Wczoraj po debacie w Teatrze Nowym na ulicy Gazowej pan prezydent przechodząc obok mnie powiedział, że podobno boję się otworzyć lodówkę, ponieważ wszędzie widzę jego osobę. Pozdrawiam więc w tej chwili osobę, która donosi prezydentowi o zawartości mojego bloga (nie śmiem twierdzić, że własnoręcznie zagląda na moje strony sam pan prezydent). Debata zresztą była taka sobie. Najlepiej była przygotowana ekspertka Stanisława Kracika. W debatach pan prezydent wypada mało interesująco. Zaskoczeniem był dla mnie pełnomocnik prezydenta, słynący ze swoich zaczepnych (delikatnie nazywając) wypowiedzi. Tutaj stracił, jakby powiedziała moja babcia, rezon i jakiś taki cieniutki był (w słowach!).
Pan prezydent nie odpowiedział na jedno z najważniejszych pytań debaty: czy planuje powoływać nowe instytucje kultury. Te, które istnieją mają się tak sobie. Muzeum Fotografii dusi się i zanika, a prezydent uruchamia muzea nowe. No właśnie, można by powiedzieć, że mało widowiskowe jest przeprowadzenie remontu Muzeum Fotografii, a o wiele bardziej medialne wkopanie pierwszej łopaty pod kolejną inwestycję, która zapewne nie powstanie, ale efekt pozostanie.
PS A propos lodówki: mieszkam niedaleko Ronda Mogilskiego i codziennie od jakiegoś czasu straszy mnie olbrzymi bilbord prezydenta. To już nie tylko lodówka.