In vitro

Zapłodnienie in vitro jest dzisiaj jedna z najbardziej rozpowszechnionych metod umożliwiających poczęcie dziecka parom mającym problemy. Od momentu jej wynalezienia przez Roberta Edwardsa i Patricka Steptoe, w klinikach oferujących zapłodnienie in vitro przyszło na świat ponad milion dzieci. Technika ta jest powszechnie akceptowalna, a dyskusje w środowiskach medycznych dotyczą przede wszystkim problemów

W krajach wysokorozwiniętych 1 do 5% dzieci rodzi się w wyniku zapłodnienia metodą in vitro.

W Polsce, o czym warto przypomnieć art. 71 Konstytucji RP mówi o tym, że rodzina i macierzyństwo podlegają szczególnej ochronie Państwa a także na podstawie art. 16 Deklaracji Praw Człowieka, który stanowi, iż prawo do posiadania potomstwa jest podstawowym prawem człowieka.

Wspomaganie poczęcia dziecka wiąże się z z ogromnym  emocjonalnym napięciem. Osoby cierpiące z powodu niepłodności bardzo często zwracają się do lekarzy zajmujących się wspomaganiem rozdrodu po długotrwałym okresie niepowodzeń i rozczarowań.

Prof. Barbara Chyrowicz pisze:

Można się nadto zastanawiać, czy prokreacja kontrolowana przez odpowiednio wykwalifikowanych specjalistów nie jest bardziej “ludzka” niż zdanie się w tej materii na ślepe mechanizmy natury. Niby dlaczego rozumne i wolne istoty nie miałyby wykorzystywać swojej inteligencji również, gdy chodzi o nowych przedstawicieli rozumnego gatunku. Czyż nie wydaje się to aż nadto zrozumiałe?Bocianyiinvitrokukupl

Hiszpański smok w Krakowie.

 57fa7e8e3d797_osize933x0q70h8734d4

 

 Kraków jest znany na świecie. I nie jest to odkrywcze sformułowanie. Jednak każdy, kto do nas przyjedzie – wyjeżdżając będzie wiedział o naszym mieście więcej i zapewne inaczej będzie o nim opowiadał. Stajemy się miejscem, w którym pracują przyjeżdżający do nas artyści. Nie piszę tutaj tylko o muzykach, których możemy słuchać w filharmonii, czy innych miejscach, o pisarzach, którzy wpadają nie tylko na chwilę, ale dłużej mieszkają w Krakowie. Coraz częściej pojawiają się u nas artyści tworzących  street art.

Parę tygodni temu w Krakowie gościł  znany i uznany artysta : hiszpański malarz Antonio Segura Donat znany jako Dulk.  Jak sam mówił, przed wizytą dużo czytał o Krakowie.  Zainteresowały go legendy krakowskie. I w ten sposób oczywiście trafił na smoka wawelskiego. Przygotowywał przez dłuższy czas szkic dzieła, które namalował na murze Ronda Mogilskiego.

Malarstwo 33-letniego twórcy jest bardzo charakterystyczne. Jego obrazy na murach można znaleźć w Mediolanie, Brukseli, Chicago, Berlinie, Madrycie czy Paryżu. Maluje w sposób bardzo rozpoznawalny. Opowiadał, że takie, jak prezentuje widzenia świata zaczęło się w dzieciństwie, kiedy  pomagał ojcu karmić ptaki, które hodowali w domu. Żył w środowisku, w którym występowały zwierzęta. Wtedy też zaczął kopiować ilustracje egzotycznych zwierząt znajdowanych w starych encyklopediach. Kiedy miał 18 lat zaczął je przenosić ze swojego szkicownika na mury. I tak narodził się Dulk.

Ukończył grafikę na Uniwersytecie w Walencji. Poza tworzeniem sztuki w przestrzeni miejskiej, ilustruje książki,  zajmuje się reklamą, tworzy plakaty. Każdą pracę traktuje jak osobne i ważne wyzwanie.

Jego sztuka to świat pełen surrealistycznych wizji, przepełniony wyimaginowanymi szczegółami. Właściwie wszędzie odnajdujemy przedziwne zwierzęta umieszczane w przestrzeni pełnej intensywnych kolorów. Tak więc, jakby z góry było wiadome, że Dulka zainteresuje wawelski smok. Powstała hiszpańska wersja wawelskiego smoka. Obraz powodujący, jak większość dzieł odwołujących się do surrealizmu, pewien niepokój a zarazem i zdziwienie. Sam Dulk mówił, że jego obrazy są być może przestrogą przed katastrofą ekologiczną ziemi.

Dulk malował obraz na Rondzie Mogilskim przez tydzień w strugach deszczu. Niekiedy deszcz i wiatr ustawały, ale na słońce musieliśmy czekać, aż do samego końca projektu. Było bardzo zimno. A jednak, pomimo tych trudnych warunków w pracy, artysta poza nią zdążył odwiedzić wiele miejsc w Krakowie. I powiedział, że Kraków jest jednym z najpiękniejszych miast, w jakich tworzył. Załóżmy, że nie była to jedynie kurtuazja. W każdym razie Antonio Segura Donat zapowiedział, że zapewne do Krakowa wróci.

Zapraszanie Dulka do Krakowa, czekanie na jego wolny termin (a jest bardzo zajętym artystą), następnie przygotowanie szkiców, decyzje artysty; najpierw negocjacje, potem korespondencja trwająca przez prawie dwa lata, a następnie opieka nad pobytem w Krakowie to zasługa bardzo wielu osób, a przede wszystkim Fundacji „101 murali”.  Moja współpraca z Fundacją była przez cały czas była wzorowa. A efekty dwuletniej działalności widać na Rondzie Mogilskim, gdzie serdecznie zapraszam.

 

 

 

 

 

 

 

 

Święto matematyki.

0

Kraków wśród wszystkich walorów, jakie posiada, odgrywa także dość szczególną rolę w polskiej nauce. I to nie tylko dlatego, że było tutaj i jest wiele uczelni, ale także i dlatego, że wiele wybitnych postaci naukowców związanych było i wciąż jest z Krakowem.

Niedawno, w Dniu Nauczyciela 14 października, na krakowskich Plantach został odsłonięty pomnik poświęcony dwóm wybitnym matematykom: Stefanowi Banachowi i Ottonowi Nikodymowi. Pomnik jest przypomnieniem wydarzenia, które miało miejsce 100 lat temu najprawdopodobniej na tej właśnie ławeczce , na której siedzieli. Wtedy to miało miejsce spotkanie, które przeszło do historii matematyki.

W roku 1916 dr Hugo Steinhaus, uczony udał się na wieczorny spacer krakowskimi Plantami. Pisał potem we wspomnieniach: ”idąc letnim wieczorem roku 1916 wzdłuż_ Plant usłyszałem rozmowę, a raczej tylko kilka słów; wyrazy „całka Lebesgue’a” były tak nieoczekiwane, że zbliżyłem się do ławki i zapoznałem z dyskutantami: to Stefan Banach i Otto Nikodym rozmawiali o matematyce. Powiedzieli mi,  że mają jeszcze trzeciego kompana, Wilkosza, którego bardzo chwalili.”

Banach miał wówczas 24 lata, wrócił do Krakowa po paru latach studiów na Politechnice Lwowskiej i zajmował się matematyka amatorsko. Nikodym, absolwent studiów w zakresie matematyki i fizyki we Lwowie, był nauczycielem matematyki w IV Gimnazjum w Krakowie.

Steinhaus zorientował się wtedy, że Banach ma niezwykły matematyczny talent i zadbał o jego rozwój naukowy. Mawiał, ze był on jego największym matematycznym odkryciem.

Na ławce dzisiaj widzimy Banacha i Nikodyma dyskutujących o matematyce. Figury opracowane zostały w oparciu o ich fotografie.

Na ławce są także wyryte znaki matematyczne. Nie są one przypadkowe. Jest to fragment pracy Banacha i Steinhausa, opisującej rozwiązanie problemu zakomunikowanego przez Steinhausa dwóm młodym pasjonatom matematyki tego właśnie wieczora.

 Historycy nauki uważają Mikołaja Kopernika, Marie Skłodowska-Curie oraz Stefana Banacha za trójkę największych polskich uczonych.

Stefan Banach urodził się 30 marca 1892 roku w Krakowie jako nieślubne dziecko Katarzyny Banach i Stefana Greczka. W roku 1920, za wstawiennictwem Steinhausa, Banach został asystentem na Politechnice Lwowskiej. W roku 1920 uzyskał stopień doktora, dwa lata później habilitacje i niemal natychmiast po niej nominacje na profesora nadzwyczajnego Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. W roku 1924 został powołany na członka Polskiej Akademii Umiejętności. We Lwowie, pod dużym wpływem Banacha, działała słynna Lwowska Szkoła Matematyczna. Gdy po wojnie okazało się, że Lwów zostanie włączony do ZSRR, Banach miał przyjechać do Krakowa i objąć specjalnie dla niego utworzona katedrę na UJ. Nie zdążył – zmarł 31 sierpnia 1945 roku.

Otton Nikodym urodził się 13 sierpnia 1887 w Zabłotowie koło Kołomyi. Jego ojciec był inżynierem chemikiem. Nikodym ukończył gimnazjum we Lwowie, a w 1911 roku studia w zakresie matematyki i fizyki na Uniwersytecie we Lwowie. Podjął prace nauczyciela matematyki w IV Gimnazjum w Krakowie, wykładał także w Studium Pedagogicznym UJ.

W 1924 roku, uzyskał doktorat. Jego żona była pierwszą kobietą doktorem nauk matematycznych na UJ. Po doktoracie Nikodym wykładał na UJ i na kursach dla nauczycieli. Przez rok był w Paryżu, a w 1930 roku przeniósł się do Warszawy, gdzie pracował na Uniwersytecie Warszawskim. Okres II wojny światowej spędził w Warszawie. Po wojnie przez rok był profesorem na krakowskim wydziale Politechniki Śląskiej. W 1946 roku wyjechał za granice, a po roku definitywnie do Stanów Zjednoczonych. Zmarł 4 maja 1974 w Utica.

Ławeczka powstała dzięki paru pasjonatom, którzy utworzyli powołany przez dziekana Wydziału Matematyki i Informatyki UJ, prof. dra hab. Armena Edigariana „Komitet ds. ławeczki Banacha i Nikodyma.  W jego skład weszli: przewodniczący Komitetu dr Krzysztof Ciesielski (UJ, Wydział Matematyki i Informatyki) członkowie: dr hab. Artur Birczyński (Instytut Fizyki Jądrowej PAN), dr Danuta Ciesielska (Instytut Historii Nauki PAN), dr Małgorzata Jantos (UJ, Zakład Filozofii i Bioetyki CMUJ), prof. dr hab. Jerzy Ombach (UJ, Wydział Matematyki i Informatyki), prof. dr hab. Piotr Tworzewski (UJ, Wydział Matematyki i Informatyki) i prof. dr hab. Karol Życzkowski (UJ, Wydział Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej). Autorem rzeźb jest prof. Stefan Dousa – twórca najlepszych polskich medali, rzeźbiarz o wielkim i niekwestionowanym dorobku , laureat prestiżowych nagród i autor znaczących wystaw. Fundatorem całego wydarzenia jest firma Astor. Podziękowania serdeczne dla pana prezesa Stefana Życzkowskiego.

Przy przedsięwzięciu wspierało nas bardzo wiele osób, który jesteśmy bardzo wdzięczni

Kobiety mówią "nie".

57f2149c32dfc_p

Zawsze, lub prawie zawsze jest tak, że dyżurnym problemem zastępczym jest aborcja, zakazy z nią związane etc. Kiedy coś się dzieje i ktoś chce przykryć temat, to zaczyna się jazda z aborcją. Nie jest to pomysł PiSu, ale był wykorzystywany,  o ile pamiętam, dość często. Jednak po raz pierwszy kobiety powiedziały „nie”, mamy dość, nie chcemy, aby za sprawą problemów najbliższych kobietom właśnie i bardzo, bardzo trudnych, ktoś załatwiał swoje sprawy.

Byłam na wszystkich spotkaniach i oczywiście na Czarnym Marszu. Nie pomyślałam nawet, że kiedykolwiek przyjdzie mi znów strajkować w sprawie obrony ludzkiej godności i wolności. Jestem z pokolenia solidarnościowego i swoje strajki, jak mi się wydawało, już zaliczyłam. A tu znów, wobec zamachu na wolność – wypadało stanąć w szeregu. I Szanowni Państwo, były to szeregi dość specyficzne. W Krakowie, jak przeczytałam, w Czarnym Marszu wzięło udział ponad 20 tysięcy ludzi. W przeważającej ilości były to młode kobiety. Wiele z nich było z dziećmi, a zapewne bardzo wiele ma dzieci. I tak naprawdę, co wszędzie podkreślam, nie był to marsz popierający aborcję. Ja sama nie jestem zwolenniczką aborcji. Był to marsz za edukacją, za wolnością wyboru i przeciw wykorzystywaniu aborcji, jako tematu zastępczego. Głos był mocny. Może kogoś to nauczy, aby nie wykorzystywać kobiet i ich spraw do tuszowania innych problemów, które ma państwo. Dajmy spokój.

I szlag mnie trafia (przepraszam), jak facet przed urzędem powiedział mi, że jest przeciwny marszowi, bo „nawet dziecko z gwałtu trzeba urodzić, ponieważ nie wolno zabić”. A potem dodał „moja żona tez tak myśli i na pewno by takie dziecko urodziła”. I to jest różnica, jak mniemam, pomiędzy teorią i praktyką. A praktyka, oby nie spotkała żony w/w członka PO, mogła by wykazać zupełnie rożne postawy i zachowania i   być zaskakująca dla wszystkich.

A TVP 1 wieczorem nadała film o eugenice. Czytaj: manipulacji ciąg dalszy.

Hałas w Krakowie

z12773490QBoluchanasilajacysieglowniewnocyoslabienie„Nadejdzie kiedyś czas, gdy ludzkość będzie musiała rozprawić się z hałasem równie stanowczo, jak dziś rozprawia się z dżumą i cholerą”

Robert Koch

Żyjemy w głośnym świecie. Nasz słuch narażony jest na wysokie natężenie dźwięku zarówno w pracy jak i w domu. Około 50 mln osób mieszkających w obszarach miejskich cierpi z powodu wysokiego poziomu hałasu ulicznego w nocy, który ma szkodliwy wpływ na zdrowie. Kraków, jak prawie wszystkie wielkie miasta, ma problem z hałasem, który jest jednym z najbardziej uciążliwych czynników szkodliwych w środowisku naszego przebywania. To drugi największy problem ekologiczny, po zanieczyszczeniu powietrza

Za jednostkę ciśnienia akustycznego uznano decybel (1dB). Przyjmuje się, że według badań 10 dB  to szmer liści przy łagodnym wietrze; szum w biurach – to 50 dB; zwykła rozmowa –  60 dB; wnętrze głośnej restauracji – 70 dB; śmigło samolotu w odległości nie większej, niż 5 m – to 120 dB

Hałasy o poziomie poniżej 35 dB nie są szkodliwe dla zdrowia, ale mogą być denerwujące. Hałasy o poziomie od 35 do 70 dB wywierają ujemny wpływ na układ nerwowy człowieka. Pociąga to za sobą zmęczenie i spadek wydajności pracy. Może on obniżyć zrozumiałość mowy i utrudnić zasypianie i wypoczynek.
Hałasy o poziomie od 70 dB do 85 dB trwające stale, mogą powodować zmniejszenie wydajności pracy, trwałe osłabienie słuchu, bóle głowy i ujemny wpływ na ustrój nerwowy człowieka.
Hałasy o poziomie od 85 do 130 dB powodują liczne uszkodzenia słuchu i różne schorzenia, jak zaburzenia układu krążenia, nerwowego, równowagi i inne oraz uniemożliwiają zrozumiałość mowy nawet z odległości 0,5 metra.
Hałasy o poziomie od 130 dB do 150 dB pobudzają do drgań niektóre wewnętrzne organy ludzkiego ciała, powodując ich trwałe schorzenie, a niekiedy zupełne zniszczenie. Ludzie pracujący w takim hałasie mają z reguły poważnie osłabiony, a najczęściej uszkodzony słuch.

Hałasy o poziomie powyżej 150 dB już po 5 minutach całkowicie paraliżują działanie organizmu,. Hałas powoduje poważne zaburzenia w organizmie ludzkim i jest powodem wielu ciężkich schorzeń. Jest przyczyną wcześniejszego starzenia się i może skrócić życie o 8-12 lat. W starożytnych Chinach hałas traktowano jako surową karę dla przestępców. Za obrazę cesarza karano przestępców nie wieszaniem, ścięciem, ale zabijano hałasem.

W literaturze naukowej istnieją różne kwalifikacje hałasu: mówi się o hałasie przemysłowym i o komunalnym (ten ostatni, to przede wszystkim to, co spotykamy w mieszkaniach i w środowisku wokół miejsc zamieszkania). Największym problemem jest hałas spowodowany przez środki transportu drogowego, kolejowego i lotniczego.

W Polsce podstawą prawną do oceny wyników pomiarów akustycznych w budynkach mieszkalnych, zamieszkania zbiorowego i użyteczności publicznej stanowi Zarządzenie Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej z 1996 roku. Ustawa Prawo ochrony środowiska (art. 117) wprowadza obowiązek dokonywania oceny stanu akustycznego środowiska dla: aglomeracji o liczbie mieszkańców większej niż 100 tysięcy. Zgodnie z art. 118 ustawy ocena ta polega na analizie występującej sytuacji według  mapy akustycznej. Ustawa określa również zakres i sposób prezentacji map akustycznych. Kraków taką mapę posiada.

Wyniki badań przesiewowych słuchu u noworodków prowadzonych w wielu krajach, w tym również w Polsce, pokazują, że w okresie noworodkowym wrodzone zaburzenia słuchu stwierdza się u ok. 1–2 dzieci na 1000 urodzeń. Wśród dzieci w wieku szkolnym częstość występowania zaburzeń słuchu wzrasta do kilkunastu procent.

Występowanie zaburzeń słuchu w pierwszych latach życia może negatywnie wpływać nie tylko na rozwój mowy, lecz także na rozwój emocjonalny i poznawczy dziecka oraz jego funkcjonowanie we wszystkich sferach życia rodzinnego i społecznego na każdym etapie edukacyjnego rozwoju

Hałas jest realnym zagrożeniem zdrowia. Coraz więcej dzieci i młodych ludzi mają problemy ze słuchem. Smutna jest świadomość, że może już niedługo przyjdzie nam żyć w społeczeństwie ludzi głuchych. Rodzi się pytanie, czy jesteśmy cokolwiek z tym zagrożeniem zrobić.

W Krakowie w dniach od 3 do 8 października odbędą się dni poświęcone słuchowi, jego zagrożeniom, stanu zdrowia młodych krakowian i przyszłości miasta. Zapraszamy Państwa do uczestnictwa .

Pomysł na inwestycje w mieście.

images6Jestem od dawna zwolenniczką Partnerstwa Publiczno-Prywatnego (PPP). Wciąż ubolewam nad tym, że w Polsce się tego nie wykorzystuje. Nie wiem dlaczego. Teraz, za czasów rządów PiSu, jest to bardziej zrozumiałe, po prostu wszyscy się wszystkiego boją. Nie wiem dlaczego nie stosowało się tego, z powodzeniem, wcześniej. Może po prostu nie mieściło się w żadnej głowie, że można i u nas korzystać z takiej możliwości.  Nie wspominam tutaj krajów zachodnioeuropejskich, gdzie spotykamy się ze zjawiskiem PPP powszechnie –  ale jest to metoda wykorzystywana także i w krajach, takich, jak Słowacja czy Węgry. Na Węgrzech jest nawet więzienie, które funkcjonuje w PPP.

W Krakowie jest tak, że jeżeli instaluje się jakaś nowa firma – to niekiedy budują drogę,  z której mogą korzystać mieszkańcy i tę drogę firma przekazuje gminie. Oni mają dojazd, a gmina (mieszkańcy) nową drogę. I jest to, w moim mniemaniu, jak najbardziej oczywiste i korzystne dla miasta. Ostatnio spotkałam się z człowiekiem, który buduje osiedle i powiedział, że chciał dla wszystkich mieszkańców miasta wyremontować znajdujący się opodal plac zabaw dla dzieci. Nawet nie chciał robić z tego faktu znaczącego wydarzenia medialnego. I usłyszał, że gmina tego nie chce, ponieważ ma własne (czytaj podatników) pieniądze. Inwestor się więc wycofał. Nie wiadomo, czy plac zabaw powstanie. Przyznaję nie rozumiem, ponieważ zawsze słyszę, ze brakuje nam (miastu) pieniędzy na to, czy inne wydarzenie, inwestycję etc. Może pieniądze na plac zabaw obok powstającego osiedla, które się znalazły w kasie miasta – można byłoby wykorzystać w innym miejscu?

Przykład inny: inwestor, który w Krakowie buduje dużą galerię chciał postawić w krakowskim schronisku dla zwierząt – budynek, który miał być szpitalem dla zwierząt. Miał to być prezent dla miasta i mieszkańców. Chcieli, aby budynek miał imię  firmy. I tyle. Dla nich wybudowanie budynku, przy dość ekskluzywnej inwestycji – to był  pikuś. I co?

Ano nic. Budynek powstał. Dzisiaj oglądaliśmy. I świetnie, że jest, ale … powstał z kasy miejskiej. I przyznaję, że nie wiem dlaczego tak jest. Obawa przed korupcją? Ależ skąd, przecież są przekazywane miastu te, czy inne drogi. Więc o co tutaj chodzi? 

Może ktoś z Państwa ma jakąś koncepcję?

 

Projekt obywatelski ws. legalizacji medycznej marihuany.

16 sierpnia 2016r. Marszałek Sejmu RP zarejestrował Komitet Koalicji Medycznej Marihuany, który prowadzi zbiórkę podpisów pod obywatelskim projektem ustawy o medycznej marihuanie (nowelizacja Ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii).

 

W kapitule komitetu są przedstawiciele nauki: prof. Krzysztof Krajewski, Prof. Jerzy Vetulani, prof. Monika Płatek, prof. Małgorzata Jantos, oraz lekarze dr Jerzy Jarosz z Hospicjum Onkologicznego w Warszawie, psychiatra dr Marek Balicki oraz neurolog Marek Bachański. Do komitetu przystąpili również politycy – Piotr Liroy Marzec z Kukiz 15 oraz Marcin Duszek z PIS.   Wśród członków komitetu są przede wszystkim pacjenci i ich opiekunowie – państwo Ewa i Dariusz Dołeccy (aresztowani w ub. roku za przywóz oleju dla chorej matki), Dorota Gudaniec oraz Paulina Janowicz, której 4 letnia córka Ola zmarła, nie doczekawszy sprowadzenia marihuany w ramach obowiązującej procedury importu docelowego.

 

Przedstawicielami komitetu są Dorota Gudaniec z Fundacji Krok Po Kroku oraz Jędrzej Sadowski, doktorant w Instytucie Nauk Prawnych PAN. Siedzibą komitetu jest Warszawa. Komitet działa we współpracy z Fundacją Krok Po Kroku z siedzibą w Oławie.

 

Komitet ma trzy miesiące na zebranie stu tysięcy podpisów pod projektem ustawy. To ten sam projekt, który w lutym złożył poseł Piotr Liroy-Marzec, a który z niejasnych powodów, pomimo pozytywnej oceny Komisji ustawodawczej, utknął w sejmowej zamrażarce. Celem zbiórki podpisów jest włączenie głosu obywateli do prac parlamentarnych, aby uświadomić politykom poparcie społeczne dla proponowanego modelu uregulowania statusu medycznej marihuany.

 

Projekt przewiduje m.in.: 2 letnie, pilotażowe utworzenie narodowego rejestru lekarzy, placówek i pacjentów stosujących medyczną marihuanę za zgodą Państwowej Inspekcji Farmaceutycznej, w oparciu o monitoring prowadzony w Ministerstwie Zdrowia. Po dwóch latach programu Sejm wspólnie z Rządem mają zadecydować o jego dalszych losach.

 

Projekt ustawy opublikowany jest na stronie Koalicji (link: www.medycznamarihuana.org.pl), gdzie wskazane zostaną również miejsca wyłożenia projektu do podpisu. Formularz do podpisów można także pobrać ze strony i przesłać na adres Fundacji Krok Po Kroku. Upoważnieni wolontariusze komitetu wkrótce pojawią się fizycznie w całym kraju. Zbiórka będzie organizowana również w placówkach opieki zdrowotnej, zakładach karnych, oraz wśród obywateli polskich za granicą.

 

Więcej informacji na konferencji prasowej, która odbędzie się najbliższą środę, 24 sierpnia, o godz. 11:00 w Sejmie.

 

Kontakt do przedstawicieli komitetu:

 

Dorota Gudaniec – 516 202 777

Jędrzej Sadowski – 531 732 606

Słowo do Janusza Majcherka

Wróciłam z urlopu. Niestety, bardzo krótkiego, ponieważ mnóstwo pracy na mnie czeka. Jak mówiła moja babcia: praca mnie lubi. No cóż. Miałam zaległości w czytaniu prasy. I od razu trafiłam na wywiad z Januszem Majcherkiem w naszej krakowskiej „Gazecie Wyborczej”. Janusza bardzo cenię i osobiście lubię. Znamy się od lat, dyskutujemy na tematy filozoficzne, ale i omawiamy sytuacje polityczne. Mamy podobne poglądy, ale (na szczęście) i niekiedy różne zdania. Przeczytałam opinie Janusza na temat referendum, do którego się przymierzał Łukasz Gibała. O tym już nie chcę pisać, ponieważ swoje zdanie wyraziłam. Inna sprawa mnie zainteresowała w wypowiedzi profesora Majcherka: jego zdanie na temat udziału mieszkańców w zarządzaniu miastem. A więc sprawa Budżetu Obywatelskiego i referendów. Stosunek Majcherka jest dość sceptyczny. Może i dlatego, ze patrzy na sprawę z dystansu i pozycji komentatora. Za moim zdaniem przemawia nie teoria, ale praktyka. Ja znam sprawy od wewnątrz. Jestem zwolenniczką  i BO i referendów. Postaram się podać uzasadnienie mojego stanowiska. Zresztą już po raz kolejny. Czyniłam to wielokrotnie i na łamach wszelkich możliwych mediów. Budżet jest jak najbardziej potrzebny. I to z bardzo wielu powodów. Między innymi i dlatego, że zarządzanie miastem powinno być wspólne: to z pieniędzy podatników powstaje budżet miasta, którym tak naprawdę dysponuje grupa ludzi – prezydent i grupa urzędników. Nie piszę tutaj o radnych miasta, ponieważ wszelkie decyzje finansowe są ostatecznie i tak  w rękach prezydenta.  Jeśli powstaje jakakolwiek potrzeba realizacji projektu i tak radny (czytaj przedstawiciel wyborców) udaje się do prezydenta (czytaj tutaj „lub jego zastępców”) i przedstawia stanowisko (czytaj tutaj mieszkańców miasta) prezydentowi, który dysponuje pieniędzmi (przypominam: podatników). Inwestycja, wydarzenie etc może być zrealizowane, jeśli uzyska się akceptację urzędników. Tyle. Tak to wygląda. Realizowana jest więc ostatecznie koncepcja zarządzania miastem grupy ludzi.  Nie zawsze oni wiedzą, co jest a co nie jest,  bardziej lub mniej potrzebne tam niżej w dzielnicach. Budżet Obywatelski jest głosem. I powinien być słuchany i realizowany. Dlaczego jest tak słaba frekwencja? Powodów jest sporo, a najważniejsze, moim zdaniem są następujące: nie najlepiej jest z realizacją projektów z lat poprzednich. Przykre. Ale najistotniejszy jest brak, bardzo wyraźnie widoczny, akceptacji Budżetu Obywatelskiego przez prezydenta i urzędników miasta. Jeśli prezydent podkreślałby swoją akceptację – urzędnicy zachowywaliby się zgoła inaczej. W jednym z wywiadów, tuż po pierwszej emisji BO, prezydent zapytany: „na jakie projekty pan głosował” –  odpowiedział, ” a wie pan, ja nie głosowałem”. Wydaje mi się, że to jedno zdanie zaważyło na stosunku do BO – urzędników. Bardzo, bardzo było mi przykro, kiedy to usłyszałam. No cóż, w dalszym ciągu jestem przekonana, o czym mówiłam wielokrotnie, że zarządzanie w przyszłości musi być oparte na szeroko  rozbudowanych konsultacjach społecznych. Autorytaryzm jest passe. Budżet Obywatelski jest także formą edukacyjną: ludzie się uczą tego, co może być zrobione w mieście, ile to kosztuje, jak powinna wyglądać realizacja. Nie wszyscy chcą brać udział w zarządzaniu w formie bezpośredniej, nie chcą być radnymi, urzędnikami. Chcą po prostu coś zrealizować w swojej dzielnicy, w mieście – ponieważ widzą brak. Do tej pory mieszkańcy świetnie się wyspecjalizowali jedynie w protestach przeciwko wszystkiemu. Przeczytałam, że protestują nawet w sprawach, które mogłyby przynieść im korzyści. Tak więc BO mógłby mieć walor edukacyjny: byłby elementem pozytywnego włączenia się ludzi w zarządzanie. BO jest elementem pozytywnym, a protesty ( niestety w większości) są negatywnym. Ludzie czegoś by chcieli, tak jak w tej chwili – czegoś nie chcą. I widzą, że protesty maja większą moc, niż pozytywne propozycje.

Kolejnym elementem, dla mnie dość niezrozumiałym, jest wiara w odpowiedzialność urzędniczą. Nie chcę tutaj pisać o koniunkturalizmie, populizmie etc bardzo wielu decyzji. Wiara w mądrość dość przypadkowo wybranych do władz  osób – jest zaskakująca. Nie wiem dlaczego bardziej wierzymy w odpowiedzialność i intelekt radnego X, czy wysokiego urzędnika Y – niż grupy ludzi z dzielnicy V ? Wybaczcie Państwo, ale tego wątku nie powinnam rozwijać (po moich wieloletnich obserwacjach).

To samo dotyczy referendów. Pytanie podatników o ważne decyzje w zarządzaniu miastem wydaje mi się jak najbardziej uzasadnione. Może kiedyś, wiele lat temu, kiedy proponowałam zapytać mieszkańców o potrzebę dużych inwestycji w stadiony miejskie – pytanie było, jak teraz widać, dość zasadne? Przed chwilą, notabene,  usłyszałam w Radiu Kraków komentarz, że nakłady na „pewien stadion X” i działalność klubu absolutnie się nie przekładają na efekty funkcjonowania klubu.

Niewiara w mądrość mieszkańców jest, jak by to nazwać delikatnie, niezrozumiała. Są oni na tyle mądrzy, aby wybierać przedstawicieli władzy, ale na tyle głupi, aby decydować w referendach?

 

Referendum krakowskie i dwóch zwycięzców.

7374486

No i mamy kolejne wydarzenie w Krakowie. Dzisiaj ogłoszono, że referendum w sprawie odwołania prezydenta Jacka Majchrowskiego się nie odbędzie, ponieważ nie zebrano odpowiedniej ilości podpisów. Uważam, że obaj panowie Jacek Majchrowski i Łukasz Gibała są zwycięzcami. Tak myślę, a  dowód wniosku podsyłam Państwu. Po pierwsze pierwszy z panów: Jacek Majchrowski: Światowe Dni Młodzieży ugruntowały działalność prezydenta. Jeśli referendum by się odbyło, zapewne mieszkańcy Krakowa, którzy bardzo dobrze ocenili przebieg i organizację  ŚDM – zapewne  mieliby w pamięci wydarzenie (bo przecież byłby to październik, a więc jeszcze pamięć by trwała). Tak więc odwołanie by się nie powiodło. Teraz dlaczego drugi z panów także, w moim mniemaniu, jest zwycięzcą: referendum się nie odbędzie, ale (i taka zapewne będzie oficjalnie przedstawiana wersja) tylko i wyłącznie dlatego, że ktoś podał nieprawdziwe swoje dane, albo zbierający podpisy byli nieuczciwi. Nie mieszkańcy się wypowiedzieli, nie było głosu krakowian, ale nieuczciwość jakiejś grupy. Gorzej zapewne byłoby, kiedy by się okazało, że sromotnie przepadła koncepcja odwołania panującego prezydenta. Tak to widzę i zapewne Łukasz Gibała, o ile posiada środki finansowe nie zaprzestanie, w ciągu dwóch lat, kąsania urzędu prezydenta. I myślę sobie, że i dobrze. Władza powinna podlegać nieustającej kontroli. Nie czynią tego radni, ponieważ, a pisałam już wielokrotnie – jakiekolwiek działania radnych są uzależnione od urzędników (bo to oni dysponują kasą), więc kontrola urzędu jest niemożliwa. Z drugiej strony kontrola działalności radnych miasta i dzielnic też może przynieść jedynie korzyść. Środowisko organizacji pozarządowych, które mogłoby sprawować kontrolę nad urzędnikami i radą – jest w Krakowie słabe. I kontrola w zasadzie nie istnieje. Zresztą ich niby-kontrola też jest pozorna, ponieważ mogą funkcjonować dzięki programom i aplikacjom, które składają do urzędników. Więc wniosek jest oczywisty.

Łukasz Gibała startując za dwa lata na prezydenta miasta nie będzie miał za sobą przegranego referendum. Wciąż będzie mógł twierdzić, że wygrałby, ale niedokładność zebranych podpisów przekreśliła bezpośrednią konfrontację.

Równie dobrze mogłabym napisać, że obaj panowie są przegranymi: pierwszy, ponieważ jednak parę tysięcy ludzi w Krakowie jest gotowych na referendum i domagają się zmiany, drugi, ponieważ … przegrał, już na etapie wstępnym.

Co mogłoby być panaceum na obecną i przyszłe sytuacje? Jak powtarzał Kato Starszy: „Ceterum censeo Carthaginem delendam esse”.

Tą Kartaginą w moim umyśle nieustająco i wciąż jest kadencyjność władz. Nie będę powtarzała argumentów i dobrych przykładów (władze uniwersyteckie, władze w korporacjach etc, etc). Kadencyjność władz wszelkich: od samorządowych, po centralne. Pytanie: kto to zrobi, przecież nikt nie podetnie gałęzi, na której siedzi (a siedzi na przykład od dwudziestu paru lat). W zasadzie, przepraszam Państwa,  przecież to jest pytanie retoryczne.

Kraków w roku 2022 i potem.

Starszypan

Za parę dni zaczynamy w Krakowie Światowe Dni Młodzieży. Powstaje dużo różnych pytań. Kiedyś część z nich poruszę, ponieważ refleksji przybywa. Dzisiaj, jako że Dni Młodzieży – napiszę o perspektywach związanych z demografią. Nie będzie o demografii świata, ani Europy (a to są dwie zupełnie różne perspektywy), ale o Krakowie.

Wyniki badań demograficznych wskazują, że w 2000 roku światowa populacja ludzi powyżej 60 roku życia wynosiła ponad 600 mln. Do 2015 roku wyniosła już 1,2 miliarda, a do 2050 r. będzie wynosiła prawie 2 miliardy. W 2000 roku Urząd Statystyczny w Krakowie opublikował, opracowaną przez Departament Badań Demograficznych GUS prognozę ludności mieszkańców Krakowa do roku 2030. Prognoza została opracowana na podstawie stanu ludności w dniu 31 grudnia 1998 roku.

Z prognozowanej struktury wiekowej ludności wynika, że na przestrzeni najbliższych 16 lat nadal będzie następowało zjawisko starzenia się populacji Krakowa. Jest to związane przede wszystkim z obserwowanym od kilku lat spadkiem urodzeń oraz wydłużającą się długością życia mieszkańców.

Średni wiek mieszkańca Polski, który wynosi obecnie 38,5 roku wzrośnie do 2030 r. do 45,5 lat, z tendencją do dalszego wzrostu. Zmiany w strukturze wieku ludności, zwłaszcza te wynikające z przesuwania się wyżów i niżów, mają istotne konsekwencje w wielu dziedzinach życia, sprawiając, że niektóre problemy społeczne ulegają zaostrzeniu.

Liczba osób w wieku 85 lat i więcej wzrośnie w Polsce w 2030 roku dojdzie do prawie ośmiuset tysięcy, zaś liczba stulatków ponad pięciokrotnie – do ponad 9 tysięcy. Rosnący udział ludzi starych będzie miał wpływ nie tylko na system świadczeń społecznych nadzorowanych przez państwo, ale też na rynek dóbr i usług zakupywanych w celu zaspokajania rozmaitych potrzeb tej grupy ludzi. Należy się spodziewać, że w przyszłości jeszcze większy będzie popyt na wyroby farmaceutyczne i usługi medyczne, ale też prawdopodobnie na to wszystko, co jest związane ze spędzaniem czasu wolnego. W dalszej przyszłości potrzeba będzie jeszcze więcej lekarzy, pielęgniarek i ośrodków opieki, chociaż – być może – rozwiną się zautomatyzowane systemy monitorowania zdrowia i sprawowania opieki medycznej.

Potrzeby starzejącego się społeczeństwa różnią się od potrzeb społeczeństwa młodego. Doświadczenie innych krajów wskazuje, że konieczne będą daleko idące zmiany, zwłaszcza w sektorach społecznych. Komisja Ekspertów ds. Osób Starszych działająca przy Rzeczniku Spraw Obywatelskich opublikowała  „Strategię działania w starzejącym się społeczeństwie. Tezy i rekomendacje”. Tam też napisano że „Prawa osób starszych do samodzielnego życia, ujęte także w Karcie Praw Podstawowych Unii Europejskiej, mogą być naruszane już na poziomie lokalnych decyzji, np. przez brak transportu publicznego na określonym obszarze lub wybór taboru autobusowego, z którego nie będą mogły korzystać osoby mające problem z poruszaniem się. Nieprzemyślane decyzje samorządu względem architektury miejsc publicznych, tworzące niepotrzebne bariery, mogą skutecznie wyeliminować osoby starsze ze strefy publicznej. Brak niedrogich mieszkań socjalnych i lokali na wynajem to kolejny przejaw dyskryminacji wobec osób w podeszłym wieku[…]. Dyslokacja środków budżetowych może być więc przyjazna osobom starszym lub wobec nich niechętna, krzywdząca. Dobrze byłoby, aby te i następne władze miasta Krakowa poznały tezy i rekomendacje niniejszego opracowania. Polityka wobec ludzi starych jest zatem, lub powinna być, oparta na rozpoznaniu w  mieście sytuacji aktualnego starszego pokolenia, ewentualnie na prognozowaniu potrzeb starych ludzi w kilku- lub kilkunastoletniej perspektywie.

            W dniach 8–12 kwietnia 2002 roku obradowało w Madrycie (w 20 lat po spotkaniu wiedeńskim) Drugie Światowe Zgromadzenie w sprawie Starzenia się i dwunaste  zwołane przez Organizację Narodów Zjednoczonych. Zgromadzenie zakończyło się przyjęciem dwóch kluczowych dokumentów: Deklaracji Politycznej oraz Międzynarodowego Planu Działania w sprawie starzenia się. W Deklaracji politycznej potwierdzono zasady i zalecenia zawarte we wcześniejszych dokumentach ONZ, w tym przede wszystkim w planie wiedeńskim i w rezolucji Zgromadzenia Ogólnego nr 46/91, oraz wielokrotnie przywoływano ideę społeczeństwa dla wszystkich grup wieku. Potem takie i podobne spotkania miały miejsce w Berlinie, Paryżu. Zastanawiano się nad celami szczegółowych działań na rzecz aktywności społecznej i kulturalnej osób starszych. W przywołanym tutaj polskim raporcie o przygotowaniach miast do funkcjonowania starszego pokolenia są podane dobre i inspirujące przykłady. Niestety wśród nich nie ma Krakowa.

Prezydent Krakowa podpisał „Deklarację Dublińską”, która  ma na celu zachęcanie do udzielenia poparcia dla inicjatyw na rzecz budowania Europy przyjaznej osobom starszym w długofalowej  perspektywie do roku 2020. Jednak do tej pory władze Krakowa nie uczyniły kolejnego kroku polegającego na aktywnym włączeniu się do zbudowania programu zaakceptowanego przez Global Network of Age-friendly Cities, czyli Globalnej Sieci Miast Przyjaznych Starszemu Wiekowi. Aby przyłączyć się do tej sieci miasto musi podjąć proces zmian, zmierzających do poprawiania swojej przychylności wobec ludzi starszych oraz wypełnić odpowiedni formularz i nadesłać list od swojego zarządu, wskazujący na chęć przyłączenia się do Global Network of Age-friendly Cities.

Do sieci w  Global Network of Age-friendly Cities przystąpiła Warszawa, Poznań,  Łódź. Jeśli i Kraków przyłączyłby się do sieci, władze naszego miasta musiałyby się wcześniej  przyjrzeć miastu, a następnie powinny  odpowiedzieć na pytanie, czy jest ono przyjazne seniorom. Niezbędna wydaje się „Strategia Działania Miasta Krakowa dla Starzejącego się Społeczeństwa”. Strategia, która przygotuje miasto na przyjście roku 2022 i lat następnych. Za parę dni rozpoczną się Dni Młodzieży, potem młodzi ludzie wyjadą i zostanie starzejący się demograficznie Kraków.