Pozwalam sobie, co prawda bez zgody autora przytoczyć kawałek blogu pana Roberta Gwiazdowskiego, do którego zaglądam i którego cenię (autora oczywiście). Z autorem się zgadzam więc cóż po komentarzu:
"Po raz kolejny przeczytałem w komentarzu, że Leszek Balcerowicz bezpodstawnie tytułowany jest profesorem, bo profesury nie ma. No ale Milton Friedman by się w Polsce na profesorski tytuł także nie załapał, bo nie ma habilitacji. Pewnie dlatego, że w USA w ogóle nie ma czegoś takiego jak habilitacja. A coś mi się wydaje, że poziom badań naukowych jest tam niewspółmiernie wyższy niż w Polsce.[…]
A przy okazji: tak długo, jak długo „samodzielni pracownicy naukowi” będą rządzić wieloma prywatnymi uczelniami wyższymi (bo ustawa o szkolnictwie wyższym tego wymaga), poziom nauczania na tych uczelniach będzie taki sam, jak w czasach, gdy zostawali oni „profesorami”. „Samodzielnych” pracowników naukowych nie jest zbyt dużo – dziś jak ktoś coś umie, to zajmuje się zarabianiem pieniędzy, a nie ślęczeniem nad habilitacją za 750 euro miesięcznie."