Ratunek dla samorządów. Przekazywanie szkół podmiotom.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,8311,title,Broniarz-ponad-2-tys-szkol-podstawowych-moze-zostac-w-tym-roku-przekazanych,wid,17272989,martykul.html

W tekście czytamy (jakbyście Państwo nie mieli czasu i ochoty tam zajrzeć) :Ponad 2 tysiące małych szkół podstawowych może być w tym roku zagrożonych przekazaniem stowarzyszeniu lub fundacji – wynika z szacunków Związku Nauczycielstwa Polskiego. Według ZNP przekazywanie szkół samorządowych innym podmiotom staje się powszechną praktyką.

Związek apeluje do premier Ewy Kopacz o powstrzymanie procederu pozbywania się przez samorządy szkół i przedszkoli. Postuluje wzmocnienie nadzoru kuratorskiego nad gminami. Zarzuca też Ministerstwu Edukacji Narodowej, że ze środków UE organizuje szkolenia, na których samorządowcy są szkoleni jak zgodnie z prawem przekazać prowadzenie małej szkoły.”
Szanowni Państwo parę lat temu odbył się bardzo duży zjazd samorządowców zajmujących się edukacją. Było to parę lat temu. Wtedy, kiedy po raz pierwszy przeprowadził akcję oddawania szkół podmiotom innym, niż gmina – Jarocin. Cóż się wtedy działo!!! Skargi, protesty. I na tym zjeździe większość samorządowców, a zwłaszcza tych z małych miejscowości – ogłosiła, że dłużej nie jest w stanie utrzymywać tak drogiej edukacji. Tak więc ruch zaczął się od Jarocina i osiąga coraz większy zakres. Gminy nie dają sobie rady między innymi z założeniami Karty Nauczyciela.

Po raz pierwszy w historii dochody i wydatki budżetu Krakowa przekroczyły 4 mld zł. Tym samym Kraków jest drugim miastem w Polsce z tak dużym budżetem.

Na razie większe miasta dają sobie radę. Dokładają i dokładają … Podkreślam bardzo wyraźnie : to nie wielkość wydawanych środków świadczy o jakości edukacji, ale racjonalność tych wydatków. A o tym można by wiele pisać.

Ageizm. Piękni i użyteczni 60+.

07e0937f7bd947a69dccad152b564245_20100119112837_Starsi

W naukach społecznych coraz częściej pojawia się pojęcie ageizmu, czyli dyskryminacji ze względu na wiek. Istnieją koncepcje, że to następny , obok rasizmu i seksizmu problem, z którym powinny sobie poradzić społeczeństwa. Ageizm jest irracjonalnym uprzedzeniem w stosunku do ludzi starszych.

Dyskryminacja ze względu na wiek jest w Polsce nadal tematem nowym i nierozpoznanym, pomimo swej niezwykłej wagi społecznej. Należy bowiem zwrócić szczególną uwagę na zmiany demograficzne, w tym zwłaszcza rosnącą liczbę osób starszych w populacji i wydłużanie się fazy starości (co należy z jednej strony wiązać ze stale rosnącą średnią długością życia; z drugiej zaś z tym, że zmiany cywilizacyjne sprawiły, że granica starości pojmowanej jako stan fizycznej i umysłowej niesprawności, wyraźnie przesunęła się w czasie). Już obecnie 13,5% ludności naszego kraju przekroczyło 65.rok życia, zaś w perspektywie najbliższych dwóch dekad – wraz z dochodzeniem powojennego wyżu demograficznego do tej cezury wieku – spodziewać się należy szybkiego wzrostu liczby i udziału seniorów (dla roku 2030 szacuje się, iż ich liczba będzie wyższa w porównaniu z rokiem 2007 o 3,4 mln osób, zaś udział osiągnie 23,8%; w roku 2060 – już 36,2%).

Można mówić o wielu aspektach dyskryminacji ludzi w wieku powyżej 60 roku życia.

W ramach ustawodawstwa Unii Europejskiej wiek jest traktowany jako jedno z kryteriów dyskryminacji. Stanowi o tym „Dyrektywa UE nr 2000/78/WE” ustanawiająca ogólne warunki równego traktowania ludzi w sferze stosunków pracy. Wśród zabronionych kryteriów zróżnicowanego traktowania wymienia między innymi właśnie wiek. Prawo Unii Europejskiej zabrania dyskryminacji bezpośredniej ze względu na wiek, czyli praktyk dyskryminacyjnych wprost odwołujących się do kryterium wieku. Oznacza to sytuację, w której określona osoba ze względu na swój wiek jest traktowana mniej przychylnie niż jest, była lub byłaby traktowana inna osoba w porównywalnej sytuacji. Zabroniona jest także dyskryminacja pośrednia – ukryta, tzn. taka, w której stosowane jest pozornie neutralne kryterium, które jednak prowadzi do niekorzystnej sytuacji dla osób o określonym wieku. Prawo polskie zakazuje wszelkiej dyskryminacji, również tej z uwagi na wiek. W szczególności postanowienie takie istnieje również w sferze zatrudniania i stosunków pracy (art. 113 Kodeksu pracy). Kodeks pracy nakazuje równe traktowanie w zakresie nawiązania i rozwiązania stosunku pracy, warunków zatrudnienia, awansu, dostępu do szkoleń bez względu na wiek (art. 183a). Przykładami dyskryminacji będą: odmowa zatrudnienia z uwagi na wiek, zwolnienie z pracy z tego powodu, obniżenie wynagrodzenia, pominięcie przy awansach, podwyżkach czy szkoleniach. Dyskryminacją będzie również samo zawarcie w ogłoszeniu o pracę informacji, iż poszukuje się pracownika w wieku np. do 40 roku życia..

W Europie czy Stanach Zjednoczonych od kilkunastu lat podejmuje się działania służące aktywizowaniu i zwiększaniu zatrudnienia osób powyżej 50 roku życia. Za dobry przykład mogą służyć dwa duże rządowe programy realizowane w Wielkiej Brytanii: „New Deal 50 plus” i „Age Positive Campaign”. Sztandarowym przykładem sukcesu jest program aktywizacji zawodowej osób 50+ zrealizowany w Finlandii. Dzięki mobilizacji wszystkich ważnych sił społecznych udało się zwiększyć stopę zatrudnienia osób 50+ z poziomu 30 proc. na początku lat 90-tych do ponad 50 proc. Wskaźnik ten w Polsce kształtuje się na poziomie 32,9 %.

Dyskryminacja ze względu na wiek widoczna jest nie tylko w dostępności ofert rynku pracy, ale także na wielu innych płaszczyznach. Ostatnio zauważalny jest pewien przełom. Ludzie starsi czy też starzy są coraz bardziej dostrzegani przez marketingowców, do których dociera to, że nie można pomijać coraz liczniejszej grupy społecznej.

Wyżej napisałam o formalnym podejściu do spraw wieku osób i ich szans na zatrudnienie. Innym problemem jest sprawa świadomości, ponieważ ageizm to postawa zawierająca w sobie negatywne, stereotypowe nastawienie do osób starszych. Społeczeństwa najbardziej cywilizowanych krajów świata odwróciły się od tradycji wcześniejszych pokoleń doceniających wartość doświadczeń ludzi starszych. Świat przewartościował wiek, który stał się balastem, a nie kumulacją mądrości. Teraz jesteśmy w fazie powrotu do korzeni najstarszych cywilizacji: musimy docenić możliwości ludzi starszych między innymi i z tego powodu, że coraz wyraźniejsze stają się problemy demograficzne, a ludzie żyją coraz dłużej. Może z czasem powróci i szacunek dla dojrzałości, a młodość stanie się nie stanem permanentnym i obowiązującym, ale przejściowym, jak to kiedyś bywało.

Liderzy w polskiej polityce.

ONET zrobił wywiad z Bogdanem Szlachtą profesorem UJ. Ciekawy. Tam też znajduje się fragment, który zdaje się interesujący. Profesor mówi:”O ile Niemcy, Brytyjczycy czy Francuzi potrafią wydobywać moment przywództwa jako kwestię kluczową, o tyle w naszym kraju nastawiamy się przede wszystkim na krytykowanie przywódców, niezależnie od tego, kim są. O ile inne społeczeństwa, pomimo zróżnicowania politycznego, mają świadomość własnej, wspólnej podmiotowości politycznej, o tyle w naszym kraju świadomość ta jest wciąż niewielka. Jesteśmy tak rozdarci, że skutkiem tego rozdarcia nasza podmiotowość jest często niedostrzegana lub bagatelizowana.”

I to jest pytanie: czy w Polsce nie mamy ludzi, którzy mogliby stać się liderami, przywódcami. Trudno w to uwierzyć. Mamy doskonałym inzynierów, niezłych aktorów – więć zapewne mamy także ludzi, którzy mogliby stac się liderami. Niestety, nie widać ich. I to nie tylko na poziomie ogólnopolskim, ale i niżej, w partiach działających w poszczególnych częściach Polski.

Kolejne pytanie to: dlaczego tych, którzy aplikują i mają predyspozycje – krytykuje się, niszczy. No właśnie: tłumaczę swoim studentom, że Polacy to tacy ludzie, którzy funkcjonują przede wszystkim, jakby powiedział Fryderyk Nietzsche w obszarze resentymentu. Zatykają siłą – źródła siły. Potrafimy mistrzowsko krytykować, niszczyć inicjatywy. I broń Boże, nie usiłuję znów za pomocą innych, kolejnych argumentów – dokładać ukochanym rodakom.

Po prostu staram się zrozumieć dlaczego tak jest. I mówię to z pozycji nie tylko teorii …

Racja Bismarcka

W czasie Świąt byłam z rodziną. Tłumaczyłam im zawiłości polityki, chociaż, jak myślę sami dość dużo rozumieją. Bystrość i wnikliwość rozumienia polityki przez mojego 84-letniego ojca wciąż mnie zadziwia. Tak więc tłumaczyłam im i to, że największych konkurentów i przeciwników mamy we własnej partii. Tak jak mówił Otto von Bismarck: jest wróg, duży wróg, potężny wróg i kolega partyjny. Sprawa prosta. Dla nas, po latach doświadczeń. Lud prosty (a nawet i ten nieprosty) nie jest w stanie zrozumieć tego, że tak naprawdę nie ma partii, ale wciąż i jedynie istnieją doraźne komitety wyborcze. Jakakolwiek spójność myślenia, idea, ideologia po prostu nie istnieje. Otwartość jednej z partii, ale jak się okazuje i przychylność drugiej – powodują przepływy z jednej strony na drugą. Nie ma już różnych programów, jest doraźność i przypadkowość osób. I niekiedy bywa i tak, że bliżej mi pod względem moich poglądów do zagubionej duszyczki z partii nie-mojej, niż do koleżanki/kolegi z partii, którą w naiwności swojej – tworzyłam. „W naiwności” – ponieważ wtedy miałam nadzieję, że tworzę partię, w której my wszyscy tam zebrani będziemy jednym głosem, jedną myślą, „kto tam znów rusza lewą” etc. Oj naiwna, naiwna, naiwna – jak śpiewali kiedyś panowie z wrocławskiego kabaretu Elita.

Krakowska piaskownica.

Przeczytałam jakis czas temu, że ludzie piszący blogi (pamiętniki) mają poczucie, że to, co piszą kogoś zainteresuje. Ba, chyba tak jest. Kiedyś miałam potrzebę spisywania swoch refleksji dotyczących tego, co wydawało mi się ważne. Teraz jakoś minęła taka potrzeba, chociaż wciąż nieustająco denerwują mnie sprawy, które są według mnie absurdalne, głupie, niemoralne.

Wiele lat temu byłam, jako przedstawicielka Izby Przemysłowo-Handlowej w Sejmie. Pamiętam tamto uczucie. Mieliśmy, jako malopolscy przedsiębiorcy spotkanie z Janem Rokitą. Wcześniej parę dni przed naszym przyjazdem wybuchła afera z posłem Ryszardem Czarneckim. Już teraz nie pamiętam istoty afery, wiem, że chodziło o znaczne pieniądze, które przepadły w wyniku opieszałości czy nieudolności posła. Kiedy więc byliśmy (duża grupa przedsiębiorców) w sali – wszedł poseł Czarnecki. Zachowywał się tak, jakby nic się nie stało. Za nim wszedł młody człowiek, któremu poseł Czarnecki rzucił swój płaszcz. Ten zabrał płaszcz i wyszedł. Wtedy pomyślałam sobie, że posłowie, skład Sejmu zachowują się, jakby istnieli w odizolowanej przestrzeni – sami dla siebie. poza nimi nas nie ma. Nie ma pozostałej części Polski.

I dość często przypomina mi się tamto uczucie, kiedy patrzę na naszą „krakowską piaskownicę”. Często bywa tak, że zachowujemy się, jakby nie istniała pozostała część Krakowa. Wszystko zamyka się w obrębie tego, co ustaliliśmy (lub czego nie ustaliśmy), co komu zabierzemu, a co oddamy. Nie myślimy o tym, jak Rada będzie się prezentowała wobec tej reszty, jaką stanowi społeczność Krakowa. Podkreślam sformułowanie „będzie się prezentowała” ponieważ istotna władza bynajmniej nie leży w obszarze funkcjonowania Rady. I to nie tylko krakowskiej, ale w ogóle w systemie polskiego podziału na organy uchwałodawcze i wykonawcze (o czym pisałam już parokrotnie). Zresztą polecam tutaj  lekturę raportu dotyczącego stanu samorządów w Polsce sporządzonego przez grupę osób pod dowództwem profesora Jerzego Hausnera.

Tak więc w „naszej krakowskiej piaskownicy” działają grupy. I nikogo nie za bardzo martwi to, co pomyślą mieszkańcy miasta. A może nie zauważą? I chyba jest i tak: mieszkańców nie za bardzo interesuje, co robi 43 osoby. Niekiedy uda nam się coś tam przeforsować. Mamy więcej sukcesów wtedy, kiedy czynimy to indywidualnie, niż jako grupa. Temu szepniemy, tamtego będziemy nachodzili – i nam się (może) wreszcie uda.

Jesteśmy więc przede wszystkim organem reprezentującym demokrację. I to jest podstawowa nasza (Rady Miasta) funkcja. I świetnie byłoby, abyśmy pamiętali, że niekiedy ktoś wpadnie na spotkanie tej, czy innej komisji i posłucha, popatrzy….

Wspólpraca uczelni ze szkołami.

Zaczyna się kolejna kadencja rady i prezydenta Miasta Krakowa.

W chwili obecnej zastanawiamy się wszyscy, jaki kierunek rozwoju Krakowa powinien towarzyszyć nowej VII Kadencji władz miasta. Wcześniej były przede wszystkim deklaracje, teraz pora na przystąpienie do ich realizacji.

Po raz kolejny piszę tutaj o perspektywie Krakowa stania się miastem, w który szczególnie docenia się pracę z uczniem zdolnym i wybitnie uzdolnionym.

Ostatnie posunięcia i nowe programy Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego mają zacieśnić współpracę szkół z uniwersytetami. „Uniwersytet Młodych Wynalazców” i „Akademickie Centrum
Kreatywności” za łącznie 4,5 mln zł mają stworzyć możliwości kształcenia kreatywnych obywateli i zwiększenia innowacyjność. Uczelnie mają wykorzystać powstałą bazę, na którą Ministerstwo przeznaczyło w ciągu ostatnich paru lat ponad 27 miliardów złotych – do popularyzacji nauki. Ostatnio powstało 200 bardzo dobrze wyposażonych laboratoriów.

Minister nauki i szkolnictwa wyższego – prof. Lena Kolarska-Bobińska, stwierdza to, o czym mówią nauczyciele i dyrektorzy wielu szkół, że wciąż brakuje współpracy między szkołami i uczelniami. Uczniowie zainteresowani fizyką czy chemią dostają przede wszystkim wiedzę teoretyczną, niepopartą doświadczeniami. Programy stworzone przez resort nauki mają zwiększyć kreatywność i innowacyjność uczniów. Lepiej przygotowani do pracy z młodzieżą mają być również nauczyciele. Na dniach ogłoszono w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa
Wyższego wyniki konkursu przygotowanego dla współpracy szkół i uniwersytetów. Uczniowie z 40 projektów, którym przyznano finansowanie, będą mogli prowadzić wspólne programy z kadrą akademicką, korzystać z bibliotek czy laboratoriów. Działa „Akademickie Centrum Kreatywności”, czyli projekt skierowany do nauczycieli, który ma rozwijać ich kompetencje i umiejętności. Centra mają się stać placówkami, które wzorcowo kształcą nauczycieli w oparciu o najnowsze metody dydaktyki i technologii. Te metody zostaną sprawdzone w tzw. szkołach ćwiczeń (przedszkolach, szkołach podstawowych, gimnazjach, szkołach ponadgimnazjalnych), w których studenci będą
odbywali praktyki. Najlepsze będą upowszechniane wśród pracujących nauczycieli. Budżet programu wynosi 2,5 mln zł, do każdej jednostki trafi nawet 250 tys. zł. Pieniądze przeznaczone będą m.in. na zaproszenie profesorów wizytujących, potrzebne oprogramowanie oraz analizy.

Powstanie 10 Centrów, w których nauczyciele będą kształceni w oparciu o najnowsze metody, tak by umieli rozwijać zainteresowania wśród uczniów.Ministerstwo planuje, że dzięki temu metody dydaktyczne zostaną upowszechnione w szkołach. Program będzie realizowany wspólnie z Ministerstwem Edukacji Narodowej i potrwa do listopada 2015.

Zaś “Uniwersytet Młodych Wynalazców” to program, który ma wzmocnić współpracę między szkołami i uczelniami. Będzie wspierać uczniów gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych w rozwoju ich aktywności naukowej oraz pobudza innowacyjność oraz kreatywność. W ramach programu uczniowie i ich nauczyciele będą mogli m.in. prowadzić wspólnie z kadrą akademicką projekty naukowe. Pod okiem profesorów młodzież stworzy wynalazki, wykona doświadczenia, przygotuje publikacje naukowe. Budżet programu wynosi 2 mln zł, z czego maksymalnie 50 tys. zł trafi do każdego z czterdziestu wybranych w konkursie “Uniwersytetów Młodego Wynalazcy”. Pieniądze
przeznaczone zostaną m.in. na zakup drobnej aparatury naukowo-badawczej, odczynniki, a także pokryją koszty publikacji naukowych. Program potrwa do listopada 2015 r.

Oba programy finansowane są z funduszy europejskich – z Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka.

Na najbliższej Radzie Miasta Krakowa nie omieszkam zapytać ile krakowskich szkół zgłosiło się do
projektów i jakie jest zainteresowanie dyrektorów szkół poszerzeniem umiejętności i wiedzy ich kadr. Jakie jest zainteresowanie krakowskiej edukacji wyżej omówionymi koncepcjami Ministerstwa.

 

Kraków – Eco Miastem?

W 2007 roku Unia Europejska przyjęła pakiet klimatyczny i zobowiązała się do redukcji o 20% emisji dwutlenku węgla, zmniejszenia o 20% poboru energii poprzez zwiększenie efektywności energetycznej oraz do 20% udziału odnawialnych źródeł energii w całkowitym jej zużyciu. Do 2020 roku, kraje członkowskie unii, muszą wypełnić założenia z pakietu klimatycznego. Temat wydaje się niełatwy, jednak odpowiednie narzędzia potrafią znacznie uprościć prace z tym związane. Szukanie oszczędności nie musi być czasochłonne i trudne do zweryfikowania.

Powinny być, jak najszybciej podjęte działania prowadzące do zwiększenia efektywności energetycznej (docieplenia budynków, wymiana okien, modernizacja układu ogrzewania), ponieważ w ten sposób można znacznie ograniczyć koszty. Wcześniej powinien być przeprowadzony dokładny monitoring obszarów energochłonnych.

Można oczywiście mówić o różnych aspektach oszczędzania od minimalizowania wszelkich wydatków, poprzez – tak, jak napisałam wyżej, podejście oszczędnościowe do wydatków niezbędnych. Kierunkiem wskazującym na możliwości oszczędzania są na przykład wskazówki pozwalające na przystąpienie do konkursu Eco-Miasto. Celem projektu jest rozpowszechnianie wśród polskich gmin dobrych praktyk zrównoważonego rozwoju i zachęcanie do ich realizowania na poziomie lokalnym. Promuje on inicjatywy obywatelskiego społeczeństwa na rzecz zrównoważonego rozwoju oraz nagradza najbardziej zaangażowane polskie miasta w kategoriach zrównoważonej mobilności, efektywności energetycznej budynków i gospodarki odpadami.

Przykładów oszczędzania można szukać wszędzie i każdy z nich może być wykorzystany z mniejszym lub większym efektem w Krakowie. Na stronach promujących konkurs Eco – Miasto możemy znaleźć bardzo inspirujące przypadki. W Budzowie na Śląsku wybudowano pierwszą w Polsce szkołę, której zużycie energii jest niemal zerowe. Budynek posiada innowacyjne rozwiązania techniczne, takie jak pompy czy wydajne energetycznie szyby Climatop Lux wyprodukowane przez Glassolutions Saint-Gobain. Szkoła jest ogrzewana ciepłem pochodzącym od sprzętów znajdujących się w salach oraz od samych uczniów. Inwestycja kosztowała prawie 3,4 mln zł i była droższa od tradycyjnego budynku o ok. 10–15 % wartości inwestycji. Ten model grzewczy jest jednak bardzo opłacalny z ekonomicznego punktu widzenia. Roczne koszty ogrzania takiego budynku to wydatek rzędu 1,2 tys. zł, podczas gdy szkoła o tradycyjnym systemie ogrzewania wydaje na ten cel nawet 40 tys. zł. Gmina szacuje, że całkowity zwrot kosztów na budowę obiektu zwróci się po 27 latach.

Budownictwo pasywne to kierunek rozwoju sektora budowniczego na najbliższe lata. Oprócz korzyści ekonomicznych są także te związane ze środowiskiem naturalnym. Mniejsze zużycie energii to mniejsza emisja szkodliwych substancji, a co za tym idzie czystsze powietrze i bardziej korzystne warunki do życia. Przykład księstwa Monaco wydawać się nam może literaturą science fiction, ale nie jest wykluczone, że będzie to i droga Krakowa. Księstwo Monako zamierza uruchomić miejską wypożyczalnię samochodów elektrycznych marki Renault.

Projekt zakłada, że pod koniec 2014 roku na ulice Monako wyjedzie 25 elektrycznych samochodów Renault Twizy. W 2015 roku ta liczba zostanie uzupełniona o kolejne 50 pojazdów.

Inteligentna sieć elektroenergetyczna IssyGrid to innowacyjny, pilotażowy projekt optymalizacji poziomu zużycia energii, który został zastosowany w dzielnicy biznesowej Issy-les-Moulineaux we Francji. Projekt ten jest przykładem, wskazującym jak może funkcjonować inteligentne miasto przyszłości. Posłużył on również jako model dla wielu firm i metropolii, pokazując konkretne rozwiązania. W 2012 roku uruchomiony został system informacyjny, którego zadaniem jest dostarczanie informacji na temat zużycia energii w całej dzielnicy. Celem wprowadzonego systemu była analiza produkcji i jednoczesnego zużycia energii. Wykorzystane zostały również na ulicach poprzez zainstalowanie inteligentnego oświetlenia. Innowacyjne urządzenia w sposób ciągły monitorują ruch uliczny oraz pory dnia i oku, dostosowując natężenie światła do aktualnych potrzeb. Warto również wspomnieć, że oświetlenie uliczne w większości miast na świecie generuje znaczne koszty, a dzięki zastosowaniu tych rozwiązań pozwoliły one na wygenerowanie znacznych oszczędności.

Zwycięzcą edycji ECO-MIASTO 2013 została Warszawa. Między innymi w ramach systemu zachęt wprowadziła tablicę informacyjną przy znaku drogowym „parking z kopertą”, wyznaczającą miejsce dla pojazdów elektrycznych przy stacji ładowania. Dzięki takim oznaczeniom w czasie ładowania samochodu właściciel jest zwolniony z opłaty za parkowanie.

Warszawa aktywnie uczestniczy w dyskusji na temat miejsca i roli pojazdów elektrycznych. Energia elektryczna w Warszawie według raportu dominującego dostawcy – RWE Polska S.A. w ponad 13% pochodzi ze źródeł odnawialnych. Samorząd podejmuje działania na rzecz zwiększenia produkcji energii ze źródeł odnawialnych. Miasto posiada „Plan działań na rzecz zrównoważonego zużycia energii”, w którym jednym z celów jest wzrost zużycia energii produkowanej z OZE.

W ramach projektu „Cities on Power”, którego Warszawa jest liderem, powstaje właśnie „Plan działań na rzecz Odnawialnych Źródeł Energii dla Warszawy”, w którym zapisane będą konkretne działania niezbędne do realizacji planu 20% udziału odnawialnych źródeł energii w roku 2020.

My czekamy na Kraków. 🙂

 

Zielony Kraków

Pisałam już w tym miejscu o potrzebie zatrudnienia w Krakowie miejskiego ogrodnika. Nie będę wracała do przywoływanej argumentacji. Okazuje się jednak, że miałam dużo
racji.

Wiele dużych miast w Polsce już zatrudnia ogrodnika miejskiego, mającego znaczne uprawnienia. Będę o to walczyć. W przekonaniu o potrzebie zatrudnienia ogrodnika utwierdziłam się, gdy przypomniałam sobie, że kiedyś Urząd Miasta nagradzał najbardziej ukwiecone i najpiękniejsze ogrody oraz ogródki, a nawet będące poza spojrzeniami przechodniów oficyny na tyłach domów, których oglądanie dostarczało mi zawsze niezapomnianych wrażeń estetycznych. Komisje oceniały zgłoszone ogrody i wybierały te najbardziej zaskakujące i najpiękniejsze.  Nagrody były wręczane w pięknym miejscu, bo na tyłach Domu Mehoffera. ogródki I bardzo żal, że już ostatnio projekt „Miasto – Ogród” nie ma swojego zakończenia u Mehoffera.. Dbałość o zieleń służy temu, o co chodzi bardzo wielu mieszkańcom – idei „zielonego Krakowa”.  Projekty złożone do budżetu obywatelskiego w dużej mierze dotyczą właśnie tej sprawy. Mieszkańcy chcą mieszkać w zadbanym, czystym i pięknym mieście.

Jakiś czas temu znalazłam blog Inspirowani Naturą, który jest, jak piszą autorzy, pierwszym w Polsce miejscem spotkań dla miłośników zieleni miejskiej, architektury krajobrazu oraz małej
architektury kształtującej współczesny miejski design. Od trzech lat założyciele bloga ogłaszają plebiscyt na najbardziej ukwiecone i zadbane miasto. Akcja nazywa się plebiscyt „Terra Flower Power – Najpiękniej Ukwiecone Miasto w Polsce”. W bieżącym roku do konkursu zgłosiło się 118 miast. Na stronie propagującej plebiscyt znalazłam zdanie: „Mając na uwadze wielkie połacie szpecącego betonu w przestrzeni zurbanizowanej, warto inspirować się naturą przy projektowaniu krajobrazu czy elementów małej architektury. Najważniejsze jest wprowadzenie do miast zieleni oraz komponentów wspomagających jej rozwój, takich jak kwietniki, gazony, wieże kwiatowe.
Wszystko dla równowagi pomiędzy architekturą a naturą”.

Najwięcej niewykorzystanej przestrzeni można znaleźć na płaskich dachach dużych budynków. To właśnie one są doskonałym miejscem do założenia miejskiego kwietnika czy  warzywnika. I to też sugerują twórcy bloga.

Podróżując po świecie, trafiamy do miejsc, w których doceniane jest znaczenie roślin. Kiedy spaceruje się po dzielnicy Covent Garden w Londynie, aż trudno uwierzyć, że to niezwykłe miejsce znajduje się w stolicy Wielkiej Brytanii. W Kopenhadze mówi się o salonie miejskim Superkilen, który powstał przed sześciu laty, a został doceniony przez Amerykańskie Stowarzyszenie Architektów (The American Institute of Architects (AIA)). „Eksperyment Superkilen” okazał się sukcesem – po dziś dzień skupia mieszkańców Kopenhagi. Jest niebanalnym miejscem spotkań i rozrywki, bez którego przestrzeń miejska byłaby nieciekawa. Także i w polskich miastach znajdują się miejsca zachwycające swoją kwiatową architekturą.

W Krakowie budowanie przestrzeni opartej na zieleni, kwiatach jest bardzo dużym wyzwaniem. W
Warszawie miano miasta kwiatów otrzymała jedna z dzielnic. Czy Kazimierz lub Podgórze
nie mogłyby się stać kwiatową wizytówką Krakowa? Zanim jednak uda się zrobić coś tak spektakularnego, wróćmy do inspirowania mieszkańców miasta i przywróćmy nagrody dla najbardziej twórczych miejskich ogrodników – tych którzy na własnych podwórkach czy w przydomowych ogrodach robią wiele dla całego miasta.

Niniejszy koresponduje artykuł łączy się z ożywioną dyskusją dotyczącą Rynku Podgórskiego. Może przy planowaniu wyglądu Rynku uzasadnione byłoby skonsultowanie się z doświadczonymi
architektami, tworzącymi miejsca przyjazne ludziom. Przecież Kraków może stać się wreszcie „friendly city” – miastem przyjaznym mieszkańcom.

 

Edukacja domowa.

Na początku niniejszego tekstu należałoby przypomnieć, że obowiązek nauki szkolnej nie
istniał  zawsze. Po raz pierwszy dekret o obowiązku szkolnym wprowadzono w Prusach w 1819 roku za czasów Fryderyka Wilhelma II. W Polsce zaś dopiero po odzyskaniu niepodległości w 1919 roku „Dekret o obowiązku szkolnym”. Jak widać, wcześniej była edukacja domowa, a więc dopiero od dość niedawna istnieje obowiązek uczęszczania dzieci do szkół.

Kiedyś w tym miejscu już pisałam o edukacji domowej. Ponieważ zaczął się kolejny rok szkolny – wydaje się, jak najbardziej na miejscu przypomnieć i o takiej możliwości. Edukacja ta jest określana jako „spełnianie obowiązku szkolnego poza szkołą”. Jest to nauczanie dzieci przez ich rodziców lub opiekunów oraz wyznaczone przez nie osoby, odbywająca się poza systemem edukacji szkolnej.

Polska Konstytucja (z 1997 roku) gwarantuje prawo do wyboru nauczania domowego. Artykuł 70 punkt 3 mówi: „Rodzice mają wolność wyboru dla swoich dzieci szkół innych niż publiczne”. Artykuł 16 punkt 8 przyjęty 23.01.2009r przez Sejm RP roku mówi: „Na wniosek rodziców dyrektor odpowiednio publicznego lub niepublicznego przedszkola, szkoły podstawowej, gimnazjum i szkoły ponadgimnazjalnej, do której dziecko zostało przyjęte, może zezwolić, w drodze decyzji, na spełnianie przez dziecko odpowiednio obowiązku, o którym mowa w art. 14 ust. 3, poza przedszkolem, oddziałem przedszkolnym lub inną formą wychowania przedszkolnego i obowiązku szkolnego lub obowiązku nauki poza szkołą.”

Od czasu kiedy zorganizowałam w Krakowie pierwsze seminarium dotyczące edukacji domowej (zwanej w terminologii międzynarodowej home schooling) upłynęło trochę czasu. Zmieniło się wiele. Środowisko  zajmujące się edukacją domową zdecydowanie się rozrosło, stało się prężne i zorganizowane. Powstało też dużo więcej literatury w języku polskim.

Liczbę rodzin edukujących domowo swoje dzieci trudno jest ocenić. Ministerstwo Edukacji nie publikuje żadnych statystyk na ten temat. Dwa razy w roku w Polsce organizowane są zjazdy rodzin edukacji domowej. Można szacować, że liczba rodziców i dzieci tworzących rodziny edukacji domowej może sięgać w Polsce kilkuset osób. Edukacja domowa jest więc rozwiązaniem, na które decyduje się bardzo niewielka, ale stale rosnąca i bardzo mocno wspierająca się grupa
polskich rodziców.

Dlaczego rodzice decydują się na podjęcie edukacji pozaszkolnej? Powodów, jak zauważyłam w moich kontaktach  – jest wiele. Wielu rodziców wcale nie myślało o edukacji domowej, dopóki ich dzieci nie poszły do szkoły. Po kilku miesiącach lub latach podjęli decyzję przejścia do edukacji domowej ponieważ szkoła nie radziła sobie z ich nauką i dziecko zaczynało mieć problemy z czytaniem, pisaniem, liczeniem i innymi podstawowymi umiejętnościami; ponieważ, jak mówią, dzieci, które do tej pory były inteligentne, żywe, ciekawe świata, zainteresowane tysiącem rzeczy, stawały się przygaszone, znudzone, niczym niezainteresowane, a ich ciekawość świata i otwartość na wiedzę spadała do zera, niekiedy powodem jest i to, że wrażliwe lub słabsze dzieci zaczynały być prześladowane przez kolegów, a szkoła nie była w stanie nic w tej sprawie zrobić, w innych przypadkach inteligentne dzieci same przychodziły do swoich rodziców mówiąc, że nie chcą już chodzić do szkoły, bo nie uczą się w niej niczego nowego, a mimo to zmuszone są odsiadywać swoje przez kilka godzin dziennie. Są i rodzice, którzy od początku zakładają, że ich dzieci, przynajmniej w okresie pierwszych kilku lat obowiązkowej edukacji, nie będą uczęszczać do szkoły z rozmaitych względów. Czasem najważniejsza jest troska o indywidualny rozwój dziecka i możliwość rozwijania jego własnych uzdolnień i zainteresowań. Czasem priorytetowe jest przekonanie rodziców, że we własnym zakresie są w stanie zapewnić dziecku edukację na poziomie wyższym niż ten, który jest w stanie zapewnić system kształcenia masowego. Katalog powodów, dla których rodzice decydują się na edukację domową swoich dzieci, jest różnorodny.
Każda rodzina ma inną historię i nieco inne powody.

W ostatnich dwudziestu latach przeprowadzono bardzo wiele badań wskazujących na wyniki edukacji domowej. Oczywiście robiono je tam, gdzie rodzice przyznają się do kształcenia dzieci w domu i gdzie można takie badania wykonać. Wyniki badań ze Stanów Zjednoczonych oparte na standaryzowanych testach umiejętności i osiągnięć szkolnych pokazały, że wyniki testów są wyższe u dzieci kształconych w domach niż u dzieci uczęszczających do szkół.

Do rejestru Światowej Organizacji Zdrowia wpisano fobię szkolną, jako kategorię kliniczną. Wypada więc, dla dobra własnych dzieci przyjrzeć się uważniej propozycjom alternatywnego nauczania.

Jest oczywiście wiele pytań, które nie zostały poruszone w niniejszym tekście.
Osobom zainteresowanym polecam dostępną literaturę, strony internetowe i wyniki
badań naukowych.

Jaki może być Kraków.

Pisałam już w tym miejscu o potrzebie zatrudnienia w Krakowie miejskiego ogrodnika. Nie będę
wracała do przywoływanej tam  argumentacji.

Okazuje się, że miałam dużo racji. Wiele dużych miast w Polsce już  zatrudnia ogrodnika miejskiego mającego znaczne uprawnienia. Będę o tej koncepcji przypominała. Potrzeba zatrudnienia ogrodnika skojarzyła mi się wtedy, kiedy przypomniałam sobie, że kiedyś urząd
miasta nagradzał najbardziej ukwiecone i najpiękniejsze ogrody, ogródki, a nawet i te, będące poza spojrzeniami przechodniów oficyny na tyłach domów. Komisje oglądały zgłoszone ogrody i wybierały te najbardziej zaskakujące i najpiękniejsze. Oglądałam ogrody w oficynach i mało kto może sobie wyobrazić, jakich doznań estetycznych można doświadczyć. Nagrody były wręczane w pięknym miejscu, na tyłach Domu Mehoffera. Niestety, skończyło się i urzędnicy nie podtrzymują pięknej tradycji zachęcania mieszkańców do dbania o ogrody i ogródki. A przecież ta dbałość
tworzy to, o co bardzo wielu mieszkańcom chodzi – o zielony Kraków.

Projekty złożone do budżetu obywatelskiego w dużej mierze dotyczyły właśnie tego tematu.
Mieszkańcy chcą mieszkać w zadbanym, czystym i pięknym mieście.

Jakiś czas temu natrafiłam na świetny pomysł realizowany od wielu lat w miastach polskich.
Znalazłam blog internetowy Inspirowani Naturą, który jest, jak piszą autorzy, pierwszym w Polsce miejscem spotkań dla miłośników zieleni miejskiej, architektury krajobrazu oraz małej architektury kształtującej współczesny, miejski design. Od trzech lat założyciele bloga ogłaszają plebiscyt na najbardziej ukwiecone i zadbane miasto. Akcja nazywa się plebiscyt „Terra Flower Power – Najpiękniej Ukwiecone Miasto w Polsce”. W bieżącym roku do konkursu zgłosiło się118 miast. Na stronie propagującej plebiscyt znalazłam zdanie :” Mając na uwadze wielkie połacie szpecącego betonu w przestrzeni zurbanizowanej, warto inspirować się naturą przy projektowaniu krajobrazu czy elementów małej architektury. Najważniejsze jest wprowadzenie do miast zieleni oraz komponentów wspomagających jej rozwój, takich jak kwietniki, gazony, wieże kwiatowe.
Wszystko dla równowagi pomiędzy architekturą a naturą.”

Najwięcej niewykorzystanej przestrzeni można znaleźć na płaskich dachach dużych budynków.
To właśnie one są doskonałym miejscem do założenia miejskiego kwietnika czy  warzywnika. I to też sugerują twórcy bloga.

Wracając do kwiatów w mieście. Podróżując po świecie trafiamy do miejsc, w których doceniana jest wartość i znaczenie roślin. Kiedy spacerujemy po dzielnicy Covent Garden w Londynie, aż trudno uwierzyć, że to niezwykłe miejsce znajduje się w stolicy Wielkiej Brytanii. W Kopenhadze mówi się o salonie miejskim Superkilen, który powstał przed 6 laty, a został doceniony przez Amerykańskie Stowarzyszenie Architektów (The American Institute of Architects (AIA)). „Eksperyment Superkilen” okazał się sukcesem – po dziś dzień skupia mieszkańców Kopenhagi. Jest niebanalnym miejscem spotkań i rozrywki, bez którego przestrzeń miejska byłaby ciekawa. Także i w polskich miastach znajdują się miejsca zachwycające swoją kwiatową
architekturą..

W Krakowie budowanie przestrzeni opartej na zieleni, kwiatach jest bardzo dużym wyzwaniem.
W Warszawie miano miasta kwiatów otrzymała jedna z dzielnic. Może by i na przykład Kazimierz czy Podgórze stałoby się kwiatową wizytówką Krakowa. A może , zanim do tego dotrzemy – wróćmy do inspirowania mieszkańców miasta i przywróćmy nagrody dla najbardziej twórczych miejskich ogrodników, tych którzy na własnych podwórkach czy przydomowych ogrodach robią wiele dla całego miasta.

Niniejszy temat zapewne wyraźnie koresponduje z dużą dyskusją dotyczącą Rynku
Podgórskiego. Może przy planowaniu wyglądy Rynku uzasadnionym było skonsultowanie z doświadczonymi architektami planującymi rozwiązania dla miejsc przyjaznych ludziom. Przecież Kraków może stać się wreszcie „friendly city” – miastem przyjaznym mieszkańcom.