Podobno w USA, czy też w krajach Europy Zachodniej jest tak, że za znaczną opłatą można na przykład osobiście złożyć życzenia prezydentowi Obamie, uścisnąć jego rękę, a za jeszcze większą opłatą można zjeść w jego towarzystwie kolację. Pomyślałam więc sobie, że jest to zwyczaj piękny, bardzo atrakcyjny, wielu reflektuje na taką okazję. Pieniądze są potrzebne miastu, a więc dlaczego nie skorzystać ze sprawdzonych wzorców. Ponieważ w Krakowie sytuacja finasowa jest dość kiepska, a zaczyna się tworzyć tradycja zapraszania prezydenta do domu, aby się przespał w mieszkaniu (na przykład w mieszkaniu znajdującym się przy ulicy Szewskiej), może mogłoby być i odwrotnie: na przykład za opłatą (wpłaconą na konto miasta) prezydent mógłby zjadać z kimś kolację, tudzież, jeśli byłaby taka potrzeba mógłby wpadać (już za znacznie większą opłatą) na noc do któregoś z mieszkań – nie tylko przy ulicy Szewskiej. Może i w innych regionach miasta mieszkańcy odczuwają taką potrzebę. W każdym razie propozycja jest godna przemyślenia. Nieco może martwić ilość kolacji, które powinien „odbyć” prezydent, aby przynajmniej chociaż w małym stopniu zatkać dziurę w naszym miejskim budżecie.
PS Pomysł może oczywiście być także wykorzystany przez prezydentów innych miast.