Zarządzanie Krakowem na kabaretowo.

Kraków, duże miasto w Polsce. Piękne i z tradycją, ale czy z przyszłością? Czy można sobie robić żarty z zarządzania miastem. A może tym miastem się po prostu nie zarządza i może to robić każdy, komu przyjdzie taka chęć do głowy. Bycie prezydentem – to przecież jedynie zajmowanie miejsca na pierwszym piętrze w Urzędzie Miasta, to bycie na wszystkich plakatach i wciskanie ludziom, że dało się im pieniądze na mosty, festiwale, remonty szkół. My Z Bożej Łaski Prezydent Miasta. Dzisiaj,  po raz kolejny, bardzo się zdenerwowałam. Przeczytałam o kulisach targów związanych z przyszłością Krakowa. Cytuję: „

„SLD poprze kandydaturę Jacka Majchrowskiego na prezydenta Krakowa, jeżeli uzyska stanowisko wiceprezydenta i pełnomocnika ds. równego statusu kobiet i mężczyzn – powiedziała europosłanka Joanna Senyszyn, która brała dziś udział w proteście przeciwko złemu traktowaniu psów.

Krakowskie SLD nie podjęło jeszcze decyzji, kogo poprze w wyborach samorządowych na stanowisko prezydenta Krakowa. Rozważa możliwość poparcia kandydatury dotychczasowego prezydenta Jacka Majchrowskiego lub wystawienia własnych kandydatów: Joanny Senyszyn czy Bogdana Podgórskiego.

Senyszyn nie odpowiedziała jednoznacznie na pytanie, czy chciałaby być prezydentem Krakowa. – Bycie prezydentem takiego miasta to wielki zaszczyt i realna władza. Ja skoncentrowałabym się na budownictwie komunalnym – zadeklarowała jedynie.”

 
Właściwie jakikolwiek komentarz staje się zbędny. Jak daleko można kupczyć stanowiskami, jak można taką krzywdę wyrządzić miastu? Powyższe uwagi dotyczą wszystkich partii, nie tylko SLD. Trzeba mieć dużą wiedzę i znajomość problemów miasta, aby stać się odpowiedzialnym za nie menadżerem.  A może jest tak, jak mówił towarzysz Lenin: cóż to za problem, nawet kucharka może być ministrem kultury. Nie wiedza, lecz chęć szczera zrobi z ciebie premiera, prezydenta, posła, radnego (zbędne skreślić).
A może to jedynie moja niezgłębiona naiwność powoduje to, że myślę, iż profesjonalizm powinnien być we wszystkim, co robimy.

Jak Kalewala

Kiedy byłam małą dziewczynką dostałam od rodziców książkę Kalewala. Tym, którzy nie wiedzą Kalewala – to fiński epos opowiadający o dziwnych ludziach mieszakającym gdzieś daleko na północy świata. Pamiętam do dnia dzisiejszego tę atmosferę, która towarzyszyła mi przy czytaniu książki. Był to niepokój, zaczarowanie, potrzeba ciągłych powrotów i jakieś inne dziwne uczucia. Dzisiaj na ostatnim koncercie Jonsi zamykającym tegoroczne Sacrum Profanum przypomniała mi się Kalewala. Dźwięki takie, jakie zapewne mogłyby towarzyszyć jej czytaniu. Atmosfera psychodelicznej muzyki, narastającej z każdą chwilą.

„Pochodzę z Islandii, nie słucham zbyt wiele muzyki, nie słucham radia i nie oglądam telewizji. To daje poczucie ogromnej swobody, można skupić się na sobie. W przypadku każdej twórczości – pisania poezji, malowania obrazów – nie wiesz, że nosisz coś w środku, nie wiesz skąd to się bierze, ale nagle wychodzi na powierzchnię, jest potężnym osobistym dziełem, które może też znaleźć szeroki oddźwięk” – wyznał Jón Þór Birgisson w wywiadzie tuż po premierze Go

I taka inna była to muzyka.

Ten wygrywa władzę, kto panuje nad sobą.

Powyższy cytat jest z wypowiedzi Pawła Śpiewaka – profesora socjologii i posła Sejmu V kadencji z listy PO. W lutowym numerze czasopisma Zwierciadło, który skądś tam się pokazał, znalazłam obszerny wywiad ze Śpiewakiem. Wart jest polecenia, przede wszystkim z tego powodu, że dokonała się rzecz przedziwna, jakby napisał Kotarbiński „zbieracz znaczków stał się znaczkiem”, a więc analityk, komentator polityki – zobaczył obiekt swoich analiz od wewnętrznej strony. I przede wszystkim, jak widać w tekście, nabrał wstrętu do polityki, dowiedział się, że wcześniej, komentując politykę „opowiadał tylko swoje sny”, a życie wewnątrz niej jest brutalne i mało, bardzo mało ideowe.

„Pytanie : Jaki jest więc główny mechanizm uprawiania polityki lokalnej?

Śpiewak: To zwalczanie konkurenta we własnej partii. Konkurent jest wewnatrz, nie na zewnątrz.[…]

Pytanie; A wielkie sceny…? Gdzie one?

Śpiewak: […] Odkryłem, że parlament nie jest obszarem politycznej deliberacji, ze jakies wyższe cele, idee, to wszystko nie istnieje na tle gry personalnej i gry o władzę. Oczywiście mało kto nie scynicznieje. Ideowość jest traktowana jak jednostka chorobowa, a powoływanie się na jakieś idee jak świadectwo naiwności.

 etc, etc, etc przeczytać warto, ale gorzka jest to literatura. 

 

 

Idea Wielkiego Miasta

W 1900 roku mieszkańcy miast stanowili zaledwie 13% światowej populacji. Do roku 2050 liczba ta wzrośnie do 70%.  To tak, jakby każdego roku na naszej planecie przybywało siedem miast wielkości Nowego Jorku. Jest to wielki proces urbanizacji będący ogromnym obciążeniem dla światowej infrastruktury. Przed miastami stoją już teraz wyzwania stawania się wielkimi miastami. Kraków w chwili obecnej jest już aglomeracja mieszczącą (z przebywającymi tutaj studentami) ponad 1 milion mieszkańców. Trzeba więc patrzec na rozwój miasta, które będzie pęczniało i stawało się coraz większym, z coraz większymi problemami wielkomiejskimi.

Urzędnicy wydziału transportu w Singapurze i Brisbane juz teraz posługują się inteligentnymi systemami w celu zmniejszenia natężenia ruchu drogowego i związanego z tym zanieczyszczenia powietrza. Zarząd miasta Albuquerque zajął się problemem komunikacji z mieszkańcami,  którzy są na bieżąco informowani o sytuacji w mieście. We Włoszech, w Teksasie czy tez na Malcie stosuje się inteligentne przyrządy pomiarowe oraz narzędzia służące do utrzymywania stabilności i wydajności sieci energetycznych.

Toteż i my sami musimy zbliżać się do tych systemów. Nie zatrzymamy rozwoju także i naszego miasta. Nie zaczarujemy go, aby stał się miastem innym, niż wszystkie. Celem  Masdar jest doprowadzenia do tego, aby stało się  pierwszym miastem na świecie, które całkowicei wyeliminuje dwutlenek węgla. Strategie i rozwiązania z Masdaru – zarówno technologiczne, jak i te związane z zarządzaniem maistem, mogą być zastosowane w każdym mieście na świecie.

To punkt pierwszy, który będzie stanowił o przyszłości Wielkich Miast, którym zapewne stanie się także i Kraków. Punkty następne stoją w kolejce. O nich potem. Najpierw trzeba nauczyc się chronić to, co jest, aby móc myśleć o rozwoju. A przecież nauka i współpraca z różnymi ośrodkami z całego świata dałyby instrumenty, które już teraz można by było wykorzystać .

Ciąg dalszy promocji prezydenta M.

Wygląda na to, że wreszcie zostanie załatwiona sprawa cmentarza dla zwierząt. 75-arowe grzebowisko w okolicy ul. Węgrzeckiej na Prądniku Czerwonym ma być podzielone na sektory dla zwierząt dużych, czyli psów i kotów, oraz małych, jak chomiki, świnki morskie czy kanarki. Każde z miejsc pochówku będzie oznaczone imieniem i datą pochówku zwierzęcia. Jeżeli właściciel zażyczy sobie nagrobek, to nie będzie on mógł przekroczyć granic powierzchni grobu, czyli około 70 cm. Na terenie grzebowiska ma powstać także parking, a całość będzie przystosowana do potrzeb niepełnosprawnych.

Miasto ma już warunki zabudowy dla inwestycji oraz stosowne pozwolenia Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu, a także opinię rady dzielnicy. W listopadzie odbędzie się przetarg na czynsz, stawka początkowa to około 1000 zł miesięcznie.

Włożyłam w sprawę dużo wysiłku, począwszy od interpelacji, a więc pomysłu, poprzez dalsze pilnowanie sprawy. Parę rzeczy jest, moim zdaniem, nie tak, jak być powinno, ale to pokaże nam   przyszłość, kto miał rację. I wydawałoby się, że wszystko jest ok, zyskają na tym mieszkańcy miasta. Szkoda tylko, że stanie się tak, jak zwykle, to znaczy pan prezydent zademonstruje swoja miłość do zwierzątek i ich właścicieli i otworzy, media napiszą i … pójdzie w świat. Wiem coś na ten temat, ponieważ spotkało mnie to wiele razy. Ostatnio coś pan prezydent zaczął mówić o przenośnych przedszkolach (czytaj moje teksty o modułowych budynkach przedszkoli). Prawdę powiedziawszy ja takiej polityki nie rozumiem. Jako szef firmy nigdy nie przywłaszczałam sobie cudzych pomysłów, a wręcz odwrotnie podkreślając autorstwo ludzi – zyskiwałam ich uznanie. 

Sacrum Profanum w Krakowie

Byłam na koncercie inaugurującym festiwal Sacrum Profanum. I, co mi przykro stwierdzić, wynudziłam się okrutnie.  Dwugodzinny koncert zespołu z Islandii.  Oprawa plastyczna koncertu interesująca (światła polskiej oprawy – bardzo dobre). Jak napisano w programie, zespół zrodził sie z inspiracji Aphex Twin, ale to jednak było coś innego. W przerwie ktoś powiedział, że tak to jest, ludzie z północy swiata tak grają. Pomyślałam sobie, że jednak nigdy nie nudziłam się przy Griegu. No może ci z Norwegii są inni i ich muzyka nie jest tak monotonna. I sprawdziłam. Znalazłam kompozytora z Islandii Hilmara Örn Hilmarssona. I rzeczywiście, jego muzyka jest też taka melancholijna. Może rzeczywiście ci z północy tak właśnie komponują i odbierają świat.

PS Oczywiście, bez żadnych podejrzeń o propagowanie w czasie koncertu imion i nazwisk – na jednym slajdzie ogromne nazwisko jedynego i podstawowego sponsora, czyli Jacka M. prezydenta, a na drugim, równie dużym, nazwisko i imię dyrektora artystycznego (co, przyznaję rzadko się zdarza). A my zwykli podatkodajcy czymże jesteśmy, to pan prezydent przecież dał pieniądze, a pan dyrektor je wykorzystał. Skromności więcej Panowie!!

polecam:http://www.instytutobywatelski.pl/wydarzenia/124/jantos_zbyt_inteligentne_dzieci

O muzyce polskiej

Wczoraj byłam na świetnym koncercie zorganizowanym przez Krakowskie Towarzystwo Przemysłowe, z którym łączy mnie historia mojej firmy, ponieważ w salach Towarzystwa wynajęłam pierwsze pomieszczenia dla mojej szkoły. Koncert był interesujący, zabawny i dobry w wykonaniu Orkiestry Beethovenowskiej pod dyrekcją Marka Fitz-Geralda.  Wsród wielu utworów zaprezentowano dzieło Jakuba Ciupińskiego, młodego Polaka (rocznik 1981) mieszkającego i tworzącego w Nowym Jorku. W utworze było połączenie jazzu, hip-hopu i muzyki współczesnej. Bardzo się zainteresowałam twórczością Ciupińskiego. Zamawia u niego utwory Metropolis Ensamle, Instytut Choreograficzny Baletu Nowojorskiego, słynni artyści. Pisze muzykę do filmów etc. Dla mnie odkrycie. Polecam uwadze Państwa.

Z wydarzeń krakowskich: dzisiaj zaczyna się Sacrum Profanum. Za chwilę muszę się zacząć przygotowywać do wyjścia.

PS Konia z rzędem temu, kto mi wytłumaczy, dlaczego dyrektorem artystycznym festiwalu tego i paru innych jest Filip B. – pełnomocnik przeydenta d/s kultury. I czy tak być powinno?

Summertime

Wyszłam z psem na spacer i jakby to delikatnie powiedzieć: niestety poczułam w powietrzu zapach jesieni. Niby ciepło, ale już nie jest to summertime. Zbliża się czas melancholijnych rozliczeń, podsumowań: słowem jesień tuż, tuż. Szkoda. A lato tego roku kiepskie było. Może by tak uciec gdzieś, gdzie jest słońce:



Ciąg dalszy o PIS (też z perspektywy Krakowa)

Przeczytałam przed chwilą wpis jednej z blogowiczek, którą cenię (chociaż pisze z pozycji dla mnie nieco obcej). I tamże zobaczyłam akapit, w którym napisała, ze uważa Jarosława Kaczyńskiego za postać wybitną. Zastanowiłam się nad tym, na czym polega wybitność takiej osoby. Jest to znów o pytanie takie, jakie w swoim czasie postawił Wilhelm Georg Hegel. Pytanie o to, czym jest wybitność polityka. Co jest celem jego działań i czy istnieje mechanizm, który doprowadza do tego, że musi on odejść (upaść). Jarosław Kaczyński powinien jednak być traktowany, chociażby przez fakt posiadania brata bliźniaka (tak trudno odróżnialnego od niego) w sposób nieco inny. Jego sukces, nawet jeśli był przede wszystkim jego autorstwa, winien być także dzielony przez jakąś tam część. Tym samym nawet 4/5 wybitności nie jest całością.Teraz tą odrobinę złośliwości porzucam i pytam dalej bardzo poważnie. Co może zaimponować ludziom, aby uważali polityka za postać wybitną: jego umiejętności dotarcia na szczyt władzy?  Jako praktykująca a nie tylko wierząca, wiem, że walory ludzi docierających jak najwyżej w polityce są, według naszej kultury (etyki), bynajmniej nie imponujące. Należy być przede wszystkim bezwzględnym draniem, a im wyżej tym bezwzględność większa. To punkt pierwszy, kolejny: czy aby być uznanym za wybitnego polityka należy mieć program działania, który się realizuje bezwzględnie. Dąży się do jego pełnej realizacji, tutaj na ziemi. Tak więc niezbyt wielu polityków dostapiło by określenia bycia wybitnym na podstawie tego założenia. Ba, wręcz , jak twierdzą inni, bycie dobrym politykiem to raczej bycie człowiekiem elastycznym, dyplomatycznym, znajdującym dobre rozwiązania w sytuacjach nie do przewidzenia. No, tak, ale wybitny polityk, to ten, który wszystko potrafi przewidzieć. Bzdura, tak też nie jest; nie można by z tego punktu widzenia uznać za wybitnego polityka czy stratega Napoleona, Aleksandra Wielkiego etc. Oni nie przewidzieli nawet własnego końca. Można oczywiście posłużyć się pojęcimi kategorii Maxa Webera i innych znawców i teoretyków polityki. Jakąż więc miarą uznaje się Jarosława Kaczyńskiego za wybitnego polityka? Chciałabym to móc przeczytać, usłyszeć. Może coś pomnęłąm w krótkim przypomnieniu o założeniach uzanaia kogoś za wybitnego.