Coś się skończyło i coś się zaczyna. jak w starej piosence. Teraz pełną parą idą przygotowania do wyborów prezydenckich i samorządowych. O wielu kulisach spraw niestety pisać nie będę. Zresztą wygladają one dokładnie tak samo w każdej partii, a więc niektórzy z Państwa wiedzą, jak to wygląda. Ci zaś, którzy nie wiedzą niech zostaną w błogim przeświadczeniu, że wybiera się ludzi, którzy coś potrafią dać miastu, stanowią wartość etc. I niech tak zostanie – partie myślą jedynie o dobru miasta.
Pomijając jednak tutaj mój sarkazm, nie wiem dlaczego nikomu nie chciało się wprowadzić zasady, która usprawniłaby system likwidując wiele patologicznych przypadków obserwowanych przeze mnie. Gdyby przedłużyć kadencję z 4 lat do 5 i wprowadzić przepis, że prezydent, radny miejski ( a może i dzielnicowy) nie mogą startować do trzeciej kadencji, ponieważ, jeśli coś mieli do zaproponowania i zrobienia przez lat dziesięć – to zapewne to zrobili, to nie byłoby przypadków, z jakimi mamy do czynienia. Są radni, którzy pełnią swoje funkcje niezmiennie od 20, 16, 12 lat. Stare wygi, znające struktury urzędu, wszystkich urzędników etc, których podstawową wiedzą jest przede wszystkim umiejętność … znalezienia się po raz kolejny w radzie miasta. Im dłużej są, tym są mniej aktywni. Przychodzą podpisują się na listach obecności, najczęściej wychodzą i wiedzą, że warto być aktywnym pół roku przed wyborami. Wiedzą też, że ci, którym się chce być aktywnym przez całą kadencję są niebezpieczni (bo za aktywni), denerwujący, zbyt medialni.
Jaka więc byłaby sytuacja dzisiaj, gdyby wprowadzono zasady ograniczenia udziału we władzach : pan prezydent naszego miasta wyczerpałby możliwość zrobienia w przyszłości czegokolwiek dla Krakowa (ponieważ był dwie kadencje i przyszłości na razie dla jego działań nie byłoby). Przyszedłby więc czas podsumowań. Mógły poprzeć innego kandydata, ewentualnie startować na przykład na burmistrza Niepołomic. Moja sytuacja byłaby podobna. Po dwóch kadencjach wiedziałabym, że nie mogę startować w kolejnych wyborach, a więc mogę na przykład poprzeć innego kandydata, który dopiero zaczyna. Najchętniej oczywiście poparłabym ta osobę, która kontynułowałaby moje działania, co do której miałabym przekonanie, że będzie solidna, pracowita etc.
Ileż spokoju byłoby w Zarządzie partii, ileż szans otworzyłoby się dla młodych tudzież starszych członków partii, którzy mają aspiracje działania a szans niewiele. Jeśli więc nie ma odważnego, który wprowadzi jednomandatowe okręgi wyborcze – to niech przynajmniej ktoś zastanowi się nad tym, o czym napisałam wyżej. A ponieważ jest tak, jak jest – startuję oczywiście do rady miasta. I zaczynam kampanię.