Przychodzi czas na udzielenie absolutorium dla finansowych wyników działania prezydenta. Dziwna to procedura: sprawdzamy przede wszystkim procenty wykonania budżetu. Tak więc oceniamy de facto działania pionu księgowego. Nie dyskutuje się o merytorycznym funkcjonowaniu miasta, ale o wykonaniu planów budżetowych (nawiasem mówiąc permanentnie zmienianych w ciągu roku i przegłosowywanych, oczywiście, przez radnych). Poprawki są przygotowywane przez służby prezydenta, ale potem grzecznie przegłosowywane przez radę. Przeważnie grzecznie, niekiedy, jak ktoś doczyta dokładniej, to stara się zrozumieć i dopytuje. Poprawki jednak są tak konstruowane i poddawane pod głosowania, że sprawy pilne i nie wymagające dyskusji, oczywiste – są w pakietach ze sprawami niekiedy dyskusyjnymi. A głosuje się je razem jako druk numer… W zeszłej kadencji apelowałam o to, aby sprawy budżetowe rozdzielać i głosować ich większą ilość, ale nie pomieszane w porządkach ważności. I w dalszym ciągu jest, jak było wcześniej.
Krąży anegdotka o działaniu w sejmie Kisiela (Stefana Kisielewskiego), który kiedyś mocno zaoponował w sejmie, przeciwko zatwierdzeniu ustawy dotyczącej rybołóstwa. Kiedy zapytano go, dlaczego tak reagował, a inni posłowie nie, odpowiedział, że był jedynym, który tę ustawę przeczytał. To tak a propos rady, sejmu, budżetu i absolutorium.