Tak. Boję się kryzysu, a właściwie boję się niefrasobliwości decydentów, tych u władzy. Tych, którzy wciąż udają, że nie ma problemu z euro, tych którzy udają, że jak spłacimy długi Grecji, to wszystko wróci do normy. Od paru dni czytam teksty w różnych gazetach europejskich i powiem Państwu, że cieszyć się nie ma z czego. W latach 20 i 30 inteligentni ludzie nie potrafili prawidłowo odczytać realiów gospodarczych i politycznych i rezultatem była katastrofa. Tak samo jest dzisiaj. Załamanie się unii walutowej wydaje się coraz bardziej oczywiste. Dla zadłuzonych ponad miarę krajów europejskich upadłość byłaby najlepszym rozwiązaniem.
Jak powiedział Stefan Homburg, niemiecki profesor ekonomii, nadzieję mogą mieć jedynie ci, którzy niczego nie mają, ponieważ im nikt niczego nie odbierze. No cóż, perspektywa raczej tragiczna. Na to wszystko nakłada się sytuacja Krakowa, którą, niestety, widzę także dość czarno. Nikt zapewne nie kupi i nie zabierze stadionu Wisły, którego nawet już nie chce drużyna piłkarska.