Ja niestety znów o edukacji. Tym razem w innym nieco kontekście. Dzisiejszą Komisję ds Edukacji w Radzie Miasta zdominował temat wywołany przez Gazetę Wyborczą.
O Szkole Podstawowej nr 85 w Krakowie. Na parterze podstawówki stoi „ołtarz Solidarności” (jego fragment przywędrował do szkoły z kościoła w Mistrzejowicach, gdzie w latach 80. ksiądz Kazimierz Jancarz, patron placówki, odprawiał słynne msze za ojczyznę). Na ołtarzu krzyże, świeczniki i makieta pękniętej Polski z fragmentem Tu-154. Na drugim piętrze wystawa zdjęć z katastrofy smoleńskiej: wrak prezydenckiego tupolewa, zdjęcia ofiar, trumny na lotnisku, fotografie wydarzeń z Krakowskiego Przedmieścia.
Wystawy zorganizowała radna PiS Barbara Nowak, była dyrektor szkoły, a dziś wychowawca świetlicy. Tłumaczy, że w szkole jest tak dużo „znaków tożsamości narodowej”, bo ma za cel wychowanie obywatela świadomego. Dumnego ze swoich osiągnięć.
Awantura zrobiła się bardzo duża. Zastanowiłam się, czy tego typu sprawy należą do kompetencji Komisji Edukacji. Dalej pomyślałam, że gdyby był prawdziwy bon edukacyjny – to niezadowoleni z pomysłów pani dyrektor rodzice zabraliby dzieci ze szkoły (a może w ich miejsce przyszłyby inne?). Pytań jest wiele: gdzie jest granica tzw. uczenia dzieci patriotyzmu, kto powinien być recenzentem tych pomysłów, jak daleka powinna być autonomia dyrektora palcówki w zarządzaniu (przecież zależy nam na uczeniu dyrektorów odpowiedzialności za ich szkoły), czy istotą szkoły powinna być jej apolityczność, a jeśli tak, to jaka jest granica czasowa przywoływania tego, co dzisiaj jest patriotyzmem, a co nim nie jest. Oczywiście dyskusja wśród uczestników Komisji stała się bardzo polityczna; PO przeciw PISowi i odwrotnie. Powstaje więc kolejne pytanie: czy jest cień szansy na to, aby samorządy zajęły się czymkolwiek poza polityką? Jak widać polityka dominuje wokół wszystko. WSZYSTKO. Nie ma ucieczki.