Ugościłam swoją rodzinę. Byliśmy na spacerze w Tyńcu, napisałam tekst do Dziennika o nie-edukacyjnych klasach (szkołach?). Nawiasem mówiąc zapraszam Państwa do TVN we wtorek ("Dzień dobry" w TVN), będę porannym gościem, więc sobie porozmawiamy o edukacji. A teraz chciałabym nieco i maleńko o czymś innym i nieświątecznym. Taka mała refleksja. Pomyślałam sobie, że europejskie fundusze, osławione pieniądze, które miały i mają uzdrowić polską gospodarkę – to pewna forma keynesizmu, z którym się nie zgadzałam i zapewne nie będę. Keynes między innymi twierdził, że to popyt napędza podaż i postulował, aby państwo stymulowało popyt i oczywiście ubolewał nad wolnorynkowością, tęskniąc za regulacjami; lekarstwem jest, jak twierdził, zwiększanie wydatków państwowych, ponieważ to one stymulują popyt, a tym samym zmiejszają różnicę w dochodach i tworzą miejsca pracy. Wypisz wymaluj – takie zadania stoją przed Europejskimi Funduszami. Mają stymulować, zmniejszać różnicę etc. a przede wszystkim mordują wolny rynek. I jak rozsądni ludzie moga popierać taką tzw. "formę wsparcia"?
Keynesizm Europejskich Funduszy
Autor
jantos
Moje życie zawodowe jest z pracą ze studentami. Ukończyłam dwa fakultety, ale już pod koniec drugiego rozpoczęłam pracę na uczelni (najpierw na AGH, potem przez 40 lat na Uniwersytecie Jagiellońskim). Ale także przez 23 lata prowadziłam działalność gospodarczą, byłam członkiem prezydium Izby Przemysłowo - Handlowej w Krakowie ; przez 22 lata byłam radną Krakowa (wiceprzewodniczącą Rady Miasta, a potem przez dwie kadencje przewodnicząca Komisji Kultury) Zobacz wszystkie wpisy opublikowane przez jantos