1. Wybory paraliżują zwykłą (czytaj "ku dobru społecznemu") aktywność rajców miejskich, marszałka , pełnomocników i wielu innych, ponieważ są oni zajęci innymi sprawami. Wybory się przecież zbliżają. Toteż, kiedy zaproponowałam paru kolegom przyjrzenie się sprawom, które powinno się załatwić teraz (zgodnie z zasadą, że najbardziej owocne działania, które osiągają wyznaczone sobie cele mają miejsce w pierwszych dwóch latach kadencji), usłyszałam, że teraz nie mają czasu.
2. Już wiem, kończąc wczorajsze dywagacje dotyczące obowiązku bycia profesorem (raczej męskim niż profesorem kobietą) aby móc być prezydentem miasta Krakowa – można by ten krakowski kommpleks nazwać syndromem Dietla. Profesor medycyny, rektor UJ a potem prezydent miasta. Postać wybitna we wszystkim, co robił. I tak już po Dietlu zostało. Chociaż w międzyczasie było paru nie-profesorów.
3. "Newsweek" zaprezentował tekst nazywający nasze miasto seksogrodem. Podobno, jak twierdzi autorka "Newsweeka", do Krakowa zjeżdżają tysiące wielbicieli nieletnich dziewcząt i chłopców. Prostytucja dziecięca szerząca się w Krakowie. Czy o taką turystykę zabiegaliśmy?