Moja babcia mówiła do mnie, kiedy byłam małą dziewczynką, o czasie. Pamiętam, że dziwną wydawała mi się jej opowieść. Opowiadała, że mój czas: czas małej dziewczynki jest długi (i ja wtedy rzeczywiście, jak pamiętam, nie mogłam doczekać się wieczora, soboty, wakacji) a jej czas biegnie coraz szybciej i ona już coraz rzadziej na cokolwiek czeka. I był to jeden z nawcześniejszych, jakie usłyszałam, wykładów filozoficznych. O tym, ze coś, co wydaje się nam obowiązujące i stałe może być względne i subiektywne.
Teraz mój czas też biegnie coraz szybciej i szybciej a ja wciąż czekam na jutro, sobotę, wyjazd w góry. I jeszcze dość często zdarza mi się czekać z entuzjazmem tamtej małej dziewczynki.
I to, jak się okazuje, może być początkiem bardzo, bardzo długiej dyskusji o tym czym jest czas. A zacząć można od św.Augustyna a skończyć na przykład na rozumieniu czasu Indian Hopi…