Misses o ubóstwie

"W systemie kapitalistycznym pojęcie ubóstwa odnosi się wyłącznie do tych, którzy nie mogą zatroszczyć się o siebie. Nawet jeśli pominiemy dzieci, zawsze zostanie pewna grupa osób niezdolnych do pracy. Kapitalizm przyniósł wprawdzie wzrost poziomu życia mas, poprawę warunków higienicznych, metod profilaktyki i leczenia, ale nie wyeliminował fizycznej niezdolności do pracy. To prawda, że wielu ludzi, którzy dawniej byliby do końca życia skazani na inwalidztwo, dziś wraca do pełni zdrowia. Jednocześnie jednak wielu ludzi, którzy dawniej musieliby przedwcześnie umrzeć z powodu wrodzonych ułomności, chorób i wypadków, dziś żyje z trwałym inwalidztwem. Ponadto podwyższenie średniej długości życia skutkuje wzrostem liczby osób w podeszłym wieku, które nie są zdolne do pracy zarobkowej.

Problem osób niezdolnych do pracy jest specyficznym problemem cywilizacyjnym i społecznym. Niepełnosprawne zwierzęta szybko zdychają z głodu lub padają ofiarą drapieżników. Człowiek dziki nie miał litości dla niepełnosprawnych współplemieńców. Wiele plemion stosowało wobec nich barbarzyńskie metody bezwzględnej eksterminacji, jakimi w naszych czasach posłużyli się naziści. Choć może się to wydać paradoksalne, stosunkowo duża liczba inwalidów jest cechą charakterystyczną cywilizacji i wysokiego poziomu materialnego.

Troskę o tych inwalidów, którzy są pozbawieni środków do życia i nie mogą liczyć na pomoc bliskich, uważano zawsze za obowiązek organizacji dobroczynnych. Niezbędne fundusze na ten cel pochodziły od rządów, a jeszcze częściej od osób prywatnych. Zakony i organizacje katolickie oraz instytucje protestanckie przodowały w gromadzeniu takich środków i ich odpowiednim wykorzystaniu."

Abonament i radny PW

Zastanawiam się, co uczyniła przymiarka PO do zniesienia abonamentu radiowo-telewizyjnego. Przede wszystkim spowodowała niechęć publicznych mediów do partii. Widzę to chociażby obserwując media krakowskie. Telewizja zachowuje jeszcze dystans, za to radio Kraków nie kryje swoich sympatii i pokazuje dystans wobec polityków i samorządowców PO. Przy każdej okazji podszczypuje PO, jak tylko jest to możliwe. Słuchaczami radia są ludzie starsi, ergo ci, którzy chodzą głosować. Tym bardziej jest to nietrafione, że sprawa nie została doprowadzona do końca: jest wciąż w zawieszeniu, co nie robi dobrze ani sprawie, ani pomysłodawcom.

Drugą sprawą zasługującą na uwagę zdaje się być sprawa radnego PW. Za tym kryje się oczywiście bardzo wiele rzeczy. Po pierwsze, czy jest potrzeba chronienia ludzi wykonujących pracę radnego przed ich pracodawcami. Moim zdaniem powinno sie zmierzać, jak już o tym pisałam, w stronę zmniejszenia rady i zawieszenia przez radnych pracy zawodowej na czas pełnienia funkcji w Radzie. Wtedy problemu nie byłoby. Bardzo istotną zaś sprawą jest weryfikowanie pracy radnych, posłów, senatorów. Nie ma instrumentów przydatnych do tej weryfikacji. Być może powinien istnieć obowiązek corocznych sprawozdań umieszczanych w biuletynach czy gdzie indziej. Chociaż, jak znamy życie "Polak potrafi", więc powstawałyby strony nieprawdopodobnych bzdur opisujących aktywność rajców w ich własnej ocenie. Może więc powinny to robić media? Oczywiście nie tak beznadziejnie, jak robi to Gazeta Krakowska, która wystwia opinię i oceny radnych przede wszystkim na podstawie ich obecności na komisjach i sesji. Radny PW był przede wszystkim pobieraczem diety. Nie zrobił niczego, podpisywał się  i wychodził. Nie jest, oczywiście, w Radzie wyjątkiem.

Media i demokracja

Przez jakiś czas słuchałam audycji pt. co z polską demokracją. Wypowiadali sie przede wszystkim socjolodzy (profesorzy, doktorzy, mądre głowy). Mówiono o aferze hazardowej. Poruszane były tematy krążące przede wszystkim wokół spraw uczciwości polityków. I nie wiem, jak to się stało, że niewiele słów skierowano do roli mediów. Nie wiem, jak to się dzieje w polityce centralnej, gdzie ilość krążących po korytarzach sejmowych dziennikarzy jest o wiele większa, niż na przykład tych, którzy pojawiają się na sali obrad rady miasta. I zapewne tam jest inaczej (byc może jest!?) niż tutaj, u nas. Jednak nie można pominąć roli mediów. To one kreują zachowania polityków. Premiują performersów. Nagradzają specyficzne realisty show, w którym nieważne są sprawy, ale przede wszystkim liczy się aktor-polityk Niekiedy nie za bardzo wiadomo, o jaką sprawę chodziło i czy w ogóle jakakolwiek sprawa była. Jeśli cel jest niezbyt jasny, to trudno żądać efektów działania i odpowiedzialności. Zresztą łatwiej mówić o talentach aktorskich polityków, ich wdzięku i urodzie, niż o odpowiedzialności tego, co robią. Dziennikarze nie starają się rozumieć spraw, a zwłaszcza tych, które są nieco skomplikowane, ale idą na skróty, czyli opowiadają się po jednej lub drugiej stronie, a nie po stronie słusznej sprawy. Bratają się z politykami (samorządowcami), kolegują, a więc nie są w swoich poglądach rzetelni. I niestety, piszę to na podstawie obserwacji, ogladam prawie codziennie te zjawiska, o których, nie wiem dlaczego, w dzisiejszym programie nie powiedziano ani słowa.

Łatwo nie będzie

Wiadomości TVN 24:
"Łatwo nie będzie: będą bolesne, niepopularne decyzję, niektórzy stracą przywileje, inni nie będą mogli liczyć na to, że je dostaną. Dzień po ogłoszeniu decyzji, że prezydentura go nie interesuje, Donald Tusk ogłosił "Plan konsolidacji finansów publicznych". Entuzjazmu ekspertów nie wywołał. Zgoda jest tylko co do jednego: albo zaczniemy reformy, albo utoniemy w długach."

Biuro europejskie w Krakowie

Jakiś czas temu, o ile dobrze pamiętam w zeszłej kadencji, miłościwie nam panujący prezydent miasta wyjechał do Peru, aby tam otworzyć wystawę plakatu polskiego. Bardzo mnie to zdziwiło, ponieważ kawał drogi, a cel taki sobie (nie piszę tutaj oczywiście o genialności szkoły plakatu polskiego). Nic dla Krakowa z tej wizyty nie przybyło … a aktywność prezydenta taka, że ho, ho. I informacje z paru ostatnich dni: Kraków nie będzie miejscem, gdzie będzie biuro Parlamentu Europejskiego (a będzie nim Wrocław!). Dzisiaj rano w radiu Kraków pani Róża Thun powiedziała, że stało się tak przede wszystkim w wyniku aktywności prezydenta Wrocławia, który dzwonił do parlamentarzystów i namawiał ich do  podjęcia decyzji korzystnej oczywiście dla Wrocławia. Pan prezydent Krakowa oczywiście tego nie robił, ponieważ …? No właśnie nie wiadomo dlaczego. Czyżby profesorzy są ponad to? Dzwonienie? Eh, pan prezydent nawet osobiście nie przyjmuje przedstawicieli inwestorów, ponieważ… No właśnie, dlaczego wciąż tak się dzieje. I znów usłyszymy, że tak jest , bo jest to akcja polityczna. W zarządzeniu miastem winni są albo nieudaczni radni, albo politycy z Warszawy, albo Unia Europejska, albo, albo.. 

Monotematyczność! Znów o PPP

Ja znów o PPP (Partnerstwo Publiczno-Prywatne). Niestety, Polska jest w ogonie krajów stosujących tę metodę rozwoju. Nie ma pomysłów i odwagi. Dowiedziałam się, że kiedy ministrem był Zbigniew Ziobro – były przygotowane materiały dla  więzienia, które miało powstać w systemie PPP. Mogło byc wybudowane i prowadzone więzienie przez prywatną firmę? Mogło, ale nie będzie. No cóż..

"Raport PPP 2009" autorstwa kancelarii prawniczej DLA Piper przygotowany we współpracy z European PPP Expertise Centre to wyczerpujące studium zmian na rynku PPP, które zaszły w ciągu ostatniego roku w 33 krajach Europy. Zawiera on również pełną listę znaczących przedsięwzięć PPP zrealizowanych na naszym kontynencie w tym okresie.
Czytamy w nim między innymi, iż w porównaniu do poprzednich lat rok 2009 był wyjątkowo trudny dla realizacji przedsięwzięć infrastrukturalnych w ogóle, a w szczególności dla tych wykorzystujących formułę PPP. Kryzys finansowy spowodował ogromne problemy z pozyskaniem finansowania inwestycji długoterminowych; obecnie praktycznie niemożliwe jest uzyskanie warunków zbliżonych do tych, które oferowano przed kryzysem. Władze wielu państw całkowicie zrezygnowały z realizacji wielu dużych i średnich przedsięwzięć, część z nich zawieszono lub odroczono ich wykonanie. Dla dużej liczby przedsięwzięć, w których został już wybrany podmiot prywatny, nie udało się pozyskać finansowania.

Jakie wnioski nasuwaj się po lekturze raportu? W okresie spowolnienia gospodarczego tylko starannie opracowane przedsięwzięcia PPP mają szansę na udaną realizację. Tym bardziej istotne jest więc wykorzystanie przez rząd doświadczeń innych krajów przy przygotowywaniu projektów pilotażowych, w których przyjęte zostaną kierunki
i standardy realizacji przedsięwzięć PPP.

 

jeszcze coś o stadionach (polskich!!)

Na www.portalkibica.pl jest wywiad z ekspertem zajmującym się stadionami, Benem Veenbrinkiem. I cóż my czytamy: (umieszczam najbardziej interesujący fragment)

"Czyli dla polskich klubów to lepiej, że miasta są właścicielami stadionów? We Włoszech jest podobnie i największe kluby często próbują uciec od tej sytuacji, budując własne obiekty.
Wszystko zależy od relacji między właścicielem a użytkownikiem oraz od kosztów dzierżawy. Czasami klub może lepiej wyjść na nieposiadaniu własnego stadionu. Byłem jednak zaskoczony wielkimi nakładami na niektóre stadiony, jak ten warszawski, który ma marne szanse by kiedykolwiek wyjść na zero bez wsparcia od władz, podobnie jak francuski Stade de France. Stadion potrzebuje użytkownika, który regularnie będzie go dobrze wykorzystywał. tymczasem Stadion Narodowy nie tylko takiego nie ma, ale jest też zdecydowanie przepłacony. 2 miliardy złotych? To ponad dwukrotnie więcej niż kosztował podobnej klasy obiekt we Frankfurcie.

Drużyna narodowa będzie często grała w Warszawie, ale i inne miasta będą chciały organizować jej mecze. To samo z imprezami pozasportowymi. Oczywiście liczba koncertów będzie się zwiększała (w ślad za rozwojem infrastruktury rynek imprez mocno się rozwinie), ale będzie też bardzo mocna konkurencja. Teoretycznie, jeśli Warszawa zażąda pół miliona od organizatorów imprezy by wyjść na swoje, a Chorzów przyjmie ich za 250 tys., na pewno wybiorą śląskie miasto. Pewnie, fani będą mieli trochę gorszy dostęp, ale i tak przyjadą. Konkurencja będzie więc dobra dla organizatorów i widzów, ale nie dla stadionów, które będą musiały podzielić się z innymi tym rosnącym tortem.

Czyli nie ma szans dla Narodowego? Żaden stadion bez klubu nie zarabia?

Bez dużej drużyny występującej co sezon 20-30 razy żaden stadion nie może generować zysków. Bez dopłacania z publicznych pieniędzy utrzymanie obiektu będzie niemożliwe. Nawet nowe Wembley sobie nie radzi, a przecież trzeba pamiętać, że Londyn to największy rynek imprez rozrywkowych na świecie. Ciągle są w długach, spłacając stadion tylko dzięki wyprzedaniu z kilkuletnim wyprzedzeniem 20 tys. miejsc biznesowych w „Club Wembley”. Ale wątpię by wiele firm chciało przedłużyć swoje karnety – są strasznie drogie i żadna instytucja nie mogłaby chyba w obecnych warunkach uzasadnić takiego wydatku.

A inne polskie stadiony Euro 2012?
Koszty budowy w Polsce są na poziomie Niemiec i Holandii, ale PKB i możliwe wydatki Polaków na stadionach (bilety, catering, itd.) znacznie niższe. Tym trudniej będzie polskim stadionom się dorobić. Dlatego potrzebne są publiczne pieniądze lub wpływy z pozasportowej działalności. Ważne jest zawsze, by kluby nie płaciły za wynajem obiektu więcej, niż mogą udźwignąć, biorąc oczywiście pod uwagę wzrost widowni po otwarciu nowych stadionów. Rozbudowa stadionów i duża pojemność nie może być celem samym w sobie, ma byc narzędziem dla osiągania lepszych wyników.

Prezydent Kropiwnicki odwołany

Najprawdopodobniej wczoraj zmieniło sie coś w koncepcji samorządów. To "coś" zawdzięczamy Łodzi.

Miejska Komisja Wyborcza w Łodzi opublikowała oficjalne wyniki referendum w Łodzi. Według nich w referendum wzięło udział 133 714 osób. To wystarczająca frekwencja. Większość głosujących była za odwołaniem prezydenta Jerzego Kropiwnickiego.

Za odwołaniem Jerzego Kropiwnickiego z zajmowanego stanowiska głosowało 127 874 mieszkańców (ponad 96 proc. głosujących), przeciw było 4 951 łodzian. Uprawnionych do głosowania było 602 298 mieszkańców Łodzi. Frekwencja w referendum wyniosła 22,2 proc. uprawnionych. Za ważne uznano 132 825 głosy. Po 8 latach Kropiwnicki straci urząd prezydenta miasta. Zastąpi go komisarz, wyznaczony przez premiera Donalda Tuska.

Referendum w sprawie odwołania prezydenta miasta Kropiwnickiego zorganizowano z inicjatywy Sojuszu Lewicy .Herb Łodzi / Fot. www.wikipedia.org

Jerzy Kropiwnicki prezydentem Łodzi był od 2002 roku.
Jest to przykład tego, że każdy prezydent może poczuć się nieswojo i ….nie "na zawsze". Po prostu można go odwołać i to wychodzi nawet w referendum.

Łódź a Kraków. Zmiana czy trwanie?

Profesor Andrzej Jajszczyk napisał w Gazecie Wyborczej w piątek tekst, który bardzo polecam. Ja także śledzę zmiany, które dokonują się w Łodzi. Regularnie dostaję zaproszenia od Fundacji Projekt Łódź i widzę, jak dużo zależy od ludzi, którzy działają dla tego miasta. Zobaczymy, czy uda się odwołać prezydenta Łodzi. Nawet zamieszanie i niezbyt udany prezydent miasta nie wyhamował wielu inicjatyw, które można podziwiać. W Krakowie brakuje konsolidacji ludzi, takich, jacy działają w Łodzi, chociaż kto wie, może grupa wspierająca kontrkandydata obecnie panującego nam prezydenta, bedzie początkiem takiej inicatywy jak Projekt Łódź. Może pora na Projekt Kraków ?

PS Łódź ma na przykład nowo oddany do użytku budynek Filharmonii (od 2004 roku) a my ?