Tytuł 111

Zaniedbałam nieco swoje obowiązki wobec pamiętniczka, ale za to staram się więcej działać. Wspieram, jak tylko mogę Jarka Gowina i Irka Rasia, ponieważ chciałabym, aby to oni dostali się do sejmu. Pierwszy z nich ma tę podstawową zaletę, że ma osiągnięcia poza polityką, ma co robić. Dla mnie jest to ważna sprawa. Ludzie działający i żyjący "dla polityki" a nie "z polityki", są niezależni, wierniejsi prezentowanym poglądom;  nie przywiązują się na śmierć do miejsca posła, senatora, radnego, potrafią odejść.  Chociaż władza ma czarowną moc, kusi, obiecuje, sprawia, że człowiek wydaje się sam sobie wyższy, piękniejszy, mądrzejszy. Mam nadzieję, że oprze się jej Gowin i zachowa zdrowy dystans i umiar. Mam nadzieję!! Rasia popieram, ponieważ jest niezwykle ambitny, ale przy tym chce mu się robić coś, co przynosi pożytek. Jego aktywność jest nie knajpianą aktywnością budowania układu (co jest właściwością wielu równolatków Irka), ale angażuje się w sprawy Krakowa a przede wszystkim Huty.

PS Najpierw mnie rozśmieszyła informacja jednej z radnych umieszczona w ulotce, gdzie w rubryce "zawód" napisała "wiceprzewodnicząca rady miasta", a potem zrobiło mi się smutno. Jak mamy wierzyć w moc sprawczą posłów, których aktywność i doświadczenie zawodowe sprowadza się do przepychanek, dzięki którym wywalcza się miejsce na liście, przewodniczenie komisjom etc.

PS Mój syn, który powiedział, że listy i partie startujące w wyborach nie dają propozycji, które mógłby w pełni poprzeć (do tej pory zawsze głosował na UPR, ale mariażu UPR z LPR – nie zaakceptował), po obejrzeniu sprawozdania ze spotkania wyborczego PISu w Katowicach, stwierdził, że zapewne zagłosuje na PO. Socjalizm PISu jest absolutnie nie do przyjęcia przez kogokolwiek, kto ma jakiekolwiek pojęcie o gospodarce. Kroplą, która dopełniła wszystkiego było wystąpienie prof.Religii ubolewającego nad niedowfinansowaniem szpitali. "Musimy mieć więcej na szpitale" – mówił. Nie powiedział tylko tego, skąd powinno być to "więcej" i na ile wystarczy. Profesor zresztą wyraził opinię wszystkich profesorów medycyny, którzy używając państwowych szpitali, jak swoich prywatnych, nie dopuszczą do jakiejkolwiek zmiany.

Tytuł 112

Od paru dni męczy mnie grypa. Ledwo żyję. Czytam i oglądam telewizję. Wzdycham za jednomandatowymi okręgami wyborczymi, a zwłaszcza wtedy, kiedy przypomnę sobie, jak się układało listy (nie tylko w PO, ale wszędzie). Dla tych, którzy twierdzą, że jow – to populizm i wygrywanie osób, które są jedynie popularne, ale nieprzydatne w działalności społeczno-politycznej, przywołuję ostatni wynalazek PISu – miłego i sympatycznego poetę krakowskiego. Argument przeciwko jowom jest więc niepoważny.

W Gazecie krakowska aktorka, którą darzę osobistą sympatią, w długim wywiadzie podkreśla, jak bardzo się brzydzi polityką, która jest be.  Jeśli pokażemy jeszcze więcej wywiadów artystów, pisarzy, profesorów etc, a oni wszyscy będą mówili o ohydzie polityki, to zapewne już żaden, w miarę pożądny człowiek nie odważy się działać politycznie.

Coraz więcej nawoływań do brania udziału w wyborach. A ja coraz bardziej jestem przekonana, że jest to niedobra droga. Ludzie podkreślają swoją absencją wyborczą stosunek do polityki uprawianej "listowo" (czytaj. walka wewnątrz partii o miejsca na listach wyborczych, najczęściej nie mającą wiele wspólnego z przydatnością kandydatów dla polityki, gospodarki etc). Wyborców traktuje się jak mięso, które przyjdzie, zagłosuje na to, co grupy partyjne wcześniej zadecydowały. A może powinno się nawoływać DO NIE -GŁOSOWANIA. Gdyby nikt nie głosował – to może coś by się zmieniło, może zaczęłoby się poważnie traktować wyborców? Bzdurne jest także powoływanie się, w owych agitacjach za głosowaniem,  na odzyskaną wolność, demokracjię, obywatelskość, z których mamy, jakoby, szansę korzystać. Przepraszam, jak to wszystko ma się do układów, dzięki którym na przykład pani x-y czy tez pan z znaleźli się na miejscach tzw. "biorących". Świadomość mechanizmów wewnątrzpartyjnych, o których wiemy już wszyscy, nie potwierdza poczucia mojej wolności czy obywatelskości.

Debaty, debaty

Wczorajsza debata niczego interesującego nie wniosła. Rozmowy lewicowej opcji socjalizmu z prawicową opcją socjalizmu. Wszystko robiło wrażenie przećwiczonego spektaklu, gdzie nawet emocje zagrano nie najlepiej. Strata czasu. A w mieście też coś tak martwo, żadnych akcji, plakatów, tak wstydliwie – jakby wszyscy wiedzieli, kto ostatecznie wygra.