Obiecałam sobie solennie, że nie będę na niniejszym blogu pisała niezbyt dobrze o prezydencie miasta, ale dzisiaj chyba nie wytrzymam.
Radni są różni. Jednak więszość z nas (tych aktywniejszych) chce dobrze dla miasta. Między innymi podsunęliśmy prezydentowi potrzebę zorganizowania akcji nakłaniającej osoby pracujące w Krakowie do płacenia w naszym mieście podatków. Robią to już większe miasta w Polsce. Warszawa – na dużą skalę. Podatki są podstawą funkcjonowania miasta. I cóż, jak będzie wygladała akcja w Krakowie? Pan prezydent pytany o to, czy podoba mu się akcja zaczęta przez klub PO i dotycząca podatków powiedział, że (cytuję z pamięci raczej sens, niż dokładną treść) no cóż, może być, ale nie wierzy za bardzo w sukces akcji, ponieważ ludzie i tak będą płacili podatki, tam, gdzie mieszkają etc, etc. Jak na zachęcanie ludzi do pozyskiwania ich uwagi, a potem pieniędzy wystąpienie prezydenta było w zasadzie anty-reklamą. I to się, Szanowni Państwo, w mojej babskiej głowie nie mieści. Nie przeszła przez gardło prezydenta pochwała: ok, pomysł świetny, ludzie płaćcie podatki w Krakowie. I tutaj króciutka zachęta. Nie, nie mógł się na to zdobyć w radiu, więc, jak możemy liczyć na rozszerzenie akcji? Pomysł zły, ponieważ nie mój. Metoda przez prezydenta stosowana dosyć regularnie. Zaraz, zaraz – jak to się nazywa w teorii zarządzania? Zapewne jakaś nazwa jest. A może „nonszalancja zapakowana w małostkowość”?