MLECZKO ANDRZEJ 2007 (prawie aktualne)
MLECZKO ANDRZEJ 2007 (prawie aktualne)
Cytuję cały kawałek z blogu pana Gwiazdowskiego (bez mojego komentarza, blog Gwaizdowskiego polecam!!)):
„Karol Marks bardzo by się ucieszył widząc, jak politycy walczący onegdaj z komunizmem dziś zażarcie bronią komunizmu.
Przecież 20 lat przemian ustrojowych dobitnie wykazało, że lekarz w szpitalu będącym własnością państwa lub samorządu terytorialnego lepiej leczy pacjentów pod czujnym okiem agentów CBA sapiących ciężko na dachu niż w szpitalu prywatnym. Instrumentariuszki dokładniej dezynfekują narzędzia chirurgiczne, pielęgniarki są milsze dla pacjentów i częściej zmieniają im opatrunki, a salowe dokładniej sprzątają. Dzięki temu wszyscy chorzy mają się lepiej więc i całe społeczeństwo ma się lepiej.
Własność prywatna jest natomiast podstawą zła wszelkiego, a już szczególnie w przypadku szpitali. Chciwi prywaciarze ograniczają bowiem koszty, żeby więcej zarobić na leczeniu chorych, którzy najpierw oczekują miesiącami na wizytę u specjalisty, potem leżą na niewygodnych łóżkach w wieloosobowych salach lub wręcz na ciasnych korytarzach i zarażani są żółtaczką, z uwagi na fatalne warunki higieniczne. A niektórym to podają nawet pavulon. Po prostu podłość wywołana istnieniem własności prywatnej. Wiadomo przecież doskonale, że ludzie są dobrzy, skłonni do pracy ponad siły, co raz na zawsze udowodnił górnik Pstrowski, jeżeli tylko pracują dla dobra innych. To własność prywatna ich psuje wydobywając z nich najgorsze odruchy.”
To będzie ciag dalszy opowieści o mizdrzeniu się nie tam, gdzie trzeba. Powypisuję nieco przykładów o mocy tkwiącej w „pokoleniu zaniedbywanym” (a moc mającym): a więc proszę bardzo: Enzo Ferrari – mając lat 50 zaczął konstruować swoje pierwsze samochody GT, Cesaria Evora – zaczęła karierę międzynarodową w wieku 52 lat; John Pemberton – farmaceuta z Atlanty stworzył recepturę coca-coli w wieku 55 lat; Leonardo da Vinci namalował Monę Lizę jak skończył 55 lat; Gustave Eiffel „zbudował” wieżę, jak skończył 57 lat; Nicolas Hayek zaczął produkować swe słynne zegarki w wieku 55 lat.
Sam mistrz Astor Piazzolla w swoim utworze, który bardzo lubię Milonga del angel
Przy jakichkolwiek wyborach, a mamy ich ostatnio i będziemy jeszcze mieli sporo, każdy z polityków zwraca się ze szczególnym namaszczeniem do ludzi młodych. Politycy nieco starsi robią to w sposób pośredni, młodsi zaś nazywają siebie pokoleniem XIX wieku, odcinają się od starszych, „puszczają oko” do swoich rówieśników, nazywając pokolenie styropianu – pokoleniem betonu – zdecydowanie się do niego dystansując. Wygląda więc to tak, jakby wybory odbywały się nie na najbliższych parę lat, ale na przykład na pięćdziesiąt, kiedy starsi umrą a młodzi się zestarzeją. Młodzi, jak się podkreśla, są najważniejsi. I zapewne tak jest, ale świat przez parę dziesiątek lat zmieni swoje oblicze, stanie się światem ludzi dojrzałych, pokolenia tzw. średniego i osób starszych.
Ludzie pokolenia 45+ dzisiaj to ludzie sprawni i nie wykorzystywani. Polska jest krajem najmłodszych emerytów i pokaźnej grupy rencistów. Okazuje się jednak, że zwracanie się polityków do pokolenia 45+ nie jest, według spin doctorów, uzasadnione.
Zaś młodzi ludzie nie są zainteresowani polityką, nie chcą brać w niej udziału. Mogę stwierdzić na podstawie obserwacji moich studentów, że są oni ludźmi ambitnymi, wykształconymi, światowymi. Interesuje ich przede wszystkim kariera, podróże, sztuka, muzyka. Polityka znajduje się na ostatnim miejscu. Część zaś młodych ludzi polityką się interesuje. I tutaj, wykazując się prężnością, zaradnością – odnoszą sukcesy. Młodość więc wcale nie jest niezaradna, zagubiona i potrzebująca permanentnego wsparcia polityków. Jeśli zaś ktoś powie, że najgorzej jest jednak z młodzieżą wiejską, oddaloną od dużych miast – to wtedy wypada zapytać, jak radzi sobie tam pokolenie ludzi w średnim wieku. Patrząc na miejsca oddalone od dużych aglomeracji możemy się dowiedzieć, jak wygląda prowincjonalna Polska.
Naprawdę zaniedbywane jest pokolenie przedemerytalne, które możnaby aktywizować, które wciąż ma świadomość swojej przydatności. I co ciekawe, to właśnie pokolenie chce brać udział w życiu społecznym, a więc i politycznym. To ci ludzie będą głosowali, ponieważ pamiętają czasy, kiedy możliwości głosowania były ograniczone.
Dlaczego więc politykom ubzdurało się, że mają przede wszystkim w swoich zabiegach socjotechnicznych zwracać się z troską do ludzi młodych? Młodzi są fotogeniczni, dynamiczni, lepiej się komponują w wyborczych spotach. Jednak to średnie pokolenie nie powinno być zaniedbywane. Należy wykorzystać ich potencjał, doświadczenie, przedłużyć tym samym ich zawodowe funkcjonowanie.
Być może juz niedługo trzeba będzie zabiegać o parytety dla ludzi, którzy ukończyli 45 lat. Staną się oni znikającym punktem. Za młodzi na emerytury, za starzy na start w życiu, mało fotogeniczni, smutni, do których nikt nie będzie się zwracał o poparcie.
Wczoraj zadzwonił do mnie dziennikarz i zapytał, czy wiem o tym, że pan prezydent zmienił poodmiot, który miał prowadzić muzeum pod Rynkiem Głównym, a więc wyrzucił z tego miejsca Muzeum Historyczne i zmienił projekt Michała Niezabitowskiego. Odpowiedziałam, że nawet jako członek Komisji Kultury o tym nie słyszałam. Powiedziałam także dziennikarzowi, że praktyka nieinformowania rady prze pana prezydenta staje się podstawą zarządzania miastem. Muzeum pod Rynkiem to pikuś. Pan prezydent nie raczył podac do wiadomości Rady wyników wewnętrznego audytu, w którym ostrzegano prezydenta przed konsekwencjami wydatków na rok 2010. Cóż, powiedziałam, może po ośmiu latach prezydent postanowił wprowadzić dykaturę.
A to na przyszły tydzień. Oby był udany!!
Przed chwilą zakończyła się prezydencka debata telewizyjna. Nie wiadomo dlaczego potraktowana wybiórczo, tzn. zaproszono jedynie czterech kandydatów. Niestety, żaden z nich nie wywołał u mnie radosnego okrzyku: to ten człowiek będzie w pelni reprezentował moje poglądy. I może tak było u większości ludzi, którzy poświęcili godzinę czasu debacie, zamiast wykonać wiele bardziej pożytecznych rzeczy. Poniewaz była to, za przeproszeniem, strata czasu. Slogany, populizm i to wszystko w „sekundzie na odpowiedź”. Najbardziej zaskakująca była odpowiedź kandydatów na pytanie o obszary życia, które winny być prywatyzowane. Grzegorz Napieralski tak się zagalopował, że stwierdził, że edukacja na pewno nie powinna (nie zauważył, że to juz się stało!). Prywatyzacja szpitali stała się zaś powodem do bezpośrednich ataków panów na siebie. I panowie poszli w zaparte. Żadna prywatyzacja, Broń Boże, niech nikt nie pomyśli, że to może się znaleźć w obszarze jakichkolwiek domniemań.
Przydałby się głos Korwina. Ożywiłby zapewne dyskusję, która niestety była nudna.
Już za tydzień wybory prezydenckie. Przeżyłam ich już parę w nowej, poskomunistycznej rzeczywistości, ale nigdy nie były one takie…jakie są. Trudno je nazwać. Beznamiętne. Z jednej strony jest pewność wygranej, z innej walka o przetrwanie, z kolejnych perspektyw sprawa polega na przypominaniu własnej osoby. Odradza się lewica. Może i dobrze, że w osobie Grzegorza Napieralskiego. Człowiek jest przeciętny, taki sobie, walczący przede wszystkim o osobistą pozycję. Więc z come bac lewicy jeszcze zaczekamy (ale to się tak, czy inaczej stanie, zwłaszcza przy tym, co czyni tzw. prawica). Zresztą wszyscy, szanowni kandydaci nie porywają swoimi osobowościami, no może z wyjatkiem Janusza Korwina-Mikke. I bardzo dobrze, że i tym razem Korwin-Mikke przegra, ponieważ nikomu nie pokaże, że stałby się takim samym urzędnikiem, jak ci, którymi tak pogardza. Stałby sie zakładnikiem olbrzymiej machiny i skończyłoby się to tak, jak stało się z tymi, którzy głosili wolnośc gospopdarki, minimum państwa w pańśtwie – i którym uwierzyłam. W pewnym miejscu widziałam kilogramy palkatów i ulotek kandydata, których nikt nie pobierał, nie roznosił. A pierwszym grzechem z głównych jest pycha.
Dzisiaj mam imieniny, więc idę robić torcik z galaretrką truskawkową. Mam parę dni przyjęć i gości. Wracam więc dopiero w niedzielę.