Jestem dość aktywną uczestniczką wydarzeń kulturalnych w Krakowie. I to z wielu powodów: przede wszystkim dlatego, że lubię, ale także i dlatego, że powinnam (tak uważam), jako część tzw. „władzy miasta” widzieć na co przeznaczamy pieniądze podatników, za czym głosuję, a co pomijam i czego nie popieram. Tak więc ostatnio kibicowałam Boskiej Komedii organizowanej przez Teatr Nowa Łaźnia, byłam na świetnym koncercie Eddego Hendersona i Tomka Grochota, jestem tuż przed spektaklem Opera Rara. Poza tym, oczywiście pracuję, piszę o tym tutaj, aby nie stwarzać wrażenia , iż istotą mojego życia jest jedna wielka niekończąca się impreza kulturalna (niekiedy żałuję, że właśnie tak nie jest). Bardzo ważne dla mnie jest angażowanie do uczestnictwa w kulturze młodego pokolenia. Parę lat temu napisałam do prezydenta miasta, abyśmy wyznaczyli sobie czas, do końca którego w każdej krakowskiej szkole powstanie chór.Poparła mnie wtedy światowej sławy sopranistka Olga Szwajger. Prezydent odpisał, że to kosztuje, nie teraz, potem etc. i sprawa jakby przycichła, chociaż ja pamiętam i dalej powoli nad nią pracuję. Ostatnio zwróciłam się do prezydenta miasta z inną sprawą. Napisałam w interpelacji, między innymi: „Muzyka wpływa na nasze nastroje i emocje, uspokaja, poprawia nastrój i rozładowuje stres, albo irytuje, pobudza agresje. Poprzez muzykę bardzo wcześnie możemy wspierać i stymulować zmysły dzieci, a przez to rozwijać ich wrodzone talenty. Muzyka poprawia koncentrację, powoduje wzrost kreatywności i zapamiętywania, ułatwia naukę czytania i pisania, podwyższa motywację, opóźnia objawy zmęczenia, harmonizuje napięcia mięśniowe, poprawia koordynację ruchową. Obowiązkowe zajęcia muzyczne znane są we wszystkich krajach Europy. […]W pozalekcyjnych zajęciach artystycznych organizowanych w szkołach podstawowych bierze w Polsce udział zaledwie 18,3 procent uczniów. […]Tak więc powinniśmy dbać o to, aby muzyka była stale obecna w edukacji człowieka. Być może wtedy nie mielibyśmy tylu problemów wychowawczych ile ich mamy. Powinna być obecna w programach szkolnych, ale przecież istnieje i inny wymiar edukacji muzycznej. Rodzi się pytanie: Co zrobiły krakowskie instytucje muzyczne dla edukacji muzycznej? Dlaczego muzycy otrzymujący pieniądze z kasy miasta nie prowadzą zajęć muzycznych w szkołach? Okazuje się, że są oni zamknięci w swoich murach, nie dbają o relację słuchacz-muzyk. W londyńskich szkołach: lekcje muzyki prowadzą muzycy London Symphony Orchestra. Sir Colin Davis, dyrygent orkiestry powiedział, że „pracę na rzecz tych dzieci mam w swoim kontrakcie, bo moi mocodawcy wiedzą, że jeżeli nie będziemy tego robić, za lat dwadzieścia spadnie liczba słuchaczy”. W kontraktach krakowskich instytucji takich zapisów nie ma. Uprzejmie więc proszę, aby poszerzyć kontrakty z orkiestrami utrzymywanymi przez miasto, a więc z Capellą Cracoviensis i Sinfoniettą Cracovia o konieczność wykonywania bezpłatnych koncertów w szkołach z powodów oczywistych (patrz cytat wypowiedzi Sir Colina Davis).” Okazało się, że bardzo ciekawą formę współpracy z dziećmi i młodzieżą zaproponowała Capella. Czekam jeszcze na reakcję Sinfonietty.
Dzisiejszego wieczoru, tak a propos poruszanego tematu, byłam świadkiem wydarzenia, które bardzo mnie ucieszyło. Byłam w Operze Krakowskiej na rodzinnej opowieści muzycznej „Mały lord”. Opera była pełna dzieci. Najmłodsze paroletnie, najstarsze nastolatki. Opowieść trwała dwie i pół godziny. Dzieci wytrwały. Moja sąsiadka, jak podejrzewam sześcio-siedmioletnia dziewczynka pod koniec spektaklu trzymała nogi nad głową, ale była zachwycona. Trwała w pełnej koncentracji. Niebywała była przerwa w spektaklu. Po operze biegały dzieci, ale potem zapanowała doskonała cisza i druga część się zaczęła. Nie chcę pisać o samym spektaklu. Dla mnie najważniejsze było to, że dzieci były w operze, że widziały muzyków, że były elegancko ubrane i pełne jakiejś „pobożności”, że nie szeleściły papierkami od cukierków etc. Jestem pewna, że te dzieci, które uczestniczyły w wydarzeniu do opery wrócą, ponieważ ona im się będzie dobrze kojarzyła. W szatni zagadałam do małych ludzi, zapytałam, czy im się podobało:
powiedzieli, ze bardzo i że specjalnie do krakowskiej opery przyjechali z Bielska. I bardzo, bardzo mnie to cieszy. Zabierzcie swoje dzieci, dzieci sąsiadów i idźcie do opery na „Małego lorda”.