Wczoraj na spotkanie z radnymi naszego pięknego miasta przybył wiceprezydent komunikując nam plany utworzenia w urzędzie jeszcze jednego wydziału do spraw wszystkich inwestycji w mieście. Co prawda z inwestycjami jest coraz gorzej, prawie ich już nie ma, ale będzie nowy wydział?! Przypomina to prawo Parkinsona, znane jako „prawo tysiąca” . Głosi ono, że jeśli jakakolwiek instytucja (rządowa, samorządowa, naukowa) zatrudnia więcej pracowników administracyjnych, niż tysiąc czy też przekracza tę liczbę, to zaczyna być samowystarczalna, żywi się sama sobą, nie potrzebuje zewnętrza. No cóż, nasz urząd bardzo dawno temu przekroczył nie jeden tysiąc zatrudnionych urzędników. I ciągle rośnie!!
Parę lat temu, podczas ataków mrozów w Waszyngtonie ówczesna pani burmistrz zarządziła, aby wszystkie urzędy, których działalność jest niezbędna, natychmiast, pod karą grzywny w razie niewykonania, nakazały swoim pracownikom opuszczenie urzędów i udanie się do domów. W urzędach wyłączono światło i ogrzewanie. Okazało się przy tej okazji, że bez większości tych instytucji miasto działało prawidłowo i nikt nie zauważył braku części urzędu. Dziwić to nieco może: w świecie a i już w Polsce stosuje się redukcje pracowników w administracji, ostatecznie korzysta się z telepracy, która zdecydowanie obniża koszty funkcjonowania urzędów, a u nas dokładnie będzie się działo odwrotnie.
PS I
Za 2009 rok urzędnicy krakowscy otrzymali tzw. nagrody kwartalne na łączną kwotę 6,9 mln zł. Nie przyznano w ogóle tzw. nagród prezydenckich. Tymczasem za rok 2010 na konta urzędników trafiło 8,9 mln zł.
Prezydent uważa, że kwota 8,9 mln zł brutto wcale nie jest wysoka, jeżeli pod uwagę wziąć liczbę pracowników, czyli ok. 2300 osób.
PS II
A miastu brakuje chociażby 11 mln zł na wprowadzenie biletu trasowego w MPK na określoną liczbę przystanków. Zamiast niego proponuje się gorsze bilety czasowe i podwyżki. Urzędnicy chcą nimi zapełnić dziurę w budżecie na komunikację miejską, która wynosi ok. 30 mln zł .