ciag dalszy edukacja..Liczebność klas

No i proszę. plajtuje następny kraj: Portugalia wystąpiła z prośbą o pozyczkę, a tutaj już w kolejce jest Hiszpania. Jednak, aby się nie rozpraszać będę kontynuowała real-opowieść o polskiej edukacji. Same fakty:

  W 2008 r. przeciętna klasa w polskiej podstawówce liczyła 19 uczniów, wobec średniej 21,6 dla krajów OECD. Na poziomie edukacji średniej  przeciętna klasa liczyła 24 uczniów wobec średniej 23,7 dla krajów OECD.

  Przeciętna liczebność klasy w szkole podstawowej:

Wielka Brytania – 26 osób ; Irlandia-  24 osób ; USA – 24 osób; Francja – 220s0by;Niemcy – 22 osoby; Polska- 19 osób (!!)

  Liczba uczniów przypadających na jednego nauczyciela w polskiej szkole należy do najniższych w krajach OECD (10,5 przy średniej 16,4). Także w gimnazjum jest ona niższa od średniej OECD (12,5 wobec 13,7). Porównanie liczby uczniów przypadających na jednego nauczyciela i przeciętnej wielkości klasy szkolnej wskazuje na skalę rezerw w szkolnictwie.

  Polscy uczniowie osiągają słabe wyniki w stosunku do nakładów przeznaczanych na edukację. Mimo wydawania na edukację podstawową oraz edukację niższą średnią sum znacznie przekraczających przeciętną dla krajów OECD, nasi 15-latkowie osiągają wyniki poniżej średniej.

Jutro edukacja krakowska w liczbach.

Ciąg dalszy o edukacji..

  W nadchodzących latach liczba uczniów w Polsce będzie nadal spadać. Prognozy GUS wskazują, że nawet po objęciu  obowiązkiem szkolnym sześciolatków, do 2020 roku będzie mniej o kolejne 590 tysięcy uczniów.

  Z danych demograficznych wynika, że nawet gdybyśmy chcieli utrzymać tak niski, jak    obecnie stosunek uczniów przypadających na nauczyciela, to wobec zmniejszenia się liczby dzieci w wieku szkolnym w 2015 roku  do 4 476 500, musielibyśmy zredukować etaty nauczycieli o blisko 100 tys.

  Polscy nauczyciele poświęcają na dydaktykę 513 godzin rocznie   (wobec średniej dla państw OECD 786 godzin rocznie).

 Gdyby nauczyciele w Polsce poświęcali na prowadzenie zajęć tyle czasu, co ich koledzy za granicą, dydaktyką zajmowałoby się 273 tys. pedagogów, tj. o 148 tys. ( 35 %) mniej niż teraz. Na jednego nauczyciela przypadałoby wtedy 19,6 ucznia, czyli więcej o około 4,5 niż średnio w krajach OECD.

Niedługo napiszę o Krakowie. Jak u nas wygląda sytuacja.

To tylko liczby. Tylko liczby?

 

Droga edukacja w Polsce

Na jednego nauczyciela w szkole podstawowej przypada w Polsce zaledwie 10,5 ucznia, co jest jednym z najniższych wskaźników w krajach OECD (średnia 16,4); w gimnazjum wskaźnik ten wynosi 12,5 w Polsce i 13,7 dla krajów OECD.

  Gdyby liczba uczniów przypadających na nauczyciela w Polsce była taka sama jak średnio w krajach OECD, to w podstawówkach byłoby zatrudnionych 136 tys. pedagogów, czyli odpowiednio o 42 tys. mniej   zaś w szkołach średnich – 229 tys. a więc o 12 tys. mniej niż obecnie. Oznaczałoby to zmniejszenie etatów o 23 proc. w szkołach podstawowych oraz o 5 proc. na poziomie edukacji średniej. Aby liczba uczniów przypadających na nauczyciela osiągnęła przeciętną dla krajów OECD to, dla zachowania obecnego poziomu zatrudnienia nauczycieli, otrzeba objąć obowiązkiem szkolnym nie tylko dzieci 6-letnie, ale wszystkie 6-letnie i wszystkie  5-letnie dzieci.(!!)

Konkurs Zbigniewa Seiferta

Jak to często bywa, świat więcej wie o naszej krakowskiej tradycji jazzu, niż my tutaj na miejscu. Jazzmani wciąż walczą o swoje miejsce w krakowskim świecie kultury. Władze miasta zdają się wciąż nie dostrzegać szansy, jaką daje możliwość kontynuowania tradycji. Staramy się zdobywać, jakby od początku, znaczenie Krakowa w świecie muzyki poważnej – konkurując z wieloma innymi miastami w Europie, mającymi większe i dłuższe tradycje, a nie potrafimy kontynuować tego, co dla nas zdobyły lata funkcjonowania jazzu. Zaduszki Jazzowe wciąż walczą o wsparcie finansowe i dostają go niewiele. Na Kongresie Kultury Polskiej, który miał miejsce w Krakowie, nie było mowy o muzyce jazzowej i nie został zaproszony żaden jazzman nie licząc Tomasza Stańki, którego poproszono jedynie (!) o występ.

We wszystkich książkach opisujących sytuację i historię jazzu w Polsce na pierwszych stronach zawsze jest mowa o Krakowie. Trudno go pominąć, ponieważ był on matecznikiem wszystkiego, co potem stało się w polskim jazzie.

Miejscem, w który rodziło się zainteresowanie jazzem wśród wielu innych, było na przykład liceum nr II im. Jana Sobieskiego. Tam uczęszczali Tomasz Stańko. Jan Boba, Jan Kudyk, Tadeusz Wójcik. W krakowskich szkołach muzycznych uczyli się Wojciech Karolak, Andrzej Dąbrowski, Zbigniew Seifert.

            W latach 60 zmieniła się forma muzyki jazzowej. Przestała być ona jedynie muzyką rozrywkową , a stała się także artystyczną. W roku 1962 krakowskie środowisko po raz pierwszy przyznało nagrodę najlepszego muzyka mijającego roku. Laureatem Złotego Helikonu został wtedy Krzysztof Komeda.

Najważniejszymi zespołami końca lat 60 w Krakowie były kwintet Tomasza Stańki i kwartet Zbigniewa Seiferta.

            Dzisiaj wielu muzyków przeprowadza się do Krakowa, chcą tutaj mieszkać i grać. Ale także wielu krakowskich muzyków wyjechało, jednak wszyscy pamiętają o Krakowie i wciąż go opisują jako miasto jazzu. Pianista Jan Jarczyk wyjechał do Kanady; w Szwecji zamieszkał Jerzy Horwath, Tomasz Hołuj, Witold Rybotycki. Do Szwajcarii wyemigrowali między innymi Roman Dyląg, Adzik Sendecki, Zbigniew Czarnecki i tak dalej, można wymienić wielu.

            Kraków kojarzy się światu z wieloma wybitnymi nazwiskami muzyków. Wśród nich wymieniane jest nazwisko Zbigniewa Seiferta. W zeszłym roku minęła 30 rocznica jego śmierci. Grób Seiferta znajduje się na Cmentarzu Rakowickim. Zmarł w wieku 32 lat.

Ten jeden z najwybitniejszych skrzypków jazzowych świata był absolwentem klasy skrzypiec Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej  w Krakowie. Niepowtarzalny styl Seiferta odcisnął niezatarte piętno na skrzypcowym wykonawstwie jazzu. W połowie lat 70. współpracował z wieloma muzykami europejskimi i amerykańskimi. W 1976 rozpoczął również nagrywanie płyt sygnowanych własnym nazwiskiem w maju „Solo violin” i we wrześniu „Man of the Light”. W następnym roku ukazała się pierwsza amerykańska płyta „Zbigniew Seifert” (Capitol Records). Zaś pierwsze polskie płyty Zbigniewa Seiferta „Kilimanjaro” i „Kilimanjaro 2” wydało Polskie Stowarzyszenie Jazzowe – była to rejestracja koncertu, który odbył się 14 listopada 1978 w krakowskim klubie „Pod Jaszczurami”.

Jego ekspresyjny styl, oparty na doskonałej technice wiolinistycznej, był rozwinięciem idei muzycznych Johna Coltrane`a. Do największych osiągnięć należy nagrana w USA dla Capitolu trzy miesiące przed śmiercią artysty kolejna i ostatnia płyta „Passion”

Seifert od dłuższego czasu wiedział, że choruje. W roku 1976 okazało się, że wcześniej zdiagnozowany nowotwór jest wyjątkowo złośliwy, a przebyta operacja nie powiodła się. Po powrocie do USA udał się do  Buffalo, gdzie miał przejść kolejną operację. Niestety jego serce już jej nie wytrzymało. Zmarł w nocy z 14 na 15 lutego 1979.

            We wszystkich miejscach na świecie środowiska jazzmenów znają nazwisko Zbigniewa Seiferta.

            Proponuję przeanalizować pomysł, który wydaje się być godzien uwagi. Kraków jest jedynym miejscem na świecie, które powinno się stać miejscem Konkursu Skrzypków Jazzowych im. Zbigniewa Seiferta. Zainteresowałam tym pomysłem grono dawnych współpracowników Seiferta. Spotkał się on z ich aprobatą. Wielu z tych muzyków piastuje obecnie stanowiska profesorów w szkołach muzycznych w Europie, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie. Obiecali, że będą wspierali pomysł konkursu. Zdaje się, że konkurs może stać się dość znaczącym elementem promocji miasta.

 

Krakowskie "becikowe"

Prezydent przekazał pod obrady Rady Miasta projekt uchwały w sprawie zmian dotyczących jednorazowej zapomogi finansowej z tytułu urodzenia się dziecka, tzw. „becikowego”. Sprawa dotyczy dodatkowej opłaty przyznawanej przez Kraków. Bez względu na dochody rodziny, jednorazowa zapomoga obejmuje wszystkich mieszkańców naszego miasta. W latach 2006 (kiedy weszła uchwała) do 2010 roku na ten cel ze środków własnych gminy przeznaczono prawie 39 milionów. Tylko w 2010 roku przeszło 9 tysięcy osób otrzymało „becikowe” (jeśli mieszkali przed urodzeniem się dziecka przynajmniej rok w Krakowie). Oczywiście 1000 złotych przyda się każdej rodzinie, ale zapewne nie jest to podstawowa motywacja dla faktu posiadania dziecka, a zwłaszcza dla rodzin bogatszych. Z „becikowego” miejskiego wycofały się Warszawa, Wrocław i Gdańsk. Pieniądze z „becikowego” powinny zasilić rodzinne domy dziecka, których sytuacja finansowa nie jest ciekawa. Rodzinne domy dziecka, to osobny temat związany z heroizmem ludzi zakładających domy dziecka dla 5,6,7 dzieci zabranych z domów dziecka, którym się stwarza rodzinę. Liczmy więc na zbiorowy rozum radnych.

Saudyjskie kobiety

Wydarzenia w Tunezji i Egipcie spowodowały lawinę różnych wydarzeń . Między innymi są i takie, które wypatrzyłam w mediach. Kobiety w Arabii Saudyjskiej zażądały dla siebie większych praw. Nie domagają się obalenia dynastii Saudów, ale chcą  na całym zamieszaniu skorzystać. I trudno  się im dziwić. W konserwatywnym królestwie kobiety nie mogą pracować bez zgody męża (pracuje ich zaledwie 15%), nie mogą same wychodzić na ulicę. Jedynym ich oknem na świat jest internet. I tam właśnie zaczęła się dyskusja nad udziałem kobiet w wyborach lokalnych zaplanowanych na 22 września. Władze odmówiły im tego prawa. Inna grupa nazywająca siebie Kobiecą Rewolucją domaga się zrównania praw kobiet i mężczyzn. Ruch się organizuje i jest coraz potężniejszy. I pomyśleć, że jest XXI wiek i na świecie, w Arabii Saudyjskiej, jednym z najbogatszych krajów, będącym największym eksporterem ropy – los kobiet wciąż pozostaje tylko i wyłącznie w rękach mężczyzn. Król Abdullah zapowiedział, że jest plan, aby w przyszłości kobiety były dopuszczone do głosowań. W przyszłości, ale nie wiadomo kiedy. I proszę, żeby nikt nie mówił, że kobiety w Polsce prawo mają, ale często nie głosują. To jest już zupełnie inny temat.

Uchwała w sprawie ochrony zwierząt

W środę będzie drugie czytanie projektu uchwały dotyczącej zakazu sprzedaży zwierząt w Krakowie. Jest to oczywiście uproszczona przeze mnie treść uchwały, ale o to przede wszystkim chodzi. Zwierzęta sprzedawane na paskudnych placach, giełdach samochodowych i temu podobnych miejscach. Są one sprzedawane w koszmarnych warunkach. wiem, jak to wygląda, ponieważ widziałam. Takie są fakty. I grupa ludzi wymyśliła, że jeśli Rada Miasta zabroni sprzedaży zwierząt w tych i w innych miejscach – to problem zniknie i przestanie istnieć. Ja nie jestem tego zdania. Uważam, że są to pozorne załatwiania problemu. W ten oto sposób sprzedaż przeniesie się w inne miejsca, stanie się handlem „podziemnym” i jeszcze trudniej będzie można dotrzeć do sposobu traktowania sprzedawanych zwierząt. Jedną uchwałą z dnia na dzień nie da się zmienić losu źle traktowanych zwierząt.  Andrzej Kłosiński (behawiorysta zwierzęcy) przypomniał, że w 1824 roku w Wielkiej Brytanii powstało Towarzystwo Zapobiegania  Okrucieństwu Wobec Zwierząt. I to towarzystwo doprowadziło do wprowadzenia zakazu używania psów, jako zwierząt pociągowych. Wtedy to większe psy były powszechnie używane do transportu niewielkich ładunków ryb z wybrzeża do miast położonych w głębi lądu. W kilka dni po wprowadzenia nowego prawa ulice Londynu i innych większych miast pełne były wyrzucanych na ulice  zwłok psów, których biedni ludzie się pozbywali, ponieważ psy stały się bezużyteczne, i nikt nie był w stanie ich wyżywić. Należy więc wiele razy przemyśleć tworzenie ustaw zakazujących, zabraniających etc. Przeważnie pokazuje się zawsze druga strona tychże zakazów. I wiem to, że to nie ta droga.

Równia pochyła

Kontynuując wczorajsze rozważania, ale tym razem w aspekcie logicznym chciałabym poszerzyć analizę problemu o tak zwany aspekt równi pochyłej. Jeśli zezwalamy na praktykę A (nieszkodliwą bądź budzącą umiarkowany sprzeciw), to doprowadzi ona w nieunikniony sposób do praktyki Z (bardzo złej i wysoce niepożądanej). Logika prostej drogi występuje w wielu różnych sytuacjach. Na przykład: a) okazywanie pobłażliwości młodocianym przestępcom skłoni ich do popełniania poważniejszych przestępstw i zanim się obejrzymy nasze domy będa oblężone przez bandy kradnące i mordujące; b) legalizacja miękkich narkotyków, takich jak marihuana, prowadzi do eksperymentów z twardymi narkotykami i zanim się obejrzymy nasze ulice pełne będą ćpunów machających strzykawkami.

Wspólna cecha takich argumentów polega na tym, że mówią one o przejściu od stanu A do Z, pomijając stadia pośrednie od B do Y. Brak ten jednak jest elementem kluczowym.: dlaczego A doprowadziło do Z. Uwaga zostaje skupiona na Z, jako zagrożeniu dla społeczeństwa, ukryta zaś zostaje hipotetyczna wartość A. W efekcie argumentacja zostaje zastąpiona przez retorykę.

Na dalsze konsultacje logiczne zapraszam do osobistych kontaktów 🙂

Nowelizacja ustawy antynarkotykowej

Prokurator generalny Andrzej Seremet nie łagodnieje w swoich poglądachi. Nie popiera drogi, którą zmierzają ci chcący nowelizacji ustawy antynarkotykowej.

Sejmowa komisja sprawiedliwości i praw człowieka rozpoczęła prace nad projektem zmian w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii. Dopuszczają one odstąpienie od ścigania za posiadanie małej ilości narkotyków. W czwartek projekt skierowano do dalszych prac w podkomisji.

Według nowelizacji proponowanej przez resort sprawiedliwości w pewnych okolicznościach prokurator, jeszcze przed wydaniem postanowienia o wszczęciu śledztwa, będzie mógł odstąpić od ścigania za posiadanie środków odurzających lub substancji psychotropowych. Chodzi o przypadek, gdy dana osoba ma nieznaczne ilości narkotyków na własny użytek i nie jest dilerem.
Po raz kolejny powinnam napisać o niebywałej skłonności umysłu ludzkiego do zakazów, nakazów, kar.  Większości społeczeństwa (zwłaszcza tej jego części, która ma władzę) wydaje się, że podstawą dobrego zarządzania jest cały asortyment kar, zakazów etc. A to nie jest prawda. I być może
należy pójść droga liberalizacji, przestać wspierać handlarzy, a zacząć myśleć logicznie a nie magicznie.