Nie poddaję się i aplikuję (tym razem nie jako lider, ale jeden z dziesięciu partnerów (!)) o fundusze europejskie. Nieustająco uważam, że jest to marnotrawienie pieniędzy, ale przynajmniej staram się wykonywać swoje zadania w sposób bardzo dobry. A jak to jest: parę dni temu uczestniczki moich szkoleń stwierdziły, że z tak rzetelnie wykonanym szkoleniem dawno się nie spotkały, a przeszły już sporo takich kursów.
Powstają firmy-krzaki, firmy – widma. Istnieją i zostały utworzone tylko i wyłącznie, aby załapać się na dotacje unijne. Nie wiem, dlaczego dostają pieniądze od decydentów, jeśli nie mają żadnego doświadczenia w tym, co robią. Piszą projekty, które są oceniane przede wszystkim nie anonimowo (sic!!) i dostają gigantyczne pieniądze. Wolny rynek nie istnieje. Walka o miejsce na rynku poprzez poprawianie jakości usług umarła.
Czytam w jednej z gazet "Rzuć pracę a dostaniesz 40 tysięcy z Unii" – i to nie jest żart. Bezrobotny stał się wartością samą w sobie. Urzędy pracy a także i firmy wyrywają go sobie z rąk. Bezdrobotny może się wyżywić, dostanie stypendium, zwrot kosztów podróży – do tego absolutnie nie musi nic robić, ponieważ wszystko mu podliczą i zaliczą (a jeśli nie zaliczą, to będą musieli oni się tłumaczyć, a nie bezrobotny), a więc zaliczą. Rośnie więc nam grupa młodych organizatorów, którzy rewelacyjnie wiedzą, jak kłamać i oszukiwać, rośnie nam luksusowa klasa bezrobotnych, zdemoralizowanych urzędników. A co po nas? Potop?