Senator PISu żalił się, że musiano ostatnio odwołać spotkanie senatorów, ponieważ posłowie nie tworzą żadnych uchwał i nie ma nad czym pracować. A ja i taksówkarz, który odwoził mnie wieczorem do domu stwierdziliśmy zgodnym chórem, że łaska Pańska, niech niczego nie tworzą, jak najmniej pracują, niech wszystko wróci do stanu, kiedy było jak najmniej ograniczeń, najmniej koncesji, a ludzie żyli sobie coraz dostatniej. Amen.
Trudno udawać, że nie zauważyłam słynnych (w mediach), chociaż niezbyt dobrze kojarzonych historycznie, 100 dni.
Czekam, czekam i ufam. Musi przyjść jedno, potem drugie, a potem następne wydarzenie; duże i odpowiedzialne decyzję. No, przecież nie można czekać w nieskończoność.