Jeśli prezydent uzna złożone poprawki – to na przykład w Krakowie przestaje istnieć ZOO (radni składający je zabrali wszystkie pieniądze na ogród zoologiczny), kulturze zabrano 10 milionów, edukacji 27, 70 milionów z administracji. Jeden z radnych pobrał wiele milionów z edukacji fundując halę sportową "Wisła" etc. (sic! jest to twór inny niż stadion). Trudno je wymieniać wszystkie. W każdym razie budżet po poprawkach przedstawia się jeszcze upiorniej niż przed nimi. Mało kto orientuje się w sprawie, ale media już przesądzają pisząc na przykład: Radni dają pieniądze na szpitale i szkoły. I oczywiście jest to nieprawda, ale któż zechciałby zanurzyć się w gąszcz 106 poprawek, lepiej popytać tych, których się wybiera, aby móc napisać indoktrynujący tekst. Eh, kochana nasza pierwsza władzo, media szanowne! Wysyłajcie dziennikarzy, którym się chce poznać to, o czym piszą. A to już inne zagadnienie: etyka mediów. Kiedyś o tym napisałam duży tekst, ale zaprzyjaźniony redaktor powiedział, niech pani go nie drukuje, niedobrze jest zaczepiać media. A media kreują rzeczywistość, załatwiają swoje interesy, których się można jedynie domyślać.
Kategoria: Wszystko
Nie chciałam, ale mnie zdziwiło więc muszę..
Obiecuję sobie, że już od czasu do czasu będę wychodziła poza sprawy Rady i samorządu, ale zdarzają się rzeczy dziwne, więc piszę o nich i teraz. Dzisiaj było głosowanie poprawek do budżetu miasta na 2010 rok. Składali je radni niezależni (czytaj grupa prezydenta) i PIS. Było ich 106, w tym poprawka nr 4 (na która składało się 17 stron!!). I na koniec rzecz przedziwna: radni je składający nie głosowali za nimi, ale się wstrzymali. Jednak poprzez większość głosów wstrzymujących się POPRAWKI UZYSKAŁY POZYTYWNĄ OPINIĘ Komisji. I któż to zrozumie . Najciekawsze jest to, że prezydent nie ma zaplecza w radzie, bez przerwy przegrywa sprawy i wciąż wygrywa wybory (!!). Moja babcia mówiła: gdzie dwóćh się bije, tam trzeci korzysta i jest to prawda. Dzisiaj dziennikarz pytał, czy budżet i jego wygląd musi mieć charakter polityczny. Pomyślałam sobie, że chyba tak: komisja budżetowa, jak mało która, pokazuje różnice ideologiczne: radni o skłonnościach socjalistyczno – opiekuńczych będą chcieli wpłynąć na budżet i spowodować powstawanie w nim innych zadań niż radni o predyspozycjach liberalnych. Tak więc pod tym względem budżety miasta dzisiaj i w przyszłości będą miały zawsze walor dyskusji politycznej. Ze względu na poglądy prezydenta i przeważającej liczby radnych budżety będą miały inne akcenty, zadania, nastawienie. Budżet Krakowa jest duży: wynosić będzie w roku 2010 ponad 3 miliardy 500 milionów, Potrzeba więc wiele mądrych decyzji, aby go nie rozmienić na drobne.
Zasady dobrej debaty
Co zwykły, w miarę wykształcony obywatel naszego miasta rozumie z debat samorządowców (polityków?). Śmiem podejrzewać, że niewiele. W sobotę brałam udział w nagrywaniu audycji "Bez krawata" w TV Kraków. Nasza rozmowa wygladała jak przypis do dziesiątek rozmów prowadzonych wczesniej. Po prostu kontynuowaliśmy nasze spory. Był to aneks, przypowieść etc. Chciałam wprowadzić jakieś wyjaśnienie, próbowałam narzucić klarowny język i usiłowałam zacząć od początku jakiegoś problemu. Ale się nie dało. To po pierwsze, po drugie każdy człowiek, który nie wie, czy powinien się poważnie zabrać za odchudzanie powinien obejrzeć się w telewizji. A po trzecie (takie na półtrzecie) dlaczego program publicystyczno-polityczny nazywa się "Bez krawata"? Niby, że tak mniej obowiązująco, na luzie… A więc dlaczego sugeruje płeć uczestników? Dlaczego nie jest to program "Bez zegarka"? Może powinien raczej nazywać się "Bez litości"? Eh, wracam do zajęć. I nie muszę zastanawiać się przez trzy dni : komu w budżecie zabrać, aby dać komuś innemu. Jest 15.00, czas na składanie poprawek prawie mija, a jest ich bardzo niewiele. I proszę niewiele poprawek (policzyłam do tej pory na 20-30 milionów) przy budżecie 3 miliardy 500 milionów a jaka współodpowiedzialność radnych? W zeszłym budżecie prezydent uwzględnił poprawek radnych na niewiele ponad 1% wartości budżetu i miał cały rok możliwość mówienia, że to co złe, nieudane, zaniedbane to … wina Rady.
Kraków w przyszłości
Zależy mi na Krakowie. Być może należę do tych ludzi, którzy nieustająco utożsamiają się ze sprawą, a nie z prywatną pozycją, kasą, sekcesem. Ale wygląda na to, że jesteśmy niewielką grupką. I podkreślam, że nie związane to jest z wiekiem, wszak prezydent Krakowa nie należy do młodziaków. A więc nie jest to właściwość pokolenia, ale cecha osobowości.
Dr Jarosław Flis twierdzi, że nadchodząca kampania będzie wyrównaną, klarowną i emocjonującą walką. I twierdzi też, że Kracik musi udowodnić, że w mieście można wiele rzeczy zmieniać na lepsze. No cóż, mnie się zdaje, że mieszkańcom nie trzeba pokazywać tego, ile rzeczy wymaga lepszego zarządzania. A tak a propos, aby nie być gołosłownym: wczoraj na mój dyżur do Rady Miasta przyszła dyrektor szkoły, która powiedziała, że jej placówka dostała zgodę na rozbudowę, ma wz, a nawet przyznano pieniądze i właśnie z tą sprawą przychodzi do mnie: szkole na rozbudowę przyznano 6 milionów, a ona wie, po konsultacjach z osobami kompetentnymi, że w systemie przenośnym (kontenerowym, modułowym) taka rozbudowa kosztowałaby 2,5 miliona. I ona, jako dyrektor szkoły pyta, dlaczego nikt z urzędu miasta nie interesuje się racjonalnym zarządzaniem miastem. Cóż ja mogłam jej odpowiedzieć? Chyba mogłam pokazać odpowiedź prezydenta na moją interpelację: prezydent napisał i podpisał się pod stwierdzeniem, że będą się zastanawiać….
Pora na nowego prezydenta, który będzie umiał szybciej się zastanowić.
Cd budżetu
Od paru dni wciąż mówi się i pisze o budżecie. Najbardziej przykre są nagonki medialne. Jeden z dziennikarzy naszej lokalnej gazety prawie krzyczał, że naszym obowiązkiem (naszym, a więc radnych) jest poprawianie budżetu. Ergo: budżet zrobił prezydent (mając do dyspozycji 2800 urzędników), my zaś radni (43 osoby) mamy poprawić jego "dzieło".
Nie wiem dlaczego tak trudno zrozumieć decyzję, że nie chcemy tego robić. Posługując się przykładem można to ująć między innymi i tak: jeśli na uczelni promotor przyjmuje wybitną pracę magisterską mówi do magistranta: pana praca jest świetna, wystarczą małe poprawki i proszę ją składać do dziekanatu; jeśli zaś praca jest bardzo zła: recenzent pracy odmawia recenzowania, mówi nie chcę recenzować tej pracy, ponieważ nie spełnia podstawowych wymagań jakie stawiamy przed takimi pracami. I wszyscy to rozumieją. Kiedy Rada Miasta odmawia współodpowiedzialności za bardzo zły budżet, wszyscy krzyczą: waszym obowiązkiem jest poprawienie tej pracy. Oczywiście, jeśli byłaby jakakolwiek chęć współpracy i współtworzenia przez prezydenta, to dzieło byłoby nasze wspólne, ale tego nie było. Służyliśmy do tej pory prezydentowi za chłopca do bicia: jeśli ktokolwiek podważał decyzje prezydenta, on mówił: tego chcieli radni. I oczywiście nie jest prawdą, że prezydent spełniał wszystkie uchwały, które powstawały z inicjatywy radnych (patrz mój tekst " Co mogą, a czego nie mogą rajcy miejscy i prezydent. Kompetencje i możliwości"). Wybierał przede wszystkim te, które służyły reklamie jego osoby.
Woody Allen
"Nie uznajesz żadnych wartości, całe twoje życie to nihilizm, cynizm, sarkazm i orgazm. We Francji mógłbys z tego zrobić hasło wyborcze i wygrać" Woody Allen
Budżet 2010
Przez parę dni przyglądaliśmy się propozycji budżetu prezydenta na rok 2010. W uchwałach budżetowych na poprzednie lata składaliśmy poprawki, jednak znaczna część z nich nie wchodziła potem do budżetu . Dotyczyło to ważnych dla miasta spraw , dla których prezydent albo nie zabezpieczył środków albo zabezpieczył za mało. Projekt budżetu na 2010 rok zaproponowany przez prezydenta jest zły.
Budżet zakłada sztuczne zrównoważenie dochodów i wydatków. Dochody budżetu są w obecnej sytuacji ekonomicznej zbyt wysokie, zakładają nie uzasadnione wynikami 2009 roku zwiększenia środków ze sprzedaży mienia, z koncesji na budowę parkingów, ze środków bezzwrotnych z różnych tytułów, zakładają nieuzasadniony obecnymi wynikami przyrost dochodów w jednostkach budżetowych (ZBK,ZIKIT, podatki), zakładają wreszcie maksymalne odliczenia VAT, tam gdzie to możliwe. Część z tych dochodów na pewno, niestety, nie zostanie osiągniętych. Znaczna część wydatków jest poważnie niedoszacowana. W zakresie wydatków bieżących dotyczy to wydatków na kulturę, wydatki socjalne i mieszkaniowe. W sytuacji pogłębiającego się kryzysu na te dziedziny środki będą musiały się znaleźć. Świadomie niedoszacowanie są wydatki inwestycyjne. Zakłada się,że dzięki kryzysowi koszty wielu zadań będą zdecydowanie niższe, rzeczywistość nie potwierdza tego, zakłada się zbyt niskie środki na obowiązkowe wykupy gruntów pod inwestycje strategiczne. Wydatki te nie uwzględniają strategicznych zobowiązań Miasta jak choćby te wynikające z oferty kompensacyjnej w związku z budową spalarni odpadów co podważa wiarygodność prezydenta wobec mieszkańców. Postanowiliśmy więc, że budżet zaproponowany przez prezydenta będzie realizowany taki, jaki został zaprojektowany.
……..
Jan Krzysztof Bielecki zrezygnował z funkcji prezesa zarządu PKO S.A. Zapewne coś to znaczy dla Platformy Obywatelskiej. Funkcję prezesa przestanie pełnić w styczniu 2010 roku. Najprawdopodobniej związane to być może z przygotowywaniem Bieleckiego do pełnienia w przyszłości funkcji premiera. Tak więc Tusk po raz kolejny wystawiłby człowieka spoza partii na ważną linię frontu. Morał z tej i paru innych historii: trzeba być może opuścić szeregi partii, aby być docenionym w tym, co się robi.
W Krakowie w urzędzie miasta przygotowania do budżetu 2010. Ciężki to będzie rok, budżet cieniutki, na inwestycje niewiele kasy, wpływy niewielkie a długi trzeba spłacać. Polecam mój tekst umieszczony na stronie głównej pt. Co mogą a czego nie mogą rajcy miejscy i prezydent. Kompetencje i możliwości.
Stanisław Kracik i PO
Po niedzielnym spotkaniu PO oficjalnie poparła kandydaturę wojewody Stanisława Kracika na prezydenta Krakowa. Mam nadzieję, że Kracik wygra i że będzie dobrym prezydentem. Dostanie, po obecnie nam panującym prezydencie, rozpaczliwy budżet, długi i małe dochody. Kracik, w przciwieństwie do obecnie panującego, jest człowiekiem, któremu zależy na mieście, jest aktywny i twórczy… i oczywiście nie jestem obiektywna, ponieważ znam go od 20 lat i obdarzam dużą sympatią. Pamiętam, jak po raz pierwszy został burmistrzem Niepołomic, maleńkiego, zapyziałego miasteczka, pamiętam jak sprowadzał tam małe, średnie i duże firmy i jak Niepołomice piękniały. Mówi się tez o eksperymencie Niepołomic w sprawie zarządzania oświatą. Dziennikarz zapytał mnie na ulicy, czy jestem pewna, że będzie to lepszy prezydent i ja odpowiedziałam, że tak. Tak właśnie myślę.
Sesja Rady Miasta
Środowa sesja Rady Miasta. Pana prezydenta nie było (jak zwykle zresztą), ponieważ pojechał do Peru (jako prezydent naszego miasta, a nie prywatnie – pojechał tam kolejny raz; poprzednio otwierał tam, o ile się nie mylę, wystawę plakatu polskiego). Na sesji tymczasem radni nie podnieśli podatków od nieruchomości (a podniesione podatki już znalazły się w propozycji budżetu prezydenta!!) i wprowadzili bilety 15 minutowe, które, jak powiedziały służby pana prezydenta, będą kosztowały miasto minimum 15 milionów. Tak więc jedna rada i mamy mniej w budżecie jakieś 30 milionów. A budżet jest bardzo trudny, mało wpływów , a więc trzeba zaciskać pasa. W środę od rana wydzwaniali do mnie dyrektorzy teatrów (że mało kasy), dyrektorzy szkół (to samo), przewodniczący dzielnic (że nie ma na remonty ulic). No cóż, a my w międzyczasie dokonywaliśmy przesunieć budżetowych na przykład na Festiwal Boska Komedia czy też Festiwal Conrada – który już się był odbył(2 miliony złotych). Biblioteki placzą, że przestają istnieć etc, etc.
A w nocy miałam sen: że prezydent miasta oznajmia (przy pierwszym czytaniu budżetu), że idzie na emerturę prezydencką – a wtedy rozpoczyna się szaleństwo, z PO i z PISu startuje po 15 osób, które chcą być prezydentem miasta i na końcu zostaje ktoś przypadkowy, nie zidentyfikowany, wyciągnięty z kapelusza królik. Wniosek: potwierdzony start prezydenta M. – gwarancją walki na wyższym poziomie, to konsolidacja PO i PISu, to zwycięstwo nie-królika, ale osoby, która poradzi sobie z miastem. Może nie był to sen proroczy, ale sprawa warta przemyślenia.