministrem finansów w Europie, co stanowiło docenienie kondycji gospodarki Francji w czasie globalnego kryzysu gospodarczego.
W trzecim gabinecie François Fillona, który powstał jesienią 2010, została ministrem gospodarki, finansów i przemysłu.
28 czerwca 2011 została powołana na dyrektora zarządzającego Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Kiedy pracowała w jednej z korporacji prawniczych, w której została prezesem – zysk firmy wzrósł o ponad 30%. Kobieta mądra, bogata z niebywałym doświadczeniem w prowadzeniu biznesu.Podkreśla w swoich wystąpieniach rolę kobiet w zarządzaniu kapitałem i w rządzeniu w polityce.
W 2013 roku na Uniwersytecie w Montrealu powiedziała „Świat finansów nie może działać pod kluczem. sektor finansowy ,musi służyć gospodarce, a nie sobie samemu, musi się nauczyć wrażliwości i swojej właściwej misji.” Można tutaj zgodzić się z panią Lagarde. I dalej w wielu wypowiedziach podkreśla błogosławioną wartość podatków progresywnych. Taka moda zaistniała w Zachodnim świecie. Im ktoś bogatszy, tym więcej powinien płacić. A ci najbogatsi to nawet 60% dochodów. I nurt ten fascynuje intelektualistów polskich. Tak, taka jest sprawiedliwość, im ktoś więcej ma – niech płaci więcej. Niech płaci za tych, którzy mają mniej, a potrzebują tyle samo. No właśnie, powstaje pytanie: czy jest to adekwatny system dla polskiej gospodarki, dla powstającego polskiego bogactwa, któremu dość daleko jest do tych, o których wspomina pani Lagarde .
Polska nie posiada zbyt wiele kapitału. Jej bogactwem są za to zasoby pracy i przedsiębiorczości – większe niż gdziekolwiek indziej w Europie. Praca zaś jest w wielu przypadkach jedynym czynnikiem, do którego odwołać się może przedsiębiorca.
Adam Smith sformułował podstawowe zasady, na których opierać się musi każdy system podatkowy. Są to zasady: równości, pewności, dogodności i taniości podatków. Jedna z zasad mówi o taniości podatków, które powinny być ściągane jak najmniejszym kosztem, aby ich efekt skarbowy był jak największy. „Każdy podatek powinien być tak pomyślany, aby suma, jaką zabiera z kieszeni ludności lub do tych kieszeni nie dopuszcza, w najmniejszym jak tylko można stopniu przekraczała kwotę, jaką podatek ten wnosi do skarbu państwa” – pisał Smith. W przeciwnym razie wzrastające koszty poboru podatków pociągają za sobą automatycznie zwiększenie samych podatków, dla zrównoważenia ponoszonych kosztów ich poboru. Przede wszystkim podatki nie powinny wpływać hamująco na pracowitość ludzi oraz nie naruszać źródeł ich dochodów. Jeśli więc, w niezbyt zamożnym kraju, jakim jest Polska – zwiększy się progresywność podatku – to jak będziemy zachęcali ludzi, aby byli bardziej pracowici, zaradni, kumulujący kapitał (bo bogaty obywatel – to bogaty kraj). Polska jest na dorobku.
W bieżącym roku Dzień Wolności Podatkowej wypadł wyjątkowo wcześniej na 15 czerwca. Cóż to jest za dzień? Statystyczny Polak musi pracować przymusowo na opłacenie wszystkich swoich podatków niemal pół roku. Podatki to nie tylko te od dochodów PIT i CIT, ale też m.in. VAT i akcyza. A do tego cała masa innych opłat, które udają, że podatkami nie są. Ot, choćby składki na ZUS.. Od 16 czerwca Polak zarabiał dla siebie, do 15 czerwca wszystkie swoje dochody oddawał państwu. Okazuje się, że , według pani Lagarde – to za mało.
Myślę sobie, że bzdurnym jest lansowanie w Polsce zachodnich kapitalistów, którzy teraz cytują Marksa (a to znalazłam w wypowiedziach pani Lagarde). Cytują, bo taka moda, stwarzają pozory współodpowiedzialności za społeczeństwo. Zarobki jakiegokolwiek obywatela Europy Zachodniej, czy USA w porównaniu z zarobkami Polaków są niebotycznie wielkie. Polacy są na dorobku, tak jak i Polska.
Podczas pobytu w Polsce Milton Friedman udzielił kilku ważnych przestróg: „Macie mieć nie taki ustrój, jakie bogate państwa Zachodu mają teraz – lecz taki, jakie miały wtedy, gdy były tak biedne, jak Wy teraz” – co jest, oczywiście kompletnie lekceważone.
Porzucanie tekstów i wypowiedzi pani Lagarde jest nieadekwatne. Budzi jedynie agresję, roszczeniowość wobec przedsiębiorców.
Nawiasem mówiąc pomimo płomiennych wystąpień pani Lagarde dotyczących obowiązku (sic!!) solidaryzmu ekonomicznego w 2011 roku wszczęto śledztwo, w którym badany był wątek udziału Christine Lagarde w przekazaniu do prywatnego (a nie państwowego) arbitrażu sporu pomiędzy jednym z banków (należących w części do skarbu państwa), a przedsiębiorcą Bernardem Tapie. W toku tego postępowania m.in. przeszukano jej mieszkanie. Łatwo jest więc mówić o sprawach, których się w zasadzie nie stosuje wobec siebie.
Ulubiony mój Stefan Kisielewski (Kisiel) pisał: socjalizm jest dla ludzi bogatych, biednym przydaje się kapitalizm.