Transfery w sporcie i w polityce.

z11270775QSalaobradSejmu

Dawniej, a ja to jeszcze pamiętam,  nie zdarzało się, aby drużyny sportowe przekazywały sobie zawodników, albo ich „sprzedawały” (właściwie cudzysłów jest zbyteczny). W każdej z drużyn grali zawodnicy związani z konkretną narodowością, pochodzący z danego kraju. Były to drużyny narodowe. A potem zaczęli do nich przenikać ludzie  z zewnątrz, sportowcy grający w innych drużynach. I zaczęło się dziać tak, że drużyna upadająca nagle dostawała wiatr w żagle i zaczynała zwyciężać. Mnie to zawsze oburzało i wtedy, kiedy zaczęły się owe transakcje – przestałam się interesować piłką nożną i w zasadzie innymi grami zespołowymi. Chociaż, jak wiadomo, także i zawodnicy sportów indywidualnych – są rożnej narodowości, w wielu krajach – Niemcy reprezentują Polskę, Rumuni – Francję; Uganda – Rosję etc.  A tutaj ten, czy ów mówi, że się nauczy języka kraju, który reprezentuje na olimpiadzie, kiedy będzie miał nieco więcej czasu.

A ja sobie pomyślałam, słysząc o kolejnym transferze zawodnika, dlaczego tak nie jest w polityce? Być może rozwiązywałoby to problemy finansowe partii. Na przykład partia X kupuje sobie polityka, który jest dobry i podniesie sondaże partii. Albo ta, która ma problemy finansowe wystawia na licytacje paru swoich. Ponieważ tak mało znaczą identyfikacje ideologiczne, że właściwie można być wszędzie, każdy w każdej partii.  Coraz trudniej określić, co jest lewicą, prawicą, liberalizmem. Wszystko się rozmywa, staje nijakie. Przenika wzajemnie, dlaczego więc nie pomyśleć na serio o kupowaniu polityków. Powiecie Państwo: przecież tak się dzieje, ale wciąż nie jest to oficjalne. A gdyby tak, proszę sobie wyobrazić, poranny komunikat: w dniu wczorajszym partia X zakupiła za 2 miliony złotych polityka z partii Y. Albo na przykład komunikat taki: partia X zakupiła na Węgrzech od partii Fidesz jej bardzo aktywnego polityka.

Myślicie Państwo, że to jest żart? Teraz tak, ale może już niedługo….

 

Autor

jantos

Moje życie zawodowe jest z pracą ze studentami. Ukończyłam dwa fakultety, ale już pod koniec drugiego rozpoczęłam pracę na uczelni (najpierw na AGH, potem przez 40 lat na Uniwersytecie Jagiellońskim). Ale także przez 23 lata prowadziłam działalność gospodarczą, byłam członkiem prezydium Izby Przemysłowo - Handlowej w Krakowie ; przez 22 lata byłam radną Krakowa (wiceprzewodniczącą Rady Miasta, a potem przez dwie kadencje przewodnicząca Komisji Kultury)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *