Polecam ciąg dalszy opowieści na moim facebooku.
W Krakowie mieszkam „tylko” 30 lat.
Polecam ciąg dalszy opowieści na moim facebooku.
W Krakowie mieszkam „tylko” 30 lat.
Już skończył się dzisiejszy dzień. Dośc pracowity był. Więc się nagradzam teraz. Pomyśleć, że kiedyś słuchałam godzinami ukochanego zespołu Breakout:
I jak grał Nahorny!!
Wyborcę traktuje się jak matoła. Jak to się przejawia: produkuje się ulotki z poparciem tych, o których wyborca już słyszał i kojarzy, że ktoś taki istnieje; następnie robi się duże plakaty, na których pokazuje się twarz (wyborca „zapewne ” się zatrzyma i zaduma, osłupiały doskonałością twarzy, która jest zadumana, wyrażająca aktywność, przystojna etc.). Niekiedy, ale niestety rzadko, oferuje się happeningi – wtedy jest chociaż przez moment wesoło. Są jeszcze spoty radiowe, telewizyjne reklamówki etc. I tutaj pytanie, na jakiej podstawie wyborca wybiera: czy powodują nim doznania estetyczne, czy tembr głosu, czy też numer kandydata na liście?
A gdyby zmniejszyć okręgi i głosować na tych, których się zna? Wczoraj byłam u fryzjerki i ona opowiadała, że biega po ulicy Karmelickiej młody mężczyzna, który dogaduje się ze wszystkimi, co on im da, jak go wybiorą. A pani Kasia powiedziała: wszyscy go tutaj znają i nikt na niego nie zagłosuje, bezczelny facet, może by się najpierw pouczył etc. I proszę ludzie wiedzą więcej, kiedy człowieka mają w zakresie wiedzy o nim, kiedy go znają i wtedy to wszystko jest autentyczne. Głosują ponieważ się interesują, ponieważ wiedzą. I dlatego takim szacunkiem trzeba obdarzać wybory do rad dzielnicowych. Tam ta wiedza o ludziach jest i nie ma upolitycznienia. A wszyscy tak bardzo lekceważymy wybory do rad dzielnic.
No, tyle na dzisiaj. Biegnę roznosić wizytówki a może i ulotki.
I apeluję o pomoc i wsparcie. Może ktoś mieszka, ma przyjaciela etc. w Dzielnicach Krakowa I (Kazimierz, Kleparz, Nowe Miasto, Nowy Świat, Piasek, Stare Miasto, Stradom, Śródmieście Warszawskie, Wawel) II (Grzegórzki) i V (Krowodrza). Tam będę: MIEJSCE 1 LISTA 4. Jeśli mnie znacie, wiecie jak pracuję i jakie mam efekty działania – powiedzcie dobre słowo.
PS Ciekawe jest, proszę zauważyć, to, że na portalach gazetowych i innych, kiedy udział w dyskusjach jest anonimowy wpisujący obrzucają błotem kogo się da, a na tak zwanym facebooku, kiedy wyświetla się nadawca tekstu nie spotkałam wpisu na przykład takiego: „Ty beznadziejny człowieku, gdzie się wybierasz, jesteś kiepski i daj sobie spokój z takimi ambicjami” etc, etc. Ponieważ wiadomy jest autor. Eh, z tą naszą odwagą…
Za bezpośrednimi wyborami prezydentów, burmistrzów i wójtów nie poszło wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych, które byłyby szansą na odpolitycznienie samorządów. Na ten krok powinniśmy poczekać. Jestem w tej grupie osób, która jest przekonana, że wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych wpłynęłoby bardzo znacznie na poprawienie frekwencji wyborczej. Oczywiście sytuacja ta nie zmieniłaby silnej pozycji prezydenta i nie uchroniłaby od wyborów ludzi mających na przykład mniej opanowane umiejętności zarządzanie miastem , a bardziej działania dotyczące własnej dbałości o popularność, ale wybrani radni mieliby większą autonomię, silniejszą motywację dotycząca obrony interesów wyborców. Ich wyborcy weryfikowaliby aktywność i konsekwencję w działaniu swoich radnych. Liderzy powstawaliby w wyniku głosowania wyborców, a nie poprzez decyzje lokalnych szefów partii.
Jeśli dalej trwać będzie mechanizm „kreowania” liderów przez struktury partyjne – zainteresowanie ludzi wyborami będzie malało. Społeczeństwo obywatelskie powstaje wtedy, kiedy ludzie mają świadomość wpływu własnych decyzji na rzeczywistość. System istniejący w chwili obecnej nie daje takiej gwarancji. Ludzi coraz mniej obchodzą wybory samorządowe, ponieważ są one nieustająco poza sferą ich wpływów. Dlatego tez w partiach odbywają się tak wielkie awantury o numery na listach wyborczych. Sfrustrowany wyborca, wciąż mający poczucie tego, iż powinien iść i zagłosować oddaje głos na ustalone przez partie, partyjne listy liderów. Rzadko je weryfikuje. Idzie i spełnia oczekiwania partii. Swój wybór ogranicza do decyzji, jaka to ma być partia, chociaż i z tym bywa różnie.
Kraków jest wart nie jednej mszy. Zasługuje na mądrego i troskliwego prezydenta i na zaradnych, autonomicznych i odpowiedzialnych radnych. Jeszcze w tej chwili jest bardzo wielu krakowian, którym na takich ludziach w samorządzie zależy. Jednak, to nie jest tak, że „radni głosują jak barany”, że nikt nie liczy się z potrzebami mieszkańców. Są w radzie „barany” kolaborujący dla własnego zysku z kim popadnie, ale są też i odpowiedzialni ludzie, mający świadomość miejsca i obowiązków z tego wynikających. Tak normalnie, jak to bywa w życiu.
Dopóki jednak nie pobudzi się zainteresowania Polaków tym, że od ich głosów wiele zależy, a więc nie wprowadzi się jednomandatowych okręgów wyborczych, sytuacja będzie z wyborów na wybory coraz gorsza.
Samorządy są jeszcze wciąż powiązane z polityką, ale nie muszą i kiedyś zapewne nie będą. Interesy dużej polityki powinny omijać samorządy. Sejmowe potyczki polityków z jednej, czy też z drugiej strony powinny łaskawie omijać sprawy związane z lokalnymi działaniami radnych miejskich. Tak samo polityka nie powinna być eksponowana na plan pierwszy przez prezydenta miasta. Zresztą polityczne boksowania pomiędzy zwolennikami prezydenta z jego przeciwnikami doprowadzają miasto do coraz gorszej sytuacji. Nikt nie widzi problemów, ale każdy obserwuje ruchy i poczynania swojego politycznego wroga. Toteż Kraków jest administrowany, a nie zarządzany. Zarządzanie wymaga dalekowzrocznej koncepcji. Przypominają mi się tutaj wielokrotnie przywoływane przeze mnie poglądy francuskiego ekonomisty i filozofa Frederica Bastiata, który pisał:„ Między złym a dobrym ekonomistą istnieje tylko jedna różnica: pierwszy poprzestaje na skutku w widocznym, drugi zaś bierze pod uwagę zarówno skutek, który widać, jak i skutki, które należy przewidzieć.”. Miasto będzie się rozwijało, kiedy przestanie być administrowane, a zacznie być zarządzane przez menadżera przewidującego kierunek rozwoju Krakowa. Tak jest na przykład z wkładem finansowym miasta do budowy stadionu „Wisły”. Administrujący populista patrzy krótkowzrocznie: przyda mu się aplauz pewnej grupy osób zaangażowanych w powstanie stadionu; dalekowzroczny menadżer zobaczyłby Kraków w perspektywie parędziesięciu lat, kiedy starzejącemu się społeczeństwu przyjdzie utrzymywać obiekt. Tak myślałby, według Bastiata, „dobry ekonomista”. Dzisiaj możemy podsumować zaistniałą sytuację jako tę, w której widzi się tylko „skutki widoczne”, nie zaś te, które „należy przewidzieć”.
Kto by pomyślał, że dzisiaj wydarzy się to, co się stało. PIS wykluczył ze swoich szeregów Joannę Kluzik-Rostowską i Elżbietę Jakubiak.Decyzję o wykluczeniu posłanek podjął Komitet Polityczny partii. Jako powód usunięcia obu posłanek podano naruszanie statutu i działanie na szkodę PiS. Szef klubu PiS, Mariusz Błaszczak powiedział, że decyzję o wykluczeniu Kluzik-Rostkowskiej i Jakubiak Komitet Polityczny podjął jednogłośnie(!!)
– Ponieważ obie panie naruszały statut PiS, działały na szkodę partii, Komitet Polityczny podjął decyzję o ich wykluczeniu. Decyzja została podjęta w trybie nagłym .Zdaniem szefa klubu PiS, Kluzik-Rostkowska i Jakubiak spowodowały, że mimo samorządowej kampanii wyborczej „od kilku dni obserwujemy debatę na temat wewnętrznych relacji w partii”. Jak podkreślił, taka debata nie powinna być obecna w mediach, szczególnie podczas kampanii samorządowej.
Zapewne PIS zwiera szeregi. Karze tych, którzy pozwalają sobie na własne komentarze, którzy stają się zbyt samodzielni w myśleniu. Jest to więc memento dla pozostałych. Pokazując taką postawę prezes zwiera szeregi ortodoksów. Wyborcy będą wiedzieli, że prawo do racji ma w tej partii tylko jedna osoba. Zapewne do tej sytuacji ktoś się szczególnie przyłożył wewnątrz partii. Być może ktoś, kto był zaniepokojony powstająca autonomią przede wszystkim Kluzik-Rostowskiej. No cóż, łaska pańska na pstrym koniu jeździ. Kto się chce bawić w politykę, niech nie próbuje zrozumieć mechanizmów. Są one dziwne, niezbyt zrozumiałe dla zwykłego śmiertelnika. Zazwyczaj przeanalizowane i absolutnie bezwzględne. Niekiedy bywa, że nietrafione. Ale to pokaże historia.
PS Jakież to są dziwne mechanizmy pokazuje stosunek partii do Kurskiego. On, jak powiedziano, nie rozpoczął publicznej debaty, czytaj. na razie nikogo nie uwiera tak, jak Kluzik-Rostowska. I proszę, poleciały kobiety z PISu, na które tak stawiano, eksponowano, pokazywano. A Kurski poza sprawą i został…
Zbliża się Dzień Niepodległości. Będzie dużo róznych imprez. A mnie wzruszył O.S.T.R..
W środę zakończyła się V kadencja Rady Miasta. W pewnym momencie życia człowiek traktuje wszelkie zakończenia różnych spraw z coraz większą wrażliwościa. Signum temporis. Przemijanie. Zamykanie rozdziałów zycia. Dziennikarka zapytała mnie, co zrobiłam w radzie i co mam zamiar zrobić. Jakoś mój umysł pobiegł w stronę przyszłości. Zaczęłam jej opowiadać, co miasto pownno mieć, w która stronę powinno się rozwijać, co zostało zaniedbane etc. Zreszta wciąż na róznych płaszczyznach mojego życia tak myślę. Co jest „przed”, a nie co jest „za”.
Kwestowałam na Cmentarzu Rakowickim. Miejsce w tym roku dostałam mało ciekawe: niedaleko cmentarza wojskowego. Obserwacji za to mnóstwo. Ludzie dają pieniądze przede wszystkim aktorom, piosenkarzom czyli tzw. twarzom medialnym. Niekiedy wrzucają do puszek także lokalnym politykom, samorządowcom. Ja nie narzekam. Zawsze zwracam centrali wypełnioną lub prawie wypełnioną puszkę. W tym roku była „prawie”. I okazuje się, że jest tak, jak bywa w historii od zawsze. Moi majętni znajomi uciekają spojrzeniem, albo mówią, że już dali (zapewne tak było), a do puszki dużą sumę wrzuciła (naprawdę) znajoma wdowa, która samotnie wychowuje dwie córki. I było to zdecydowanie więcej, niż ów wdowi grosik. Wzruszyła mnie tym bardzo. A poza tym, pomyślałam sobie, po godzinie stania z puszką, że gdyby każdy z przechodzących wrzucił chociaz złotówkę, to można by wyremontować wszystkie nagrobki na starym cmentarzu. Pogoda była piękna i tłumy ludzi.