Prezydent przekazał pod obrady Rady Miasta projekt uchwały w sprawie zmian dotyczących jednorazowej zapomogi finansowej z tytułu urodzenia się dziecka, tzw. „becikowego”. Sprawa dotyczy dodatkowej opłaty przyznawanej przez Kraków. Bez względu na dochody rodziny, jednorazowa zapomoga obejmuje wszystkich mieszkańców naszego miasta. W latach 2006 (kiedy weszła uchwała) do 2010 roku na ten cel ze środków własnych gminy przeznaczono prawie 39 milionów. Tylko w 2010 roku przeszło 9 tysięcy osób otrzymało „becikowe” (jeśli mieszkali przed urodzeniem się dziecka przynajmniej rok w Krakowie). Oczywiście 1000 złotych przyda się każdej rodzinie, ale zapewne nie jest to podstawowa motywacja dla faktu posiadania dziecka, a zwłaszcza dla rodzin bogatszych. Z „becikowego” miejskiego wycofały się Warszawa, Wrocław i Gdańsk. Pieniądze z „becikowego” powinny zasilić rodzinne domy dziecka, których sytuacja finansowa nie jest ciekawa. Rodzinne domy dziecka, to osobny temat związany z heroizmem ludzi zakładających domy dziecka dla 5,6,7 dzieci zabranych z domów dziecka, którym się stwarza rodzinę. Liczmy więc na zbiorowy rozum radnych.
Miesiąc: marzec 2011
Saudyjskie kobiety
Wydarzenia w Tunezji i Egipcie spowodowały lawinę różnych wydarzeń . Między innymi są i takie, które wypatrzyłam w mediach. Kobiety w Arabii Saudyjskiej zażądały dla siebie większych praw. Nie domagają się obalenia dynastii Saudów, ale chcą na całym zamieszaniu skorzystać. I trudno się im dziwić. W konserwatywnym królestwie kobiety nie mogą pracować bez zgody męża (pracuje ich zaledwie 15%), nie mogą same wychodzić na ulicę. Jedynym ich oknem na świat jest internet. I tam właśnie zaczęła się dyskusja nad udziałem kobiet w wyborach lokalnych zaplanowanych na 22 września. Władze odmówiły im tego prawa. Inna grupa nazywająca siebie Kobiecą Rewolucją domaga się zrównania praw kobiet i mężczyzn. Ruch się organizuje i jest coraz potężniejszy. I pomyśleć, że jest XXI wiek i na świecie, w Arabii Saudyjskiej, jednym z najbogatszych krajów, będącym największym eksporterem ropy – los kobiet wciąż pozostaje tylko i wyłącznie w rękach mężczyzn. Król Abdullah zapowiedział, że jest plan, aby w przyszłości kobiety były dopuszczone do głosowań. W przyszłości, ale nie wiadomo kiedy. I proszę, żeby nikt nie mówił, że kobiety w Polsce prawo mają, ale często nie głosują. To jest już zupełnie inny temat.
Uchwała w sprawie ochrony zwierząt
W środę będzie drugie czytanie projektu uchwały dotyczącej zakazu sprzedaży zwierząt w Krakowie. Jest to oczywiście uproszczona przeze mnie treść uchwały, ale o to przede wszystkim chodzi. Zwierzęta sprzedawane na paskudnych placach, giełdach samochodowych i temu podobnych miejscach. Są one sprzedawane w koszmarnych warunkach. wiem, jak to wygląda, ponieważ widziałam. Takie są fakty. I grupa ludzi wymyśliła, że jeśli Rada Miasta zabroni sprzedaży zwierząt w tych i w innych miejscach – to problem zniknie i przestanie istnieć. Ja nie jestem tego zdania. Uważam, że są to pozorne załatwiania problemu. W ten oto sposób sprzedaż przeniesie się w inne miejsca, stanie się handlem „podziemnym” i jeszcze trudniej będzie można dotrzeć do sposobu traktowania sprzedawanych zwierząt. Jedną uchwałą z dnia na dzień nie da się zmienić losu źle traktowanych zwierząt. Andrzej Kłosiński (behawiorysta zwierzęcy) przypomniał, że w 1824 roku w Wielkiej Brytanii powstało Towarzystwo Zapobiegania Okrucieństwu Wobec Zwierząt. I to towarzystwo doprowadziło do wprowadzenia zakazu używania psów, jako zwierząt pociągowych. Wtedy to większe psy były powszechnie używane do transportu niewielkich ładunków ryb z wybrzeża do miast położonych w głębi lądu. W kilka dni po wprowadzenia nowego prawa ulice Londynu i innych większych miast pełne były wyrzucanych na ulice zwłok psów, których biedni ludzie się pozbywali, ponieważ psy stały się bezużyteczne, i nikt nie był w stanie ich wyżywić. Należy więc wiele razy przemyśleć tworzenie ustaw zakazujących, zabraniających etc. Przeważnie pokazuje się zawsze druga strona tychże zakazów. I wiem to, że to nie ta droga.
Równia pochyła
Kontynuując wczorajsze rozważania, ale tym razem w aspekcie logicznym chciałabym poszerzyć analizę problemu o tak zwany aspekt równi pochyłej. Jeśli zezwalamy na praktykę A (nieszkodliwą bądź budzącą umiarkowany sprzeciw), to doprowadzi ona w nieunikniony sposób do praktyki Z (bardzo złej i wysoce niepożądanej). Logika prostej drogi występuje w wielu różnych sytuacjach. Na przykład: a) okazywanie pobłażliwości młodocianym przestępcom skłoni ich do popełniania poważniejszych przestępstw i zanim się obejrzymy nasze domy będa oblężone przez bandy kradnące i mordujące; b) legalizacja miękkich narkotyków, takich jak marihuana, prowadzi do eksperymentów z twardymi narkotykami i zanim się obejrzymy nasze ulice pełne będą ćpunów machających strzykawkami.
Wspólna cecha takich argumentów polega na tym, że mówią one o przejściu od stanu A do Z, pomijając stadia pośrednie od B do Y. Brak ten jednak jest elementem kluczowym.: dlaczego A doprowadziło do Z. Uwaga zostaje skupiona na Z, jako zagrożeniu dla społeczeństwa, ukryta zaś zostaje hipotetyczna wartość A. W efekcie argumentacja zostaje zastąpiona przez retorykę.
Na dalsze konsultacje logiczne zapraszam do osobistych kontaktów 🙂
Nowelizacja ustawy antynarkotykowej
Prokurator generalny Andrzej Seremet nie łagodnieje w swoich poglądachi. Nie popiera drogi, którą zmierzają ci chcący nowelizacji ustawy antynarkotykowej.
Sejmowa komisja sprawiedliwości i praw człowieka rozpoczęła prace nad projektem zmian w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii. Dopuszczają one odstąpienie od ścigania za posiadanie małej ilości narkotyków. W czwartek projekt skierowano do dalszych prac w podkomisji.
Po raz kolejny powinnam napisać o niebywałej skłonności umysłu ludzkiego do zakazów, nakazów, kar. Większości społeczeństwa (zwłaszcza tej jego części, która ma władzę) wydaje się, że podstawą dobrego zarządzania jest cały asortyment kar, zakazów etc. A to nie jest prawda. I być może
należy pójść droga liberalizacji, przestać wspierać handlarzy, a zacząć myśleć logicznie a nie magicznie.
Niepubliczne żłobki
Pierwszy niepubliczny żłobek w regionie kujawsko-pomorskim rozpocznie od kwietnia działalność w Toruniu. Placówka przyjmie pod opiekę 75 maluchów w wieku do trzech lat.
Dzięki umowie z Niepublicznym Zakładem Opieki Zdrowotnej DDG od kwietnia przybędzie 75 miejsc w żłobku
Dzięki subwencji urzędu rodzice maluchów zapłacą identyczne stawki, jakie obowiązują w żłobkach miejskich. Od kwietnia Toruń dysponować będzie w sumie 315 miejscami w żłobkach.
– To pierwszy niepubliczny żłobek działający jako NZOZ.
Żłobek „Jaś i Małgosia” mieści się w nowo wyremontowanym i wyposażonym budynku z dużym ogrodem. Znajdzie w nim miejsce 75 dzieci w trzech grupach, po 25 każda.
Maluchy będą miały zapewnioną opiekę pielęgniarską, psychologiczną, logopedyczną, a także zajęcia dodatkowe i posiłki sporządzane we własnej kuchni. Odpłatność rodziców, tak jak za pobyt w żłobkach miejskich, wyniesie 263 zł miesięcznie.
Jak wygląda sytuacja w Krakowie? Kiedy będziemy i my mogli się pochwalić niepublicznymi żłobkami? Czy istnieje zachęta ze strony miasta? Jak wiadomo potrzeby są znaczne, rolą miasta powinno być wsparcie i sugerowanie takich inicjatyw.
Polskie Związki Zawodowe
Związki Zawodowe w Polsce są dość dziwne. Kiedy parę lat temu brałam udział w Warszawie na pierwszych spotkaniach uczących dialogu przedsiębiorców ze związkami zawodowymi – związkowcy z Europy Zachodniej pytali mnie, osoby będącej z „drugiej strony”, jak to jest, że nasi polscy związkowcy są żywcem wzięci z „Kapitału” Marksa. Nie współpracują, ale przeszkadzają. Przypomniało mi się teraz, kiedy oglądałam wydarzenia z sal sejmowych i protestujące tam pielęgniarki. Nie, przepraszam nie pielęgniarki, ale związkowczynie. One protestują przeciwko wprowadzeniu w ustawie możliwości zatrudniania pielęgniarek na kontraktach. Możliwości!! Nie obowiązku, ale możliwości. Ma być zakaz zatrudniania na kontraktach, nie ma być wyboru i koniec. W Polsce jest zatrudnionych 117 tysięcy pielęgniarek. Niewielka ich ilość jest na kontraktach. Oczywiście podstawą nie jest troska o pracę pielęgniarek, ale pozycję związku. Przypominam, że przynależność do związków zawodowych jest dla pielęgniarek obowiązkowa. No i cóż, aż ciarki przechodzą po plecach, kiedy człowiek sobie pomyśli, co by się działo, gdyby jakiś/jakaś pan/pani minister usiłowałby/usiłowałaby cokolwiek zmienić w Karcie Nauczyciela.
Cytat z Monteskiusza
„Kto chce rządzić ludźmi, nie powinien ich gnać przed sobą, lecz sprawić, żeby podążali za nim”
Dzisiaj jest wpis krótki. Wczoraj z olbrzymim skupieniem słuchałam debaty dotyczącej OFE i jestem wyczerpana intelektualnie.
Telepraca w urzędach
Wśród wielu sposobów racjonalizowania wydatków już parę urzędów w Polsce i bardzo wiele w Europie korzysta z form coraz bardziej popularnych związanych z możliwością pracy w domu. Oznacza to, że urzędnicy mogliby pracować w domu, a wyniki swojej pracy przesyłaliby drogą elektroniczną.
Telepraca przyniesie oszczędności i da korzyści urzędnikom, którzy zdecydują się pracować w domu. Urzędnicy mogą tam na przykład przygotowywać oceny, analizy czy raporty.
W Urzędzie Marszałkowskim w Lublinie wyliczono, że roczny koszt utrzymania miejsca pracy w biurze wynosi około 10 tys. zł, w systemie telepracy zaś – tylko 1,8 tys. zł. W domu miałoby pracować 10 proc. z blisko 900 urzędników. Dałoby to pół miliona złotych oszczędności rocznie.
Praca w domu, w dowolnie wybranym czasie, będzie atrakcyjna szczególnie dla matek z dziećmi, osób starszych czy urzędników z niepełnosprawnością. Urzędnicy będą rozliczani z wyników. Elektroniczny obieg dokumentów umożliwi im dostęp do informacji za pośrednictwem Internetu.
Ci, którzy zdecydują się pracować w domu, będą mieli ten sam zakres obowiązków. Dostaną komputery z dostępem do sieci i ryczałtowy zwrot ponoszonych kosztów.
PS I Roczny koszt utrzymania stanowiska pracy w Urzędzie Miasta Krakowa to 70 720, 12 zł (koszt roboczogodziny według danych z 1 stycznia 2011 – to 39.82 zł).
PS II W Urzędzie Marszałkowskim w Lublinie koszt utrzymania stanowiska pracy to 10 tysięcy, a w Urzędzie Krakowa 70 tysięcy!!! Jak to jest możliwe i dlaczego jest tak znaczna różnica?
Przyszłość uczelni niepublicznych
Uniwersytet Harvarda (Harvard University) powstał w 1636 roku jako Harvard College w Newtown koło Bostonu jako pierwszy uniwersytet na terenie kolonii brytyjskich w Ameryce Północnej.
Nazwę otrzymał od nazwiska duchownego purytańskiego wielebnego Johna Harvarda, który był pierwszym darczyńcą uczelni, wówczas będącej college’em. Harvard łożył na utrzymanie szkoły, od momentu jej powstania do swojej śmierci. W testamencie zapisał jej swoją bibliotekę i połowę majątku. Tak więc jedna z najlepszych uczelni świata powstała z prywatnej inicjatywy i taka została. W Polsce okazuje się, że nie powstanie szansa dla takiej uczelni. Minister Barbara Kudrycka twierdzi, że przyszedł czas, aby walczyć o jakość kształcenia a nie o ilość studentów. Uczelnie niepubliczne kształcą w Polsce jedną trzecią wszystkich studentów. Uczelnie publiczne kształcą drożej, niż niepubliczne. Wśród uczelni prywatnych, jak i publicznych są dobre i złe. Nowelizacja ustawy zaproponowana przez ministerstwo nie ma strategii, brak wizji i mechanizmów, które by zapewniły polskim szkołom wyższym lepsze miejsca w rankingach międzynarodowych. Brak jest w niej mechanizmów wymuszających dbanie o jakość kształcenia czy też wewnętrzne modernizacje uczelni. Nie ma także ukierunkowania na pracę z biznesem. Zarzutów można mnożyć wiele. Rektorzy uczelni niepublicznych wytykają nowelizacji brak zapisów gwarantujących otrzymywanie dotacji na studentów stacjonarnych, czy też usunięcie godła z dyplomów przez nich wydawanych. Zarzucają pani minister dążenie do przywrócenia monopolu szkół publicznych. I niewesoła jest to konkluzja. Ingerencja państwa w edukację nie podniesie jej jakości. To nie jest rozwiązanie, a już na pewno nie wywodzi się ono z założeń partii, którą zakładałam.