Jak jest z etyką dziennikarzy?

Dzisiaj miałam cały dzień wykłady. Po południu zadzwonił do mnie dziennikarz z pewnej gazety     i zapytał, co sądzę o molestowaniu seksualnym, którego autorem był dyrektor Jan T. Osłupiałam, powiedziałam, że o niczym nie wiem, ponieważ się zajmowałam czymś innym a tak w ogóle to nie czuję się arbitrem od spraw umoralniania urzędników i jeśli coś takiego zaistniało, to jest to sprawa tej właśnie osoby, pana prezydenta (jako pracodawcy)  i sądu i że wszyscy pełniący eksponowane stanowiska powinni mieć świadomość konsekwencji  swoich czynów, zresztą tak, jak i każdy człowiek powinnien być odpowiedzialny za to, co robi. Dziennikarz na to (a nie była to gazeta "Fakt") odparł: "e, coś tak słabo pani się wyraża". I tyle, wyłączył się. Pomyślałam sobie, że jest to upadek jakiejkolwiek odpowiedzialności mediów i zachowań dziennikarzy. Abstrahuję, od spraw dyrektora Jana T., ale dziennikarz był napastliwy i żądał ode mnie z góry wykoncypowanego, przez siebie – mojego zachowania. Ah, gdzie te czasy, kiedy człowiek mógł zażyczyć sobie tekstu do autoryzacji, a potem nie wyrazić zgody na opublikowanie napisanego przez dziennikarza tekstu. Teraz jest wszytko "na niby". Rano się czyta, co się "niby powiedziało", inni "niby coś robią" itd., itd.

A o dyrektorze Janie T. , jego pracodawcy etc. nie będę się wypowiadać. Wszyscy wokół to robią.

Autor

jantos

Moje życie zawodowe jest z pracą ze studentami. Ukończyłam dwa fakultety, ale już pod koniec drugiego rozpoczęłam pracę na uczelni (najpierw na AGH, potem przez 40 lat na Uniwersytecie Jagiellońskim). Ale także przez 23 lata prowadziłam działalność gospodarczą, byłam członkiem prezydium Izby Przemysłowo - Handlowej w Krakowie ; przez 22 lata byłam radną Krakowa (wiceprzewodniczącą Rady Miasta, a potem przez dwie kadencje przewodnicząca Komisji Kultury)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *