Nie mogłam, ze względu na miejsce (wszak w górach jestem!!) kontynuować wpisów. Coś nie wchodziło w edycję nowych wpisów, ale już jestem (dzięki Arturowi). Czytam różne zaległości. I ostatnio spotkałam duży artykuł poświęcony czytaniu książek. W roku 2008 tylko co trzeci Polak sięgnął po przynajmniej jedną książkę, a co piaty odwiedził bibliotekę. Co czwarty Polak kupił książkę (najczęściej był to podręcznik szkolny lub wydawnictwo encyklopedyczne). Sama doświadczam stanu rzeczy na zajęciach ze swoimi studentami. Z roku na rok zmniejszają się ich zainteresowania książkami. Mówią, że czytają w internecie. Wniosków może być wiele: wśród nich może się znaleźć i ten, który lansowali moi młodsi koledzy radni: po co ratować biblioteki, kiedy one i tak, wcześniej czy później są skazane na nieistnienie. W Małopolsce w ubiegłym roku liczba odwiedzających biblioteki spadła o ponad 10%, a najwyższy spadek odnotowano wśród najmłodszych czytelników w kategorii wieku 16-19 lat.
Pytanie: czy coś się zmienia; czy nadchodzi epoka Google; czy trzeba się z tym pogodzić i do tego dostosować? Czy coś powstanie w zamian, jakiś inny rodzaj inteligencji i wrażliwości?