Janusz Wiśniewski przypomniał książkę Harolda Laswella: Psychopatology and Politics, w której autor wychodząc z psychoanalizy Freuda, dowodził tezy, że w politykę angazują się mężczyźni, którzy mają na celu skompensowanie swoich porażek w zyciu osobistym. Kariery polityczne, według Laswella, pokazują istnienie zaburzeń seksualnych z okresu dzieciństwa lub okresu wchodzenia w dorosłość. I jak napisał (tym razem cytuję Wiśniewskiego): " Homo poiliticus to nikt inny jak ktoś, kto próbuje te zaburzenia z przeszłości kompensować zaspokojeniem przesadnie wyolbrzymionej potrzeby szacunku i uznania…U jej podstaw leżą frustracje i liczne kompleksy"
Pożądanie szacunku, sławy, pieniędzy, zawsze czegoś, niekiedy kogoś.
Coś w tym jest. Jak patrzę na swoich kolegów, to wypisz: kolejne przypadki według Laswella, ale czy jest tak samo z kobiecym udziałem w polityce?