Zadłużony Kraków

Na każdego mieszkańca Krakowa przypada dług w wysokości 2640 zł, zaciągnięty przez pana prezydenta miasta. Można powiedzieć, no trudno tak żyją miasta, miasteczka i wsie. Żyjemy na długu. Powstaje więc kolejne pytanie: co miasto ma z zaciągniętych pozyczek. Tutaj odpowiedź może być trudniejsza: chyba niezbyt dużo. O, przepraszam wśród znaczących inwestycji będzie miał trzy (!!) stadiony.

Jerozolima

Jest parę miejsc w świecie, do których chciałabym wrócić, aby móc "pobyć dłużej". Może uda mi się kiedyś na przykład pomieszkać w Marakeszu, ponieważ do dnia dzisiejszego czuję niedosyt tego, czego mogłabym tam doświadczyć. Miastem kolejnym będzie  Jerozolima, która zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie i pozostawiła właśnie ten rodzaj uczucia określonego przeze mnie "poczuciem niedosytu". Miasto niebywałe  współistniejących antagonizmów, przeciwności, wykluczeń, o które walczy i zabiega przez wieki tyle nacji. Miasto, które nie stanowi jedności. W Jerozolimie przemieszczaliśmy się  z dzielnicy do dzielnicy, tak jakbyśmy przechodzili z jednego świata do innego, a jednak wszyscy mieszkańcy miasta to ci sami ludzie, o tych samych korzeniach i pradawnych związkach krwi. Religie miasta, które przenikają się wzajemnie zachowując jednak swoją autonomię. Przechodząc przez Jerozolimę nie nadążamy za zmianą przede wszystkim związaną z ludźmi. Jest ciągłość w budynkach, zwartość i kontynuacja, ale istnieją zmiany w stylu bycia ludzi.

PS Być może juz niedługo przejrzę zdjęcia i może coś mi się uda pokazać.Wciąż nie mam wolnego czasu…

Nowi mieszczanie

Gazeta Wyborcza zaczęła ciekawą akcję. Bada, jak zmienia się Kraków, ilu mieszka w nim prawdziwych, z dziada pradziada Krakusów, a ilu jest "obcych". Czy ci "obcy" uzyskują swoje miejsce, czy wpływają na rozwój miasta, czy w dalszym ciągu jest im trudno odnaleźć własną drogę, jak przyjmują ich krakowianie, etc. Ciekawa sprawa: ilu wśród nas jest tych, którzy kiedyś tam przyjechali do Krakowa i zostali, ba stali się nawet znaczącą częścią miasta. Oczywiście miasto dzięki przybyszom  straci swoją niepowtarzalną osobowość, ale może zyska nową, a może po prostu upodobni sie do innych dużych miast i stanie takim samym, jak one. Już nikt nie powie o żonie profesora X – pani profesorowa! A to mnie bawiło jeszcze nie tak dawno temu.

Bedę chciała, posługując się nawet moimi prywatnymi kanałami, od czasu do czasu pokazać w moim blogu tych, którzy przybyli do miasta. Zacznijmy więc: osobą z zewnątrz był Karol Wojtyła i nie jest krakusem Stanisław Dziwisz.

To na początek.

Wracam

Byłam przez parę dni w Izraelu. Po powrocie okazało się, że nie działa mi komputer i masę rzeczy czeka na załatwienie. A w "międzyczasie", jak się dowiedziałam, Radę Miasta opanował nieograniczony Dyzmizm (czytaj lansowanie kolejnych Dyzmów do pełnienia pozornych, "zaszczytnych" funkcji). Powoli wracam do rzeczywistości polskiej i krakowskiej. Wrzucę także (już niedługo) parę niezłych zdjęć z Izraela i nieco moich przemyśleń. Na razie odrabiam zaległości.

Jak się wydaje pieniądze podatników. W Europie.

AENEAS to nowy projekt europejski w ramach programu Inteligentna Energia dla Europy (IEE). : "Osiągnięcie energooszczędnej mobilności w starzejącym się społeczeństwie". W założeniu projekt ma stać się podstawą odniesienia dla innych międzynarodowych projektów z dziedziny miejskiej mobilności osób starszych. Europa stoi przed ogromnymi zmianami demograficznymi. "Samochodowe pokolenie" starzeje się, a osoby starsze coraz częściej używają prywatnego samochodu zamiast ekologicznych, zrównoważonych środków transportu miejskiego. Wszystko to ma ogromny wpływ na efektywność energetyczną.
 Dwa główne działania projektu AENEAS to:

·                          wymiana dobrych praktyk między europejskimi miastami w zakresie energooszczędnej mobilności w starzejącym się społeczeństwie poprzez tzw. "Good Practice Exchange Ring” (wymianę dobrych praktyk), z udziałem 50 miast i organizacji oraz z wykorzystaniem narzędzi, takich jak szkolenia, warsztaty i podręczniki wdrażania;

·                          umożliwianie korzystania z energooszczędnych środków transportu w pięciu miastach europejskich przez osoby starsze i zachęcanie ich do tego poprzez konkretne działania w zakresie zarządzania, szkolenia, podnoszenia świadomości i komunikowania się w dziedzinie mobilności.

Miasta partycypujące w projekcie AENEAS, czyli Donostia-San Sebastián, Kraków, Monachium, Odense, Salzburg.

Przyjrzałam się koncepcjom miast partnerskich. Odense: rada Miasta w 2007 roku uchwaliła politykę dla życia seniorów. Wśród działań w projekcie AENEAS znajdują się między innymi organizowanie marszobiegów dla seniorów, szerzenie informacji o korzyściach płynących z używania ruchu, promowanie wycieczek, podróżowania na rowerach. W Monachium w zakresie tego projektu w aspekcie mobilności osób starszych znalazły się koncepcje warte uwagi takie jak specjalny kurs szkoleniowy pozwalający posługiwać się ludziom starszym internetem, telefonem komórkowym i innymi urządzeniami elektronicznymi, aby mogli nauczyć się , jak planować podróż i ominąć bariery związane z obsługą urządzeń elektronicznych bez wsparcia osób trzecich.. Co zaś w Salzburgu: Austriacy w ramach projektu rozwijają wiele działań, do których należą Dzień Mobilności, szkolenia z zakresu podróżowania dla osób starszych, wieczorki integracyjne dla ludzi dojrzałych, udogodnienia w pojazdach etc.

            Co proponuje Kraków: tutaj u nas urząd koncentruje się na trzech działaniach, w tym znajduje się tzw. asysta na przystankach : „na dwóch dużych przystankach przez cały rok pracować będzie wykwalifikowany personel, pomagający co najmniej 50 starszym osobom dziennie np. podczas wsiadania i wysiadania z pojazdów transportu zbiorowego”.

Muszę przyznać z równie zabawnym pomysłem nie spotkałam się od dawna. Prawdę powiedziawszy jest to gotowy tekst dla kabaretu. Chociaż poważnie mówiąc, to rozpaczliwe wydawanie pieniędzy. Trudno sobie wyobrazić „asystentów”, którzy co najmniej 50 osobom pomogą, a jak nie znajdą tylu osób to może być, jak w dowcipie o staruszce i harcerzach, którzy parokrotnie przeprowadzali ją przez ulicę do czasu, kiedy się zaczęła bronić. Panie Prezydencie, proszę mi napisać, kto wymyśla takie rzeczy i kto chce je realizować? Czy nie można skorzystać z gotowych i sprawdzonych pomysłów, które coś ludziom dadzą i będą naprawdę korzystne? W zdziwieniu wielkim i z poważaniem. M.J

Misses o ubóstwie

"W systemie kapitalistycznym pojęcie ubóstwa odnosi się wyłącznie do tych, którzy nie mogą zatroszczyć się o siebie. Nawet jeśli pominiemy dzieci, zawsze zostanie pewna grupa osób niezdolnych do pracy. Kapitalizm przyniósł wprawdzie wzrost poziomu życia mas, poprawę warunków higienicznych, metod profilaktyki i leczenia, ale nie wyeliminował fizycznej niezdolności do pracy. To prawda, że wielu ludzi, którzy dawniej byliby do końca życia skazani na inwalidztwo, dziś wraca do pełni zdrowia. Jednocześnie jednak wielu ludzi, którzy dawniej musieliby przedwcześnie umrzeć z powodu wrodzonych ułomności, chorób i wypadków, dziś żyje z trwałym inwalidztwem. Ponadto podwyższenie średniej długości życia skutkuje wzrostem liczby osób w podeszłym wieku, które nie są zdolne do pracy zarobkowej.

Problem osób niezdolnych do pracy jest specyficznym problemem cywilizacyjnym i społecznym. Niepełnosprawne zwierzęta szybko zdychają z głodu lub padają ofiarą drapieżników. Człowiek dziki nie miał litości dla niepełnosprawnych współplemieńców. Wiele plemion stosowało wobec nich barbarzyńskie metody bezwzględnej eksterminacji, jakimi w naszych czasach posłużyli się naziści. Choć może się to wydać paradoksalne, stosunkowo duża liczba inwalidów jest cechą charakterystyczną cywilizacji i wysokiego poziomu materialnego.

Troskę o tych inwalidów, którzy są pozbawieni środków do życia i nie mogą liczyć na pomoc bliskich, uważano zawsze za obowiązek organizacji dobroczynnych. Niezbędne fundusze na ten cel pochodziły od rządów, a jeszcze częściej od osób prywatnych. Zakony i organizacje katolickie oraz instytucje protestanckie przodowały w gromadzeniu takich środków i ich odpowiednim wykorzystaniu."

Abonament i radny PW

Zastanawiam się, co uczyniła przymiarka PO do zniesienia abonamentu radiowo-telewizyjnego. Przede wszystkim spowodowała niechęć publicznych mediów do partii. Widzę to chociażby obserwując media krakowskie. Telewizja zachowuje jeszcze dystans, za to radio Kraków nie kryje swoich sympatii i pokazuje dystans wobec polityków i samorządowców PO. Przy każdej okazji podszczypuje PO, jak tylko jest to możliwe. Słuchaczami radia są ludzie starsi, ergo ci, którzy chodzą głosować. Tym bardziej jest to nietrafione, że sprawa nie została doprowadzona do końca: jest wciąż w zawieszeniu, co nie robi dobrze ani sprawie, ani pomysłodawcom.

Drugą sprawą zasługującą na uwagę zdaje się być sprawa radnego PW. Za tym kryje się oczywiście bardzo wiele rzeczy. Po pierwsze, czy jest potrzeba chronienia ludzi wykonujących pracę radnego przed ich pracodawcami. Moim zdaniem powinno sie zmierzać, jak już o tym pisałam, w stronę zmniejszenia rady i zawieszenia przez radnych pracy zawodowej na czas pełnienia funkcji w Radzie. Wtedy problemu nie byłoby. Bardzo istotną zaś sprawą jest weryfikowanie pracy radnych, posłów, senatorów. Nie ma instrumentów przydatnych do tej weryfikacji. Być może powinien istnieć obowiązek corocznych sprawozdań umieszczanych w biuletynach czy gdzie indziej. Chociaż, jak znamy życie "Polak potrafi", więc powstawałyby strony nieprawdopodobnych bzdur opisujących aktywność rajców w ich własnej ocenie. Może więc powinny to robić media? Oczywiście nie tak beznadziejnie, jak robi to Gazeta Krakowska, która wystwia opinię i oceny radnych przede wszystkim na podstawie ich obecności na komisjach i sesji. Radny PW był przede wszystkim pobieraczem diety. Nie zrobił niczego, podpisywał się  i wychodził. Nie jest, oczywiście, w Radzie wyjątkiem.